Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
kukaburra
nadleśniczy
nadleśniczy
Posty: 5833
Rejestracja: sobota 01 kwie 2006, 19:21
Lokalizacja: Puszcza Zielona

Post autor: kukaburra »

Piękne zdjęcia, pozdrawiam.
I am not altogether on anybody’s side, because nobody is altogether on my side - Treebeard

Z prawdą jest jak z d... Każdy ma inną i każdy ma swoją... I nie każdy powinien ją pokazywać ;)
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Kolejnym miejscem, jakie odwiedzamy na naszej estońskiej wycieczce, są ruiny na morzu - pozostałości radzieckiej bazy naukowo - badawczej przy wyspie Hara, niedaleko wsi Virve. Baza powstala w latach 50tych. Dla zwiekszenia jej tajności cała obsługa bazy miała swą siedzibe nie gdzieś obok, ale w miejscowości Suurpea, po drugiej stronie zalewu, na sąsiednim półwyspie (tam pojedziemy jutro!)

Baza zajmowała sie “rozmagnesowywaniem łodzi podwodnych, tak aby ich pole magnetyczne było zbliżone do zera i nie reagowało na magnetyczne morskie miny”. Potem procesom tym poddawano tu tez statki. Ponoc kombinacje polegały głownie na tym, ze w szkielet statków wmontowywali metalowe zwoje, po nich puszczali prąd i to wszystko jakoś bylo polączone ze sztucznym generatorem pola magnetycznego, przeciwnego do pola magnetycznego Ziemi. Jak zabawke włączyli to te pola miały sie znosić, a statek stawać “niewidzialny” dla min, torped i innych potworów czających sie na niego w morskich głębinach. Acz ponoć nieraz występowały anomalie i mimo chęci i zapału konstruktorów - nic nie działało i nikt nie wiedział dlaczego. Próbowali tez ponoć obczaić jak zbudować “łódke idealną”, stąd różne współprace z np. “niemagnetycznym” żaglowcem “Zarja” czy kaspijskim ekranoplanem (tym, który sobie teraz rdzewieje w Kaspijsku i buby BARDZO chciałyby go odwiedzić ;) ). Współpraca była jednak tylko teoretyczna bo oba cuda chyba nigdy do Hary nie przypłyneły osobiscie ;)

Po rozpadzie Sajuza baza nie została porzucona - a przeniesiona w rejon miasta Primorska pod Petersburgiem. Betonu przenieść sie nie dało, wiec został. Smagają go morskie fale i po dziś dzień cieszy oczy przygodnych eksploratorów ;)

Jakby ktoś bardziej chciał zgłębić temat tego miejsca i jego historie - to tutaj: https://rus.delfi.ee/daily/estonia/aero ... d=77127748 i tutaj: http://www.harasadam.info/%D0%B8%D0%BD% ... F/history/ ma dokladniejsze artykuly. Po polsku niestety nic nie znalazłam.

Samo miejsce zachowało swoją opuszczoną malowniczość tzn. jest dobrze jak juz zejdziemy ze stałego lądu. Droga prowadząca do bazy jest już mniej przyjemna - parkingi, budka z cieciem pobierającym opłate za wstęp.. Moze źle trafiliśmy z terminem, że tu taki tłum? Chyba coś w tym jest, bo akurat odbywa sie jakis festyn. A może miały być jakieś koncerty? Stoją porozstawiane ogromne namioty, jakieś sceny, pływają w kółko żaglówki, motorówki. Ogólnie ludzi sie kłębi sporo, acz same morskie ruiny zdają sie ich zupełnie nie interesować. Jedno jest pewne - ich plany na dzisiejszy dzien nieco pokrzyżowała pogoda. Co chwile popaduje, a gdzieś w oddali od rana mruczą burzowe chmury. Tylko uczestnicy mobilnej sauny zdają sie bawić świetnie. Siedzą w balii, a deszcz chłodzi ich też od góry.

Obrazek

Pozostałości bazy to jakby zespół kilku betonowych “molo”, z których tylko jeden jest przymocowany do lądu. Na pozostałe nie da rady wejść suchą stopą bez użycia sprzętu pływającego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest kilka zadaszonych budynków, do których planujemy zajrzeć, ale nie przypuszczamy, że dokonamy tego w tempie aż tak przyspieszonym ;) Jesteśmy gdzieś w połowie molo - kiedy nagle jak nie pierdzielnie w morze.. Nie wiem jak to działa, ale po raz pierwszy w życiu mam wrażenie, że najpierw słyszę grzmot, a dopiero potem widze błysk.. Błysk jakby sekunde… poźniej.. Wiem, że to niemożliwe - ale tak to wygladało! Z piorunów, które walneły koło mnie ten zdecydowanie ma pierwsze miejsce.. A wydawało się, że burza jest daleko.. Akurat nad nami sie przejaśniło.. Patrzy na nas spory fragment błękitu i sie z nas śmieje… Przypomina mi sie powiedzenie: “jak grom z jasnego nieba”.. Nie wiem w jakich okolicznościach ono zostało wymyślone - ale chyba w jakichś takich… Lekko spanikowani chowamy sie w budynku. Cała konstrukcja jest zapewne zbrojona i mocno żelazista ( a może i tajemniczo namagnesowana? :P ) ale z dachem nad głową jakoś tak raźniej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomysł był dobry - bo chwile później przychodzi totalna zlewa - również z chmury dosyć niewielkiej - ale intensywność opadu jakby wleźć pod wodospad! Oprócz nas w ruinach ukryła sie para Holendrów i rodzinka z Petersburga z trojgiem dzieci. Zachowanie Holendrów nie pozostawia złudzeń, że “mają sie ku sobie”. Zapach jaki roztaczają wokół sugeruje również, że nie podróżują w pełni na trzeźwo. Jedno jednak w nich zaskakuje - są jacyś przeraźliwie młodzi! Jakieś 14-15 lat? Różne ich zachowania sugerują niedawne spuszczenie ze smyczy i niezmierną fascynacje światem dookoła. Oni chyba spierdzielili z domu - i z racji braku granic oparli się aż tutaj! Rodzinka zaś ma inne problemy - tatuś zachwycony, dzieci zachwycone - a mamusia wściekła jak osa. Bo nic tu nie ma, bo burza, bo zmokli, bo ona by wolała hotelową plaże w klimatach zdecydowanie cieplejszych. Wylewa wiec mężowi swoje żale potokami obfitymi jak ulewa za oknem. Koleś od czasu do czasu komentuje to krótkim “yyyhmm” albo “eyyy” i oddala sie w kąt, niby siku, ale raczej sięga wyżej niż można by przypuszczać przy tej czynności, wyjmuje coś zza pazuchy i wlewa do ust ;) Wraca po chwili i przystepuje do swych “yyyhm” w sposob coraz bardziej radosny. Dzieciaki skaczą jak nakręcone przez dziury w podłodze, dając zły przykład kabakowi. Holendrzy zaciągają sie aromatem trzymanym w rękawach, wygłaszając chyba jakieś epopeje na temat piękna świata, który ich otacza. Nikt nie chce wspólnego zdjęcia... To jakis znak czasu.. Jeszcze 10 lat temu spotkani turyści, miejscowi, w ogole ludzie, z ktorymi przecieły sie ścieżki - zawsze chcieli sie wspolnie fotografowac. Był to wręcz symbol przyjaźni, zaufania, jakby docenienia. Ludzie radośnie reagowali na pomysł o fotce na pamiątke. Wielu z nich prosiło aby ją im potem przesłac, a niektorzy wręcz domagali sie, aby zdjecie umieścic w internecie. Zmieniło sie. Na widok aparatu ludzie sie jeżą. Jakby sie czegoś bali. I to nie tylko kwestia tej ekipy z morskich ruin. To jakieś uogólnione choróbsko nasilające sie z roku na rok… Foty więc w składzie ograniczonym. Trudno.. Tych 7 ciekawych postaci bedzie musiało pozostac jedynie w mojej pamieci.

