Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Na pierwszy dłuższy postój na naszej czerwcowej drodze na południe zatrzymujemy się w Czechach, na terenach dawnego uzdrowiska Janske Koupele. Obecność leczniczych źródeł wyczajono tu już w XVII wieku. Początkowo ponoć wodę beczkowano i wywożono do zamków jakiś okolicznych możnowładców. Pełnowymiarowy kurort powstał dopiero w wieku XIX. Kuracjusze korzystali z trzech źródeł. Teren zmieniał właściecieli, dobudowywano nowe budynki. W lepszej lub gorszej formie przetrwał obie wojny światowe i nacjonalizację za czasów Czechosłowacji - utworzono tu wtedy sanatorium dla dzieci. Problemy zaczęły się w latach 90 tych. Jak to często bywało - były to spory własnościowe, niezgodności prawne, nieopłacalność dla nowych gospodarzy. Ostatecznie uzdrowisko zostało opuszczone w 1994 roku i od tego czasu stopniowo popada w ruinę. Obiło mi się o uszy, że teren wciąż ma swoich właścicieli i ponoć trwają jakieś przepychanki o usunięcie poszczególnych budynków z listy zabytków.
Na chwilę obecną jest to spory obszar pełen pokruszonego asfaltu, malowniczej, bujnej roślinności i sporych, mocno rozpiżdżonych ruin. Miłośnicy dobrze zachowanych wnętrz i artefaktów z dawnych epok raczej nie mają tu czego szukać. Ci, którzy po prostu lubią atmosferę zapomnienia, rozpadu, melancholii i pożerania przez przyrodę ludzkich wytworów - będą zachwyceni!

Już przy głównej, przelotowej drodze, która przecina miejscowość, stoi masa opuszczonych budynków. Jeden jest spory, taka dwupiętrowa kamienica.

Obrazek

Początkowo stawiamy busia po prostu na poboczu drogi, ale widząc nad sobą te balkoniki dochodzimy do wniosku, że to nie był najszczęśliwszy pomysł i może jednak go przestawimy? ;)

Obrazek

Balkony są bardzo malownicze, zwłaszcza te, które zaczęły już porastać drzewka. Ale jednak wolę ich nie mieć bezpośrednio nad głową ;)

Obrazek

Resztki ściennych płaskorzeźb, sugerujących lecznicze klimaty.

Obrazek

Do wnętrza budynku wchodzi się przez takowy łukowaty ganeczek.

Obrazek

A w środku kryje się basen! I dupa kota!

Obrazek

Obrazek

Dach mają już mocno przewiewny...

Obrazek

Gdzieniegdzie zachował się stary, niemiecki napis.

Obrazek

Nie wiem czy inni też tak mają, ale ja będąc w miejscu, gdzie jest tyle ruin - dostaję jakiegoś małpiego rozumu. Nie wiem w którą stronę mam najpierw biegnąć, który budynek zwiedzać. Jakbym się podświadomie bała, że nie zdąże, że ktoś mnie stąd wygoni. Jak głodny pies, któremu się rzuci za dużo żarcia i połyka wszystko w całości z łapczywości.

Wbijamy wgłąb osady. Droga z nadgryzionego asfaltu wije się pod górę. Horyzont zaczyna się chmurzyć.

Obrazek

Alejki rozchodzą się na wszystkie strony i wiją przy opuszczonych budynkach. Ich pobocza porastają cudne, kwitnące krzewy. Napewno są wśród nich bzy i rododendrony, nazw innych gatunków niestety nie kojarzę. Zapach jest tak intensywny, że aż się momentami w głowie kręci. Przelatujące co chwilę niewielkie deszczyki dodają kwiatom aromatu świeżości. Początek czerwca to zdecydowanie dobry czas na odwiedzenie tego miejsca!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Największe zgrupowanie pachnących krzewów jest w okolicach drewnianej altanki o szpiczatym daszku. Większość ogrodów botanicznych to się może schować!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I czemu tak nie mogą wyglądać miejskie parki??? Czemu tak nie mogą wyglądać ogrody zamieszkanych domów?? Ludzie powiedzą: "bo to dodatkowa robota, bo to koszty, bo nie ma komu dbać". Tu właśnie od 30 lat nikt o to nie dba - nie inwestuje, nie przycina, nie podlewa, nie karczuje. Raz posadzić i spokój. A przyroda poradzi sobie świetnie sama.

Kwiaty naziemne też są niczego sobie! Też chyba same się nie wysiały i są pozostałością dawnych, kurortowych ogrodów.

Obrazek

Obrazek

A tu już bardziej zwykła roślinność, bujnie porastająca miejsca opuszczone. Wczesnym latem wszędzie zieleń jest tak cudna, że człowiek by to wąchał, tarzał się w tym i pasł jak krowa :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wchodzimy do jednego z większych budynków. Czuć tu rozmach i przestrzeń!

Obrazek

Obrazek

Strażnik karnisza? ;)

Obrazek

Okienka do wielkiej sali.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trzeba przyznać, że stopień rozpierduchy jest całkiem solidny. Trzeba mocno patrzeć pod nogi.

Obrazek

Obrazek

Alternatywa dla tych, co nie lubią wchodzić przez okna czy drzwi ;)

Obrazek

Zaciekawiło mnie to coś na pierwszym planie. Ten placyk ze studzienkami. Czy jest to pozostałość po jakimś budynku, który już nie istnieje? Ot - omszały taras z licznymi pułapkami.

Obrazek

Zupełnie jak jeden z dolnośląslich pałaców.

Obrazek

Z tym poniżej (w Dobroszowie) bardzo mi się skojarzył!

Obrazek

Zaglądamy też z innych stron

Obrazek

Obrazek

Fragmenty wnętrz wyglądają jakby kiedyś były kaplicą??

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu dla odmiany poczułam się jak wędrując przez bytomskie podwórka.

Obrazek

Sporo budynków było tu drewnianych, o skośnych dachach i willowych kształtach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nieliczne artefakty minionych dziejów napotkane na terenie kurortu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu mamy wytwory artystyczne zdecydowanie bardziej współczesne.

Obrazek

Albo takie, o których wieku ciężko domniemywać ;)

Obrazek

Idziemy też w stronę rzeki, gdzie szumi taki podłużny wodospadzik.

Obrazek

W tych rejonach występują bardzo duże i płaskie żaby!

Obrazek

Miejsacmi tylko stare latarnie przypominają o dawnej zabudowie.

Obrazek

Obrazek

Potok przekraczają mostki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektóre połączone z jakimś zespołem urządzeń hydrotechnicznych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ścieżka nosząca ślady chodnika wspina się na jedno ze wzgórz.

Obrazek

Na górce napotykamy jeszcze dwa budynki o architekturze zbliżonej do reszty uzdrowiska. Oczywiście też opuszczone, ale dla odmiany zamknięte.

Obrazek

Obrazek

Lolka coś zeżarło...

Obrazek

Mały domeczek całkowicie wkomponował się w otaczającą przyrodę. Stał się już integralnym fragmentem starego drzewa i wyrastającego z niego krzaku.

Obrazek

Obrazek

Na skraju miejscowości, w pewnym oddaleniu od pozostałych ruin, stoi spory budynek o przemysłowym charakterze. Jakby jakieś odwierty? albo przepompowania?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na terenach opuszczonej osady kilkukrotnie napotykamy auta bez blach. Przyjechał jakiś koleś, wysrał psa i pojechał. Potem kręci się parka. Również bez rejestracji na aucie. Wzieli ogromny aparat ze statywem i poszli spacerować na kilka godzin.

Obrazek

Na granicy zmierzchu pojawiają się jeszcze dwa terenowe auta, które wbijają wyżej między budynki i długo słyszymy jak wyją silnikami - one również ani z przodu ani z tyłu blach nie miały. Przez pół dnia tylko te 4 auta tu widzieliśmy (nie licząc kursowych autobusów czy tych, które przejeżdżały bez zatrzymania). Ki diabeł?? Taka lokalna moda? Albo będąc tu trzeba się ukrywać? A może kradną blachy - jak u nas w Jelczu nad stawem? I jak odejdziemy na chwilę od busia - to on również wpasuje się w miejscowe klimaty?? A bez blach to nas raczej nie puszczą przez kolejne granice... Trochę się nakręcamy i co chwilę zaglądamy w rejon busia, czy jeszcze stoi i wszystko jest w komplecie ;)

Pojawiają się też przypuszczenia, że solidna zlewa nas jednak dzisiaj nie ominie... Zupełnie nie wiem skąd takie domysły, ale jakoś owo wrażenie nie chce nas opuścić ;)

Obrazek

Obrazek

Szukamy budynku małego, przytulnego, w miarę dobrze zachowanego. Coby w razie wichrów i wodospadu wody nie postanowił się nam zawalić na łeb. Jeden szczególnie przypada nam do gustu.

Obrazek

Obrazek

Na pierwszy rzut oka wygląda jak kapliczka, acz po bliższych oględzinach dochodzimy do tego, że chyba był pijalnią leczniczych wód.

Obrazek

Malowidła na wewnętrznych ścianach.

Obrazek

Obrazek

Zdążyliśmy w ostatniej chwili! Opad jest dosyć intensywny i dach nie we wszystkich miejscach daje radę mu się oprzeć. Kilkakrotnie przenosimy naszą "ławeczkę" w bardziej dogodne (tzn. suche) miejsce.

Obrazek

Obrazek

Krótki rozbłysk słońca między dwoma nawałnicami pozwala na zabawę z żabami na kałużastej alejce.

Obrazek

Obrazek

Część żab trafia do hodowli.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Inne stworzenia, które napotkaliśmy wśród zabudowy dawnego kurortu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chwila słońca pozwala wyskoczyć do budyneczku na końcu drogi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak nic coś tu kiedyś bulgotało ku uciesze kuracjuszy!

Obrazek

Kolejna porcja granatowych chmur zawisa nad czeskim kurortem na dobre kilka godzin. Okrutną zlewę trójka wędrowców przeczekuje w miejscu już dobrze znanym i lubianym - w dawnej pijalni. Mamy przeuroczy piknik z akompaniamentem grzmotów, o smaku wina z dzikiego bzu, jajek na twardo i kiełbasek z dzika. Na dobre rozpoczęcie naszej wyprawy! Pierwszy dzień i już połowa ciuchów jest mokra! A na nogach obuwie podstawowe - czyli gumiaki! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Śpimy w busiu, zaparkowanym w bocznej uliczce. W nocy dwukrotnie budzą nas reflektory i dźwięk silników. Jakieś ekipy zawijają tu o 1 i 3 w nocy. Nie wiem czemu bardziej od ruin interesuje ich zawartość busia. Świecą więc latarkami pod nasze firanki: "K... nic nie widać!" Nie wiem co chcieli zobaczyć i jakie były ich oczekiwania. Jak to wspaniale spotkać za granicą rodaków! (ci byli z Nysy)

Drugą ekipę (z Górnego Śląska) przywozi jakiś koleś dużym busem. Wyglądają na grupę zorganizowaną. Koleś chyba był tu wcześniej i coś schował w ruinach. Teraz chce, żeby ekipa z nim poszła - z nadzieją, że wspólnie to znajdą. Nie da się jednak przekonać dziewcząt, aby zanurkowały w ziejące mrokiem otwory. Dziewczęta piszczą okrutnie, wpadają na busia, ale do ruin za cholerę nie wlezą. Może warto by mieć na taką okazję maskę wampira i nagle wyskoczyć z wyciem??

