A faktycznie ta melodia jest nieco inna niz ta, ktora sie gra przy ogniskach!Piotrek pisze:PPS. Autorskie wykonanie na BAZUNIE 1975:
Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morz
Moderator: Moderatorzy
Bo (niestety) przy ogniskach śpiewana jest zapewne wersja "Bayer Full", którą ten, pożal się Boże, "Cesarz" od siedmiu boleści poprawił, żeby mu pasowała do rytmu discopolowego i podpisał jakimś zmyślonym nazwiskiem.buba pisze:ta melodia jest nieco inna niz ta, ktora sie gra przy ogniskach
Nawiasem mówiąc pan Świerzyński "idzie w zaparte" i twierdzi, że "jest w prawie" bo gdy rejestrował w 1999 roku utwór w ZAIKS to nikt nie wiedział, że autorem jest Grzegorz Bukała, który sam sobie jest winien, bo piosenki nie zarejestrował. Co za bezczel! https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2021 ... rz-bukala/
PS. Nawiasem mówiąc to sprawdzanie podanych danych przez ZAIKS można miedzy bajki włożyć. Oni widać sprawdzają wyłącznie to, czy ktoś wcześniej u nich utwór zarejestrował...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
- góral bagienny
- wiceminister
- Posty: 33785
- Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41
To jest squrvijell,to notoryczny plagiator, złodziej i recydywista.Piotrek pisze:pan Świerzyński
Osobiście znam Karola Płudowskiego, którego piosenkę przywłaszczył.
więcej ...Najbardziej znanym utworem Karola Płudowskiego jest Taka Piosenka, który został wykonany przed publicznością po raz pierwszy w 1979 roku.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka – niemal 20 lat temu sławny zespół discopolo Bayer Full bezczelnie ukradł Karolowi tę piosenkę i zbił na tym ogromną kasę, a w menu żywieniowym Karola podstawą nadal jest sam chleb… Sprawa autorstwa tekstu i muzyki oraz wynikających z tego tantiem nadal nie została wyjaśniona.
Jakim qutasem trzeba być by bezczelnie twierdzić, że zbieżność Karola piosenki z tym co śpiewa jego zespół jest przypadkowa.
https://wtv.pl/slawomir-swierzynski-181 ... bayer-full
"Taka piosenka" Karola Płudowskiego
Plagiatu nie będę linkował, jak ktoś ciekaw to sobie znajdzie.
Jak skończyła się sprawa Karola z tym dupkiem w sądzie tego nie wiem. Wiem, że Karol ma duże problemy ze sobą, jest po prostu chory, co mogło wpłynąć na losy tej sprawy.
' P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! !
Zgadza się. Nie "Bayer Full" tylko "Bajer na całego". Wszystko to kłamstwo, fałsz i obłuda. A sprawę Płudowskiego znam.góral bagienny pisze:To jest squrvijell,to notoryczny plagiator, złodziej i recydywista.
Było jeszcze więcej takich "zawłaszczeń": "Kram" wygrał w sądzie z Bayer Full., "skoków na kasę": Bayer Full w Chinach? To miał być skok na kasę, tak samo jak teraz na te pieniądze z ministerstwa - opowiada Krzysztof Darewicz, słysząc o 550 tys. zł, które zespół disco polo chce dostać w ramach dotacji na kulturę. czy wreszcie manipulowania statystykami oglądalności na YT: Bayer Full na Youtubie próbuje udowodnić, że jest popularniejszy niż Kult. Zespół dopisał sobie w tytułach liczbę wyświetleń.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
"Wino truskawkowe nad rzeką Bezimienną"... Tak, to jest nasz główny plan i przyczyna kierowania się akurat w okolice Lubiatowa W rejonie tej miejscowości dwie niewielkie rzeczki, Lubiatówka i Bezimienna, płyną sobie na spotkanie z morzem. Nie wiem czemu, ale taka bełtająca się woda ma dla mnie w sobie coś niesamowicie pociągającego! Bo podobnie jak mierzeje, bagna czy popowodziowe rozlewiska - jest miejscem, gdzie świat lądowy i wodny przenika się w sposób nie do końca uporządkowany. Gdzie granica tych światów może być płynna i rozmiękła. I jakoś zawsze mam potrzebe jej szukać
Sama wioska Lubiatowo, o dziwo, ale do morza nie przytyka. Jedzie się lasem, który przypomina park i na końcu drogi jest wielki parking i kilka knajp. Jest też pole namiotowe, które polecali nam znajomi, ale jest zamknięte, ogrodzone, brama zamknięta na kłódkę… Nocujemy więc na parkingu przed knajpą... W dzień klimaty jak pod Biedronką. W nocy nieco lepiej, zostaje około 3-4 auta. Szału nie ma, ale przynajmniej dużo ryb tu sprzedają.
Tak w porównaniu z Helem… Też pas nadmorski, a przeważnie sosny proste jakby kij połknęły! To tu nie wieje?
Że fotel ktoś przytargał - to jeszcze rozumiem! Ale po kiego diabła ten “płotek”?? Na sporej długości plaży go tu zbudowali! Chyba żeby utrudnić uciekanie przed falami? Kilka razy muszę w najbardziej niespodziewanym momencie skakać przez ten płotek, żeby nie zamoczyc butów.
