Przez Polskę ku północy...
Moderator: Moderatorzy
Wracając z Pribałtiki trasę przez Polske oczywiscie kontynuujemy bocznymi drogami. A jedna z nich wiedzie przez Gruszki. Kilka lat temu bylismy tu ekipą podczas naszych corocznych pieszych wędrowek dookola Polski. I jakims cudem przeoczylismy wtedy sklep. Jest on bardzo klimatyczny! A zwlaszcza stoliki na podsklepiu!
A naprzeciw sklepu tez miłe, sielskie widoczki!
W jednej z kolejnych mijanych miejscowosci rowniez odwiedzam sklep, juz nie tak sympatyczny jak poprzedni, ale za to zapadający w pamiec nietypowym spotkaniem. Babeczka, która robi zakupy przede mną, zaczyna chwalic paznokcie sprzedawczyni. Że takie ladne, ze to jest wspaniale jak kobieta ma takie zadbane dłonie, ze jej nigdy jeszcze nie udało sie tak rowno pomalowac i tak dobrac koloru lakieru. Paznokcie sa oględnie mowiac średnie, nie brzydkie ale szału nie ma. Ale oczy sprzedawczyni zaczynają sie śmiać a jej zmęczona i ponura twarz natychmiast sie rozpromienia. Bardzo dziekuje za miłe slowa, chwile rozmawiają o roznych aspektach “manikirów”. Sprzedająca dziewczyna jest niezbyt ładna, chyba rzadko ludzie prawią jej komplementy.
Historia tego paznokciowego komplementu jakos nie daje mi spokoju. Coś mi nie gra... Juz dobry kawałek od sklepu zagaduje babke, ktora, tak sie złozylo, idzie w tą samą strone co ja. “Przepraszam bardzo, ale z tymi paznokciami to bylo tak na serio?”. Tamta lekko sie uśmiecha. “Nie do konca. Należe do Świadków Jehowy. Od pół roku mamy takie postanowienie na naszych zgromadzeniach, ze przynajmniej dwa razy dziennie musimy komuś powiedziec cos miłego i sprawic mu radość. A jak widziałaś ta sprzedawczyni bardzo sie ucieszyła”. I dodaje patrząc na mnie wymownie” “A ty chyba bardzo znasz sie na ludziach?”. Pytam wiec czy to realizacja postanowienia dziennego nr 2?? Tamta zaczyna sie juz śmiać porzadnie. “Wiesz, najlepsze jest to, ze jak robisz cos codziennie od pol roku to zaczyna ci to wchodzic w krew i potem przestajesz juz o tym myslec, przestajesz rozwazac to w kategoriach spelnienia postanowienia”.
Nie znałam takiego aspektu działalnosci tego religijnego odłamu. Na pewno to lepsze niz chodzenie po domach, smędzenie i nagabywanie.
Długo jeszcze potem myśle o tym spotkaniu, wpatrując sie w meandrującą polami szose. Czy lepsza szczerosc i brutalna prawda czy fałszywy i lekko naciągany komplement? Czy moze świat bylby fajniejszy gdyby wiekszość ludzi rowniez zrobilo sobie takie postanowienie? Czy moze warto jakies aspekty takich zachowan wcielic i we własne zycie? I jakos nie znajduje jednoznacznej odpowiedzi i rozwiazania…
Tabliczka z dawnych lat, w zakątku gdzie zatrzymał sie czas...
Zmierzamy w strone Jedwabnego. Niektorym kojarzy sie ono z gąsienicami, morwami i zwiewnym materiałem, innym z aspektem zgoła odmiennym. A nam sie kojarzy z promami! Bo w okolicy mam na mapie znaczone trzy dziwne promy na Biebrzy. Są zaznaczone na atlasie samochodowym, połozone są dosyc blisko siebie, a do dwóch z trzech nie dochodzi zadna droga - przynajmniej taka, ktorej głownosc zauwazyłby ogolnopolski atlas. Czy one w ogole istnieją? A moze ktos sie pomylił znakując je akurat tutaj? Jedziemy obczaić pierwszy z nich, połozony na obrzezach wioski Rutkowskie. Prom jest. I przypomina raczej tratwe. Rzeka jest tutaj bardzo wąska. Nie ma na promie nikogo z obsługi. Za nim tylko równa połać bagien. Chyba pływadło słuzy jedynie do transportu krów na pastwisko. My zwykle tez lubimy sie paść na bagnach, ale chyba akurat w tej sytuacji nie bardzo bysmy mieli pomysł co tam ze sobą zrobic. Nawet jakby ktos zgodził sie nas tam przewiezc. Węgierska metoda pt. “Fajne noclegi są zawsze koło promu” - tu akurat postanowiła nie zadziałac. Dwa pozostałe promy sobie odpuszczamy - zapewne wyglądają podobnie i mają zasieg oględnie mówiac - bardzo lokalny.