Obrazek

Obrazek

Potem sie nieco rozpogadza. Idziemy wiec dalej zwiedzać betonowe wyspy morskie. Tym razem pozostajemy na “molach” juz sami… Możemy kierować swe aparaty gdziekolwiek sie nam podoba!

Tylko różniste malunki przyglądają sie nam ze ścian..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to budynki, gdzie nie będzie nam dane sie dostać.. Są tak blisko - ale za wodą… :(

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakaś łódka tam cumuje. Używana? Opuszczona?

Obrazek

Beton zaczyna bujnie porastać roślinność.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Radziecki marynarz wciąż na posterunku.

Obrazek

Kolejny zadaszony budynek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś przy końcu konstrukcji. Tam gdzie fale już mocno nadgryzają żelbetowe molo, a mewy irytują sie najściem nieproszonych gości...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracając, podobnie jak wczoraj w Rummu, znów trafiamy pod ściane deszczu. Mimo posiadania na sobie kurtek, peleryn - do suszenia mamy wszystko po gacie. Co oni tu mają za deszcze??? Minuta i jakby cie wrzucił do jeziora!

Obrazek

Na nocleg zawijamy na cypelek. Mają tu kurhan pełen kolorowych kwiatów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na brzegu stoi pomnik upamiętniający wszystkich marynarzy poległych w II wojnie światowej.

Obrazek

Są też niemieckie stanowiska rakietowe, opisane w fajny sposób.

Obrazek

Obrazek

A po lesie i łąkach są rozrzucone fragmenty jakiś łusek gigantów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden pocisk jest wymierzony kierunkowo - w… kibelek!

Obrazek

Obrazek

Jest też morska latarnia.

Obrazek

Cały las w rejonie jest jakis taki posępny i tajemniczy. Może taki się wydaje bo jest strasznie mokry?

Obrazek

Obrazek

Wieczorny widok z morskiego brzegu.

Obrazek

W nocy przychodzi kolejne oberwanie chmury - wręcz sie zastanawiam czy nie skorzystać z kabaczego nocnika - wyjść z busia sie nie da.. Chyba że na golasa!

Ranek na szczęście jest juz pogodny. I taki fajnie świeży - nie taka duchota jak w poprzednie dni. Rozwieszam więc na słoneczku wszystkie zatęchłe łachy z wczoraj i przedwczoraj. Busia coraz bardziej wypełnia woń starej piwnicy - takiej, w której woda stoi nieprzerwanie od lat pięćdziesięciu ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170036
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Post autor: Sten »

buba pisze:eden pocisk jest wymierzony kierunkowo - w… kibelek!
Może to jakaś wunderwaffe poradziecka ...?
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Nikt nie chce wspólnego zdjęcia... To jakis znak czasu..
Jeżeli młodzi (jak podejrzewasz) oddalili się samowolnie, to ich niechęć do upamiętniania na zdjęciach (zapewne umieszczone będą w sieci...) jest zrozumiała.
Natomiast co do rodzinki, no cóż... A jak pani ma koleżankom opowiadać o cudownych wakacjach w morskim kurorcie, w pięciogwiazdkowym hotelu "all inclusive", skoro gdzieś w internecie czaić się będzie fotka całej rodziny przemoczonej i w jakichś ruinach? :wink:
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Zapewne wielu juz zna moje zamiłowanie do wraków wszelakich pływadeł, którego odzwierciedlenie można znaleźć np. TU: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... atkow.html

Ten jednak wodny szkielet wyróżniał się spośród innych, wczesniej napotkanych. Może dlatego, że był drewniany? Moze dlatego, że aby sie dostac na pokład musieliśmy przebrodzić kawałek w wodnych odmętach? A może dlatego, że siedząc na nim miało się poczucie prawdziwego “morskiego rejsu” - z racji na wibracje pokładu, powodowane przez walące w burty fale?

Spotkanie z ową łódką miało miejsce w zatoce Hara, tej samej, gdzie wcześniej zwiedzaliśmy betonowe pozostałości “magnetycznej” bazy. Tyle tylko, że teraz po drugiej jej stronie, koło miasteczka Loksa.

Już z daleka wieje klimatem miłym dla oka, ucha i nosa. Sosnowy, przesycony aromatem żywicy las. Wiatr niosący zapach ryby i wodorostu. Wreszcie tu możemy spełnić nasze nadmorskie tradycje - i zapodać fikołki. Na plażach kamienistych, betonowych czy żwirowych są one mniej przyjemne, więc ograniczamy ten proceder do piachu ;)

Obrazek

Już z oddali miejsce prezentuje sie zacnie! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Łódź owa była podarkiem dla Sajuza od Finlandii, przekazanym w ramach wojennych reparacji (około setki takich podobnych stateczków wtedy sprezentowano). Miały one i motor, i żagiel, pływano nimi na ryby, w sprawach handlowych po całym Bałtyku, a czasem pełniły i różne inne, bardziej potajemne funkcje. Ta konkretnie łódka miała na imie Rakieta i dosyc krótko żeglowała sobie po okolicy. Ponoć już w latach 50 tych zakończyła swą oficjalną działalność i jej malownicze resztki fale wyrzuciły na brzeg. Biorąc pod uwage upływ czasu - obecny stan pływadła jest wiec całkiem niezły!

Tak wygladała za czasów swej świetności. Zdjęcie ze strony: https://dea.digar.ee/cgi-bin/dea?a=d&d= ... 0401.2.9.1

Obrazek

Niedaleko od “Rakiety” leży ponoć gdzies w morzu zatopiona łódź “ Czajka”, ale najprawdopodobniej nie wystaje z wody, wiec i nie bylo nam dane jej odwiedzic osobiście. Żal, no ale cóż zrobić?

Rakietowy kadłub jest poszarpany, a dechy wyżarte w różne malownicze desenie. Sporo czasu spędzamy na pokładzie, napawając sie pięknem i urokiem chwili. Szum fal i zapach starego kutra. I wyciagniete do słonca gęby. Trzy, różnej wielkości stworzenia wyłożone na aromatycznych dechach gapiace sie w obłoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Różne wzory i kolory. Rzeźby i malunki utworzone przez nadgryzajacy ząb czasu i "sił natury"- wode, wiatry i sól....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Drewno, metal i … zielona, wiosenna trawka! :D

Obrazek

Czy dechy mogą zardzewieć???