Tu rzeka Lubiatówka. Jest drewniany mosteczek. Fragmenty jej brzegów były kiedyś wzmacniane pieńkami. No i miłe dla oka rozlewiska, miniskarpy. Widać, że rzeczka nie ma jednego koryta i płynie sobie różnie w zależności od okoliczności (oprócz rejonu przymostkowego)
Dziś duje mocny wiatr, są spore fale, które zalewają plaże i tworzą się na niej różnorodne jeziorka, wyspy, mierzeje.. Fajnie to wygląda, bo człowiek sobie wędruje przed siebie i nie ma monotonii.
A w ciepłych promieniach słońca jest jeszcze sympatyczniej i bardziej fotogenicznie.
Jest jedna wyższość polskiego wybrzeża nad tym koło Odessy - tu występują zachody słońca
Szlam też może być malowniczy!
I smaczny! Przynajmniej tak uważają te ptaszęta. Najbardziej zapamietale dziobią w miejsca, gdzie są najgrubsze kożuchy piany!
Ciekawe desenie! Tu wytłoczony falami mokry piach...
A tu suchy! Pełen twardych bryłek! Można się tym rzucać jak śnieżkami! Miejscami wygląda jak jakiś kanion Kolorado w miniaturce!
Klimatyczne łajby się kołyszą na falach! Fajnie by się kiedyś taką przepłynąć!
Mniej lub bardziej udane próby uchwycenia mokrych cieni…
Kabakowi się chyba podoba "plażowanie"
Na nic tłumaczenia, że dziś ogniska nie robimy, a na szałas to trochę za mało tu jest budulca
Chyba koniec pogody?
Niestety ludzi jest tu znacznie więcej niż na Helu. Głównie psiarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zagęszczenia psów na metr kwadratowy! Każdy gość, para, dzieciak - prowadzi kundla. Albo dwa. Albo pięć! Nie mam pojęcia o co tu chodzi z tymi psami! Jakieś 600% normy! Może ogłosili w TVP, że każdy kto zabierze psa do Lubiatowa dostanie tysiąc plus albo chociażby medal? Psy w Polsce ostatnimi czasy są hodowane bezstresowo, więc wędrówka jest dosyć uciążliwa. Oślinione spodnie można by jeszcze jakoś ścierpieć, ale gdy raz po raz jakiś parch wielkości cielaka rzuca się na kabaka i przewraca ją na ziemię, a właściciel rozpływa się w zachwytach, że “Filutek tak kocha dzieci i się chce bawić”, zaczynamy wędrować ze sporymi kijami w rękach.
Te okazy lubiatowskiej fauny akurat były grzeczne, właściciel powiedział "siedzieć" - to siedziały (więc jednak się da?). Zdjęcie więc ma ukazać jedynie charakter ilościowy zapsienia lokalnych plaż.
Inne zwierzęta też występują, ale są mniej uciążliwe.
Początkowo planujemy wypić wino truskawkowe nad rzeką Bezimienną, ale dość szybko rezygnujemy z tego planu.
Obawiamy się zadeptania, bądź zeżarcia żywcem przez kolejnego ukochanego Fafika, który waży 80 kg, toczy pianę z pyska, kły ma jak niedźwiedź, no i oczywiście biega luzem. A kagańce wiadomo - teraz modne są u ludzi, a nie u psów…
Miejsce jest całkiem ładne, ale cóż z tego...
Postanawiamy odsunąć się nieco od morza i psiego wybiegu. Wbijamy wgłąb lądu, szukając miejsc widokowych - ponoć całkiem sporych piaszczystych wydm!
cdn
Sama wioska Lubiatowo, o dziwo, ale do morza nie przytyka. Jedzie się lasem, który przypomina park i na końcu drogi jest wielki parking i kilka knajp. Jest też pole namiotowe, które polecali nam znajomi, ale jest zamknięte, ogrodzone, brama zamknięta na kłódkę… Nocujemy więc na parkingu przed knajpą... W dzień klimaty jak pod Biedronką. W nocy nieco lepiej, zostaje około 3-4 auta. Szału nie ma, ale przynajmniej dużo ryb tu sprzedają.
Tak w porównaniu z Helem… Też pas nadmorski, a przeważnie sosny proste jakby kij połknęły! To tu nie wieje?
Że fotel ktoś przytargał - to jeszcze rozumiem! Ale po kiego diabła ten “płotek”?? Na sporej długości plaży go tu zbudowali! Chyba żeby utrudnić uciekanie przed falami? Kilka razy muszę w najbardziej niespodziewanym momencie skakać przez ten płotek, żeby nie zamoczyc butów.
Tu rzeka Lubiatówka. Jest drewniany mosteczek. Fragmenty jej brzegów były kiedyś wzmacniane pieńkami. No i miłe dla oka rozlewiska, miniskarpy. Widać, że rzeczka nie ma jednego koryta i płynie sobie różnie w zależności od okoliczności (oprócz rejonu przymostkowego)
Dziś duje mocny wiatr, są spore fale, które zalewają plaże i tworzą się na niej różnorodne jeziorka, wyspy, mierzeje.. Fajnie to wygląda, bo człowiek sobie wędruje przed siebie i nie ma monotonii.
A w ciepłych promieniach słońca jest jeszcze sympatyczniej i bardziej fotogenicznie.
Jest jedna wyższość polskiego wybrzeża nad tym koło Odessy - tu występują zachody słońca
Szlam też może być malowniczy!
I smaczny! Przynajmniej tak uważają te ptaszęta. Najbardziej zapamietale dziobią w miejsca, gdzie są najgrubsze kożuchy piany!