Mijanka. Nie wiem czemu przypomniał mi sie dowcip “Rzeka jest tak wąska, ze jak mijają sie dwie ryby to jedna musi wyjść na brzeg”.
Wpadamy tez na opuszczony autobus zarosły juz wysoką trawą... Przegubowy PKS, to chyba nie zdarzało sie tak czesto?
Noclegu szukamy koło Myszyńca. Planujemy rozłozyc sie gdzies nad jeziorkiem gdzie pluskalismy sie ponad 2 tygodnie temu. Ale zupelnym przypadkiem odkrywamy wiate myśliwską w cieniu wielkiego dębu. Miejsce odsuniete od drogi i z zadaszeniem, co przy obecnej pogodzie moze sie w kazdej chwili przydac.
Ognisko mamy malutkie. Drewno jest tak mokre, ze jedynie sie tli i dymi na potęge.
Kolektywne dmuchanie w ogien
Gdy idziemy juz spac w lesie migneły świecące oczy. Kabaczę bardzo to zafascynowało. Potem świeci w oczy wszystkim swoim maskotkom i smuci sie, ze ich oczka nie błyskają odpowiednio w ciemnosci.
Kolejny biwak wypada nam w okolicach Sarnowa. W lesie mozna znalezc ciekawe rzeczy - jedni trafiaja na grzyby, inni na maliny, a jeszcze inni na przyrząd do puszczania baniek. I to jakis taki wypaśny - wygląda jak miecz! Szybko sie wprawdzie zepsuł, ale troche radosci bylo!
Potem są inne atrakcje. Na szczescie te uciekły a nie “zepsuły sie”
A to juz klimaty klasycznie dolnoslaskie.
Busio dojechał grzecznie do domu. Skrzynia wytrzymała. Gdzies na wysokosci Bierutowa szlag trafił piątke. Ale to juz wtedy, gdy dwucyfrowa ilosc kilometrów dzieliła nas od domu
A naprzeciw sklepu tez miłe, sielskie widoczki!
W jednej z kolejnych mijanych miejscowosci rowniez odwiedzam sklep, juz nie tak sympatyczny jak poprzedni, ale za to zapadający w pamiec nietypowym spotkaniem. Babeczka, która robi zakupy przede mną, zaczyna chwalic paznokcie sprzedawczyni. Że takie ladne, ze to jest wspaniale jak kobieta ma takie zadbane dłonie, ze jej nigdy jeszcze nie udało sie tak rowno pomalowac i tak dobrac koloru lakieru. Paznokcie sa oględnie mowiac średnie, nie brzydkie ale szału nie ma. Ale oczy sprzedawczyni zaczynają sie śmiać a jej zmęczona i ponura twarz natychmiast sie rozpromienia. Bardzo dziekuje za miłe slowa, chwile rozmawiają o roznych aspektach “manikirów”. Sprzedająca dziewczyna jest niezbyt ładna, chyba rzadko ludzie prawią jej komplementy.