Ciekawe, że takie ciche i spokojne za dnia miejsce - w nocy ukazuje swe zupełnie inne oblicze. O poranku znów jesteśmy sami. Tylko ptaki, rechoczące stada żab i roje komarów...



cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Na południu Słowacji odwiedzamy nasze pierwsze na tym wyjeździe ciepłe źródło. I to nie jakaś taka letnia popierdółka jak Kalameny - to prawdziwie ciepła woda, jak w wannie! :)

Obrazek

O miejscu tym słyszałam już kilka razy wcześniej, że królują tu golasy i nie ma zwyczaju kąpania się w zbędnych szmatach - znaczy tak jak lubimy! :) Na miejscu faktycznie golasy dominują, ale przy szykowaniu się do kąpieli kabak zwraca mi uwagę na jedną rzecz: "Zobacz, na golasa kąpią się tylko faceci. A panie się kąpią w strojach! Widać taki jest miejscowy zwyczaj, więc i my tak powinnyśmy". No a ja nie mam żadnego argumentu. Nie wiem dlaczego, ale podczas naszego pobytu wieczorno - nocno - porannego przez źródło przewinęło się może z 5 bab (tylko!) i wszystkie były w kostiumach. No trudno... Kabak ma rację... Nie będziemy się wyłamywać z lokalnej tradycji...

Obrazek

Przerwa na obiadokolację w ciepłych promieniach zachodu.

Obrazek

Na Słowacji to wszędzie widać jakieś góry!

Obrazek

Obrazek

A tu, wśród trzcin, jest drugie źródełko. Ta woda dla odmiany jest zimna. Nie wiem czy nadaje się do picia, ale pachnie ładnie. Tankujemy jej dużo do butelek na nasze potrzeby tzw. "wody technicznej" - do mycia garów, zagaszania ognisk czy awaryjnych przepierek. Dużo wygodniej tak niż szarpać się potem na stacjach benzynowych z wduszaniem butelki pod kran w kiblu.

Obrazek

Obrazek

O zmierzchu w sąsiednim, nieco chłodniejszym jeziorku, pojawia się ożywienie i ruch. Zaczynają się kłębić żaby i zapodawać tak donośne kumkoty, że aż echo niesie po horyzoncie.

Obrazek

Przypływają też na wyciągnięcie ręki dwa zwierzątka futerkowe. Początkowo bierzemy je za bobry, ale na bank nimi nie są bo mają cienkie, obłe ogony. Jakieś szczury wodne, piżmaki czy inne nutrie? Sprytne bestie, że osiedliły się w takim miejscu, gdzie im ciepło w kuper! Jak nasze oławskie kaczki, które masowo zimują przy ścieku wypływającym z fabryki, który nigdy nie zamarza, a zimą ustawicznie unoszą się nad nim gęste mgły.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden futrzak przypływa do kabaczka tak blisko, że można by go pogłaskać. Jednak trochę strach, że upali. Zębiska ma solidne!

Obrazek

Mamy też okazję oglądać emocjonujące widowisko. Dwa skubańce płyną prosto na siebie i prychają.

Obrazek

Żaden nie ustąpił drogi. Dochodzi do sprzeczki, a potem zapasów i darcia futra.

Obrazek

Po chwili chyba jednak się pogodziły i zgodnie odpływają w tym samym kierunku.

Obrazek

Po zmroku nad ciepłymi źródłami zawsze robi się mgliście. Malownicze kłęby pary wirują w powietrzu, czyniąc go również jakby nieco cieplejszym. Woda ciurka zmiennym strumieniem po betonowych płytach i pokrytych kolorowymi naciekami rosochatych kamulcach. Jak można nie pokochać ciepłych źródeł??

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W bajorku dominują miejscowi. Przewija się tylko jedno auto na polskich blachach. Co ciekawe - jako jedyne z łupiącą muzyką. Wysiada z niego facet, babka i dwoje dzieci w wieku szkolnym. Rozglądają się z niesmakiem, dzieci od razu wracają do auta i siedzą tam obrażone. Nie wiem czego się spodziewały. Babka idzie nad wodę i zaczyna wznosić okrzyki, że tam "gluty pływają". Chodziło jej o liście. Podchodzą też do nas pytając czy my wiemy co to za woda, co w niej pływa i czy aby napewno tu jest bezpiecznie. Mówię więc, że woda musi być czysta, skoro żyje w niej tyle żab i wodnych gryzoni. Nawet próbuje jej pokazać zdjęcia futrzaków, jako że jestem bardzo dumna, że mi tak ładnie zapozowały! Babka nic nie odpowiedziała, spojrzała na mnie z przerażeniem i cała rodzinka kolektywnie uciekła aż się za nimi kurzyło.

W nocy jesteśmy też świadkami dziwnego ukraińskiego gej-party. Przyjeżdża około 20 młodych chłopaków, autami i motocyklami, na blachach z różnych oblasti wschodniego sąsiada. Wyjmują piwo, czipsy i około dwóch godzin drą japy przy autach. Dużo też trzaskają drzwiami, kopią się nawzajem po oponach i jest jeszcze jakaś gra zręcznościowa polegająca na wyrywaniu sobie nawzajem wycieraczek i kołpaków i potem gonienia się z kwikiem. Co ciekawe żaden z nich nie poszedł się kąpać, nawet stopy nie zanurzyli. Popili, pokrzyczeli, puszki walnęli w tatarak i odjechali.

Minusem źródła jest to, że chyba nigdy tu nie pustoszeje. Miałam cichą nadzieję na nocne kąpiele, tylko my wśród mgieł, bulgotów i futrzaków. A tu lipa. Niestety ludzie kręcą się caluśką noc a i o świecie nie brakuje amatorów wygrzewania w ciepłej wodzie - przyjeżdża cała cygańska rodzina (i znów tylko faceci na golasa biegają...)

cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105115
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: Piotrek »

buba pisze: piątek 03 lis 2023, 09:18Jakieś szczury wodne, piżmaki czy inne nutrie?
Bez wątpienia to były nutrie.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Piotrek pisze: piątek 03 lis 2023, 12:00
buba pisze: piątek 03 lis 2023, 09:18Jakieś szczury wodne, piżmaki czy inne nutrie?
Bez wątpienia to były nutrie.
Dzieki!
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Na naszych wyjazdach zazwyczaj staramy się omijać duże miasta i to dość szerokim łukiem. Czasem jednak przychodzi złamać te zasady - gdy jest jakiś ważny powód. I tak jest właśnie tym razem. Na obrzeżach Budapesztu znajduje się muzeum komunistycznych pomników, które wyzbierali po różnych węgierskich zaułkach.

Jak na stolicę - to okolica jest całkiem przyjemna. Parkujemy na pylistym placyku obramowanym starymi, betonowymi klombami. Horyzont przesłania jakaś spora bania - nie wiem czy to radar czy wieża cisnień?

Obrazek

Obrazek

Skądinąd sam kwietnik przypomina nieco tą wielką konstrukcje w tle... Przypadek?? ;)

Obrazek

Przy kasie wisi napis: "Nie popieramy idei komunistycznych - my tylko nie palimy starych książek".
Wychodzi, że na starych książkach można też zarobić. Oprócz nas przyjechała grupa francuskich turystów. W sklepiku z pamiątkami zachowują się jakby oszaleli. Nie wiem czy węgierskie ceny są dla nich aż tak korzystne czy może potem handlują tym u siebie? Masowo biorą magnesiki, kubki z Gagarinami, Łajką i olimpijskim misiem. Upychają całe plecaki koszulek, miniaturek radzieckich aut i propagandowych plakatów. Ceny w forintach w ogóle mają dużo zer, ale ich rachunek wygląda jakby kupili pół Budapesztu.

My bierzemy tylko dwa magnesiki, więc sprzedawczyni patrzy na nas z dużą dozą dezaprobaty.

Obrazek

Brama wejściowa do muzeum sprawia wrażenie monumentalnego gmachu wzniesionego na pustyni. Nie ma nic - tylko te bramy sięgające nieba!

Obrazek

Klomby utrzymane są w całościowej tematyce.

Obrazek

Pomnik w bramie wykonano w kwadratowym stylu prawie jak "Dziadka i Babcie" z Karabachu. Tu akurat są dwa dziadki - no ale to może znak czasów albo bardziej zachodniej strefy geograficznej ;)

Obrazek

Wchodzimy na rozległy plac. Przyjaźń radziecko - węgierska na początek.

Obrazek

Najciekawsze jak zwykle są dla mnie ogromne, grubo ciosane bryły betonu zastygłe w pełnych ekspresji pozycjach. Z dużą domieszką machania sztandarami oczywiście!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trochę jakby ufoludki?? Proletariusze z odległych galaktyk?

Obrazek

Obrazek

Strażnik muru. Szlag wie dokąd by można przejść przez tą szczelinę??

Obrazek

Strażnicy korytek.

Obrazek

Magiczna kula

Obrazek

Przechodzimy do działu płaskorzeźb.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dominują wojacy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są i dziecięcia.

Obrazek

Trutuuuuu!

Obrazek

A ten pan z twarzy przypomina mi Leppera!

Obrazek

Pomnik cieni?? Taki dosyć wymowny... Aż dziw, że nie zamknęli autora...

Obrazek

Obrazek

Jest też w muzeum kilka pomników, za którymi niekoniecznie przepadam - jakiś lokalnych działaczy. Nie ma w nich ani ekspresyjności ani monumentalizmu ani specjalnego pomysłu. Ot gęba i opcjonalnie dłuższa lub krótsza część tułowia. Pewnie już kiedyś wspominałam, że dużo bardziej podobają mi się pomniki "idei" niż konkretnych, nazwanych osób. Jest po prostu ciekawsze, gdy są to górnicy, kołchoźnice czy pionierzy, przedstawieni tak, żeby unaoczniać jakieś cechy, jakieś sytuacje i wyglądać reprezentatywnie dla gatunku. A jakiś pan X, ktory na dodatek nie był bardzo przystojny?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak zwykle nie brakuje klasycznych Leninków wszelakiej maści.