Ciekawe desenie! Tu wytłoczony falami mokry piach...
A tu suchy! Pełen twardych bryłek! Można się tym rzucać jak śnieżkami! Miejscami wygląda jak jakiś kanion Kolorado w miniaturce!
Klimatyczne łajby się kołyszą na falach! Fajnie by się kiedyś taką przepłynąć!
Mniej lub bardziej udane próby uchwycenia mokrych cieni…
Kabakowi się chyba podoba "plażowanie"
Na nic tłumaczenia, że dziś ogniska nie robimy, a na szałas to trochę za mało tu jest budulca
Chyba koniec pogody?
Niestety ludzi jest tu znacznie więcej niż na Helu. Głównie psiarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zagęszczenia psów na metr kwadratowy! Każdy gość, para, dzieciak - prowadzi kundla. Albo dwa. Albo pięć! Nie mam pojęcia o co tu chodzi z tymi psami! Jakieś 600% normy! Może ogłosili w TVP, że każdy kto zabierze psa do Lubiatowa dostanie tysiąc plus albo chociażby medal? Psy w Polsce ostatnimi czasy są hodowane bezstresowo, więc wędrówka jest dosyć uciążliwa. Oślinione spodnie można by jeszcze jakoś ścierpieć, ale gdy raz po raz jakiś parch wielkości cielaka rzuca się na kabaka i przewraca ją na ziemię, a właściciel rozpływa się w zachwytach, że “Filutek tak kocha dzieci i się chce bawić”, zaczynamy wędrować ze sporymi kijami w rękach.
Te okazy lubiatowskiej fauny akurat były grzeczne, właściciel powiedział "siedzieć" - to siedziały (więc jednak się da?). Zdjęcie więc ma ukazać jedynie charakter ilościowy zapsienia lokalnych plaż.
Inne zwierzęta też występują, ale są mniej uciążliwe.
Początkowo planujemy wypić wino truskawkowe nad rzeką Bezimienną, ale dość szybko rezygnujemy z tego planu.
Obawiamy się zadeptania, bądź zeżarcia żywcem przez kolejnego ukochanego Fafika, który waży 80 kg, toczy pianę z pyska, kły ma jak niedźwiedź, no i oczywiście biega luzem. A kagańce wiadomo - teraz modne są u ludzi, a nie u psów…
Miejsce jest całkiem ładne, ale cóż z tego...
Postanawiamy odsunąć się nieco od morza i psiego wybiegu. Wbijamy wgłąb lądu, szukając miejsc widokowych - ponoć całkiem sporych piaszczystych wydm!
cdn
To jest taki trochę dziwny aranż i "gluciane" "wariacje na temat"
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Szum morza zostawiamy za plecami. Zagłębiamy się w lasy. Dobrą chwilę kluczymy ścieżkami, zanim pomiędzy drzewami zaczynają majaczyć białe łachy piachu. Początkowo mocno zarosłe trawami…
Ale im dalej tym bardziej pustynne wrażenie roztacza się dookoła! Zupełnie jak w naszych Borach Dolnośląskich - tylko nieco bardziej górzyście!
Niestety miłośnicy zagospodarowywania wszystkiego wokół i tutaj dotarli - i upstrzyli okolice słupkami, linkami.. Coby turysta nie przestraszył się dzikości i mógł się czuć jak w miejskim parku albo w piaskownicy przed blokiem.
Z tej odległości morze się wydaje takie równe, ciche i spokojne!
No i to jest właściwe miejsce na nasze wino truskawkowe! Tu natężenie turystów jest akceptowalne (przez godzinę mija nas ludzi sztuk 4, psów sztuk 0)
Smak wina nie poraża swym bukietem (czarny bez, porzeczka czy aronia są zdecydowanie smaczniejsze) ale okoliczności spożywania mają również bezdyskusyjny wpływ na odbiór
O! Czyżby tutaj też kiedyś był poligon?
Z piachu wyłazi całkiem dużo różnych starych zasieków.
Już na zachodniopomorskiej pryzmie piachu chodziło nam po głowie sturliwanie.. Ale tam były trochę za strome zbocza i na dodatek kończące się zwartą ścianą lasu. Nie mieliśmy więc odwagi próbować. Ale tutaj miejsce jest idealne! Właśnie zmierzamy na z góry upatrzone pozycje!
Ziuuuuuu! I dwa worki toczą się bezładnie, a wokół niesie się donośny kwik!
Piach z kabaka wytrzepujemy jeszcze kilka dni, a z busia to dosłownie wygarniamy szuflami!
I coraz bardziej złote promienie kładą się po okolicy. W miłych okolicznościach czas płynie nieubłagalnie!
cdn
Ale im dalej tym bardziej pustynne wrażenie roztacza się dookoła! Zupełnie jak w naszych Borach Dolnośląskich - tylko nieco bardziej górzyście!
Niestety miłośnicy zagospodarowywania wszystkiego wokół i tutaj dotarli - i upstrzyli okolice słupkami, linkami.. Coby turysta nie przestraszył się dzikości i mógł się czuć jak w miejskim parku albo w piaskownicy przed blokiem.
Z tej odległości morze się wydaje takie równe, ciche i spokojne!
No i to jest właściwe miejsce na nasze wino truskawkowe! Tu natężenie turystów jest akceptowalne (przez godzinę mija nas ludzi sztuk 4, psów sztuk 0)
Smak wina nie poraża swym bukietem (czarny bez, porzeczka czy aronia są zdecydowanie smaczniejsze) ale okoliczności spożywania mają również bezdyskusyjny wpływ na odbiór
O! Czyżby tutaj też kiedyś był poligon?