Historia tego paznokciowego komplementu jakos nie daje mi spokoju. Coś mi nie gra... Juz dobry kawałek od sklepu zagaduje babke, ktora, tak sie złozylo, idzie w tą samą strone co ja. “Przepraszam bardzo, ale z tymi paznokciami to bylo tak na serio?”. Tamta lekko sie uśmiecha. “Nie do konca. Należe do Świadków Jehowy. Od pół roku mamy takie postanowienie na naszych zgromadzeniach, ze przynajmniej dwa razy dziennie musimy komuś powiedziec cos miłego i sprawic mu radość. A jak widziałaś ta sprzedawczyni bardzo sie ucieszyła”. I dodaje patrząc na mnie wymownie” “A ty chyba bardzo znasz sie na ludziach?”. Pytam wiec czy to realizacja postanowienia dziennego nr 2?? Tamta zaczyna sie juz śmiać porzadnie. “Wiesz, najlepsze jest to, ze jak robisz cos codziennie od pol roku to zaczyna ci to wchodzic w krew i potem przestajesz juz o tym myslec, przestajesz rozwazac to w kategoriach spelnienia postanowienia”.
Nie znałam takiego aspektu działalnosci tego religijnego odłamu. Na pewno to lepsze niz chodzenie po domach, smędzenie i nagabywanie.
Długo jeszcze potem myśle o tym spotkaniu, wpatrując sie w meandrującą polami szose. Czy lepsza szczerosc i brutalna prawda czy fałszywy i lekko naciągany komplement? Czy moze świat bylby fajniejszy gdyby wiekszość ludzi rowniez zrobilo sobie takie postanowienie? Czy moze warto jakies aspekty takich zachowan wcielic i we własne zycie? I jakos nie znajduje jednoznacznej odpowiedzi i rozwiazania…
Tabliczka z dawnych lat, w zakątku gdzie zatrzymał sie czas...
Zmierzamy w strone Jedwabnego. Niektorym kojarzy sie ono z gąsienicami, morwami i zwiewnym materiałem, innym z aspektem zgoła odmiennym. A nam sie kojarzy z promami! Bo w okolicy mam na mapie znaczone trzy dziwne promy na Biebrzy. Są zaznaczone na atlasie samochodowym, połozone są dosyc blisko siebie, a do dwóch z trzech nie dochodzi zadna droga - przynajmniej taka, ktorej głownosc zauwazyłby ogolnopolski atlas. Czy one w ogole istnieją? A moze ktos sie pomylił znakując je akurat tutaj? Jedziemy obczaić pierwszy z nich, połozony na obrzezach wioski Rutkowskie. Prom jest. I przypomina raczej tratwe. Rzeka jest tutaj bardzo wąska. Nie ma na promie nikogo z obsługi. Za nim tylko równa połać bagien. Chyba pływadło słuzy jedynie do transportu krów na pastwisko. My zwykle tez lubimy sie paść na bagnach, ale chyba akurat w tej sytuacji nie bardzo bysmy mieli pomysł co tam ze sobą zrobic. Nawet jakby ktos zgodził sie nas tam przewiezc. Węgierska metoda pt. “Fajne noclegi są zawsze koło promu” - tu akurat postanowiła nie zadziałac. Dwa pozostałe promy sobie odpuszczamy - zapewne wyglądają podobnie i mają zasieg oględnie mówiac - bardzo lokalny.
Mijanka. Nie wiem czemu przypomniał mi sie dowcip “Rzeka jest tak wąska, ze jak mijają sie dwie ryby to jedna musi wyjść na brzeg”.
Wpadamy tez na opuszczony autobus zarosły juz wysoką trawą... Przegubowy PKS, to chyba nie zdarzało sie tak czesto?
Noclegu szukamy koło Myszyńca. Planujemy rozłozyc sie gdzies nad jeziorkiem gdzie pluskalismy sie ponad 2 tygodnie temu. Ale zupelnym przypadkiem odkrywamy wiate myśliwską w cieniu wielkiego dębu. Miejsce odsuniete od drogi i z zadaszeniem, co przy obecnej pogodzie moze sie w kazdej chwili przydac.
Ognisko mamy malutkie. Drewno jest tak mokre, ze jedynie sie tli i dymi na potęge.
Kolektywne dmuchanie w ogien
Gdy idziemy juz spac w lesie migneły świecące oczy. Kabaczę bardzo to zafascynowało. Potem świeci w oczy wszystkim swoim maskotkom i smuci sie, ze ich oczka nie błyskają odpowiednio w ciemnosci.
