Śnieg, błoto i roztopy czyli kilka kaczawskich dni
Moderator: Moderatorzy
Śnieg, błoto i roztopy czyli kilka kaczawskich dni
Wycieczke po Pogorzu Kaczawskim zaczynamy od wioski Rzymówka kolo Złotoryi gdzie czai sie kolejna piramida do naszej kolekcji Ta akurat nie jest grobowcem ani pomnikiem ale dla odmiany - zrodelkiem. Napic sie z niego wody nie mozna bo jest szczelnie zamkniete.
Zaraz za piramida stoi dawny palac obecnie sluzacy za mieszkania.
Nad drzwiami zachowal sie fajny herb trojdzielny przedstawiajacy szermierke na siedzaco, bociana (a moze czaple?) bawiacego sie pilka oraz latajace skrzydlo. Szermierz zajmuje dwa razy wiecej miejsca niz kazdy z wątkow ptasich
W rejonie stoi takze wiatokaplica.
W Jerzmanicach mijamy dawna stacyjke o ciekawej poczekalni.
Wogole tereny przystacyjne czesto sa jakies takie mile i swojskie
A nasza skodusia dorobila sie kaszkietu
Zaraz obok stacji wznosza sie skaly Kruczej Sciany, ktore miejscacmi sa tak rowne, gladkie i proste ze az wygladaja nienaturalnie- zupelnie jakby je ktos wyszlifowal i postawil
Acz te skaly znajdujemy calkiem przypadkiem bo glownym celem przyjazdu tutaj bylo cos zupelnie innego- tory kolejowe. Tory bywaja rozne- waskie, szerokie, uzywane albo zapomniane. Takie ktorymi ciezko wedrowac ze wzgledu na zarastajacy je chaszcz albo z racji na wystepujacych przy nich sokistow. Te tutaj sa jednak wyjatkowe i nigdy wczesniej takich nie spotkalam, poniewaz sa to tory wiszace. Wisza sobie one z powodu rzeki Kaczawy ktora nie wyrobila kiedys na zakrecie i podmyla skarpe. Skarpa sie osunela do rzecznych odmetow a tory sie nie poddaly i dzielnie wisza. To ciekawe miejsce mozna znalezc miedzy dwoma wiaduktami, na tylach budynkow lokalnego poprawczaka. Teren wydaje sie wogole byc fajny na letnie biwaki i kapiele. Dzis dominuje szarosc...
Slady ognisk wskazuja na to ze nie tylko ja pomyslalam o nadrzecznych walorach sprzyjajacym biwakom. Acz dzis jestesmy tu sami. Tzn prawie bo oprocz nas jest jeszcze mors.
Trzeba by jakos podejsc blizej do podmytych torow a mozna to zrobic tylko wplaw lub wiaduktem. Decyduje sie na drugie rozwiazanie, co nie do konca bylo chyba madrym pomyslem. Ale uswiadamiam sobie to dopiero gdzies w polowie wiaduktu.
Belki sa dosc daleko od siebie, a w szparach miedzy nimi (gdzie bym sie zmiescila bez problemu) widze chlupoczaca Kaczawe. Jedno i drugie nie jest zadnym problemem- nie mam leku wysokosci a wrecz lubie przestrzen pod nogami… tylko ze dzis te belki sa oblodzone i potwornie sliskie… Nogi rozjezdzaja sie na boki. Po co ja durna tu wlazlam? Ale skoro juz jestem w polowie to ide dalej, powolutku, czasem na kucaka trzymajac sie toru. Mors chwile wczesniej przebiegl ten wiadukt truchtem i jakos sie nie poslizgnal- ale po czlowieku ktory od 10 minut siedzi w lodowatych nurtach mozna sie spokojnie spodziewac jakis zdolnosci nadprzyrodzonych
Zerwany tory prezentuja sie jeszcze ciekawiej z tego brzegu. Przez chwile przebiega mi przez glowe mysl, ze ciekawe czy owe tory bujaja sie tak samo jak linowe kladki nad potokami, ale staram sie wszelkimi sposobami jak najszybciej od siebie ta mysl odpedzic
Kolejnym miejscem ktore odwiedzamy jest Krzeniow, ktory to jest chyba najbardziej jeziorną kaczawska wioską , klimaty bardziej jak na Mazurach niz na sudeckim pogorzu.