Obrazek

Obrazek

A tu nie wiem o co chodzi - czemu ten gość ma zawiązane oczy?

Obrazek

Wśród pomników dominują osobniki męskie, ale nieraz napatoczy się też jakaś baba. Czasem jest to intelektualistka. Pióro to chyba do pisania? Może ta pani niosła kaganek oświaty dla narodu? Bo chyba raczej nie chodziło autorowi o skubanie gęsi? ;)

Obrazek

Mamy też babeczkę karmicielkę. Co ona w ręce trzyma - obwarzanek czy może wieniec dożynkowy?

Obrazek

A tu raczej inny typ kobiety - bardziej bojowej w sensie dosłownym. Ta to chyba jednym cycem rozgniatała wrogów systemu ;)

Obrazek

Obrazek

A te pomniki bardzo kojarzą mi się z okazami, które spotykaliśmy w Gruzji. np. te z Tkibuli: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ibuli.html

Obrazek

Obrazek

Są też tablice - zarówno dwujęzyczne...

Obrazek

... jak i takie wyłącznie po lokalnemu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najbardziej intrygujący pomnik jest tylko częściowo kamienny. Jakiś koleś wskazuje czapką kierunek, gdzie biegnie spora grupa z bagnetami.

Obrazek

Obrazek

Fragmenty pomnika są wykonane z cienkiej blachy. Wygląda jakby dosztukowano je później? Może jakiś współczesny artysta naprawił mocno zdekompletowany stary pomnik?

Obrazek

Część postaci jest wykonanych tak jakby nieco na odwal się? jakby na wesoło? Zdecydowanie nie ma w nich tej takiej śmiertelnej powagi i zadęcia, która towarzyszyła monumentom z tamtej epoki. I jako jedyny nie ma też tabliczki z opisem.

Włażę pod spód i oglądam sobie różne detale.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wygłupianki ustawianki :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Znajdź kabaczka!

Obrazek

Być może muzeum będzie się rozrastać. W krzakach nieopodal leżą pomniki - może przeznaczone do rekonstrukcji?

Póki co wygląda to jak krajobraz po grubej imprezie! Może w tej skrzynce było piwo? Za dużo piwa jak dla tej ekipy? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drugiej stronie ulicy stoi pomnik obuwniczy.

Obrazek

Obrazek

Kiedyś buty miały właściciela!

Obrazek

Ale potem go gdzieś zabrali. Chyba źle skończył bo nigdzie go nie widzieliśmy jako eksponatu...

Obrazek

Cokół pomnika to cały budynek - jakby bunkier? Wchodzi się do wnętrz z grubego betonu i tam są różne tematyczne wystawy.

Obrazek

Obrazek

Można też wyleźć na górę, na balkonik.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chciałam bardzo wejść do buta, ale to by wymagało już większych akrobacji - na najwyższy poziom nie było schodów ani drabin. Trza by się po ścianie z cegieł wspinać jak mucha.

Z pomnika są fajne widoki - zarówno te dalekie, na jakiś gigantyczny kombinat zamykający horyzont...

Obrazek

... jak i te bliższe, na ogródki u podnóża. Leżą tu fragmenty pomników, które może kiedyś dołączą do kolekcji. Wygląda to nieco makabrycznie. Skądinąd jakby ktoś chciał ukryć trupa - to świetne miejsce ;)

Obrazek

W bunkrze, który wypełnia wnętrze cokołu, też są zgromadzone różne eksponaty. Jest np. Włodek frasobliwy.

Obrazek

Obrazek

Za czym ta kolejka?

Obrazek

Myślę, że w kapelutku mu lepiej niż w tym kaszkiecie co zazwyczaj go nosił!

Obrazek

Są też fotografie bałkańskich spomeników w różnych aranżacjach artystycznych. Przy dwóch pierwszych nawet mieliśmy okazję kiedyś być :) (Petrova Góra i Podgaric)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To co - pozwiedzalim i jedziem dalej!

Wiele razy mówiłam, że lubię fotografować słupy i kable. ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... supow.html ) Dla ludzi to niby jest brzydkie a do mnie się one uśmiechają. Acz tu, na Węgrzech, po raz pierwszy jeden słup uśmiechnął się tak naprawdę... Bez ściemy, nadinterpretacji i poetyckich przenośni ;)

Obrazek

Wpadają w oczy też fajne kible na jakiejś stacji benzynowej...

Obrazek

Obrazek

A dalej to już Serbia...


cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105115
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: Piotrek »

buba pisze: poniedziałek 06 lis 2023, 18:27nie wiem czy to radar czy wieża cisnień?
Wieża ciśnień. W Polsce też takie (podobne) budowano. Mieszkałem obok takiej, tylko nieco mniejszej.
buba pisze: poniedziałek 06 lis 2023, 18:27Skądinąd sam kwietnik przypomina nieco tą wielką konstrukcje w tle... Przypadek?? ;)
Zdecydowanie przypadek. :)
buba pisze: poniedziałek 06 lis 2023, 18:27Tu akurat są dwa dziadki - no ale to może znak czasów albo bardziej zachodniej strefy geograficznej ;)
To Marks i Engels. Widać, że budowa socjalizmu nie miała szans na odciśnięcie się w twoich wspomnieniach. :wink:
buba pisze: poniedziałek 06 lis 2023, 18:27zastygłe w pełnych ekspresji pozycjach. Z dużą domieszką machania sztandarami oczywiście!
Zauważ, że wszystkie one (niezależnie od kraju) powtarzają kompozycję z obrazu "Wolność prowadząca lud na barykady" Delacroix. :)
buba pisze: poniedziałek 06 lis 2023, 18:27Strażnik muru. Szlag wie dokąd by można przejść przez tą szczelinę??
Do Berlina Zachodniego? :wink: :
buba pisze: poniedziałek 06 lis 2023, 18:27Jest też w muzeum kilka pomników, za którymi niekoniecznie przepadam - jakiś lokalnych działaczy. Nie ma w nich ani ekspresyjności ani monumentalizmu ani specjalnego pomysłu. Ot gęba i opcjonalnie dłuższa lub krótsza część tułowia.
Swoją drogą szkoda, że nie zadbano o tabliczki objaśniające kto zacz...
buba pisze: poniedziałek 06 lis 2023, 18:27Mamy też babeczkę karmicielkę. Co ona w ręce trzyma - obwarzanek czy może wieniec dożynkowy?
Po mojemu to kołacz. Taki "obwarzanek-maxi" :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Wieża ciśnień. W Polsce też takie (podobne) budowano. Mieszkałem obok takiej, tylko nieco mniejszej.
No ta byla naprawde spora!
Zdecydowanie przypadek. :)
Ale przeszlo nam przez glowe, ze postanowili dobrac kształt do krajobrazu.
To Marks i Engels. Widać, że budowa socjalizmu nie miała szans na odciśnięcie się w twoich wspomnieniach. :wink:
Wiem. Gęby tych dwóch akurat czesto sie gdzies przewijają. Acz tu bardziej zwrocila mą uwagę kanciasta bryła pomnika.
Zauważ, że wszystkie one (niezależnie od kraju) powtarzają kompozycję z obrazu "Wolność prowadząca lud na barykady" Delacroix. :)
No tak. To glowny motyw przewodni...
Do Berlina Zachodniego? :wink: :[/quote]

I tylko jeden pilnuje? :P
Swoją drogą szkoda, że nie zadbano o tabliczki objaśniające kto zacz...
Byly tabliczki. Acz zwykle bylo na nich pan X, działacz komunistyczny, żyl w latach. Nawet o dwoch cos potem sobie czytalam ale nic piorunująco ciekawego.
Po mojemu to kołacz. Taki "obwarzanek-maxi" :)
Moze byc. I pasowaloby do ogolnej wymowy.
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Granicę udaje się przekroczyć bardzo sprawnie. Ale mimo tego jak i długiego czerwcowego dnia, przez płaskie tereny północnej Serbii jedziemy gdy słońce chyli się już ku zachodowi. Zmierzamy w kierunku Banja Pacir, gdzie ponoć jest czerwone jeziorko i koło niego polanka na biwak. Na miejscu okazuje się, że to jakaś kpina - kałużę obudowano ośrodkiem hotelowym z równo ustawionymi leżaczkami jak na jakiś rivierach. Może to bajoro im wyschło i się odbarwiło? Bo woda czerwona to też za bardzo nie jest...

Już w zapadającej ciemności jedziemy dalej i ogólnie mówiąc jesteśmy w nie najlepszym humorze. Przez poprzednie dwie noce się niezbyt wyspaliśmy, bo ciągle ktoś się obijał o busia, a i dzisiejsze plany kąpieli w fajnym miejscu się zesrały. Wąska droga w nikłym świetle busiowych reflektorów zdaje się być jeszcze węższa i raczej nie ma mowy o żadnym poboczu, na którym można by stanąć, nie ryzykując porannego spotkania z rozpędzonym traktorem. I tak dojeżdżamy nad staw. Z wiatą, źródełkiem i tysiącem kumkających żab! Już się wydawało, że otaczająca nas dupa jest czarna i bezkresna - a tu taka wspaniała niespodzianka! Takie szczęśliwe zrządzenie losu! Nie bardzo mamy już siły na cokolwiek. Zjadamy jedną puszkę konserwy na naszą trójkę, wypijamy herbatę i walimy się spać. A wokół cisza! Cudowna cisza przerywana tylko odgłosami żab i dalekim, bardzo dalekim ujadaniem wiejskich psów. Śpi się przecudownie!

Dopiero poranek w pełni pokazuje jak ładne miejsce los nam wybrał na biwak!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Źródełko! :)

Obrazek

Za dnia czerwone jeziorko też nie zachęca (daliśmy mu drugą szansę). Może się zepsuło? Może zdjęcia oglądane w necie miały więcej wspólnego z fotoszopem niż z otaczającym światem? A może nie napuścili jeszcze tuszu bo jest przed sezonem??

Internet kontra rzeczywistość ;) (pierwsze zdjęcie pochodzi z google maps)

Obrazek

Obrazek

No ale i tak nie żałujemy, że zajechaliśmy w te okolice. Raz, że fajny nocleg a dwa, że w okolicy udało się zaobserwować różne miłe dla oka obrazki! :)

Obrazek

Obrazek

Potem praktycznie cały dzień jedziemy i jest bardzo nudno. Jazda w porywach osiemdziesiątką autostadą przez 500 km może najbardziej optymistycznego człowieka utwierdzić w przekonaniu, że już nic innego nie istnieje na świecie tylko ta pieprzona droga, która się zwija spod kół jak taśma i nic, kompletnie nic już tego nie zmieni. "Atrakcją" jest jedynie czasem tir w zderzaku, który trąbi, błyska światłami i dobrze, że nie ma torped bo pewnie by je odpalił. A nawet przezornie sobie kupiliśmy nową naklejeczkę, coby takie różne wyrywne typy zrozumiały, że ich zaloty nie wywołają kompletnie żadnego efektu. No ale jak widać czytanie im nie idzie albo piana toczona z pyska wbrew grawitacji zalała oczy.