Kolejny biwak wypada nam w okolicach Sarnowa. W lesie mozna znalezc ciekawe rzeczy - jedni trafiaja na grzyby, inni na maliny, a jeszcze inni na przyrząd do puszczania baniek. I to jakis taki wypaśny - wygląda jak miecz! Szybko sie wprawdzie zepsuł, ale troche radosci bylo!
Potem są inne atrakcje. Na szczescie te uciekły a nie “zepsuły sie”
A to juz klimaty klasycznie dolnoslaskie.
Busio dojechał grzecznie do domu. Skrzynia wytrzymała. Gdzies na wysokosci Bierutowa szlag trafił piątke. Ale to juz wtedy, gdy dwucyfrowa ilosc kilometrów dzieliła nas od domu
Wbrew pozorom było dość częste. Ale głównie w okolicach uprzemysłowionych miast gdzie występowała duża liczba "chłoporobotników", czyli mieszkańców wsi, pracujących w miejskich fabrykach. Oraz uczniów dojeżdżających do szkół. A że czasem ponad 50% wsi pracowało w mieście no to i transport musiał być odpowiednio "pojemny".buba pisze:Przegubowy PKS, to chyba nie zdarzało sie tak czesto?
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Na pierwszy rzut oka to jedna z początkowych wersji autobusu Jelcz M181MB
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
- góral bagienny
- wiceminister
- Posty: 33878
- Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41
Toć brody nie ma ...Puzatek pisze:Do taty.
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Wypisz, wymaluj, mamusia ...
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Gdy znów nadchodzi czerwiec, a przed nami 3 tygodnie wolnego, podobnie jak rok temu, obieramy kierunek na Estonie. Urzekł nas ten kraj wiecznego dnia, gdzie latarki zabieramy tylko z myślą o zwiedzaniu bunkrów i podziemi. Teren pełen klimatycznych biwakowisk, otwartych chatek, bagiennych jezior i poradzieckich ruin. Pewnie wrócimy tam jeszcze niejeden raz. Jako że pospiech jest tym, czego nie lubimy najbardziej, droga do Estonii zajmie nam pewnie koło tygodnia. Sam przejazd przez Polske to pewnie bedzie 2-3 dni, wiec staramy sie obczaić po drodze conieco do pozwiedzania, a i jakies miłe miejsca, aby wieczorem zasiąść przy ognichu.
Pierwszy nocleg tegorocznej wyprawy w północne kraje, jako że piątkowy, to wypada niedaleko - jakos w rejonie Kalisza. Nad Prosną, wśród pól, znajdujemy miłą trawiastą zatoczkę położoną przy zakolu rzeki. Jest stroma skarpa, jest mini plaża z piachu o barwie błotnistej, w którym kabaczę już w 5 minut daje rade sie utytłać od stóp do głow. A myślalam, ze pierwszego biwaku nie bede zaczynac od prania
Roślinność jest tu strasznie bujna, zejscie z drogi skutkuje zapadnięciem sie w chaszcz po szyje lub wyżej, wiec kazde wyjscie na “grubszy” kibelek powoduje bąble po pokrzywach również w okolicach uszu. Zarośla często gdzieś na swym spodzie kryją bagienko lub inne wodniste rozlewiska.
Początkowo nad rzeką kręci sie jakas obłapiająca sie mocno parka, ale nasze pojawienie sie chyba krzyżuje im plany, bo zaraz sie zmywają, rzucając w naszą stronę nieco nienawistne spojrzenia. Kilkukrotnie juz zauważyłam, że na wszelakie zakochane parki, mające plany plenerowego baraszkowania po krzakach czy wiatach, nic nie działa tak irytująco i odstraszająco - jak taka urocza rodzinka z dzieciaczkiem jak my! Czemu? Nie wiem czy oczyma wyobraźni zaczynają w taki moment widziec swoją przyszłość - a z jakis przyczyn wolą jej nie widziec - czy widziec ją zupelnie inaczej?
Zachód słonca obserwujemy wiec już tylko w składzie trzyosobowym.