Widac sprawa zobowiazuje wiec i pobliska gorka nazywa sie Jeziorna. Na jej szczycie jest dawny zarosniety kamieniolom z jeziorkiem oczywiscie.
Ze zboczy raczej malo widac bo porasta je chaszcz acz w jedna strone z polanki roztacza sie widoczek na charakterystyczna wygryziona gorke tzn Wilkołaka.
A tu juz krater szczytowy ktory latem pewnie nada sie pod kapiel- sa nawet schodki prowadzace do lustra wody, z ktorych, pomna na podklady wiaduktu, nie mam odwagi dzis skorzystac.
Z drogi polnej w kierunku Jastrzebnika mozna uraczyc oko druga kaczawska gorka o fajnym ksztalcie. Ostrzyce widac tu chyba zewszad.
Przy iglastym drzewku o dlugich galeziach obowiazkowy pieciominutowy postoj na miętoszenie.
Na nocleg zawijamy do PTSMu w Zlotoryi gdzie jak przystalo na srodek tygodnia z beznadziejna pogoda- jestesmy sami. W odroznieniu od niegdysiejszych przygod ze Smerekowca - tu nas nic nie straszy
cdn
Zaraz za piramida stoi dawny palac obecnie sluzacy za mieszkania.
Nad drzwiami zachowal sie fajny herb trojdzielny przedstawiajacy szermierke na siedzaco, bociana (a moze czaple?) bawiacego sie pilka oraz latajace skrzydlo. Szermierz zajmuje dwa razy wiecej miejsca niz kazdy z wątkow ptasich
W rejonie stoi takze wiatokaplica.
W Jerzmanicach mijamy dawna stacyjke o ciekawej poczekalni.
Wogole tereny przystacyjne czesto sa jakies takie mile i swojskie
A nasza skodusia dorobila sie kaszkietu
Zaraz obok stacji wznosza sie skaly Kruczej Sciany, ktore miejscacmi sa tak rowne, gladkie i proste ze az wygladaja nienaturalnie- zupelnie jakby je ktos wyszlifowal i postawil
Acz te skaly znajdujemy calkiem przypadkiem bo glownym celem przyjazdu tutaj bylo cos zupelnie innego- tory kolejowe. Tory bywaja rozne- waskie, szerokie, uzywane albo zapomniane. Takie ktorymi ciezko wedrowac ze wzgledu na zarastajacy je chaszcz albo z racji na wystepujacych przy nich sokistow. Te tutaj sa jednak wyjatkowe i nigdy wczesniej takich nie spotkalam, poniewaz sa to tory wiszace. Wisza sobie one z powodu rzeki Kaczawy ktora nie wyrobila kiedys na zakrecie i podmyla skarpe. Skarpa sie osunela do rzecznych odmetow a tory sie nie poddaly i dzielnie wisza. To ciekawe miejsce mozna znalezc miedzy dwoma wiaduktami, na tylach budynkow lokalnego poprawczaka. Teren wydaje sie wogole byc fajny na letnie biwaki i kapiele. Dzis dominuje szarosc...
Slady ognisk wskazuja na to ze nie tylko ja pomyslalam o nadrzecznych walorach sprzyjajacym biwakom. Acz dzis jestesmy tu sami. Tzn prawie bo oprocz nas jest jeszcze mors.
Trzeba by jakos podejsc blizej do podmytych torow a mozna to zrobic tylko wplaw lub wiaduktem. Decyduje sie na drugie rozwiazanie, co nie do konca bylo chyba madrym pomyslem. Ale uswiadamiam sobie to dopiero gdzies w polowie wiaduktu.
Belki sa dosc daleko od siebie, a w szparach miedzy nimi (gdzie bym sie zmiescila bez problemu) widze chlupoczaca Kaczawe. Jedno i drugie nie jest zadnym problemem- nie mam leku wysokosci a wrecz lubie przestrzen pod nogami… tylko ze dzis te belki sa oblodzone i potwornie sliskie… Nogi rozjezdzaja sie na boki. Po co ja durna tu wlazlam? Ale skoro juz jestem w polowie to ide dalej, powolutku, czasem na kucaka trzymajac sie toru. Mors chwile wczesniej przebiegl ten wiadukt truchtem i jakos sie nie poslizgnal- ale po czlowieku ktory od 10 minut siedzi w lodowatych nurtach mozna sie spokojnie spodziewac jakis zdolnosci nadprzyrodzonych
Zerwany tory prezentuja sie jeszcze ciekawiej z tego brzegu. Przez chwile przebiega mi przez glowe mysl, ze ciekawe czy owe tory bujaja sie tak samo jak linowe kladki nad potokami, ale staram sie wszelkimi sposobami jak najszybciej od siebie ta mysl odpedzic
Kolejnym miejscem ktore odwiedzamy jest Krzeniow, ktory to jest chyba najbardziej jeziorną kaczawska wioską , klimaty bardziej jak na Mazurach niz na sudeckim pogorzu.