Z piachu wyłazi całkiem dużo różnych starych zasieków.
Już na zachodniopomorskiej pryzmie piachu chodziło nam po głowie sturliwanie.. Ale tam były trochę za strome zbocza i na dodatek kończące się zwartą ścianą lasu. Nie mieliśmy więc odwagi próbować. Ale tutaj miejsce jest idealne! Właśnie zmierzamy na z góry upatrzone pozycje!
Ziuuuuuu! I dwa worki toczą się bezładnie, a wokół niesie się donośny kwik!
Piach z kabaka wytrzepujemy jeszcze kilka dni, a z busia to dosłownie wygarniamy szuflami!
I coraz bardziej złote promienie kładą się po okolicy. W miłych okolicznościach czas płynie nieubłagalnie!
cdn
Błędna diagnoza. Te paliki i "poręcze" są po to by "skanalizować" ruch pieszych. Podświadomie bowiem większość pójdzie wzdłuż linii wytyczonej nimi.buba pisze:Niestety miłośnicy zagospodarowywania wszystkiego wokół i tutaj dotarli - i upstrzyli okolice słupkami, linkami.. Coby turysta nie przestraszył się dzikości i mógł się czuć jak w miejskim parku albo w piaskownicy przed blokiem.
A robi się to po to, żeby większość nie rozdeptała wszystkiego wokół. Siła tych kilkunastu tysięcy stóp i stópek jest porównywalna z huraganem.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Chodzi o to aby skanalizować ruch, żeby nie rozdeptywano całej wydmy. Trudno, takie są obowiązki zarządcy
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
Taki problem w naszym kraju, ze kazdy fragment terenu czy budynkow ma zarzadce a zarzadca ma obowiazki Stad tez milosnicy dzikosci najlepiej sie czuja jak pojada np. daleko na wschod, gdzie zarzadcow nie ma albo maja wszystko w czterech literach.. No ale w tym roku bylo to znacznie utrudnione niestety.Brzost pisze:Chodzi o to aby skanalizować ruch, żeby nie rozdeptywano całej wydmy. Trudno, takie są obowiązki zarządcy
Zawijamy do kolejnej nadmorskiej miejscowości, która zwie się Osetnik. Wpadamy tu na dużą ilość malowniczych sosen. Mają tu zdecydowany urodzaj na takowe co wylazły z ziemi z korzeniami, ale nie uschły i nadal sobie rosną. Zwą je “kroczące sosny” bo faktycznie wyglądają jakby sobie gdzieś lazły. A może one to i robią, gdy akurat ludzie nie patrzą? Jedna stoi na obrzeżach miejscowości.
Kilka takich jest na wydmie zwanej Stilo. Ich korzenie to całkiem przypominają macki jakiejś ośmiornicy czy pająka!
Fajną tą wydmę tu mają!
Wygląda w ogóle jakby zasypało spory kawał lasu!
A! I mieliśmy dziś okazję powspominać sobie Gorgany z dawnych lat! Szukając plaży wpakowaliśmy się kosówkę Prawdziwą, gęstą, sprężynującą, karłowatą sosnę. Taką bardzo dobrze znaną np. ze zboczy Mołodej, zanim zaczęli tam znakować szlaki i robić przecinki dla spragnionych komfortu i cywilizacji turystów. To ona występuje też nad morzem? Jak myśmy to zrobili? Jak można się zgubić idąc ścieżką z kurortu na plażę?
Fakt, że ścieżka stopniowo traciła na główności i początkowo będąc niezbyt przyjemną promenadą, potem zaczęła przypominać dzikie wybrzeża gdzieś w Estonii.
Najłatwiej przekopywanie się przez gąszcze idzie kabakowi. Mając najmniejsze rozmiary najlepiej jej znajdować dziury, w które można zanurkować na szczupaka. Stąpnięcie na gałąź, która cię wyrzuca do góry jak trampolina, też chyba jej sprawia największą uciechę. Wnioskuję to po tym, że nieraz trafiając na takową gałąź, nie chce z niej zejść (twierdząc, że utknęła) i ulega podrzucaniu kilka lub nawet kilkanaście razy!
No dobra.... może ta kosówka na Mołodej była odrobinę gęstsza Ale ta bardziej nas zaskoczyła!
Ostatecznie na plażę docieramy więc podrapani, z potarganymi włosami i ubraniami ociekającymi żywicą.
Toperz i kabak dodają do aromatu lasu dech morskiej bryzy! Kąpią się skubańce!
Dla mnie jest za zimno. A poza tym dopiero co brało mnie jakieś przeziębienie (najprawdopodobniej skutek poprzedniej kąpieli w jeziorze Koronowskim), więc wolę posiedzieć na ciepłym piasku.
Odpowiednia ilość ludzi na plaży!
Nie ma tutaj tylu pokręconych drzew co na Helu, ale też co kilka znaleźliśmy!
Jest tu i latarnia morska.
Taka do zwiedzania za biletami, więc mnie niezbyt pociąga. Ale kabak strasznie napalony na wszystkie latarnie (od czasów morskiej wyprawy Muminków) Więc cóż... trzeba się liczyć z potrzebami wszystkich członków ekipy. I okazuje się, że zwiedzanie latarni było niezmiernie przydatne i rozwojowe, jeśli chodzi o kontynuacje wycieczki. Ze szczytu oprócz wydm i morza (gdzie byliśmy), Sarbskiego jeziora (którego tym razem nie mamy w planach) - widać to! Coś o czym nie mieliśmy pojęcia!