Chociaz nie - pomyliłam się. Cały czas towarzyszy nam wędkarz, tkwiący w chaszczu po drugiej stronie rzeki. Facet z siwą brodą, w moro kapeluszu. Na zielonym krzesełku, z wędką na stojaczku i puszką piwa w dłoni. Klasyczny element letniego krajobrazu krain nadwodnych w naszej szerokosci geograficznej. Początkowo wiec nie poświecamy temu zjawisku zbyt duzej uwagi. Jednak im czas bardziej pełznie do przodu, tym bardziej przykuwa wzrok niezmienność obrazka za rzeką. Po kilku godzinach zaczynam sie juz poważnie zastanawiać, czy obserwowany obiekt nie jest jakąś atrapą, jakąś artystyczną konstrukcją wyciętą z plastiku lub kartonu? Rano, gdy wstajemy, strażnik nabrzeża wciąż tkwi na swym posterunku. Czy siedział tam również nieruchomo w nocy? Czy jest prawdziwy czy wypchany? (Kabaczek proponował rzucic kamieniem w omawiany obiekt no nie można odmówić temu pomysłowi sensowności - dużo niewiadomych mogłoby sie szybko wyjaśnić ) Czy może powinniśmy jednak przedostac sie jakoś na drugą stronę rzeki i sprawdzić czy koleś np. nie zasłabł? Rożne myśli chodzą po głowie... Choć po kilkunastu godzinach to chyba i tak już nie miało znaczenia...
Początkowo plan jest dojechac do wieży nad Biebrze. Ale zarówno nasz styl jazdy, jak i mozliwosci busia tego nie umożliwiają. Śpimy wiec w znanym i lubianym miejscu koło Myszyńca.
Biebrze odwiedzamy dnia kolejnego. Obok jest most kolejowy z malowniczymi kratownicami i ścieżką wijącą sie w jego cieniu...
I jeszcze rzut oka na moje ulubione słupy!
Wieża, wiatka, miejsce na kąpiel, ognisko i wyboista droga. Cóż chcieć wiecej! No ale wczoraj bylibyśmy tu juz grubo po zmroku.. Wiec zjawiamy sie tu na obiad i przekąpke!
A w ogole to miejsce znalazłam przypadkiem. Siedząc w powrotnym pociągu z tegorocznej Suwalszczyzny, gapiłam sie w deszczowy świat za oknem i nagle migneło mi to… Wiatowe daszki, rozlewiska rzeki. Zbyt krótki moment aby dokładnie przeanalizowac i obejrzec, ale wystarczająco długi - by zapamiętac i postanowic, ze tu trzeba niebawem wrócic!
Na obrzeżach Lipska oceniamy przydatność noclegową opuszczonej stacji benzynowej, która wypada całkiem wysoko! Duzo zadaszen, osłonieta od drogi, między starymi płytami są nawet ślady po ogniskach.
W razie deszczu - obok stoi budyneczek z pustaków.
W dali majaczą bunkry!
Na stacji benzynowej jeszcze nie spałam! Ale póki co godzina jest młoda - wiec suniemy ku Litwie.
Na ostatniej stacji benzynowej przed granicą kłębi się straszny tłum. Okazuje sie, ze sprzedają tam nawet ryby w puszcze, chleb i kabanosy! Kupują głownie Litwini. Albo oni tez mają niehandlowe niedziele, albo u nas jest na tyle taniej?
Sam poczatek wyjazdu to zawsze czas najwiekszej radości, bo jeszcze wszystko przed nami! Gęby sie więc cieszą do przygód, ktore na nas czekają gdzieś w tej sinej dali, ku której zmierza dzielny busio!
cdn
Pierwszy nocleg tegorocznej wyprawy w północne kraje, jako że piątkowy, to wypada niedaleko - jakos w rejonie Kalisza. Nad Prosną, wśród pól, znajdujemy miłą trawiastą zatoczkę położoną przy zakolu rzeki. Jest stroma skarpa, jest mini plaża z piachu o barwie błotnistej, w którym kabaczę już w 5 minut daje rade sie utytłać od stóp do głow. A myślalam, ze pierwszego biwaku nie bede zaczynac od prania
Roślinność jest tu strasznie bujna, zejscie z drogi skutkuje zapadnięciem sie w chaszcz po szyje lub wyżej, wiec kazde wyjscie na “grubszy” kibelek powoduje bąble po pokrzywach również w okolicach uszu. Zarośla często gdzieś na swym spodzie kryją bagienko lub inne wodniste rozlewiska.