Obrazek

Obrazek

Obrazek

P.S.
W kabaczym życiu odwiedzenie tego miejsca było niezmiernie ważne - wrak łodzi znalazły przecież również Muminki!! ( ) Potem go wyremontowały i popłyneły nim m.in. w rejs do latarni morskiej! ( ) My w latarni juz bylismy kilka dni temu - a w końcu czas przyszedł też i na wrak. Kolejny obowiązkowy punkt programu - statek widmo! :) Trzymajcie kciuki, aby równiez sie kiedyś udało!! :)
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Sporo czasu spędzamy na pokładzie
Raczej na dnie. Z pokładu, na którym uwieczniono kapitana Ago Murdwii, nie zostało wszak nic. :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:Sporo czasu spędzamy na pokładzie
Raczej na dnie. Z pokładu, na którym uwieczniono kapitana Ago Murdwii, nie zostało wszak nic. :)
Znaczy- dno stalo sie nowym pokladem! :P
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Do pisania tego kawałka relacji długo nie mogłam sie zabrać ;) Po poprzednich doświadczeniach jakoś nie miałam odwagi ;) Bo z tym miejscem było coś wyraźnie nie tak… No ale może od początku…

Zwiedzaliśmy wczoraj “magnetyczną” baze w zatoce Hara, wiec nie wypadało nie odwiedzić jej zaplecza mieszkalnego, czyli osiedla Suurpea, położonego po przeciwnej stronie zatoki. Osiedle w czasach swej świetności liczyło około tysiąca mieszkańców, miało szkołe, szpital, sklepy i różne inne udogodnienia typowe dla sporych ludzkich osad. Jego losy sa typowe dla wielu takich miejsc z poradzieckiego świata, ot historia pisana przez kalke.. Sajuz upadł, baza/poligon/zakład przemysłowy wraz z nim przestał istnieć i miejscowość straciła racje bytu. Kto miał pomysł na inne życie to wyjechał, zostały jednostki, ludzie głównie albo starsi, albo mniej zaradni lub przywiązani do miejsca, w którym spędzili sporą część życia. A wszystko wokół zaczęło popadać w ruine i zarastać młodym lasem. Podobna historia jak różnych Skrund, Lipniażek, Szkolnych…

Obecnie osiedle Suurpea (nie licząc wsi położonej kawałek dalej) liczy niecałą setke stałych mieszkańców, głownie zamieszkuje tu ludność rosyjskojęzyczna. (“jak chcesz, kolezanko, pogadac po estońsku, to raczej dzieci szukaj”). Mało kto ma tu prace, głównym źródłem dochodu są emerytury, renty czy różne zapomogi np. na dzieci. Co ciekawe - nie są to wyłącznie osoby związane z dawną bazą czy ich potomkowie, ale również “włóczędzy z innych części kraju”, których skusiła niezwykle tania cena mieszkań (nie wiem czy zakupu czy wynajmu?) Latem robi sie tu nieco ludniej - przyjeżdzają na wakacje nad morze wnuki do dziadków, ludzie z Tallina mają tu działki, gdzie uprawiają warzywa, majsterkują czy po prostu odpoczywają w ciszy. Bo co trzeba przyznać - cisza w Suurpei jest wręcz ogłuszajaca :)

Około roku 2010 w opuszczonym budynku na skraju osady pomieszkiwali członkowie jakiejś sekty, ponoć nawet całkiem porządnie sobie zeskłotowali całe pietro. Niestety śniezna zima i zawalenie się dachu pokrzyżowało ich dalsze plany i znikneli bez śladu. Nikt w okolicy nie wie gdzie się przenieśli. Przez pewien czas w któryms z budynków ukrywał sie młody chłopak. Lokalne baby nieraz dokarmiały go obiadem, przynosiły miseczki jak dla kota. Ale któregos dnia zabrała go policja, a budynek oplombowała.

Cały teren istniejacego jeszcze osiedla oraz ciągnących sie dalej w chaszczach ruin, wraz z koszarami po drugiej stronie drogi, kupił już lata temu jakiś lokalny oligarcha. Traktuje to chyba jako lokate kapitału, bo póki co nie interesuje sie miejscem, nie inwestuje, nic nie zmienia, nie odwiedza swoich włości. Tym samym zapewnia temu miejscu niezmienność i trwanie w takim dziwnym stanie zawieszenia między istnieniem a opuszczeniem. Miejscowi mają na ten temat mieszane odczucia. Z jednej strony np. nie za dobrze się ogrzewa bloki z płyty na własną ręke bez centralnej elektrociepłowni, np. cięzko sie wierci w betonie dziure na ujście rury piecyka. Z drugiej strony - lepsze to niż wszyscy mieliby trafić na ulice, bo pan właściel postawnowił zagospodarować teren inaczej i np. postawic nadmorskie apartamentowce. Nawet się przy mnie o to pokłócili ;)

Wszystkie powyższe informacje pochodzą z rozmowy z kilkorgiem miejscowych - i w żaden sposób nie weryfikowałam ich prawdziwości.


W Suurpei najpierw odwiedzamy dawne koszary. Zespół budynków położony prawie nad samym morzem, ale pas od morza oddzielajacy jest na tyle zarośnięty, że nawet z górnych pięter słabo to morze widać. Na dach nie udaje sie wyjść. Zabudowań jest kupa, co chwile coś sie wyłania spomiędzy gęstych zarośli. Nie wiem czy ktoś tu prowadził jakąś "pieczarkarnie" albo co? W wiekszości zabudowań panuje oszałamiający wręcz zapach grzybów. Nie, nie pleśni i grzyba ścienno - sufitowego, co jest typowe dla zawilgoconych miejsc opuszczonych... Tu pachnie grzybem leśnym, suszonym na blasze pieca prawdziwkiem, nawleczonymi na nitke koralami podgrzybków, koszykiem pełnym zbioru, który wraca z wrześniowego suchego lasu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na najwyższym piętrze młody artysta sprejuje po ścianie. Powstaje całkiem sympatyczna fioletowa ośmiornica. Chyba go troche przestraszyliśmy nagłym najściem, bo porzuca puszke i ucieka. Dopiero jak opuszczamy obiekt, widzimy kątem oka, że wyłazi z lasu i wraca na swoje włości.


Osiedle to cały rząd opuszczonych bloków, a potem dwa takowe rzędy bloków zamieszkałych. Dalej znowu kilka pustostanów. Zamieszkałe są te bloki w środku osady.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruiny to raczej wydmuszki, z pokruszonymi ścianami, brak jakichkolwiek napisów czy resztek wyposażenia. No może czasem trafi sie jakiś skrawek starej gazety, zdekompletowany but czy rozdeptana zabawka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Całość jest utopiona w sosnowym lesie, przez który majaczy morze.

Obrazek


Jak niewiele lat trzeba aby ludzkie osady zmieniły sie w młody las, wypełniony tylko śpiewem ptaków…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na końcu drogi prowadzącej wzdłuż bloków stoi opuszczona szkoła. Teraz głównie chyba słuzy jako miejsce wypalania śmieci. Są też ślady wykorzystywania jej do celów imprezowych, acz dziś to raczej byłoby niemożliwe - zaduch panuje w środku straszny a dym tak gryzie w oczy, że szybko sie ulatniam z labiryntów tutejszych korytarzy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Las nieopodal też jest cały usiany ruinami. Tak jakby niegdyś stało tu drugie osiedle, które opustoszało całkowicie? Busz już prawie zupełnie zniwelował ludzkie starania zagospodarowania tego miejsca. Miejscami trzeba się mocno wpatrzeć, aby dojrzeć pełgające miedzy liśćmi zarysy zabudowań.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z wnętrz już praktycznie wydarto wszystko co się tylko wydrzeć dało. Na tyle skutecznie, że ciężko nawet domniemywać o dawnych przeznaczeniach poszczególnych budynków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedynie tutaj cosik zostało!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporo zabudowań przypomina jakies mini zakładziki, warsztaty, kotłownie...

Obrazek

Obrazek

Na skraju osiedli jest plac zabaw, gdzie niektórzy z ekipy zaraz nas zaciągają.