Bliżej… Dobry zoom to jednak podstawa w aparacie! Nie trzeba nosić lornetki!
Jeszcze bliżej!
Co to jest szlag wie… ale to coś jest zdecydowanie opuszczone! Zapodajemy więc w tamtą stronę prawie truchcikiem! Fajna wieża.
Co sprawniejsze osoby mogą pomyśleć o wlezieniu na górę.
Wracając (już bardziej prostą i klasyczną drogą) ulegamy pokusie rybnej. Pobyt nad polskim morzem jest bardzo drenujący portfel. Wszędzie są ryby! Pyszne i koszmarnie drogie!
cdn
Kilka takich jest na wydmie zwanej Stilo. Ich korzenie to całkiem przypominają macki jakiejś ośmiornicy czy pająka!
Fajną tą wydmę tu mają!
Wygląda w ogóle jakby zasypało spory kawał lasu!
A! I mieliśmy dziś okazję powspominać sobie Gorgany z dawnych lat! Szukając plaży wpakowaliśmy się kosówkę Prawdziwą, gęstą, sprężynującą, karłowatą sosnę. Taką bardzo dobrze znaną np. ze zboczy Mołodej, zanim zaczęli tam znakować szlaki i robić przecinki dla spragnionych komfortu i cywilizacji turystów. To ona występuje też nad morzem? Jak myśmy to zrobili? Jak można się zgubić idąc ścieżką z kurortu na plażę?
Fakt, że ścieżka stopniowo traciła na główności i początkowo będąc niezbyt przyjemną promenadą, potem zaczęła przypominać dzikie wybrzeża gdzieś w Estonii.
Najłatwiej przekopywanie się przez gąszcze idzie kabakowi. Mając najmniejsze rozmiary najlepiej jej znajdować dziury, w które można zanurkować na szczupaka. Stąpnięcie na gałąź, która cię wyrzuca do góry jak trampolina, też chyba jej sprawia największą uciechę. Wnioskuję to po tym, że nieraz trafiając na takową gałąź, nie chce z niej zejść (twierdząc, że utknęła) i ulega podrzucaniu kilka lub nawet kilkanaście razy!
No dobra.... może ta kosówka na Mołodej była odrobinę gęstsza Ale ta bardziej nas zaskoczyła!
Ostatecznie na plażę docieramy więc podrapani, z potarganymi włosami i ubraniami ociekającymi żywicą.
Toperz i kabak dodają do aromatu lasu dech morskiej bryzy! Kąpią się skubańce!
Dla mnie jest za zimno. A poza tym dopiero co brało mnie jakieś przeziębienie (najprawdopodobniej skutek poprzedniej kąpieli w jeziorze Koronowskim), więc wolę posiedzieć na ciepłym piasku.
Odpowiednia ilość ludzi na plaży!
Nie ma tutaj tylu pokręconych drzew co na Helu, ale też co kilka znaleźliśmy!
Jest tu i latarnia morska.
Taka do zwiedzania za biletami, więc mnie niezbyt pociąga. Ale kabak strasznie napalony na wszystkie latarnie (od czasów morskiej wyprawy Muminków) Więc cóż... trzeba się liczyć z potrzebami wszystkich członków ekipy. I okazuje się, że zwiedzanie latarni było niezmiernie przydatne i rozwojowe, jeśli chodzi o kontynuacje wycieczki. Ze szczytu oprócz wydm i morza (gdzie byliśmy), Sarbskiego jeziora (którego tym razem nie mamy w planach) - widać to! Coś o czym nie mieliśmy pojęcia!
Bliżej… Dobry zoom to jednak podstawa w aparacie! Nie trzeba nosić lornetki!
Jeszcze bliżej!
Co to jest szlag wie… ale to coś jest zdecydowanie opuszczone! Zapodajemy więc w tamtą stronę prawie truchcikiem! Fajna wieża.
Co sprawniejsze osoby mogą pomyśleć o wlezieniu na górę.
Wracając (już bardziej prostą i klasyczną drogą) ulegamy pokusie rybnej. Pobyt nad polskim morzem jest bardzo drenujący portfel. Wszędzie są ryby! Pyszne i koszmarnie drogie!
cdn
Dawny dodatek do latarni morskiej. We mgle dźwiękiem zastępował światło i pomagał w nawigacji. Zwie się toto "buczek mgłowy" - miejscowi mówią w skrócie "buczek". Np. "Byłem w Stilo przy buczku."buba pisze:Co to jest szlag wie…
http://fotoexploracje.manifo.com/ruiny- ... -pomorskie
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Fajnie byloby kiedys uslyszec taki buczek!
Na nocleg musimy odbić dziś od morza. Idzie weekend, więc nas tu zadepczą. Osiedlamy się znów, jak tydzień temu, nad jeziorem Dobre koło Krokowej.
Jest ognicho, pieczone kukurydze i dalekie odgłosy kąpiących się motocyklistów na drugim brzegu. Jakiś motor też się wykąpał, acz chyba przypadkiem, a na pewno nie po woli właściciela.