Początkowo nad rzeką kręci sie jakas obłapiająca sie mocno parka, ale nasze pojawienie sie chyba krzyżuje im plany, bo zaraz sie zmywają, rzucając w naszą stronę nieco nienawistne spojrzenia. Kilkukrotnie juz zauważyłam, że na wszelakie zakochane parki, mające plany plenerowego baraszkowania po krzakach czy wiatach, nic nie działa tak irytująco i odstraszająco - jak taka urocza rodzinka z dzieciaczkiem jak my! Czemu? Nie wiem czy oczyma wyobraźni zaczynają w taki moment widziec swoją przyszłość - a z jakis przyczyn wolą jej nie widziec - czy widziec ją zupelnie inaczej?
Zachód słonca obserwujemy wiec już tylko w składzie trzyosobowym.
Chociaz nie - pomyliłam się. Cały czas towarzyszy nam wędkarz, tkwiący w chaszczu po drugiej stronie rzeki. Facet z siwą brodą, w moro kapeluszu. Na zielonym krzesełku, z wędką na stojaczku i puszką piwa w dłoni. Klasyczny element letniego krajobrazu krain nadwodnych w naszej szerokosci geograficznej. Początkowo wiec nie poświecamy temu zjawisku zbyt duzej uwagi. Jednak im czas bardziej pełznie do przodu, tym bardziej przykuwa wzrok niezmienność obrazka za rzeką. Po kilku godzinach zaczynam sie juz poważnie zastanawiać, czy obserwowany obiekt nie jest jakąś atrapą, jakąś artystyczną konstrukcją wyciętą z plastiku lub kartonu? Rano, gdy wstajemy, strażnik nabrzeża wciąż tkwi na swym posterunku. Czy siedział tam również nieruchomo w nocy? Czy jest prawdziwy czy wypchany? (Kabaczek proponował rzucic kamieniem w omawiany obiekt no nie można odmówić temu pomysłowi sensowności - dużo niewiadomych mogłoby sie szybko wyjaśnić ) Czy może powinniśmy jednak przedostac sie jakoś na drugą stronę rzeki i sprawdzić czy koleś np. nie zasłabł? Rożne myśli chodzą po głowie... Choć po kilkunastu godzinach to chyba i tak już nie miało znaczenia...
Początkowo plan jest dojechac do wieży nad Biebrze. Ale zarówno nasz styl jazdy, jak i mozliwosci busia tego nie umożliwiają. Śpimy wiec w znanym i lubianym miejscu koło Myszyńca.
Biebrze odwiedzamy dnia kolejnego. Obok jest most kolejowy z malowniczymi kratownicami i ścieżką wijącą sie w jego cieniu...
I jeszcze rzut oka na moje ulubione słupy!
Wieża, wiatka, miejsce na kąpiel, ognisko i wyboista droga. Cóż chcieć wiecej! No ale wczoraj bylibyśmy tu juz grubo po zmroku.. Wiec zjawiamy sie tu na obiad i przekąpke!
A w ogole to miejsce znalazłam przypadkiem. Siedząc w powrotnym pociągu z tegorocznej Suwalszczyzny, gapiłam sie w deszczowy świat za oknem i nagle migneło mi to… Wiatowe daszki, rozlewiska rzeki. Zbyt krótki moment aby dokładnie przeanalizowac i obejrzec, ale wystarczająco długi - by zapamiętac i postanowic, ze tu trzeba niebawem wrócic!
Na obrzeżach Lipska oceniamy przydatność noclegową opuszczonej stacji benzynowej, która wypada całkiem wysoko! Duzo zadaszen, osłonieta od drogi, między starymi płytami są nawet ślady po ogniskach.
W razie deszczu - obok stoi budyneczek z pustaków.
W dali majaczą bunkry!
Na stacji benzynowej jeszcze nie spałam! Ale póki co godzina jest młoda - wiec suniemy ku Litwie.