Obrazek

W tym roku spore kawałki przyszło przejechać w owych nie-za-miłych okolicznościach i o zgrozo! jeszcze za to płacić! Cóż, długo próbowałam połączyć wybrane punkty do zwiedzania, nie wtarabanić się w centra żadnych miast i ominać te wszystkie obłąkańcze drogi. Ale mi coś nie szło - kilkaset km trzeba by nadrobić i w końcu se odpuściłam. A! i jeszcze mosty na Dunaju nas limitowały! ;)

W miare ok droga zaczyna być dopiero za Niszem. A od któregoś momentu odkrywamy, że nigdy nie mów nigdy - nawet autostradami całkiem fajnie się jeździ. Dociera do nas, że od jakiegoś czasu nie minęło nas żadne auto! Ani w jedną ani w drugą strone! Ki diabeł?? A wokół tylko góry, puste góry!

Obrazek

Kilkukrotnie mijamy przyklejone do zboczy wioski, sprawiające wrażenie opuszczonych. Mocno zarośnięte, wiele domów bez dachów albo o ścianach o dużym procencie ażurowości.

Obrazek

Mam nawet pomysł coby zaparkować gdzieś na poboczu (w końcu prawie nic tu nie jeździ) i iść sobie na spacer. Acz przypominają mi się słowa wielu osób, że w krajach byłej Jugosławii lepiej nie łazić po tego typu ruinach - zarośniętych, zapomnianych i mało ciekawych dla mas. Bo takich miejsc na zadupiu nikt nie odminowywał, a licho nie śpi. Tłumaczę więc sobie "buba odpuść, jutro będziesz w Bułgarii, tam z czystym sumieniem można będzie hasać wszędzie gdzie dusza zapragnie!"

Gdzieś w tym rejonie widzimy też rude wyrycie na zboczu góry. Początkowo bralismy to za drogę - ale trochę za stroma no i za szeroką na taką gruntową. Po podjechaniu bliżej okazuje się, że to chyba jakiś rurociąg zakopują?

Obrazek

Kolejnego miejsca na biwak szukamy koło miasteczka Pirot, już na zdecydowanym południu kraju. Radość nas rozpiera, bo wiemy, że już jutro z rana wjeżdżamy do Bułgarii! :) A do tego właśnie jedziemy miłą, boczną drogą, która wspina się w góry i wokoło jest coraz ładniej!

Obrazek

Widok z góry na Pirot.

Obrazek

Nasza droga dociera na niewielki płaskowyż. W oddali widać jakąś wioskę i bacówki.

Obrazek

Przy drodze jest całkiem spora żwirowa zatoczka. Nic więcej nam do szczęścia dziś nie trzeba!

Obrazek

Niedaleko stąd na rozdrożu stoi rzeźbiony, kamienny krzyż.

Obrazek

Obrazek

Idziemy też zajrzeć do pobliskiego samotnego kościółka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W trawie znajdujemy dwie popiskujące kulki. Wysoko nad nami lata chyba ich mama i drze dziobek. Szybko się oddalamy, coby nie niepokoić ptasiej rodzinki.

Obrazek

Przed nami roztaczają się widoki na nieznane szczyty i wirujące na nich mgły. Zwłaszcza o zachodzie słońca widoki są przecudne!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A w tle dzwoneczki. No i cykady rzecz jasna! Już nie wspomnę o oszałamiającym aromacie okolicznych łąk - wszelakie macierzanki, tymianki i szlag wie co jeszcze tu rośnie i pachnie!

To jest niezwykle magiczny wieczór! Biegamy więc wokoło po owczych kupach i cieszymy się życiem! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Świat cieni :)

Obrazek

Gdy słońce znika za horyzontem robi się strasznie zimno, a mgły zaczyniają gęstnieć.

Obrazek

Najpierw znika pobliska wieś, potem bacówka.

Obrazek

Chwilę później nie widać dachów kościółka, a gdy kładziemy się spać to już metr od busia czai się niewiadome, ukryte w szarej masie, której wzrok nie przenika.

Rano otaczający świat też jest utopiony w gęstych tumanach.

Obrazek

Obrazek

Dość szybko owe mgły się rozchodzą, ustępując miejsca słonecznemu dniu.

Obrazek

Obrazek

Włażę na pobliski pagórek, kicam po białych skałkach i ukwieconych łąkach...

Obrazek

Obrazek

...zaglądam zoomem do wioski i widocznej daleko bacówki.

Obrazek

Obrazek

Ogólnie mówiąc, podświadomie robię wszystko, aby opóźnić wyjazd. Bo tak jakoś się nie chce opuszczać tego przemiłego miejsca!

Takie gołębiopodobne nam gruchają cały poranek! :)

Obrazek

Liczyliśmy, że przyjdą owce do pobliskiego poidła, ale nie przyszły. Nic dziwnego - rano zauważamy, że poidło wyschło... Widać muszą się poić w innym miejscu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasza suszarnia.

Obrazek

Zakupy robimy w markeciku w Pirot. Babka w kasie coś do mnie mówi, ale jej nie rozumiem. Ktoś z kolejki deklaruje, że może tłumaczyć na angielski. Inni dopytują skąd jestem i czy znam jakieś słowa po serbsku. Mówię więc, że "dobar dan", że "piwo", że "molim", że "hvala" i że... chyba tyle. Niektórzy dopytują, że może coś jeszcze, że to mało, próbują mnie uczyć kolejnych słów. Kilka osób w kolejce zaczyna się wkurzać, że to sklep a nie informacja turystyczna ani szkoła. Kilkoro miejscowych jednak niewiele sobie robi z popędzających pokrzykiwań i dalej próbuje coś ze mnie wycisnąć. Mi za cholerę nic do głowy nie przychodzi co by mogło brzmieć po lokalnemu... No chyba, że "Kosovo je Serbia!" Na tym etapie wszyscy zaczynają wznosić radosne okrzyki i nawet ci, którzy minutę temu na mnie sarkali - rzucają mi się na szyję. Jakiś koleś napycha mi kieszenie batonikami. Nosz kurde! Wiedziałam, że to jest dla nich ważne, ale przypuszczałam, że aż tak bardzo!

Wracam uchachana do busia ciągnąc torbę z zakupami, a toperz z kabakiem już prawie się usmażyli na słońcu, bo zaparkowaliśmy na największej patelni. Bo przecież wyskoczyłam tylko na chwilę! Zwykłe zakupy, bach, bach do koszyka i tyle - skąd miałam wiedzieć, że zejdzie grubo ponad pół godziny?? ;)

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Wjeżdzamy do Bułgarii. Przejście graniczne jest bardzo rozkopane, rowy wyryli chyba na 10 metrów głębokie. Nie wiem co oni tam zakopują. Budynek ładnie zarasta kwitnącymi krzaczkami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na dobre rozpoczęcie bułgarskich wojaży uderzamy do muzeum starych samochodów w miejscowości Koczerinovo. Piąty dzień wyjazdu a my już zwiedzamy drugie muzeum! Jak nie my! ;)

Miejsce zawiera przytłaczającą ilość wszelakiego dobra - rozlicznych skarbów przeszłości. Ale najpierw trzeba sforsować bramę. Ona sama już przypomina wjazd do jakiegoś dawnego kołchozu.

Obrazek

Machamy do kolesia za płotem, a on gestami daje nam do zrozumienia, że najpierw musi zamknąć w kojcu biegające wszędzie psy ras dużych. Jak się potem dowiadujemy zadaniem psów jest łapanie za tyłek złodziei. Bo tak jakoś dziwnie wychodzi, że jak złomy walają się na łące, to nikt na nie uwagi nie zwraca. Ale jak je zgromadzić i wyeksponować - to od razu wiele osób docenia i zauważa ich wartość.

Pierwsze co się rzuca w oczy w tym miejscu to natłok starych aut. Marki przeróżne, z zachodu i wschodu, a wszystkie śliczne! Stoją piętrowo - i na ziemi, i na dachu. Ciekawe jak je tam wsadzali na wysokości?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiele z nich zachowało stare, czarne rejestracje. Widać nie tylko w Polsce i Sajuzie był niegdyś w modzie ten kolor. Acz w Bułgarii na drodze nie spotkałam nigdy auta na takowych czarnych blachach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden egzemplarz wybija się innym kolorem rejestracji. Ciekawe czemu?

Obrazek

To chyba wyjątkowo stary model - chociażby biorąc pod uwagę pasażera ;)

Obrazek

Akuku!

Obrazek

Auta są rozsiane po całym terenie, wklinowane pomiędzy inne ciekawe eksponaty. Wystają spomiędzy traw, przytulają się do tyłów starych hal albo nieśmiało wysuwają noski spod zakurzonych plandek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są i te dla dzieci - drewniane lub blaszane, na które poluję od wielu lat - póki co nieskutecznie... Kabak mi wprawdzie już nie wlezie do środka, ale jako eksponat w domu ogromnie by cieszyło oczy!

Obrazek

Znaleźliśmy kiedyś takie na Ukrainie, w opuszczonym domu - ale jechalismy z plecakami w góry, więc nie było opcji go zabrać i nosić. Plecak i tak wbijał w ziemie. Rok później, gdy przyjechaliśmy tam autem - już go nie było. Może trzeba było ukryć w lesie? Zakopać pod samotnym dębem?? ;) Spotykałam też dwa razy takowe autka na giełdach staroci w Bytomiu, ale w cenach zbijających z nóg. Prawdziwe auto by szło za to kupić...

Są tu też na stanie traktory, powozy, przyczepki i inne mniej lub bardziej fragmentaryczne gadżety związane z tematem motoryzacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sztabowa przyczepa mieszkalna.

Obrazek

Obrazek

A to chyba największa zagadka - do czego służy ta tajemnicza maszyna??

Obrazek

Jak są auta to nie może zabraknąć stacji benzynowej i warsztatu - w odpowiednio dobranym klimacie rzecz jasna! :)

Obrazek

Obrazek

Jest i składowisko pod dachem - cała ogromna hala wypełniona po brzegi eksponatami. Rzędem stoją motocykle. Horyzont zamykają telewizory.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest też zwarta ściana radioodbiorników, wszelakiej maści, produkcji i kształtów.

Obrazek

Obrazek

Na zbliżeniu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten z gwiazdą urzekł mnie najbardziej!

Obrazek

Jest też wystawka odkurzaczy! Najbardziej podobają mi się te, które wyglądają jak rakiety! Tylko patrzeć jak wystartują i odlecą w siną dal!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W innych gadżetach też tu się dosłownie można kąpać - pływać, zanużyć po szyję! Można dostać oczopląsu. Człowiek nie wie gdzie patrzeć, co ogladać, w który kąt wbijać i w nim myszkować!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie brakuje też tabliczek - setek starych napisów ze ścian różnych zakładów czy dawnych ulic. BHP, ostrzegawczych, informacyjnych, propagandowych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I jest to miejsce, ktore daje mi do myślenia. Że to nie tak, że ja mam za małe mieszkanie i dlatego moje pamiątki się nie mieszczą. Tu, w Koczerinovie, sobie uświadamiam, że przestrzeń nie ma znaczenia. To nie metraż - to stan umysłu. Każdą przestrzeń można zapchać, zastawić, zagospodarować, zawiesić - to tylko i wyłącznie kwestia czasu i rozmachu, z jakim puścisz wodze fantazji :) Ja np. nie zbieram starych dystrybutorów ze stacji benzynowych. I to nie dlatego, że nie chce, ale nie mam ich gdzie postawić. A gdybym je miała??

A do kompletu, gdzieś na skraju miejscowości, stoi takowy pomniczek.

Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105115
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: Piotrek »

buba pisze: piątek 10 lis 2023, 10:58rowy wyryli chyba na 10 metrów głębokie. Nie wiem co oni tam zakopują.
Może uchodźców? :wink:
buba pisze: piątek 10 lis 2023, 10:58To chyba wyjątkowo stary model - chociażby biorąc pod uwagę pasażera ;)
To BMW Isetta – mikrosamochód produkowany w latach 1955–1962, więc jakby nie patrzeć - mocno wiekowy.
buba pisze: piątek 10 lis 2023, 10:58Obrazek
Widzę, że i polski akcent odnaleźliście!
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

Kiedyś buty miały właściciela!
Polecam książkę Krzysztofa Vargi "GULASZ Z TURULA"

https://turkusowakropka.com/gulasz-z-tu ... lancholie/
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

Kilkukrotnie przejeżdżałem przez Serbię jadąc do Macedonii (wtedy jeszcze nie Północnej) czy Albanii, raz pojechaliśmy docelowo, na słynny festiwal trąbek w Guczy. Zawsze z niecierpliwością czekałem na wyjazd z tego kraju, a gdy już przekroczyłem granicę to pojawiała się radosna ulga. Tak naprawdę to nie wiem skąd ta moja reakcja alergiczna. Koczowiska Cyganów na autostradowych parkingach? Mijane złomowiska popalonych czołgów i innego dobytku przeznaczonego do zabijania? Niebrzydkie laski obowiązkowo w twarzowych, wojskowych furażerkach?
Chyba najgorzej było na tym festiwalu. Początkowo było bardzo fajnie - radośni, przyjaźni całemu światu mile podnieceni alkoholem ludzie pląsający po wszelkich uliczkach, trębacze solo lub w większych formacjach popisujący się techniką i długością zadęcia... Ale to szybko zaczęło mnie nużyć, a później drażnić. Po wieczornym, finałowym koncercie, który okazał się koncertem bałkańskiej odmiany discopolo, tłum przeszedł od internacjonalistycznej miłości do nacjonalistycznej buty; wszechobecne grillowe stragany dusiły tłustym dymem, nie dające się ominąć, oblegane stoiska z wojskowym sprzętem z demobilu, pijany, halsujący tłum, jeszcze nie zaczepiający ale już co chwila bezceremonialnie potrącający... I ten cholerny, nie do wytrzymania jazgot!
Wcale nie łatwo było stamtąd uciec.
Velika Srbija? A odwalcie się, moja chata skraja...
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Kolejna miejscowość na naszej trasie to Stob. Już z oddali widać w jakim celu tam zmierzamy. Właśnie tam planujemy wyleźć :)

Obrazek

Sama miejscowość, położona u podnóża rudych skałek, jest spokojna, sielska i prawie wyludniona. Domy oplatają winorośla, ryneczek z betonowym gierojem jest pełen kwiatów, a uliczkami czasem przemknie jakaś furmanka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

U wlotu dróg prowadzących na skałki stoją różne budy sugerujące, że czasami sprzedają w nich bilety wstępu czy pamiątki. Dzisiaj wszystko jest pozamykane. Może wieczór? Może środek tygodnia? Może przedsezonie? Trochę miałam obawy, że to miejsce może być zbyt turystyczne i tłoczne, ale widać moje obawy były zupełnie nietrafione. Na całej wycieczce nikogo nie spotykamy.

Miasteczko z góry prezentuje się równie miło jak z wcześniejszej perspektywy przemierzania krętych uliczek.

Obrazek

Obrazek

A tu chyba kiedyś była rzeka, ale jednak potem wybrała inne miejsce. Może jej się nie spodobało, że ją tak zabetonowali?

Obrazek

Początkowo w ogóle zaczynamy się zastanawiać czy poszliśmy w dobrą stronę. Pagórki są zielone, obłe, mało przepaściste. Tylko takie urwiska mijamy ;) To raczej nie to co widzieliśmy z oddali ;)

Obrazek

Pniemy się pod górę. Miejscowość zostaje gdzieś tam daleko u podnóża.

Obrazek

Mijamy szczątkowe podmurówki dawnej cerkwi. Na jej miejscu obecnie stoi kapliczka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu jednak coś rudego zaczyna majaczyć na horyzoncie!

Obrazek

Coraz bardziej malownicze wąwozy pojawiają się przed naszymi oczami!

Obrazek

Obrazek

W końcu docieramy nad te najbardziej spektakularne rozpadliny, najeżone dziesiątkami gliniastych kolców. Tutaj też pojawia się wiatr. Momentalnie - jakby wiatr był sprzężony z tym poszarpanym, rudym widokiem! Wcześniej na podejściu było duszno i jakby przedburzowo. A tu nagle powiew świeżości i jakby chłodu gór znacznie wyższych. Zabawne zjawisko!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe, że to wszystko nie są twarde skały, tylko to jest zrobione jakby z błota? Gdyby się chcieć wspiąć na taką "skałkę" to ona by się zapewne pokruszyła. Zwraca uwagę też, że sporo słupów ma "czapeczkę" z dużego kamienia! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W innych miejscach też wyrastają ze zboczy piramidki. Jak grzyby po deszczu!

Obrazek

Obrazek

Skałki skałkami, ale przemiło się tu wędruje głównie ze względu na dywany kwiatów pod nogami, na okolicznych łąkach czy zwieszających się nad urwiskami!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Całe dywany kwiatów, w większosći nieznanych nam gatunków. W sporej części kojarzą mi się z kwiatami ogrodowymi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dmuchawiec? Taki dość spory!

Obrazek

Fragmenty trasy są nieco przepaściste. Śmiejemy się, że to nasza mini - grań Konczeto. Bo rozważaliśmy czy nie spróbowac tam uderzyć w tym roku, mając pewien żal, że pogoda pokrzyżowała nam plany 18 lat temu. Ale nic z tego nie wyszło i tym razem - Piryn cały czas siedzi w chmurach... Mamy więc tu swoją "grań" - rudy mosteczek, gdzie na długości chyba 3 metrów można się nacieszyć przestrzenią pod stopami. Chyba dla większego komfortu psychicznego ludzie oblepili boki ścieżki wałem z gliny, przez co ten kawałek trasy przypomina tor bobslejowy ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozsiadamy się w jednym z bardziej widokowych miejsc. Tam gdzie ruda glina przeplana się z suchą, ostrą trawą, na którą stopniowo wkraczają pnące kwiaty. Ich kłosy kołyszą się na wietrze, a jego podmuchy w zależności od siły i kierunku wydobywają z poszarpanych fragmentów zboczy tak różne odcienie świstów, że nawet zastanawiamy się czy jakoś nie spróbować ich nagrać. Najpiękniejsze jest to, że siedzimy tu z pół godziny, rozkładamy cały piknik i nikt nie wchodzi nam na plecy. W Polsce w tak ładnym i łatwo dostępnym miejscu to byśmy już mieli na karku przynajmniej kilka ekip, drona nad głową i psa na kolanach. Tu na spokojnie pijemy jogurty, wcinamy banany i tylko z brzoskwiniami się nie udało, bo wybrały wolność. Wszystkie trzy, jedna za drugą, ślicznie i gęsiego, potoczyły się w przepaść. Fajnie skakały po obrywach w promieniach chylącego się ku zachodowi słońca...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W oddali widać góry innego rzędu - czarne, zimne, pełne jeszcze płatów śniegu - zbocza Riły, które przeważnie siedzą w gęstej mgle.

Obrazek

Wieje stamtąd zimnem jak skurczybyk! Cieszymy się, że jesteśmy tu, a nie tam!

Obrazek

Obrazek

Kolejne miasteczko na naszej trasie zwie się mało oryginalnie jak na te okolice - Riła. Niebo staje się coraz bardziej... bułgarskie... Chyba jednak to byłby jakiś cud, jak by nam już pierwszego dnia nie dolało w tym pięknym kraju.

Obrazek

Przez miejscowość przemykamy bez zatrzymywania. Naszym celem jest wcześniej upatrzone miejsce, zdające się być dogodne biwakowo.

Po drodze miłe źródełko.

Obrazek

Droga pnie się na wzniesienie górujące nad miejscowością.

Obrazek

Docieramy na taką jakby hałdę, płaską u góry, wysypaną żwirem. Jest to najprawdopodobniej zrekultywowane wysypisko śmieci. Przynajmniej takie wnioski wyciągnęliśmy z lektury unijnych tablic - no że się do tego procesu dołożyli finansowo.

Obrazek

Na hałdzie stoi sobie samotny baraczek. Niestety jest zamknięty i tym razem nie posłuży nam za wiatę... Sądząc po wyposażeniu używają go okoliczni robotnicy leśni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okolica, mimo postindustrialnego charakteru i żużlowego podłoża, obfituje w całkiem ładne rośliny, o kolorowych bujnych kwiatach.

Obrazek

Obrazek

Budynki widziane w tle to coś na kształt bacówek - słuchać stamtąd rżenie koni i beczenie. Zwierząt jednak nie widać. Jakaś chudoba widmo!

Obrazek

Obrazek

Barwy horyzontu sugerują, że czeka nas niebawem kolejna zlewa...

Obrazek

Poźnym wieczorem naprzykrza się czwórka znudzonych, miejscowych gówniarzy. Świecą latarkami do busia, pukają w szyby, wołają: "policja otworzyć drzwi" - i rechotają jak debile. Biorą nas chyba za parkę, która przyjechała na barabara. Miejsce chyba często do tego służy, biorąc pod uwagę rodzaj śmieci pod nogami czy kilka aut, które z żalem odjechały widząc nas. Toperz w końcu się wkurzył, wyskoczył z busia i objechał gównierzy. Twarzą w twarz już jakoś nie byli tacy odważni, zaczęli się tłumaczyć, że jakiegoś klasztoru szukają i to pomyłka. Potem tylko wznoszą głupie okrzyki z oddali, ale na szczęście szybko im się to nudzi i odjeżdżają w cholerę.

Poranek jest taki, że Riła to się chowa w gęstych chmurach, to na chwilę wychodzi. Mgieł jest chyba jednak więcej niż braku mgieł.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idąc za potrzebą spotykam za krzakiem intrygującą brunetkę. Patrzy mi głęboko w oczy i jest jakaś taka jakby trochę przestraszona? Nie wiem co ona tutaj robi, ale na wszelki wypadek idę szukać kibelka gdzie indziej. Nie lubię jak ktoś mi się przygląda w takiej sytuacji - nawet jak jest płaski i papierowy.

Obrazek

Później, gdy jemy śniadanie, przejeżdżają obok Niemcy w terenowych kamperach - jeden zrobiony na bazie niwy a drugi uaza :) Z tyłu na jednym wisi rower o dwóch różnej wielkości kołach, a na drugim hulajnoga z kierownicą z jelenich rogów! Oba auta są tak cudownie poobijane i pordzewiałe, że poczułam nagłą, palącą potrzebę nauki niemieckiego, aby się z tą ekipą zaprzyjaźnić! Niestety przejechali bez zatrzymania, tylko nam machali wesoło i titali klaksonami, więc nawet nie udało mi się zrobić zdjęcia ich wspaniałych wehikułów.

A na koniec ciekawostka - co robią Bułgarzy, aby kierowcy respektowali zakaz wyprzedzania? I tak przez kilkadziesiąt km! I nikt nie wyprzedzał! Magia! ;)

Obrazek



cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

góral bagienny pisze: niedziela 12 lis 2023, 12:22
Kiedyś buty miały właściciela!
Polecam książkę Krzysztofa Vargi "GULASZ Z TURULA"

https://turkusowakropka.com/gulasz-z-tu ... lancholie/
Czyli nie mozna tego czytac bedac w dobrym humorze? ;)
Może uchodźców? :wink:
Byc moze! Żadnych nie spotkalismy wiec metoda widac okazała sie skuteczna :P
Kilkukrotnie przejeżdżałem przez Serbię jadąc do Macedonii (wtedy jeszcze nie Północnej) czy Albanii, raz pojechaliśmy docelowo, na słynny festiwal trąbek w Guczy. Zawsze z niecierpliwością czekałem na wyjazd z tego kraju, a gdy już przekroczyłem granicę to pojawiała się radosna ulga. Tak naprawdę to nie wiem skąd ta moja reakcja alergiczna. Koczowiska Cyganów na autostradowych parkingach? Mijane złomowiska popalonych czołgów i innego dobytku przeznaczonego do zabijania? Niebrzydkie laski obowiązkowo w twarzowych, wojskowych furażerkach?
Chyba najgorzej było na tym festiwalu. Początkowo było bardzo fajnie - radośni, przyjaźni całemu światu mile podnieceni alkoholem ludzie pląsający po wszelkich uliczkach, trębacze solo lub w większych formacjach popisujący się techniką i długością zadęcia... Ale to szybko zaczęło mnie nużyć, a później drażnić. Po wieczornym, finałowym koncercie, który okazał się koncertem bałkańskiej odmiany discopolo, tłum przeszedł od internacjonalistycznej miłości do nacjonalistycznej buty; wszechobecne grillowe stragany dusiły tłustym dymem, nie dające się ominąć, oblegane stoiska z wojskowym sprzętem z demobilu, pijany, halsujący tłum, jeszcze nie zaczepiający ale już co chwila bezceremonialnie potrącający... I ten cholerny, nie do wytrzymania jazgot!
Wcale nie łatwo było stamtąd uciec.
Velika Srbija? A odwalcie się, moja chata skraja...
To mysmy bardzo podobne odczucia mieli z Albanią, W zadnym innym kraju nie czułam się tak zle, w jakims takim ciaglym napięcu i niepokoju. I ten cudowny spokój i błogosc, gdy udało się stamtad wyjechac!

A przez Serbię jechaliśmy kilka razy i wrazenie mam mocno nijakie. Taki kraj, który mnie ani ziębi ani grzeje. Niby ok, ale bez szału.

Odwiedzone kraje wiec poki co dzielę na te co mi przypadły do serca, te które są takie sobie i Albanię ;)

P.S. A gdzie sa te złomowiska popalonych czołgów? Bo takie miejsce bym chetnie zobaczyla!
Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

To było pewnie już dobrze ponad dekadę temu, i te wraki były na takich ogrodzonych siatką, widocznych z autostrady miejscach. Zapewne tymczasowych i już nieistniejących, dwóch czy trzech. I pamiętam też że autostradą posuwały od czasu transportery opancerzone, pojedynczo lub w niewielkich stadkach. Chyba pod błękitnymi flagami.
Albania natomiast pozytywnie mnie zaskoczyła, może dlatego, że byłem do niej mocno najeżony. Oczywiście nie miasta czy tereny nadmorskie, ale w głębi kraju było całkiem spoko. Dobre wspomnienia mam choćby ze słynnej wioski Teth, ale po kilkugodzinnym napięciu związanym z dojazdem do niej nawet spotykani w górach przemytnicy z kałachami na sznurkach nie budzili grozy... :P
Tylko ta ichnia flaga... ;/
Co innego flaga Macedonii! Pokochałem ten kraj! Ale jak nie kochać miejsca gdzie spotkana na szlaku rodzina (młode małżeństwo z kilkuletnim smykiem) zrozumiawszy wreszcie po kilkuminutowym tłumaczeniu gdzie jedziemy, że nie jedziemy do Grecji, tylko że przyjechaliśmy tu, specjalnie a nie tranzytem, do Macedonii, wyściskała nas serdecznie i ze łzami w oczach? Jak nie kochać kraju w którym jacyś wojacy (pogranicznicy?) zwolnili przejeżdżając obok, włączyli koguty i syrenę po czym machali nam radośnie, a znudzony policjant przydrożny na widok naszego jeepka wyskoczył z podcienia na drogę by nam zasalutować w pozycji na baczność? Fakt, że jeepek uroczyście udekorowany był sporej wielkości flagami polską i macedońską, ale przecież absolutnie, z kołem zapasowym na dachu, nie mógł wyglądać na pojazd dyplomatyczny. :lol:
Pięknych wspomnień z Macedonii mamy naprawdę dużo! :roll:
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Albania natomiast pozytywnie mnie zaskoczyła, może dlatego, że byłem do niej mocno najeżony. Oczywiście nie miasta czy tereny nadmorskie, ale w głębi kraju było całkiem spoko. Dobre wspomnienia mam choćby ze słynnej wioski Teth, ale po kilkugodzinnym napięciu związanym z dojazdem do niej nawet spotykani w górach przemytnicy z kałachami na sznurkach nie budzili grozy... :P
Tylko ta ichnia flaga... ;/
Ja sie w Albanii czułam jak w srodku cyganskiego taboru. Na swiatłach w miastach ciagle nam ktoś szarpał za klamki, jakies dziwne dzieci petały się pod nogami i tylko patrzyły co zajumac, włóczyły sie jakies stada znudzonych wyrostkow o szarych twarzach, łypiąc spode łba. A do tego wszedzie jeden wielki plac budowy połączony z wszechobecnym zapachem gnijących zwłok. Ja najbardziej cenię sobie patynę - a w tym kraju nie było jej zupelnie. Było piglowanie nowego z roztrajdanym rzadkim g... na wejsciu. Poki co to jest jedyny kraj do ktorego wiem, ze nie chce nigdy wracac.

A co nie tak z ich flagą? Co drugi kraj ma jakiegos kuraka na fladze. Nie kazda moze być taka piekna jak macedonska czy kirgiska! :D
Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

Ta flaga wzbudza zawsze we mnie nieprzyjemne dreszcze. To pewnie jakaś osobnicza ułomność...
A tak Ci miłe porzucone i zajadane ze smakiem przez przyrodę bunkrzyska, bunkry, bunkierki i bunkrunie? :P
Czasem zlokalizowane w miejscach absolutnie zaskakujących? :wink:
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

góral bagienny pisze: poniedziałek 13 lis 2023, 12:49 Ta flaga wzbudza zawsze we mnie nieprzyjemne dreszcze. To pewnie jakaś osobnicza ułomność...
Ciekawa sprawa czemu! Może trzeba by cie zahipnotyzowac to bys powiedzial o co chodzi? To tak jak ja mam jakas fobie na zdechłe owady. Ale tylko owady - zdechła mysza juz nie robi na mnie wrazenia. I tez nie mam pojecie skad mi sie to wzielo - a bardzo jestem ciekawa!

góral bagienny pisze: poniedziałek 13 lis 2023, 12:49 A tak Ci miłe porzucone i zajadane ze smakiem przez przyrodę bunkrzyska, bunkry, bunkierki i bunkrunie? :P
Czasem zlokalizowane w miejscach absolutnie zaskakujących? :wink:
A są jeszcze? Jak bylam w 2008 roku - jeden dzien, tylko kolo Szkodry, na zorganizowanej wycieczce - to bylo ich wszedzie pełno. Nawet w morzu lezały. Jak potem bylam w 2016 i objechalismy sporą czesc kraju - to juz jak na lekarstwo. Teraz w ostatnich latach jak znajomi jezdzili - to mowią, że znikają te bunkry, chyba celowo je niszczą i ciezko juz cokolwiek znalezc :(
Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

Czerwona flaga to ZUO! A czarny turul z defektem genetycznym, rozjechany przez walec drogowy to postać z horroru.
Może tak się wytłumaczę...
W którym roku byłem po raz ostatni w Albanii...? Musiałbym sprawdzić, ale na pewno było to sporo wcześniej niż 5 lat temu. Możliwe, że stanęli na głowach czy uszach i posprzątali swoją największą nowożytną atrakcję turystyczną.
Może chociaż te zamienione na drink-bary zostały? Byłem w takim jednym a dwa czy trzy gdzieś mi się po drodze przewinęły.
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Wąska droga do ciepłych źródeł Rupite staje się na tym odcinku jeszcze węższa. A to dlatego, że na drogę wyłażą domy. Dwa opuszczone domy. Są zamknięte, do środka trzeba by wchodzić przez okna pierwszego piętra, więc to raczej nie nasza liga.

Obrazek

Obrazek

Te kolorowe taśmy kojarzą mi sie bardzo miło - ze starymi ośrodkami wypoczynkowymi gdzieś nad jeziorem.

Obrazek

Na rogu jednego z domów jest reklama hotelu w pobliskim miasteczku. Zwraca uwagę, że nie jest naklejona czy powieszona, ale wymalowana! Ktoś przyszedł z kubełkiem farby, pędzelkiem i pracowicie wymalował. Jak nie lubię reklam to ta mnie jakoś rozczuliła! (acz nie na tyle, aby tam iść nocować :P

Obrazek

Przy ruinach to i nawierzchnia staje się przyjemnie wyboista i kałużasta!

Obrazek

Po drugiej stronie drogi zieleń zarasta budynki i maszyny niezananego mi przeznaczenia.

Obrazek

Obrazek

Tutejsze ciepłe źródła są miejscem zagospodarowanym, ale w sposób, który zdecydowanie wpada w bubowe gusta :) Pylista atmosfera kurortu z dawnych lat unosi się w powietrzu :)

Obrazek

Na tyle jest tu fajnie, że spędzamy tu dwa noclegi (i jeszcze potem trzeci na powrocie!) Parkujemy pod skałami, przy niewielkiej ogrodzonej ruince, która nie mamy pojęcia do czego służyła. Szczyty toną we mgle, co biorąc pod uwagę ich mało imponującą wysokość, mocno świadczy o pułapie chmur i związanych z tym perspektywach na wieczór i kolejne dni ;)

Obrazek

Strzałka pokazuje na miejsce, gdzie wynajmują noclegi :P

Obrazek

Główne źródło i ujęcie tutejszej wody znajduje się za szczelnym drewnianym parkanem. Pewnie dlatego, że woda jest tam wrząca i chcą uniknąć ugotowanych na miękko turystów. Z tego co opowiadała jedna babka (o ile ją dobrze zrozumiałam) mieli przed laty taki przypadek "rosołku na ludzinie". Zrobienie poniższych zdjęć wymaga więc pewnych akrobacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak widać niektórzy nabierają stąd wrzątek czerpaczkami.

Obrazek

Dalej woda już nieco chłodniejsza (acz nadal nie bardzo nadająca się aby do niej wejść), spływa rudymi kaskadami w stronę kolejnych bajorek. Tu buchają najpiękniejsze pary, wieczorami i porankami tworzą się najlepsze mgły, no i tu można zapodać najlepsze inhalacje, bo całe powietrze zdaje się ociekać od wszelakich minerałów.

Obrazek

Obrazek

Koryta dla spływu wody są kierowane i kształtowane za pomocą parcianych worków i utkanych szmat, które po czasie obrastają minerałami, nabierają kolorów i stają się integralnym składnikiem krajobrazu. Jedynie jak się mocniej wpatrzyć to momentami wygląda to dziwnie np. jak kawałek takiego worka się urwie i płynie z prądem, poruszając się w wodzie i zdając się być czymś żywym! Raz się naprawdę nie na żarty wystraszyłam, że atakuje mnie jakaś zmutowana meduza!

Obrazek

Obrazek

Jako że nigdzie nie może być spokoju - tu też zaczęli psuć to miejsce. W tle widać szkielety budynków - budują hotele. Na razie to nie przeszkadza bo są w stanie surowym, acz jak je kiedyś skończą (a co gorsza zasiedlą) napewno wpłynie to niezbyt pozytywnie na klimat tego miejsca. Póki co pozostaje się cieszyć, że zdążyliśmy (może w ostatniej chwili) je zobaczyć i nacieszyć się w pełni jego cudowną atmosferą. Nie gaśnie też nadzieja, że może inwestor zbankrutuje albo szczęśliwie pożre go niedźwiedź, których ponoć w Bułgarii nie brakuje. Zostaną więc tylko niedokończone mury a źródła nie utracą nigdy swojego uroku :P

Obrazek

Ot... taka budowa... Na chwilę obecna całkiem w porządku to wygląda - takie nawet jakby lekko zapomniane.

Obrazek

Kolejne jeziorka i meandrujące potoczki mają różne temperatury, różne głebokości i co ciekawe - to się zmienia! Dziś gorąca kipiel jutro może okazać się ledwo letnia i na odwrót. Warto więc krążyć i wypróbowac wszystkie, aby odnaleźć swój ideał na daną chwilę :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kąpiel kąpielą, namaczanie w zupie swoją drogą, ale ważnym aspektem jest też nacieranie się błotem! I to nie tylko dla urody. Ma to też walory lecznicze! :)

Obrazek

Obrazek

Struktury i barwy nacieków to coś, czym można się zachwycać godzinami! Jak to sama przyroda ukulała takie artystyczne formy, wzorki, czasem istne rzeźby! Wiele z nich istnieje tylko kilka sekund, tylko mgnienie pozwalające cyknąć zdjęcie, a potem odpływają w siną dal albo zmieniają się nie do poznania w coś zupełnie innego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pewnym problemem w okolicy źródeł są psy. Psy są upierdliwe, tłuką się pod busiem, mamy obawy, żeby nam tam czegoś nie poprzegryzały. Lubią się chować pod auta przed deszczem czy słońcem i ok, niech by se tam siedziały. Ale raz, że nie siedzą tylko grają w berka, a dwa że co wychodzisz z busia to trzeba uważać, żeby nie nadepnąć na ogon czy łapę bo wtedy mogą upalić. Psy są chyba bezpańskie, opiekunowie źródeł je czasem dokarmiają, ale nie przyznają się do ich posiadania.

Obrazek

Obrazek

Tu akurat są spokojne, bo mają przerwę śniadaniową. Takie byki, a wciąż piją mleko od mamy! Biedna ta mama! Wymiona to już prawie po ziemi ciągnie!

Obrazek

Młodzież uwielbia się też bawić włażąc pod tojtoja. To tak na marginesie dla tych, co lubią sobie pieska pogłaskać :P

Obrazek

Włażą też pod inne auta albo biegają ciągnąc za sobą wszelakie śmieci (znalezione albo porwane turystom)

Obrazek

Zaraz przy źródłach jest też knajpa.

Obrazek

Obrazek

Stoi niewielki baraczek, gdzie się zamawia i wiaty gdzie się pożera zakupione jadło. Przybytek jest bardzo miły, więc warto go odwiedzać przy każdej okazji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie ma tu zbyt rozbudowanego menu i miłośnicy frykasów nie mają tu raczej czego szukać. Mają frytki, sałatkę szopską, kebabczi - kiełbaski z mielonego mięsa. Jest też drugie danie mięsne, które już nie pamiętam jak się nazywa, ale wygląda (i smakuje) jak kebabczi, na którym ktoś usiadł i przybrało formę raczej płaskiego kotleta. Są tez różne napoje, ale raczej nas one nie interesują. Zieloną herbatę robimy sobie sami, a kawałek dalej można kupić na straganie domowe wina w tysiacach odmian i smaków. Piwo w puszce i herbata minutka w naparstku nie leżą więc w zakresie naszych zainteresowań.

To coś w kubku to nie jest ani piwo ani herbata (ani urynoterapia :P ) To wino figowe!!!! :)

Obrazek

Do knajpy przytyka jeszcze jeden basenik, też zasilany wodą z ciepłych źródeł. Jest on dla tych, którzy cenią bardziej eleganckie warunki kapieli - jest płatny, nie ma w nim mułu, błota, nacieków. Nie kąpaliśmy się w nim - macałam wodę i była ledwo letnia... Wystygła, bo taki duży napuścili...

Obrazek

Obrazek

Chodzimy więc do tej knajpy i na śniadania, i na obiadokolacje. W innym przypadku byśmy musieli jeść z psami pod kiblem, bo tam stoi busio ;) A my wolimy odżywiać się w towarzystwie kotów. Też trochę żebrają, ale czynią to z większą gracją. Kot, cokolwiek by nie robił, ma nieporównywalnie więcej wdzięku! Murek otaczający knajpę jest jakąś magiczną granicą między królestwem psa i kota. Ani jedne ani drugie nie próbują tej granicy przekraczać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze odnośnie menu w knajpie i pewnych rozterek w ekipie - jednego wieczoru nie ma już kebabczi, są tylko sałatki i łażą dwa koty. Drugiego dnia są już kebabczi, ale jest tylko jeden kot... ;)

W okolicy jest też druga jakby knajpa, ale niestety okazuje się być nieczynna. Dzień wcześniej wprawdzie widzieliśmy snujące się wokół niej dymy grillowe i siedzieli jacyś ludzie, ale jest chyba otwierana tylko na imprezy okolicznościowe dla wąskiego grona znajomych osoby posiadającej klucze.

Obrazek

Obrazek

Idziemy też na spacer polami w stronę linii kolejowej. Stojąca przy drodze tablica wskazuje, że jest tam też jakiś monastyr, ale nie udało się go namierzyć.

Tuptamy sobie szutrową drogą u podnóża lekko skalistych górek.

Obrazek

Obrazek

Idziemy w czwórkę. Poszła z nami psia mama, która razem ze swoim przychówkiem roznosi nam podwozie busia. Próbujemy ją delikatnie przegonić i przekonać, aby jednak została ze swoimi dziećmi, ale się nie udaje. Wlecze się za nami, acz grzecznie trzyma dystans. Cóż więc zrobić - musimy się przyzwyczaić. Będzie więc ubogacać krajobraz na naszym zdjęciach, bo ma jakąś niesamowitą zdolność pchania się w kadr. Tu np. krajobraz ze srającym psem. Nawet bocian jest nieco zdegustowany :P

Obrazek

W krajobrazie dominują tu stepowe, płowe łąki i całe zagony ogromnych ostów. Są one wyższe od nas i chyba teraz jest ich czas kwitnienia. Widnokrąg zamykają wysokie góry. Gdzieś w tamtą stronę powinien być Piryn, acz czy to pod niego przynależy czy ma inne nazwy - to już nie wiemy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Barwy horyzontu sugerują, że dziś również nie będzie suchego wieczoru...

Obrazek

Obrazek

Docieramy pod wiadukt, gdzie błotnista droga krzyżuje się z koleją.

Obrazek

Sama stacyjka Rupite nie okazuje się być zbyt ciekawa - ot plastikowy przystanek...

Obrazek

Lepiej wygląda sprawa z pociągami. Nie trzeba długo czekać. Jak na zawołanie przejeżdżają od razu ze trzy. Jeden jest krótki - lokomotywa i jeden wagon. W ogóle bułgarskie pociągi są bardzo sympatyczne. Przeważnie to stary tabor, jak za dawnych dobrych lat i u nas jeżdził. Tu dodatkowo solidnie zmalowany sprejami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Znajdujemy też mostek zbudowany z nieużywanych już podkładów.

Obrazek

Co można zrobić na wycieczce, gdy dziecko zaczyna marudzić, że dalej nie pójdzie bo nóżki bolą?? Ok... Bolą nóżki to idź na rękach! :)

Obrazek

Obrazek

Najlepsze opary nad ciepłymi źródłami pojawiają się wieczorami i o poranku. Chyba po prostu wtedy gdy spada temperatura powietrza. Kąpiel w gęstych mgłach ma niewypowiedziany urok.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A i sympatyczniejszych ludzi się wtedy spotyka. Mamy okazję pogadać z jedną babką. Ochoty nie brakuje, domowego wina również. Ni cholery się jednak nie możemy zrozumieć. Niby języki w jakimś stopniu podobne, wiele słów ma zbliżone brzmienie, ale jednak główny sens wypowiedzi gdzieś umyka... Coś jednak udaje się dowiedzieć - np. o górach zwanych "Mur". Jest to pasmo na granicy bułgarsko - greckiej. Pasmo ma kilkadziesiat km długości, około 2 tysiące metrów wysokości i ponoć mało kto tam chodzi. Oprócz tego, że dawniej było mocno strzeżone przez pograniczników, pilnują go jakieś siły nieczyste i znikają tam ludzie. W zeszłym roku trójka macedońskich wędrowców przepadła bez śladu. Turyści rzadko tam chodzą. Nie ma za bardzo spektakularnych widoków (no i przeważnie na jego szczytach leży wał chmur), nie ma znakowanych szlaków czy jezdnych dróg. Gdzieś w górze jest ponoć ukryty tunel (o wojskowej przeszłości) prowadzący na grecką stronę. Gdy tylko ktoś zaczyna się nim interesować - spotykają go dziwne przeszkody. Na tym etapie naszej znajomej telefon wpada do bajorka. Skąpany w ciepłej, mineralnej wodzie nie chce się włączyć. Bez pomocy internetowego translatora nasza rozmowa staje się jeszcze trudniejsza. "Mur" jak widac uznał, że za bardzo pakujemy się z butami w jego tajemnicze sprawy.. Cóż... tunelu zatem szukać nie pójdziemy, ale z jutrzejszej trasy pooglądamy ów "Mur" z daleka. To chyba można zrobić, bez ryzyka konsekwencji?? ;)

Wieczorem przychodzi burza. Ta co nas próbowała zahaczyć przy kolejowym wiadukcie i szalała tam gdzieś daleko nad Pirynem. Leje całkiem solidnie i wali piorunami po okolicznych skałkach. Siedzimy więc w bajorze pod parasolem.

Obrazek

Ta sytuacja, ten moment, ten wycinek czasoprzestrzeni, ma tak niesamowicie nierealny i absurdalny klimat, że ciężko to opisać słowami. Jeziorko pustoszeje. Zostaje dosłownie kilka osób. Od ulewnego deszczu robi się chłodno, więc wszyscy starają się jak najbardziej zanurzyć w ciepłą wodę, by odciąć się od chłodnego powietrza (no chyba że ktoś wlazł do zbyt ciepłego bajora i akurat chce się schłodzić). Dziwna atmosfera sprzyja integracji. Obok nas taplają się dwaj Ukraińcy, którzy uciekli ze swojego kraju przed poborem do wojska (ponoć zrzucenie jarzma niewolnika kosztuje całkiem pokaźną sumę, a korupcja to wbrew pozorom rewelacyjna sprawa, bo może uratowac życie). Śmieją się, że idiotycznie by wyszło, gdyby uciekli od wojny, rakiet i wysłania na front, a jebnął ich piorun w bułgarskim ciepłym źródle. Jeden faktycznie walnął całkiem niedaleko... Chyba w ten duży transformator na skrzyżowaniu? Aż wibracja po ziemi poszła. Skądinąd ciekawe czy obecność w wodzie dużej ilości minerałów przyciąga pioruny czy właśnie nie? Babka z baru staje na wysokości zadania i zaczyna prowadzić sprzedaż obnośną kebabczi i piwa. Coś jednak idzie nie tak i przy sprzedaży kiełbasek niemieckim emerytom owe kiełbaski spadają z tacy i porywają je psy. Są jakieś sprzeczki kto płaci za danie. Do nas więc tace nie docierają. Babka fukając wraca knajpy. Psy w spokoju konsumują zdobycz. Niemcy wyjmują swoje kabanosy. Ukraińcy obalają kolejne wino ciesząc się, że udało się im szczęśliwie nawiać z kraju. Pioruny walą już tuż tuż, zaraz za tojtojem. Psy wyją bo kebabczi się skończyło. Zrywa się wiatr, który wywija parasole na drugą stronę. Fajne są wieczory na ciepłych źrodłach! :)

Po zmroku potwory wynurzyły się z błot i wyruszają na żer! Strzeżcie się!

Obrazek

Nie wspominałam jeszcze, że nie obyło się bez łupów. Na pobliskim śmietniku znalazłam koszulę! :) Ładna, kolorowa, czysta i idealna na mnie! Dlaczego wisiała na śmietniku? Rozważamy, że chyba są dwie opcje - ktoś zapomniał przy przebieraniu się i po nią nie wrócił. Albo komuś psy porwały i gdzieś rzuciły. Acz w drugim przypadku pewnie byłaby usyfiona. Nie znamy więc jej historii i chyba już zawsze pozostanie to dla nas tajemnicą. A koszula dołączy do mojej listy dziwnych ubrań, w których posiadanie weszłam w sposób nie do konca typowy.

Obrazek

Będąc w tym miejscu nie można przegapić tematu Baby Vangi. Właśnie tu, w Rupite, znajduje się miejsce kultu związane z ową postacią (bo tutaj została ona pochowana). Tematy związane z Vangą wielokrotnie przewijały się na naszych wyjazdach na wschód (w Polsce chyba nie jest zbyt modna - u nas nigdy o niej nie słyszałam). Śpiewali o niej pieśni samozwańczy prorocy w elektriczkach w Donbasie, na zakrapianych imprezach Ormianie i Gruzini powoływali się na jej przepowiednie. Znaleziona gazeta na plaży w Obwodzie Kaliningradzkim (która posłużyła nam do rozpalania ogniska i na serwetkę do podania pieczonych ziemniaków) zawierała artykuły o jej życiu i działalności. Temat Vangi był więc nam bliski, ale nie przywiązywałam do niego nigdy jakoś specjalnej uwagi. Fakt - zawsze wydawała mi się ciekawą osobą (bo zazwyczaj gustuję we wszelakich szamanach i jasnowidzach), ale nie na tyle, aby coś więcej o niej poczytać. W najśmielszych snach nie przypuszczałam, że czystym przypadkiem trafię "do źródeł" vangowej działalności.

Cechą charakterystyczną Vangi były zamknięte, jakby zarośniete oczy. Był to wynik wypadku w wieku nastoletnim, gdy najprawdopodobniej porwała ją trąba powietrzna. Czy straciła wzrok w wyniku upadku czy mechanicznego uszkodzenia oczu - chyba nie jest do konca jasne.

Zasłynęła tym, że znała przyszłość i przepowiadała ważne polityczne wydarzenia, podróżowała w czasie, uzdrawiała chorych i rozmawiała z duchami. Miała więc w posiadaniu cały pakiet bardzo przydatnych i pożądanych zdolności nadprzyrodzonych. Jak można przypuszczać była/jest postacią kontrowersyjną. Jedni otaczali ją uwielbieniem, a jej słowa bezgraniczną wiarą. Inni uważali za oszustkę czy siewcę propagandy celowo podsuniętą przez władze.

Na wejściu do vangowego ogródka (nie wiem jak to miejsce nazwać - czy to muzeum czy sanktuarium?) taka scenka. Niestety na zdjęciu nie bardzo to widać, ale koleś miał jeszcze fajkę w ręce. I tak fajnie się ustawił ;)

Obrazek

W parku stoi posąg Vangi, który wiele osób całuje w rękę albo obejmuje stopy.

Obrazek

Jest tu też cerkiew, na pierwszy rzut taka normalna.

Obrazek

Przy bliższych oględzinach zwracają uwagę malowidła na ścianie wejsciowej - takie nieco upiorne... To chyba miały być w zamyśle scenki z uzdrawiania chorych, ale wygląda jak zlot żywych trupów...

Obrazek

Obrazek

W podobnym stylu jest wykonany ikonostas.

Obrazek

Wybladłe twarze patrzą ci prosto w oczy, takim spojrzeniem osoby obłąkanej i zobojętniałej na wszystko. Jak jakieś zjawy czy dusze potępieńcze. Zresztą sama Vanga miała w sobie coś przerażającego - jakby za życia była już trochę nieżywa i wyszła z grobowca opowiadać co tam jest po drugiej stronie. Zimno się robi, mimo że to środek dnia a wokół sporo ludzi zwiedzających. Ale w nocy to na bank tu straszy - pewnie te zjawy schodzą z obrazów i zaczynają tu swoje rytualne pląsy. Tak tak... Siedząc wieczorem w ciepłych źródłach słyszeliśmy zza ogrodzenia jakieś bardzo dziwne odgłosy, acz myśleliśmy, że to pawie. Teraz mam wątpliwości czy to aby napewno pawie...

Obrazek

Typowy bułgarski wspominek za zmarłych. Taki jakim namiętnie tapetują słupy, przystanki autobusowe i opuszczone domy. Tu taki tematyczny.

Obrazek

Kolejne budynki pełnią funkcje izb muzealnych, gdzie można pooglądać wiele zdjęć z życia głównej bohaterki. Puszczają też filmy albo głos z megafonu coś opowiada.

Obrazek

Obrazek

Jak to w takich miejscach bywa są też wyeksponowane przedmioty codziennego użytku - krzesło gdzie siadała, łyżka, którą jadła, dokumenty, świadectwa itp.

Obrazek

Jest też lasek bambusowy, gdzie jak widać jest zwyczaj podpisywania się na łodygach.

Obrazek

Obrazek

Na pobliskich kramach zakupujemy pamiątki. Ja Czeburaszkę do mojej kolekcji:

Obrazek

A kabaczę kotka!

Obrazek

Zastanawia się potem jak tego kotka nazwać. Ja proponowałam "Vanga" - no bo raz, że tu kupione, a dwa, że też ma zamknięte oczka ;) Jak dla mnie imię idealnie dobrane! Kabakowi jednak jakoś mój pomysł nie przypada do gustu :P

A! Jeszcze o jednym nie wspomniałam! Jakoś tak wychodzi, że w czasie naszego pobytu w okolicach źródeł śmigneło tu z kilkanaście furmanek! Jest to pojazd nadal dość często spotykany w Bułgarii - ale zagęszczenie w tym miejscu naprawdę robi wrażenie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A jutro jedziemy do górskich diabłów!!! :)


cdn
ODPOWIEDZ