Inna ekipa (z braku motocykli) wrzuca do jeziora dziewczęta. Z ich odgłosów ciężko domniemywać czy one są z tego zadowolone czy wręcz przeciwnie. Mają też jakieś problemy z atakami całych ławic ryb. Nie wiem co to są za ryby, bo niektórzy po ucieczce na brzeg, wciąż się tego problemu nie pozbywają. Kąpiąca się gromada jest również miłośnikami “ruchu ośmiu gwiazd”, czego co chwilę dają wyraz głośnymi i kolektywnymi okrzykami.
Ot uroki sobotnich nocy Acz trzeba przyznać, że w tym miejscu nie jest to szczególnie uciążliwe, a niektóre historie, które przynosi jeziorna tafla z drugiego brzegu, są wręcz intrygujace!
Snując się po Pomorzu zawijamy do wioski Zdrzewno. Zabawna sprawa, bo tą miejscowość podkreśliłam sobie na mapie już chyba z 10 lat temu. Że może kiedyś tu dotre, acz mało prawdopodobne.. A tu proszę - po tylu latach jednak.. Miejscowość na mapie została oznaczona też dwoma wykrzyknikami - znaczy wioska mała, a jakieś dwie rzeczy w niej trzeba szukać? Pierwsze wpadamy na całkiem spory pałac. Z zewnątrz wydaje się być w nienajgorszym stanie, dach porządny, ściany stoją...
Różne detale, okienka, pnącza...
Zaglądając do środka widać od razu, że to wydmuszka. Same ceglane ściany i brak pięter. Jakby ktoś całe wnętrze "wybrał" i zostawił tylko skorupkę.
Pałac jak pałac. Mieszkańcy Dolnego Śląska są przyzwyczajeni do takich widoków. Ale jest to miejsce, gdzie kabak zachowuje się w sposób dosyć nietypowy. Ona zawsze wszędzie chce włazić i nie widzi przeciwwskazań, nawet gdy one rzeczywiście są, bo dach wisi na jednej desce albo trzeba się wspiąć na wysokość drugiego piętra. A tu jest inaczej. Gdy tylko zaglądam do pałacu, kabak mnie odciąga za rękę w drugą stronę. “Nie wchodźmy tam! To się zawali i nikt nas nie znajdzie! Nikt nie wie, że tu jesteśmy!”. Nie wiem skąd taki przypływ strachu u osobnika, który zazwyczaj najpierw biegnie, a potem myśli... Ale robi mi się z lekka zimno. Dzieci chyba czasem mają jakiś szósty zmysł... Oczywiście nie wchodzimy..
We wsi jest również stary wiatrak. Ceglany, podobny do wielu takich w naszych rejonach, ale świetnie zachowany (no jak na ruinę Przede wszystkim ma skrzydła!
Tu resztki jakiegoś tajemniczego mechanizmu...
Włazimy do środka, aby i od dołu rzucić okiem na różne koła zębate, stare meble i inne fragmenty wyposażenia.
Tutaj kabak nie ma kompletnie żadnych zastrzeżeń. Jest jak zwykle, trzeba pilnować, żeby nie właziła w każdą dziurę. I wyciągać za nogę jak jednak wlezie O co chodziło z tym pałacem?
Stare i nowe... Zdecydowanie inne klimaty... Jak wyspa przeniesiona z innej rzeczywistości i czasu....
Więcej wiatraków!
cdn
Na nocleg musimy odbić dziś od morza. Idzie weekend, więc nas tu zadepczą. Osiedlamy się znów, jak tydzień temu, nad jeziorem Dobre koło Krokowej.
Jest ognicho, pieczone kukurydze i dalekie odgłosy kąpiących się motocyklistów na drugim brzegu. Jakiś motor też się wykąpał, acz chyba przypadkiem, a na pewno nie po woli właściciela.
Inna ekipa (z braku motocykli) wrzuca do jeziora dziewczęta. Z ich odgłosów ciężko domniemywać czy one są z tego zadowolone czy wręcz przeciwnie. Mają też jakieś problemy z atakami całych ławic ryb. Nie wiem co to są za ryby, bo niektórzy po ucieczce na brzeg, wciąż się tego problemu nie pozbywają. Kąpiąca się gromada jest również miłośnikami “ruchu ośmiu gwiazd”, czego co chwilę dają wyraz głośnymi i kolektywnymi okrzykami.
Ot uroki sobotnich nocy Acz trzeba przyznać, że w tym miejscu nie jest to szczególnie uciążliwe, a niektóre historie, które przynosi jeziorna tafla z drugiego brzegu, są wręcz intrygujace!
Snując się po Pomorzu zawijamy do wioski Zdrzewno. Zabawna sprawa, bo tą miejscowość podkreśliłam sobie na mapie już chyba z 10 lat temu. Że może kiedyś tu dotre, acz mało prawdopodobne.. A tu proszę - po tylu latach jednak.. Miejscowość na mapie została oznaczona też dwoma wykrzyknikami - znaczy wioska mała, a jakieś dwie rzeczy w niej trzeba szukać? Pierwsze wpadamy na całkiem spory pałac. Z zewnątrz wydaje się być w nienajgorszym stanie, dach porządny, ściany stoją...
Różne detale, okienka, pnącza...
Zaglądając do środka widać od razu, że to wydmuszka. Same ceglane ściany i brak pięter. Jakby ktoś całe wnętrze "wybrał" i zostawił tylko skorupkę.