Na ostatniej stacji benzynowej przed granicą kłębi się straszny tłum. Okazuje sie, ze sprzedają tam nawet ryby w puszcze, chleb i kabanosy! Kupują głownie Litwini. Albo oni tez mają niehandlowe niedziele, albo u nas jest na tyle taniej?
Sam poczatek wyjazdu to zawsze czas najwiekszej radości, bo jeszcze wszystko przed nami! Gęby sie więc cieszą do przygód, ktore na nas czekają gdzieś w tej sinej dali, ku której zmierza dzielny busio!
cdn
Ciekawym tej relacji tym bardziej że podróżowaliśmy z Małżonką w podobnym kierunku... w lipcu. Ale jako stateczni starsi państwo nocowaliśmy po trochę innych miejscach, zatem nasze wrażenia mogą być na swój sposób komplementarne.
Gdy przed wyjazdem zaopatrywałem się w Księgarni Podróżnika w brakujące plany miast, sprzedawca spytał z zaciekawieniem, czy to jakiś wyjazd zorganizowany, bo strasznie się ostatnio zrobił popularny kierunek bałtycki. Niestety nie umiałem mu wyjaśnić, skąd się bierze moda, bo mój motyw był bardzo rodzinno-osobisty.
Gdy przed wyjazdem zaopatrywałem się w Księgarni Podróżnika w brakujące plany miast, sprzedawca spytał z zaciekawieniem, czy to jakiś wyjazd zorganizowany, bo strasznie się ostatnio zrobił popularny kierunek bałtycki. Niestety nie umiałem mu wyjaśnić, skąd się bierze moda, bo mój motyw był bardzo rodzinno-osobisty.
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
Pociągnęłaś - to masz. Wbrew pozorom nie tylko podobni tobie czytają to, co piszesz na blogach czy tutaj. Zresztą nawet tacy pasjonaci jak ty, też mogą zrobić niezły tłum. Tylko chyba taki "lżej strawny"...buba pisze:ze teraz tam beda sciagac tlumy
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Przez całą naszą podróż tłumów nie zauważyłem, no może poza centrum Tallinna w czasie festynu 800-lecia. A między miastami wręcz uderza wrażenie pustki.buba pisze:Brzost pisze:bo strasznie się ostatnio zrobił popularny kierunek bałtyck
Serio? Ty mnie nie strasz ze teraz tam beda sciagac tlumy....
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
I to jest wlasnie chyba rzecz ktora mnie najbardziej urzekla w tym kraju! Pustka! To ze nie masz ciagle kogos na plecach!Brzost pisze:[ A między miastami wręcz uderza wrażenie pustki.
Skadinad to jest ciekawa rzecz, ze chyba statystyki nie mowia zeby Polska w ciagu ostatnich powiedzmy 15 lat podwoiła pogłowie obywateli, ale jesli chodzi o tlum kłębacy sie wszedzie to odnosze takie wrazenie! Kiedys bylo jakos wszedzie pusciej! Ki diabel?
Myslisz ze mam taka moc? Chyba przeceniasz moje mozliwosci!Piotrek pisze:Pociągnęłaś - to masz. Wbrew pozorom nie tylko podobni tobie czytają to, co piszesz na blogach czy tutaj. Zresztą nawet tacy pasjonaci jak ty, też mogą zrobić niezły tłum. Tylko chyba taki "lżej strawny"...buba pisze:ze teraz tam beda sciagac tlumy
Ludzie stali się bardziej mobilni? Doszli przybysze ze Wschodu?buba pisze:Skadinad to jest ciekawa rzecz, ze chyba statystyki nie mowia zeby Polska w ciagu ostatnich powiedzmy 15 lat podwoiła pogłowie obywateli, ale jesli chodzi o tlum kłębacy sie wszedzie to odnosze takie wrazenie! Kiedys bylo jakos wszedzie pusciej! Ki diabel?
Z kolei ja mam wrażenie, że moje osiedle pustoszeje.
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
Nie doceniasz siły internetu.buba pisze: Chyba przeceniasz moje mozliwosci!
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Moje też i zarazem mocno się starzeje. Młodych ludzi nie wiedzieć czemu coraz mniej ...Brzost pisze:mam wrażenie, że moje osiedle pustoszeje.
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa