Co prawda dyskusja rozwinęła się interesująco, to i tak pewnie drżycie z niecierpliwości żeby dowiedzieć się, jak skończyła się moja historia

Okazało się, że interwencja w mojej sprawie została podjęta na skutek uprzejmego donosu telefonicznego, i jak mi wyklarowano, w tej sytuacji niestety mandat musi być

Szczerze mówiąc to wyjaśnienie przywróciło mi wiarę w ludzi - i to zarówno w życzliwych bliźnich, którzy chętnie w ramach przygotowań przedświątecznych doniosą gdzie trzeba, jak i w straż leśną, która w tej sytuacji miała racjonalny powód do wystawienia mandatu (pomijam oczywistą oczywistość, że stałem tam, gdzie nie powinienem i formalnie mi się należało). Ale ponieważ staję tam od wielu lat przynajmniej raz w tygodniu i do tej pory pies z kulawą nogą się nie zainteresował,to byłem trochę zaskoczony. Stwierdziliśmy ze strażnikiem, że pewnie ktoś chciał zaparkować na miejscu, które ja zająłem no i mu się ulało...