Obrazek

A i na placu zabaw można odnależć ciekawe rzeczy - np. takowe urządzenie. Na początku to w ogóle nie możemy rozkminić co to jest? Wygląda nieco jak … szubienica! ;) Taka kolektywna - jak ktoś nie lubi uprawiać procederu sam. Z wielkiego słupa wiszą liny i sobie dyndają na wietrze.

Obrazek

Sami nie dochodzimy do właściwych wniosków. Podpatrujemy małych lokalsów. Chłopaczki łapią za liny i biegnąc dookoła rozkręcają to ustrojstwo. A potem nogi w góre i ziuuuuuu!!!!! I latają wokół a karuzela sie kręci długo, chyba jest cholernie ciężka i ma dużą bezwładność. Planuje poczekać aż dzieciaki sobie pójdą i też skorzystać. Raz, że mi ciut głupio - a dwa że między czubami sosen zauważam majaczącą wieże! Jakby wieża ciśnień? Sune w jej strone. Toperz z kabakiem zostają na straży karuzeli. Zwłaszcza, ze chłopaczki zaczeły pokazywać kabakowi jak sie należy huśtać - więc nie mam serca jej stamtąd zabierać.

Wieża, gdy podchodze, okazuje sie być jakas inna! Głowę bym dała, że miała inną końcówke, tzn. ten czub co wystawał ponad drzewa? Czary jakieś sie tu dzieją czy jak??

Obrazek

Właże do wieży i zadzieram łeb. Niesamowite! Nie dość, że otwarta to można dosyć dogodnie wejść na samą góre! Miejscowi zbudowali dosyć porządną drabine. Dochodze jednak tylko do jej połowy. Jakoś sie dziwnie buja. Może bym dała rade, ale odpuszczam. Szkoda zlecieć i sie połamać na początku lata. Jakby był październik - to kto wie? Może bym wlazła?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A! Czarów nie ma. W lesie zaraz obok stoi druga wieża, ciut wyższa, o ciekawej “bułeczce” szczytowej. I to ją widziałam spod karuzeli!

Obrazek

Wejście na nią również jest możliwe, ale to już raczej dla jakiś kaskaderów i skałołazów.

Obrazek

Obrazek

Za wieżami w lesie jest osiedle garaży, bud, szop i kamerlików.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To co buby kochają i marzą aby mieć przy domu. Kurde - dokładnie tak jak tu. Mieszkać w utopionym w lesie bloku i jeszcze mieć taką komórke na różne szpargały, które w mieszkaniu nie chcą się zmieścić! A każda szopa jest tu inna! Różnią sie kolorem, kształtem, budulcem - co nadaje całości miły dla oka nieregularny wygląd. Przy niektórych widać miłość właściciela do majsterkowania, przy innych do ogrodnictwa, a na innych słabość do krągłych kobiecych wdzięków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem napisy wskazują, że bywały tu kury a gospodarz serwował im własną wybraną diete (“nie dokarmiać kur” - głosi napis). Kur jednak nie ma - może poszły na spacer, moze w poszukiwaniu bardziej zróżnicowanej karmy?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Część szopek ozdabiają maskotki, breloczki, lusterka, obrazki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomiędzy garażami wpadam na bunkierek. Nie wiem do czego służył dawnymi laty, ale obecnie jest pusty. Wejście do niego jest wyjątkowo wąskie, chyba poczwórne (jakieś śluzy??) i jeszcze dodatkowo zwisają w nim jakieś grube zwały folii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To chyba podobny obiekt, ale ktoś go sobie przysposobił dla własnych potrzeb.

Obrazek

A tak naprawde to mój powód niewchodzenia na wieże był zupełnie inny. Już od samego początku łażenia po rozpadlinach osiedla czuje sie dziwnie... Jakaś taka jakby "zamulona"? Tak jakbym imprezowała do rana, wypiła pół litra i nie miała czasu odespać (co jest w dniu dzisiejszym całkowicie niezgodne z prawdą!) Samopoczucie mi się stopniowo pogarsza, ale długo staram sie to ignorowac - w końcu jestem w takim niezwykle ciekawym miejscu! W okolicach wieży jednak zaczyna mi być solidnie niedobrze i kręci sie w głowie. Nie jest to raczej stan odpowiedni, żeby samotnie włazić na chybotliwe drabiny. Postanawiam mocno przyspieszyć kroku aby jak najszybciej znaleźć sie przy busiu i móc sie położyc. Robi mi sie też jakoś dziwnie słabo, goraco, ale i uderzaja raz po raz zimne poty. Mam tylko nadzieje, że dotre, bo długo by mnie szukali w tych zaułkach i lesnych rozpadlinach. Po drodze mijam grupke nieco podchmielonych lokalnych babeczek imprezujacych przy grillu. Coś do mnie wołają, widać, że zdziwiła ich moja tu obecność. Chyba niezbyt często zagraniczni turyści tu zaglądają... Można by pewnie pogadać, a może i na imprezke by zaprosiły? Ale ja jakoś krótko zbywam ich zaczepki (czego do końca wyjazdu nie moge odżałować) i jak na autopilocie wracam do busia. Kabak szaleje na placu zabaw na linowej karuzeli, dwóch miejscowych chłopaczków kręci, a ona z piskiem wisi na linie. Ja też tak bardzo chciałam sie tu pohustać... Ale teraz jakos całkiem mi to nie w głowie. Wyciagam z apteczki garść różnych lekarstw, które mi przychodza do głowy, łykam, wypijam duzo wody i wykładam sie na dywanie na pace. Nie wiem ile tam sobie zalegam w cieniu, ale gdy odrobine dochodze do siebie - pojawia sie dziwna myśl - może lepiej stąd odjechać? Przed siebie? Po prostu gdzie indziej? Ide odszukać toperza i kabaka. Nawet nie protestują, chyba już się troche znudzili tym miejscem.

Gdy mijamy tabliczke “Parispea” czuje sie juz zupełnie dobrze. Po prostu normalnie. Jak ręką odjał...

Te dziwne objawy nie pojawiły się juz ani na wyjeździe, ani potem… Do czasu.. Zapomniałam o nich i o całej sytuacji. Jakieś półtora miesiaca później, juz w domu, zaczełam wgrywać i wybierać zdjęcia z estońskich wycieczek. I wszystko było ok... ale doszłam do zdjęć z Suurpei.. Po kilku z nich poczułam ten dziwny zawrót głowy, jakby ucisk w żołądku, jakby dziwna słabość i chęc aby sie polozyc i zamknąc na chwile oczy. No żesz to szlag!!!!!! Co to za licho?? Czy to może być przypadek?? To musi to być przypadek, ale nie powiem, taki nieco dziwny…


cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Już od samego początku łażenia po rozpadlinach osiedla czuje sie dziwnie... Jakaś taka jakby "zamulona"? [..] zaczyna mi być solidnie niedobrze i kręci sie w głowie. [...] Robi mi sie też jakoś dziwnie słabo, goraco, ale i uderzaja raz po raz zimne poty.
Hipoglikemia? W każdym razie objawy niemal identyczne jak u mnie przy spadku cukru poniżej 70 mg/dL. Brak tylko opisu drżenia rąk i nóg (w zasadzie to mam wówczas wrażenie, ze każdy mięsień mi drży). No i zaburzeń widzenia - nieostrość wzroku konkretnie.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:Hipoglikemia? W każdym razie objawy niemal identyczne jak u mnie przy spadku cukru poniżej 70 mg/dL.
Tylko to by chyba nie przeszlo jak nic nie zjadlam?
Piotrek pisze: No i zaburzeń widzenia - nieostrość wzroku konkretnie.
Mi sie raczej kilkakrotnie troche ciemno w oczach robilo.. Poki bylo jasno to bylo ostro ;)
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Tylko to by chyba nie przeszlo jak nic nie zjadlam?
Przy zdrowej wątrobie (i w miarę normalnym funkcjonowaniu trzustki) może się udać.
buba pisze:Mi sie raczej kilkakrotnie troche ciemno w oczach robilo..
A widzisz. Czyli zaburzenia widzenia były...
Może być tak - albo wątroba w porę nie dodała cukru do krwi, gdy komórki "wołały" o "paliwo" albo wzrost zawartości cukru (na skutek wysiłku) sprowokował trzustkę do "wyrzutu" insuliny. Efekt jest jeden - spadek poziomu cukru poniżej minimum (Przy wartościach rzędu 50-70 mg/dl występuje uczucie głodu, osłabienie, ból głowy, niepokój, drżenie rąk.
Wartości ok. 30-50 mg/dl dają objawy takie jak: wzmożona potliwość, kołatanie serca, lęk, ból brzucha, zaburzenia zachowania.).
Co do samoistnego powrotu do normalnego poziomu cukru - u chorego na cukrzyce to niemożliwe. Jego trzustka nie wytwarza wszak insuliny. U zdrowego człowieka myślę, że poziom cukru może się sam uregulować - przecież w ciągu doby organizm dobrze sobie radzi z utrzymaniem poziomu w granicach 70 - 90 mg/dl.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

W miejscowości Parispea zatrzymujemy sie na nadmorskim biwakowisku RMK. Nie wiem jak to możliwe, ale zrobiłam mu tylko jedno zdjęcie!

Obrazek

A miejsce jest klimatyczne - wiatka i kominek stoją na piachu, sosny pachną, a dodatkowo wieje wiatr, który zwiewa komary - które są zmorą ostatnich dni. Kabaczę szczęśliwe - wreszcie rodzice zmądrzeli i zrobili biwak w środku piaskownicy!

Główną atrakcją Parispei jest chyba cieniutki, kamienisty półwysep zwany Purekkari, który wyłazi w morze około półtora kilometra. Buba - jako miłośnik wszelakich mierzei zaciera na niego łapki juz od dawna!

Idzie się po piachu…

Obrazek

Czasem po trawie..

Obrazek

Ale przeważnie po kamulcach - mniejszych…

Obrazek

Obrazek

Lub większych... Ten największy ma przywiązaną line - chyba w celu łatwiejszego wejścia na szczyt.

Obrazek

Obrazek

Są po drodze też jeziorka! Pisałam juz chyba kiedyś, że uwielbiam tereny, gdzie ląd przeplata się z wodą - stąd sympatia do wszelakich bagien, delt, limanów, mierzei - i własnie takich półwyspów usianych jeziorkami i kałużami!

Obrazek

A tak serio to to jest taka prawie wyspa! Niby da rade dojść suchą stopą, ale tylko dlatego, że część kamieni ktoś celowo usypał w groble! Połączenie z lądem ów półwysep ma więc grubości kilkucentymetrowej!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widać stąd jakąś latarnie morską!

Obrazek

A koło niej czai sie coś jakoby bunkier? Ciężko zrobić lepsze zdjęcie i się przyjrzeć - jest to naprawde fest daleko!

Obrazek

Kolektywne wygrzewanie do słoneczka!

Obrazek

Wieczorem znów odwiedzamy półwysep!

Obrazek

Obrazek

W Parispei za czasów radzieckich równiez była baza. Kurde, tu chyba całe wybrzeże zabetonowali! Acz chyba sporą jej część już wyburzono. Po lesie koło biwakowiska pałętają sie jedynie takie kawałki!

Obrazek

Identyczne jak te, które znajdowaliśmy w dolnośląskiej Zimnej Wodzie - gdzie szukalismy bazy za późno - bo już ją zmielili. Taka sama biała kosteczka...

Obrazek

W Parispei mamy jednak więcej szczęścia - tu jednak cosik jeszcze zostało! Najbardziej znanym fragmentem dawnych urządzeń jest pagórek - pozostałość po wyrzutni rakiet.

Z daleka…

Obrazek

I z bliska…

Obrazek

Obecnie wygląda jak polana betonem górka.. Ale ładne krzaki różyczek rosną na jej szczycie.

Obrazek

Obrazek

Skręcamy w boczną droge idącą wybrzeżem. Tu ostały sie jakieś hangary z dawnej bazy.. Te wyglądają typowo - środku nic nie ma, beton, troche współczesnych smieci..

Obrazek

Kolejne hangary też wygladają klasycznie tzn… z daleka. Z odległości bliższej od razu rzuca się w oczy ich niecodzienna kolorystyka i "zagospodarowanie".

Obrazek

Obrazek

We wnetrzach jednego z nich są palety, jakby do spania i miejsce ogniskowe.

Obrazek

Ściany pokrywają bardzo kolorowe i widac pracowicie wykonane rysunki, świadczące o dość specyficzym stanie świadomości ich twórców. Szkoda, ze trafiamy tu o 10 rano - bo zapewne nocleg w takim miejscu bylby wyjatkowo ciekawy, a kolorowe postacie z obrazków, oświetlone pełgajacym płomieniem ogniska na długo pozostałyby w pamieci. A moze bysmy spotkali stałych bywalców, którzy opowiedzieliby nam cos wiecej o swoim świecie?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jaka dbałość o szczególy!

Obrazek

Jest też wycinanka z filcu..

Obrazek

Ktoś miał natchnienie nie tylko plastyczne ale i matematyczne!

Obrazek

Baze dodatkowo spowija zapach jakby jakis olejków? Zupełnie jakby ktoś tu rozlał płyn na komary - ale całe wiadro!

Przybazowe wybrzeże również jest całkiem przyjemne!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnim miejscem jakie planujemy odwiedzić w tej miejscowości jest opuszczony blok. Samotnie sobie stoi w środku lasu...

Obrazek

Wydaje sie, że nic ciekawego. Blok jest nieduży, ma tylko dwie kondygnacje, dwie klatki schodowe i raczej widać już z wierzchu, że wnętrza będą maksymalnie wypatroszone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No ale być obok i nie zajrzeć? Z poczuciem, że zapewne zajmie mi to 5 minut, zagłębiam się chłodny mrok jednej z bram.. O jak bardzo się myle! Ponad pół godziny jednak zeszło ostatecznie! ;)

Już na schodach wpadam w pułapke. Tak - w celowo rozstawioną pułapke na mnie, tzn. na takich jak ja - co będą wchodzić po schodach.. Nogi zaplątują mi się w żyłki, do których przywiązane są puszki. Puszki jadą z łoskotem po betonie i w końcu potrącają puste butelki, ktore spadają z parapetu i z odpowiednio wyrazistym dźwiekiem rozbijają sie o podłoge. Plan się powiódł - ofiara sie złapała ;) Z górnego piętra wyskakuje trzech chłopaków. Już mam ambitny plan dać noge z budynku, do wyjścia mam chyba 3 metry, gdy zauważam, że nie wyglądają groźnie, mają całkiem sympatyczne gęby - i w tej chwili chyba bardziej przestraszone niż ja. Są studentami z Tallina tzn. zamierzają nimi być po wakacjach. Póki co głównie zajmują się eksploracją opuszczonych miejsc w okolicach swojego miasta. Głównie interesują ich tajemnice, miejsca niezwykłe, przerażające i owiane dziwnymi legendami. To oni są konstruktorami pułapki, w którą sie złapałam. Cel był taki jak można się domyśleć - hałas na schodach, aby nie zostać zaskoczonym. Na początku podchodzą do mnie bardzo nieufnie. Bo właśnie szukaja tu skarbu. Kują ściany. Tak, mają dokladny namiar gdzie szukać - acz oczywiście mi go nie zdradzają. A tak się zawsze zastanawiałam co zżera ściany w takich miejscach. Zawsze patrzyłam na pokruszony beton czy cegły i zachodziłam w głowe - jak to się rozpadło w drobny mak, skoro dach cały, nie leje się, wiatry nie hulają.. Moi nowi znajomi mają poważne przypuszczenia, że ja tu również przyjechałam po ich skarb. Że też o nim przeczytałam na “TEJ” stronie i dlatego zdecydowałam się na tak długą droge.. W końcu jak ktoś jedzie 1500 km aby wejść do takiego niepozornego budynku musi mieć jakiś cel, prawda? Kurde! Skarby w ścianach zawsze kojarzyły mi sie z zamkami, starymi pałacami czy chociażby dolnoślaskimi domami po wysiedlonych Niemcach! Ale co mógł ukryć radziecki żołnierz w ścianie z wielkiej płyty? A tak serio, to w pewnym sensie sama się wkopałam - w te podejrzenia, że jestem ich konkurencją.. Bo na poczatku rozmowy - o “skarbach ukrytych w ścianach” i ich szukaniu w opuszczonym budynku - byłam pewna, że chodzi o kesza! Mówiłam więc, ze póki co się tym nie zajmuje, ale pare razy przypadkiem takowego znalazłam i nieraz rozważałam czy sie w to nie zacząć bawić. Potem wyszło, że kolesie jednak mają na myśli skarby z wyższej półki, ja próbowałam sprostować, ale juz nie bardzo mi się udało. Proponowali mi nawet, żebym zdradziła swój namiar na skrytke, oni mają narzędzia do wygodnego łupania ścian - zatem ja sie nie zmęcze, skarb znajdziemy - a potem znalezisko podzielimy na 4 równe części :D Kolesie są w ogóle bardzo wkręceni w temat UFO, reptilian, równoległych rzeczywistości, niewidzialnych statków… (no dobra - to ostatnie, zwłaszcza w tym konkretnie rejonie, nosi duże znamiona prawdy ;) ) Opowiadają np. że na tej psychodelicznej bazie nad morzem, 2 lata temu były organizowane koncerty jakiejś muzyki, cos na pograniczu techno i reggae.. I ze jeden z uczestników imprezy został porwany przez ufo, na oczach kilkunastu kumpli. Ciekawe czy porywaczem był ten zielonooki jegomość - uwieczniony później na ściennym malowidle?? ;)

Obrazek

Aby nie pozostać dłużną, podtrzymać rozmowe i nie zmieniać za bardzo tematu (i klimatu) opowiadam im o moich dziwnych objawach przy wczorajszym zwiedzaniu Suurpei. Chłopaki bardzo się podjarali, zwłaszcza, że nie wychodzili jeszcze na szczyty wież. Według ich wersji - tam nadal w ziemi są zakopane “antymagnesy” i one tworzą pole, które na niektórych tak działa jak na mnie. W niektórych miejscach, zwłaszcza przy korzeniach brzóz, można je namierzyć (te “antymagnesy”) w ten sposób, że rzucając na ziemie niewielkie metalowe przedmioty np. spinacze, zszywki, pinezki - “coś” podrzuca je do góry! Przeczytali o tym na tej samej stronce w necie (adresu nie chcieli zdradzić) gdzie opisane było również, że w leśnym bloku w Parispei czai się skarb!

Cóż.. Nie pojechałam do Suurpei sprawdzić czy gwoździe będą latały.. Choć aby wrócić, musimy przez tą miejscowość przejechać… Nie wiem czy bardziej nie wierze w natchnione opowieści tallińskiej młodzieży, czy jednak bardziej się obawiam, że moje dziwne objawy jednak wrócą… ;)

Gdy się żegnam i wychodze, widze, że chłopaki odbudowuja pułapkę, którą im zniszczyłam. Stawiają nowe butelki na parapecie i oddalaja sie na piętro. Nie wiem czy kuja te swoje ściany swoim megasprzętem, ale jeśli tak to muszą to robić bardzo po cichu - nic nie słychać..

A wnętrza bloku, tak jak myślałam, d… nie urywają.. Sa puste.. albo przynajmniej pozornie na takie wyglądają... ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A! Napotykamy jeszcze leśne bunkry!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu chyba było jakieś ścienne malowidło… ale juz niestety zatarte zupełnie...

Obrazek

Jakby sie tu na spokojnie powłóczył po lasach - to pewnie jeszcze niejedno by znalazł... np. wieża gdzieś jest.. Też taka stara, betonowa, z czasów "bazowych". No ale jakos nie moglismy jej namierzyć.. A czas troche juz gonił... I chęć aby zobaczyć kolejne miejsca!

cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Widać stąd jakąś latarnie morską!
To latarnia morska na wyspie Mohini ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Latarnia_morska_Mohni ).
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Taka sama biała kosteczka...
Zdaje się, że takie elementy produkowała fabryka domów w ówczesnym Leningradzie, bo gdy budowali osiedle dla radzieckich rodzin w Świdnicy to takie ściany widziałem na placu budowy. :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:Taka sama biała kosteczka...
Zdaje się, że takie elementy produkowała fabryka domów w ówczesnym Leningradzie, bo gdy budowali osiedle dla radzieckich rodzin w Świdnicy to takie ściany widziałem na placu budowy. :)
I chcialo im sie je wozic z Leningradu do Swidnicy? Nie bylo blizej zaopatrzenia w plyty na elewacje domow? W Polsce przeciez tez sie budowalo bloki! Ale faktycznie np. w Szczytnicy Kolonii tez taka kosteczka jest na blokach!
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:Widać stąd jakąś latarnie morską!
To latarnia morska na wyspie Mohini ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Latarnia_morska_Mohni ).
Czyli dobrze ze sobie odpuscilismy jej poszukiwania.. Bo i tak by sie nie udalo dotrzec...
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Następny dzień upływa pod hasłem poszukiwania kolejnych cieniutkich półwyspów - acz tym razem z mniejszym powodzeniem. Pierwszy z nich, Kuradi, mamy namierzony za miasteczkiem Kasmu.

Obrazek

Kasmu robi na nas iście nieestońskie wrażenie - kłębi się tu tłum! Normalnie jak jakiś Karpacz czy inna Krynica! Autokary pełne wycieczek, tłuste niemieckie i holenderskie kampery, które gabarytami raczej podchodzą pod tira. Nabity parking, busia trzeba zostawić w rowie, dalej jest szlaban. Za krzaczek nie ma jak iść bo co chwile ma się kogoś na plecach! Ratunku!! Albo to my mamy złe porównanie i przeżywamy szok po kilku dniach spędzonych w ruinach poradzieckich baz? Może to nam sie przesuneła poprzeczka braku tolerancji na tłum?

Wybrzeże jest praktycznie całe zabudowane domami.

Obrazek

Plus jedynie taki, ze im bliżej morza tym ludzki potok się rozpływa gdzieś po bokach. W strone cypelka przedzieramy sie praktycznie już sami…

Obrazek

Miejsce okazuje sie być pełnowartościową wyspą, acz na oko to udałoby sie przebrodzić. Najwyżej kabaka by sie przeniosło aby sie nie pomoczył.. Wiec dojść się da, ale stoją tablice informujące, że w tym terminie nie wolno, bo jakieś ptaki się lęgną czy migrują - już nie pamietam.. Wahamy sie.. Z jednej strony kusi - no i jest polskie przyzwyczajenie, że wszystko jest zabronione - więc sie to równo zlewa, a “wstęp wzbroniony” jest równoznaczny z “tam jest coś ciekawego” i “zapraszamy buby”.. Ale Estonia jest raczej krajem wolności - biwaki, otwarte chatki, niezamurowane ruiny, jeżdzenie do woli po lasach.. Więc może jak raz czegoś nie wolno to warto uszanować? Poza tym tu taki turystyczny rejon.. Jak nam wsadzą mandat w euro to będzie smutno… No i może rzeczywiście byśmy tym ptakom przeszkadali? Poza tym jakie to sensowne, ze nie “zakaz wejścia i koniec” ale wyjaśnienie kiedy i dlaczego. Czyli jednak odpuszczamy.. Rzut oka jedynie z daleka..

Obrazek

Obrazek

Pozostaje nacieszyć sie malowniczymi kamulcami rozmiarów wszelakich..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Krzaki różyczek mają tu ogromne jak drzewa!

Obrazek

Nagle gdzieś między pniami drzew dostrzegamy chatke! Leśna chatka jak się patrzy! Aż dziw, że nie była ujęta w spisie RMK! Idziemy więc obadać sprawe i ocenić właściwości noclegowe owego przybytku!

Obrazek

A tu niespodzianka! Nasza “chatka” tak naprawde okazuje sie być… kibelkiem! :)

Obrazek

Wprawdzie posiada obszerny przedsionek, gdzie trzy osoby mogły by wygodnie spać - ale jednak ostatecznie rezygnujemy z zamiaru tu nocowania.. Mimo, ze byłyby duże plusy np. blisko do kibla ;)

Obrazek

I teraz pytanie - o co tu chodzi?

Obrazek

Że facetom nie wolno sikać na stojaco? Dlaczego? W ramach równouprawnienia - żeby feministek nie denerwować? Czy raczej kwestie higieniczne - bo sprzątaczka sie wkurzyła, że ciągle ściera mokrą deske? Ale wynika, że kobiety mogą załatwiać sie na stojąco, wolno też stawać nogami na desce oraz… spać w przedsionku! ;) Co nie jest zabronione jest dozwolone, no nie? ;)

A przy kiblu jest hustawka! Ten kraj zdecydowanie obfituje w takie nadrzewne bujania! To już trzecia na naszych estonskich ścieżkach! Ta jest wyjatkowo solidna! Nawet toperz odważył sie usiąść (no i sie nie urwało!)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na koniec jeszcze eksploracja norki pod korzeniami. Malownicze miejsce! Pół godziny się bawimy, że jesteśmy liskami. A toperz jest wilkiem. Liski wyłażą, wilk woła "uuuuu", wiec liski chowają sie w norce. Czynność powtórzyć ;) Jakby ktoś nas poobserwował z boku - to by na bank był pewien, że nam kompletnie odbiło!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A pod te korzenie nie udało sie wejść.. Choć niektórzy próbowali...

Obrazek


Następny cypelek upatrzyliśmy sobie koło Natturi. Nazywa się Alvi, jest cieniutki i się do nas uśmiechał z mapy.

Obrazek

W tym rejonie ciężko jest się przebrać na wybrzeże.. Wszędzie młaki i bagienka.. Pójście na azymut kończy sie po kolana w błotnej mazi. Tam gdzie idzie droga i pasowałoby dojść do nasady półwyspu - jest jakieś daczowe osiedle za szlabanem. Niby da się obejść szlaban, ale zaraz zaczynają nas obwąchiwać jakieś psy giganty. Niby nie są agresywne, merdają ogonami, ale z oczu patrzy im wilkiem. Próbujemy coś zagadać do miejscowych i zapytać, ale na “dzień dobry” po estońsku nie odpowiadają, natychmiast chowają sie w domach, udają, że nie słyszą powoli się oddalając, a jeden nawet rzuca kosiarke i ucieka w panice w las.. Nie chcąc wiec zostać sam na sam z pieskami wielkości sporych cieląt, postanawiamy ominąć osiedle, wbić gdzieś dalej na “plaże” i cofnąć sie brzegiem. Morze jest tu brudne, brzeg błotnisty i mocno zarośniety. Do kąpieli nie zachęca. Cypelka brak.

Obrazek

Obrazek

Sytuacje ratuje jedynie piękne kwaśne mleko, które rozlało się malowniczo po niebie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Toperzowi i kabakowi marzyła się kąpiel. W Vosu szukamy sklepu, a znajdujemy plaże. ⅔ ekipy więc kwiczy z radości. Woda jest niezbyt głeboka, no ale przecież zawsze można się położyć.. Dla mnie jest za zimno..

Obrazek

Vosu też ma klimat kurortowy. Ale fajny. W odróżnieniu od Kasmu, które było jakieś obrzydliwe.

Tankujemy na lokalnej stacji. Paliwo płynie z cystern. Takich niewkopanych. Już któryś raz widze taki patent w Estonii. A naszą ulubioną stacje “kontenerową” na Pogórzu Przemyskim zamknęli. Bo ponoć niespełniała norm unijnych, bo zbiorniki muszą być wkopane w ziemie. Czyli muszą czy nie muszą?

Obrazek

A! W sklepiku w Vosu kupiłam przepyszny napój alkoholowy! O mocy piwa. Dżin z ziołami! Coś cudownego! W kolejnych miejscach juz nie tylko kwasu, ryb i kawioru szukam ;)

Obrazek

Obrazek


cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:I chcialo im sie je wozic z Leningradu do Swidnicy?
O ile wiem, to z jakichś ścisłe tajnych powodów tylko ta fabryka mogła ich zaopatrywać. Żartowaliśmy, że to specjalne wojskowe betonowe ściany zbrojone płytami pancernymi, żeby na wypadek "W" cały blok był schronem przeciwatomowym. :lol:
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:I teraz pytanie - o co tu chodzi?
Rysunek przecie wyjaśnia to dokładnie - wszyscy siadamy. Z powodów higienicznych. Fizjologia tak mężczyznę skonstruowała, że choćby nie wiem jak się starał, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że albo nie wyceluje dokładnie za pierwszym razem (ciśnienie za duże :wink: ) albo obkapie na końcu (ciśnienie za małe :wink: ). I tyle. :D
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

No to od dziś ostatecznie żegnamy się z morzem. Przynajmniej tym estońskim. Spotkamy sie jeszcze z łotewkim morzem w Lipawie, ale to pewnie gdzieś dopiero za tydzień. Tymczasem zagłębiamy sie w lasy i bagna. W świat jezior, komarów i szutrowych dróg… Dziś biwak koło Oandu.

Zawsze ideałem biwakowych klimatów były dla mnie dwa ogniska dziennie, jedno rano, drugie wieczorem. A tu mamy kombo! Dwa ogniska naraz - jedno w piecyku, drugie w palenisku. Jak miło dla oka! Cieplej, bardziej pachnąco, no i komary spierniczają z podwójną mocą!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Będzie i herbatka!

Obrazek

Obrazek

Wędzenie w dymie ciąg dalszy.

Obrazek

Estońska noc.. To chyba koło północy a wciąż jasno!

Obrazek

Są tutaj też trzy chatki - coś jakby skansen związany z dawnym zbiorem siana. Jedna odnowiona, na terenie biwakowiska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dwie w wysokich chaszczach, ale również otwarte i zapraszające zbłąkanych wędrowców.

Obrazek

Obrazek

Jest też “półchatka”.

Obrazek

Kibelek też jak porządna chałupa! Wnętrza przestronne i pachnące drewnem.

Obrazek

Obrazek

Lokalne jeziorko raczej niekąpielowe.

Obrazek

Za Kalme i Kemba przecinamy autostrade. Na dziś mamy mało planów. Jedynie zamysł jest taki, żeby zapodać biwak nad jakimś klimatycznym leśno - bagiennym jeziorkiem. Początkowo jest pomysł dotarcia jezioro Paukjarve. Widziałam jego zdjęcia - sosnowy las, piach i dziesiątki mniejszych i większych wysepko- półwyspów przeplatających się z chybotliwym, bagiennym lądem! Ale wychodzi na to, że nie jest one dostępne (legalnie) dla samochodów? Albo my szukać nie umiemy? Wszystkie drogi dojazdowe są czymś zatarasowane i to chyba nie może być przypadek. Internety wprawdzie mówią, że dojechać sie da (zdjęcia ze znaczkiem “P” parkingu) ale od której strony to ja pojęcia nie mam! Chyba ze 3 godziny krążymy po lasach aby do niego dotrzeć. Bezskutecznie. Pal to licho! Są też inne jeziora!

Droge przechodzą nam łosie. Niestety nie zdążylam zrobić zdjęcia, ale już wiem skąd te znaki przy drogach!

Między Kemba a Koitjarve są jeszcze dwa bajora całkiem rokujące dla naszych potrzeb.. Mniejsze nazywa się Parnjarve.

Obrazek

Sprawdzamy jeszcze pobliskie większe jeziorko - Pikkjarve. No i ono nas całkowicie urzekło. Zwłaszcza jedno z biwakowych miejsc, to najdalsze, położone przy kałużastej drodze, gdzie mamy spore obawy, że jednak się zakopiemy.

Obrazek

Obrazek

Wśród sosnowego lasu stoi wiatka z piecykiem. Jest wcześnie, ale mimo to decydujemy sie zostać. Ile można tylko napierdzielać przed siebie. Siąść i zagapić się w jezioro też człowiek ma potrzebe! :)

Obrazek

Obrazek

Wiatru nie ma wcale (o dziwo komarów też nie). Powierzchnia jeziora jest prawie idealnie gładka, a odbijający sie w niej las jakoś tak dziwnie pełga i faluje w oczach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Brzegi są mało zarośniete. Nie ma w ogóle trzcin czy innych szuwarów. Raczej tylko kępy traw. I mech!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Długi czas obserwujemy stado kijanek. Kabaczek kilka z nich łapie i strasznie się cieszy jak jej pełzają w rączce. Kijanki zostają pogłaskane po łebkach i ponownie wypuszczone.

Obrazek

Obrazek

A tu dorwały zdechłą rybe!

Obrazek

Idziemy też połazić po lesie. Wszystkie drzewa są obrośniete porostami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zawisa oczywiście hamak.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu śpiewamy jakąś piosenke. Niestety już zapomniałam jaką, ale jakąś radosną, przy której się klaszcze w łapki. Fajnie jest być w miejscu gdzie nie ma ludzi. Można się wydurniać do woli.

Obrazek

Obrazek

Dziś też mamy niezłą wyżere. Byliśmy akurat w sklepie, więc mamy różne mięsiwa do upieczenia. Pulpa i grzanki z serem mogą sie znudzić ;)

Obrazek

Obrazek

Ktoś nam też zostawił rybke ;) Ale jej nie zjadamy. Nie znam sie dobrze na rybach - czy żółte oko znaczy, że jest świeża czy wręcz przeciwnie??

Obrazek

W rejonie jest popularna turystyka bagienna. Podczas całego wyjazdu spotykamy sporo osób z plecakami, które wbijają w bagna i tam gdzieś śpią. Gadamy z parą studentów z Tartu - Anna i Kristin. Ponoć chatki RMK (ktorymi my sie tak zachwycamy) to jest “szczyt góry lodowej”. Lokalni koneserzy i znawcy tematu z nich nie korzystają. “Prawdziwe chatki” czają sie wgłębi bagien i są chatkami drwali, myśliwych i ornitologów. Dotrzeć można do nich tylko pieszo, a czasem i po pas w wodzie. Trzeba znać nie tylko lokalizacje, ale też którą trasą iść, aby grząskie topiele nie pochłoneły.. Najlepiej więc się idzie zimą - jak bagna zamarzną. Kristin opowiada nam o jakiejś chatce, którą znalazł rok temu, a ostatni wpis w zeszycie był z 2004 roku. Zostawione produkty żywnościowe też mialy takie daty ważności. Na telefonie pokazuje mi jej zdjęcie. Wygląda zupelnie jak dom Muminków - jakby trzypiętrowa wieża! Coś niesamowitego! (te Muminki to nam coś nie dadzą spokoju na tym wyjeździe... ;) ) Leży na terenach, które na satelitarnych mapach wyglądają jak pumeks! Jak wielka brązowa plama! Ponoć ten kształt chatki nie jest przypadkowy. W zależności od pory roku jej jedno lub dwa dolne piętra są zalewane. Tak ją zbudowali, aby choć jedno było dostępne po drabinie. Lokalizacji, nawet przybliżonej, skurczybyk nie chce zdradzic, tylko sie chwali, że był: “wiem ale nie powiem”. Są też chatki na drzewach. Coś jak dwupokojowa ambona? Z kuchnią! Część chatek się rozpada ze starości, ale też przybywają nowe. Bo nieraz jakaś ekipa się skrzykuje i sami sobie budują swoją chatke. Najczęściej w tym celu wybierają kwadrat utworzony przez 4 drzewa i po prostu do nich przybija deski albo belki. Potem drewniany dach i na niego mocna folia. I już prowizoryczna imprezownia gotowa. Za każdym razem jak się przyjeżdza latem w rejon - to się jakiś fragment budulca przywleka. Potem tylko dostarczyć piecyk i już! Cóż… Może i taką Estonie kiedyś będzie nam dane poznać?

Jedziemy leśnymi drogami wijącymi sie wśród rzadkiego lasu i piachów pomieszanych z bagnami. Gdzieś w rejonie Koitjarve. Gubimy sie totalnie. Teren przypomina nieco wrzosowiska Borów Dolnośląskich, ale bez zakazu wjazdu..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wciąż mam w głowie opowieści Kristina.. O tych chatkach wśród bagien.. Może mijamy jakąs o kilometr czy dwa? Może siedzi tu gdzieś za tym bagnem po lewej? Dziwnym bagnem, które wali paloną gumą…

Po powrocie próbuje znaleźc w internecie fora chatkowe, o których opowiadał Kristin.. Ale chyba bez znajomości estońskiego sprawa jest skazana na porażke... Translatory nie działają tak dobrze jakby było trzeba...

A na biwakowisku koło Aegviidu stoi taka konstrukcja.. Ni to wieża widokowa, ni to zjeżdżalnia, ni to wiata… A może to jakaś instalacja artystyczna? Zupełnie nie mamy pomysłu!

Obrazek

Obrazek



cdn
ODPOWIEDZ