Pałac jak pałac. Mieszkańcy Dolnego Śląska są przyzwyczajeni do takich widoków. Ale jest to miejsce, gdzie kabak zachowuje się w sposób dosyć nietypowy. Ona zawsze wszędzie chce włazić i nie widzi przeciwwskazań, nawet gdy one rzeczywiście są, bo dach wisi na jednej desce albo trzeba się wspiąć na wysokość drugiego piętra. A tu jest inaczej. Gdy tylko zaglądam do pałacu, kabak mnie odciąga za rękę w drugą stronę. “Nie wchodźmy tam! To się zawali i nikt nas nie znajdzie! Nikt nie wie, że tu jesteśmy!”. Nie wiem skąd taki przypływ strachu u osobnika, który zazwyczaj najpierw biegnie, a potem myśli... Ale robi mi się z lekka zimno. Dzieci chyba czasem mają jakiś szósty zmysł... Oczywiście nie wchodzimy..
We wsi jest również stary wiatrak. Ceglany, podobny do wielu takich w naszych rejonach, ale świetnie zachowany (no jak na ruinę Przede wszystkim ma skrzydła!
Tu resztki jakiegoś tajemniczego mechanizmu...
Włazimy do środka, aby i od dołu rzucić okiem na różne koła zębate, stare meble i inne fragmenty wyposażenia.
Tutaj kabak nie ma kompletnie żadnych zastrzeżeń. Jest jak zwykle, trzeba pilnować, żeby nie właziła w każdą dziurę. I wyciągać za nogę jak jednak wlezie O co chodziło z tym pałacem?
Stare i nowe... Zdecydowanie inne klimaty... Jak wyspa przeniesiona z innej rzeczywistości i czasu....
Więcej wiatraków!
cdn
Proszę bardzo:buba pisze:Fajnie byloby kiedys uslyszec taki buczek!
PS. Spać się przy tym nie da...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
1.buba pisze:znaczy wioska mała, a jakieś dwie rzeczy w niej trzeba szukać?
2.Wiatrak holenderski znajduje się we wsi Zdrzewno i stanowi zabytek techniki. Obiekt powstał w 1765 roku i pracował aż do połowy XX wieku!
Budynek wiatraka wyróżnia masywny, wzniesiony na planie koła, korpus oraz charakterystyczna bryła dachu zwieńczona śmigłami. Zostały one skonstruowane tak, by samoczynnie ustawiać się do kierunku wiatru.
Wiatrak został zniszczony wskutek pożaru.
3. Obecny wygląd pałacu to "zasługa" współczesnych "złomiarzy", którzy zagospodarowali każdą metalową część wewnętrznej konstrukcji...Zdrzewno to niewielka kaszubska miejscowość położna w województwie pomorskimi. Przez kilkaset lat przechodziła z rąk do rąk, aż w końcu znalazła się w posiadaniu rodziny Zimdarsów. Pierwszy właściciel w roku 1867 wybudował w Zdrzewnie pałac utrzymany w stylu neoklasycystycznym. W 1922 r. posiadłość została rozbudowana. W posiadaniu rodziny Zimdarsów pałac był do zakończenia drugiej wojny światowej.
Po 1945 roku, rezydencja była siedzibą PGR-u. Po likwidacji państwowego gospodarstwa pałac przeszedł w prywatne ręce. Niestety, od dłuższego czasu nowy właściciel nie interesuje się budowlą, która popada w coraz większą ruinę.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
W Kartuzach po raz kolejny sprawdza się metoda, że warto zabłądzić. Zły skręt na rondzie i wyrzuca nas wśród jakiś przykolejowych magazynów. I tak trafiamy na pordzewiałe parowozy.
Wnętrza lokomowywy.
Tabliczka, jeszcze w miarę czytelna...
Ale napis to już nie bardzo…
Kawałek dalej stoją wagony, które również sprawiają wrażenie bardzo wiekowych.
Jeden z nich miał okna otwierane na parciany pasek. A inny drewniane schodki!
Piecyk wagonowy! Szkoda, że takich nie było w naszych wagonach mieszkalnych na Helu!
Wnętrza wagonów są mocno wysprejowane - w malunki o raczej znikomej wartości artystycznej.
A tu się chyba hajcowało!
Widoki z ciemnych czeluści wagonu na jasny świat, pełen kłębowisk torów.
Czasem podłoga traci swoją ciągłość, a innym razem można przysiąść na ławeczce z aromatycznego podkładu.
Lakier na wielu wagonach nabrał ciekawe desenie pęknięć i zlazłych kolorów.
Zdobienia i oprzyrządowania kół…
Koła inne wszelakie, zębate i pokrętłowe...
Solidny hak!
Krajobraz z kranikiem
Coś chyba cennego tu wozili, że takie pokratowane okna!
Czy to był jakiś skansen kolejowy? Czy po prostu wagony sobie stały, stały, aż popadły w zapomnienie? A czas mijał i podbijał ich “zabytkowość”?
A to dawna lokomotywownia? Teraz szczelnie zamknięta. Chyba pełni rolę jakiś magazynów. W dali wystaje hotel - całkowicie niepasujący do klimatów tego miejsca…
Karuzela dla lokomotyw Teraz jeszcze połączona z basenem! Tak to jest... Kabak wszędzie widzi place zabaw i wesołe miasteczka. Tu niestety, w odróżnieniu od helskiego dalmierza, nie udaje się rozkręcić konstrukcji! Ba! Nawet drgnąć!
Po drugiej stronie torów jest też dawna nastawnia.
Zostało w niej całkiem sporo wyposażenia, ale zasypanego śmieciami i zasranego przez bezdomnych w takim stopniu, że prawie wracało mi śniadanie, mimo że od czasu jego spożycia minęło już dobrych kilka godzin. Biorąc pod uwagę zapach - to bym się nie zdziwiła jakby pod tymi śmieciami leżały jakieś zwłoki! A może to tylko kurczak z Biedronki za 2.99 się zepsuł? Jedna takowa kurczakopodobna łapka wystawała spomiędzy puszek...
Gdy wchodzę na parter, słyszę, że na piętrze ktoś jest. Przystaję i zaczynam nasłuchiwać. Niosą się głosy dosyć emocjonalnej rozmowy. Jeden żulik tutaj pomieszkuje, a drugi przyszedł go odwiedzić. Tym samym mam okazję poznać skróconą i przyspieszoną historię miasteczka. Wiem już kto z kim i za ile, kto przestał pić, a kto zaczął, komu lepiej nie wchodzić w drogę jeśli się jest przywiązanym do swoich zębów i jakie najlepiej robić interesy, aby dorobić się szybko, sprawnie i bezboleśnie. Zadziwiający jest jeden z rozmówców - wykazuje sie niesamowita pamięcią przy charakteryzowaniu kolejnych osób, pomija chyba tylko pesel i numer buta…
Stylowy wieszak na kapoty tu mają! Pewnie niejeden miłośnik kolei dużo by dał, aby mieć taki w domu!
Na tym zdjęciu nawet jeden z lokatorów został ustrzelony - jego gęba schowała się za pojemnikiem. Pozostali dwaj się zdematerializowali. Wyraźnie było słychać rozmowę 3 osób. Może jest drugie wyjście? Albo wyleźli na dach zaczerpnąć świeżego powietrza?
cdn
Wnętrza lokomowywy.
Tabliczka, jeszcze w miarę czytelna...
Ale napis to już nie bardzo…
Kawałek dalej stoją wagony, które również sprawiają wrażenie bardzo wiekowych.
Jeden z nich miał okna otwierane na parciany pasek. A inny drewniane schodki!
Piecyk wagonowy! Szkoda, że takich nie było w naszych wagonach mieszkalnych na Helu!
Wnętrza wagonów są mocno wysprejowane - w malunki o raczej znikomej wartości artystycznej.
A tu się chyba hajcowało!
Widoki z ciemnych czeluści wagonu na jasny świat, pełen kłębowisk torów.
Czasem podłoga traci swoją ciągłość, a innym razem można przysiąść na ławeczce z aromatycznego podkładu.
Lakier na wielu wagonach nabrał ciekawe desenie pęknięć i zlazłych kolorów.
Zdobienia i oprzyrządowania kół…
Koła inne wszelakie, zębate i pokrętłowe...
Solidny hak!
Krajobraz z kranikiem
Coś chyba cennego tu wozili, że takie pokratowane okna!
Czy to był jakiś skansen kolejowy? Czy po prostu wagony sobie stały, stały, aż popadły w zapomnienie? A czas mijał i podbijał ich “zabytkowość”?
A to dawna lokomotywownia? Teraz szczelnie zamknięta. Chyba pełni rolę jakiś magazynów. W dali wystaje hotel - całkowicie niepasujący do klimatów tego miejsca…
Karuzela dla lokomotyw Teraz jeszcze połączona z basenem! Tak to jest... Kabak wszędzie widzi place zabaw i wesołe miasteczka. Tu niestety, w odróżnieniu od helskiego dalmierza, nie udaje się rozkręcić konstrukcji! Ba! Nawet drgnąć!
Po drugiej stronie torów jest też dawna nastawnia.
Zostało w niej całkiem sporo wyposażenia, ale zasypanego śmieciami i zasranego przez bezdomnych w takim stopniu, że prawie wracało mi śniadanie, mimo że od czasu jego spożycia minęło już dobrych kilka godzin. Biorąc pod uwagę zapach - to bym się nie zdziwiła jakby pod tymi śmieciami leżały jakieś zwłoki! A może to tylko kurczak z Biedronki za 2.99 się zepsuł? Jedna takowa kurczakopodobna łapka wystawała spomiędzy puszek...
Gdy wchodzę na parter, słyszę, że na piętrze ktoś jest. Przystaję i zaczynam nasłuchiwać. Niosą się głosy dosyć emocjonalnej rozmowy. Jeden żulik tutaj pomieszkuje, a drugi przyszedł go odwiedzić. Tym samym mam okazję poznać skróconą i przyspieszoną historię miasteczka. Wiem już kto z kim i za ile, kto przestał pić, a kto zaczął, komu lepiej nie wchodzić w drogę jeśli się jest przywiązanym do swoich zębów i jakie najlepiej robić interesy, aby dorobić się szybko, sprawnie i bezboleśnie. Zadziwiający jest jeden z rozmówców - wykazuje sie niesamowita pamięcią przy charakteryzowaniu kolejnych osób, pomija chyba tylko pesel i numer buta…
Stylowy wieszak na kapoty tu mają! Pewnie niejeden miłośnik kolei dużo by dał, aby mieć taki w domu!
Na tym zdjęciu nawet jeden z lokatorów został ustrzelony - jego gęba schowała się za pojemnikiem. Pozostali dwaj się zdematerializowali. Wyraźnie było słychać rozmowę 3 osób. Może jest drugie wyjście? Albo wyleźli na dach zaczerpnąć świeżego powietrza?
cdn