Widac sprawa zobowiazuje wiec i pobliska gorka nazywa sie Jeziorna. Na jej szczycie jest dawny zarosniety kamieniolom z jeziorkiem oczywiscie.
Ze zboczy raczej malo widac bo porasta je chaszcz acz w jedna strone z polanki roztacza sie widoczek na charakterystyczna wygryziona gorke tzn Wilkołaka.
A tu juz krater szczytowy ktory latem pewnie nada sie pod kapiel- sa nawet schodki prowadzace do lustra wody, z ktorych, pomna na podklady wiaduktu, nie mam odwagi dzis skorzystac.
Z drogi polnej w kierunku Jastrzebnika mozna uraczyc oko druga kaczawska gorka o fajnym ksztalcie. Ostrzyce widac tu chyba zewszad.
Przy iglastym drzewku o dlugich galeziach obowiazkowy pieciominutowy postoj na miętoszenie.
Na nocleg zawijamy do PTSMu w Zlotoryi gdzie jak przystalo na srodek tygodnia z beznadziejna pogoda- jestesmy sami. W odroznieniu od niegdysiejszych przygod ze Smerekowca - tu nas nic nie straszy
cdn
Gdy budze sie rano wydaje mi sie ze jest bardzo wczesnie. Moze 6 albo 7? Za oknem ledwo szarzeje.. Spie dalej.. Cos mi jednak nie pasuje- moze to ze zbyt wyspana jestem? Patrze na zegarek- jest po 9.. A tam za oknem noc polarna. Bure chmury nisko ciagna brzuchy. W blokach na 4 pietrze to dzis chyba maja inwersje bo mgla wisi gdzies na wysokosci trzeciego
Dzis wybieramy sie w okolice Muchowa- poszukac starych wiez widokowych. Wieze idealne na dzisiaj- nawet przy ladnej pogodzie nic z nich nie widac Im dalej od Zlotoryi tym wiecej sniegu.. Skodusie zostawiamy przy wiacie na trasie z Muchowa do Nowej Wsi Wielkiej. Zastanawiamy sie czy jak wrocimy bedzie cos wystawac z blota oprocz nowego bagaznika Caly teren jest grzaski, tak przemielil go ciezki sprzet zrywkowy. Dalej nie jest lepiej. Wpadamy w blotnisto sniezna breje. Po 10 metrach juz tylko ⅓ ekipy ma suche nozki
Sciezka idzie przez rezerwat. Stoja tu tablice informujace o tym ze wszystko tu jest zabronione z racji ochrony przyrody. Stojacy zaraz kolo owej tablicy las jest pokropkowany pomaranczowa farba. 90% drzew do wycinki.
Osobnik z bułą wyjatkowo nienaznaczony
Z oddali tez hucza pily. Inaczej sobie zwykle wyobrazalismy rezerwaty. Ale jakby turysta rozbil tu namiot, zjadl malinke czy zapalil ognisko to wiadomo- zbrodnia…
Jedno z drzew przyglada nam sie ze zdziwieniem..
Kawalek dalej jest duzo skalnego rumoszu i wystaja z tego slupy bazaltowe.
Jest tez wieza widokowa ktorej szukamy. Mozna wejsc na jej szczyt po metalowych kreconych schodkach. Mamy wtedy widok na las
Nie jestesmy tu sami. Nieopodal przechodzi solidne stadko.
We wiatach na grzezawisku zapodajemy sobie obiad. My zjadamy troche plastiku (tzn zupke chinska) a kabaczek uprawia kanibalizm.
Reszte wiez zostawimy sobie na wiosne. Taka prawdziwa.
Kolo Muchowa odwiedzamy tez stary cmentarz.
Widac ze nie podupadl on ze starosci i sil przyrody a byl rozwalany celowo i z rozmyslem. W ten grob to chyba musial ktos walic ostrym narzedziem i sie niezle przy tym umachac bo tablica jest solidna.
W najwiekszym grobowcu widac otwarta krypte a na dole rozrzucone kosci. Jakies biodra, zuchwy. Czachy pewnie zabrali zeby straszyc nimi dziewczyny w wiosce (gdzies nam kiedys taka historie ktos opowiadal, tez na Dolnym Slasku).
Pobliska stodola tą zime jeszcze przetrwala.. Chyba..
Wokol rozlewiska, roztopy, rozmiekle, grzaskie łąki.. Drogi chlupocza kaluzami i plyna potokami.
Raz po raz trafiamy na jakis bród- zapewne sezonowy
Jest tez w rejonie wiata z ktorej nie omieszkamy skorzystac mam nadzieje ze juz w niedalekiej przyszlosci, gdy swiat stanie sie cieply i zakwitna rzepaki.
Przypadkiem odwiedzamy tez gorke ktora sie zwie Mochowskie Wzgorza. Swoimi wulkanicznymi wychodniami przypomina te rozne Ostrzyce i Czartowe Skaly, tylko tu calosc zarasta las
cdn
Dzis wybieramy sie w okolice Muchowa- poszukac starych wiez widokowych. Wieze idealne na dzisiaj- nawet przy ladnej pogodzie nic z nich nie widac Im dalej od Zlotoryi tym wiecej sniegu.. Skodusie zostawiamy przy wiacie na trasie z Muchowa do Nowej Wsi Wielkiej. Zastanawiamy sie czy jak wrocimy bedzie cos wystawac z blota oprocz nowego bagaznika Caly teren jest grzaski, tak przemielil go ciezki sprzet zrywkowy. Dalej nie jest lepiej. Wpadamy w blotnisto sniezna breje. Po 10 metrach juz tylko ⅓ ekipy ma suche nozki
Sciezka idzie przez rezerwat. Stoja tu tablice informujace o tym ze wszystko tu jest zabronione z racji ochrony przyrody. Stojacy zaraz kolo owej tablicy las jest pokropkowany pomaranczowa farba. 90% drzew do wycinki.
Osobnik z bułą wyjatkowo nienaznaczony
Z oddali tez hucza pily. Inaczej sobie zwykle wyobrazalismy rezerwaty. Ale jakby turysta rozbil tu namiot, zjadl malinke czy zapalil ognisko to wiadomo- zbrodnia…
Jedno z drzew przyglada nam sie ze zdziwieniem..
Kawalek dalej jest duzo skalnego rumoszu i wystaja z tego slupy bazaltowe.
Jest tez wieza widokowa ktorej szukamy. Mozna wejsc na jej szczyt po metalowych kreconych schodkach. Mamy wtedy widok na las
Nie jestesmy tu sami. Nieopodal przechodzi solidne stadko.
We wiatach na grzezawisku zapodajemy sobie obiad. My zjadamy troche plastiku (tzn zupke chinska) a kabaczek uprawia kanibalizm.
Reszte wiez zostawimy sobie na wiosne. Taka prawdziwa.
Kolo Muchowa odwiedzamy tez stary cmentarz.
Widac ze nie podupadl on ze starosci i sil przyrody a byl rozwalany celowo i z rozmyslem. W ten grob to chyba musial ktos walic ostrym narzedziem i sie niezle przy tym umachac bo tablica jest solidna.
W najwiekszym grobowcu widac otwarta krypte a na dole rozrzucone kosci. Jakies biodra, zuchwy. Czachy pewnie zabrali zeby straszyc nimi dziewczyny w wiosce (gdzies nam kiedys taka historie ktos opowiadal, tez na Dolnym Slasku).
Pobliska stodola tą zime jeszcze przetrwala.. Chyba..
Wokol rozlewiska, roztopy, rozmiekle, grzaskie łąki.. Drogi chlupocza kaluzami i plyna potokami.
Raz po raz trafiamy na jakis bród- zapewne sezonowy
Jest tez w rejonie wiata z ktorej nie omieszkamy skorzystac mam nadzieje ze juz w niedalekiej przyszlosci, gdy swiat stanie sie cieply i zakwitna rzepaki.
Przypadkiem odwiedzamy tez gorke ktora sie zwie Mochowskie Wzgorza. Swoimi wulkanicznymi wychodniami przypomina te rozne Ostrzyce i Czartowe Skaly, tylko tu calosc zarasta las
cdn
Nie zawsze zaznaczenie kropką kolorową oznacza przeznaczenie do wycinki. I w tym przypadku patrząc na twoje zdjęcie śmiem twierdzić, że te pomarańczowe kropki oznaczają coś innego.buba pisze:Stojacy zaraz kolo owej tablicy las jest pokropkowany pomaranczowa farba. 90% drzew do wycinki.
Co pośrednio potwierdza fakt
Na twoim miejscu wyjaśnił bym te kropki w miejscowym nadleśnictwie. A potem podejmował decyzję, czy się oburzyć...buba pisze:Osobnik z bułą wyjatkowo nienaznaczony
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Obys mial racje... Bo inaczej bedzie tam duza polana... Tak jak w naszym lesie w Bytomiu- najpierw byl ladny las, potem pojawily sie kropki, teraz polowy lasu juz nie ma... Lesniczy powiedzial ze takie sa normy narzucone przez nadlesnictwo wiec tnie az zostanie gola ziemia bo co on malutki moze? A ja nie poznaje miejsc ktore od dziecinstwa znalam.. I moze mi jedynie byc smutno ze podobnie ostatnimi laty dzieje sie w calej Polsce. Zawsze byly wycinki ale nie na taka skale w ciagu kilku ostatnich lat...Piotrek pisze:I w tym przypadku patrząc na twoje zdjęcie śmiem twierdzić, że te pomarańczowe kropki oznaczają coś innego.
Jeżeli tak ci powiedział leśniczy to musiał być jakiś gość, który chciał uciąć dyskusję i nie tłumaczyć co i jak z tym cięciem w LP. Źle trafiłaś.buba pisze:Lesniczy powiedzial ze takie sa normy narzucone przez nadlesnictwo wiec tnie az zostanie gola ziemia bo co on malutki moze?
Jesteś już na tyle długo na tym forum aby wiedzieć, że co i ile ma być wycięte wynika z planu urządzania a ten jest dokumentem sporządzanym co dziesięć lat, obrazuje aktualne wymagania hodowlane i jest zatwierdzany przez ministra. Tak więc nadleśnictwo realizuje w ten sposób potrzeby Państwa ale z uwzględnieniem wskazań hodowlanych - po ludzku mówiąc Państwo bierze z lasu tyle, żeby ten las nie zaniknął ale i tyle aby ono (głównie PGL LP) też nie zaniknęło.
Gdzie tu miejsce na nakazanie leśniczym przez nadleśnictwo co mają ciąć i ile?
Zwróć uwagę, że od kilku lat zwiększono w całej Polsce pozyskanie. Nastąpiło to w związku z naciskami przemysłu drzewnego.buba pisze:I moze mi jedynie byc smutno ze podobnie ostatnimi laty dzieje sie w calej Polsce.
Pozwól, że jeszcze zacytuję ze stron PGL LP:
PS. Jeszcze jeden dokument przeczytaj (co prawda sprzed kilku lat ale oficjalny i prawdziwy): https://www.mos.gov.pl/g2/big/2009_11/9 ... 35ece0.pdfRozmiar pozyskania drewna określony jest w planie urządzenia lasu, który sporządzany jest dla każdego nadleśnictwa na 10 lat. Zapewnia on pozyskiwanie drewna w granicach nie tylko nieprzekraczających możliwości produkcyjnych lasu, ale również systematycznie zwiększających zapas drewna pozostającego w lasach, tzw. zapas na pniu. Krótko mówiąc, leśnicy prowadzą w lasach gospodarkę w sposób zapewniający ich trwałość i możliwość biologicznego odtwarzania.
O wielkości pozyskania drewna decyduje tzw. etat cięć, określony w każdym planie urządzenia lasu. Jest to ilość drewna możliwa do wycięcia w określonych drzewostanach na określonej powierzchni w okresie 10 lat, które obejmuje plan. Dzięki temu, że etat jest niższy niż przyrost drewna w tym samym okresie, następuje stały wzrost zapasu „drewna na pniu” (w Polsce pozyskuje się ok. 55 proc. przyrostu). Ocenia się, że zasobność polskich lasów wynosi obecnie ponad 2,4 mld m sześć. drewna.
http://www.lasy.gov.pl/nasza-praca/uzytkowanie-lasu
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Czyli moje spostrzezenie ze od kilku lat zaczeli w calym kraju ciac na potege nie jest wyssane z palca i rzeczywiscie tak jest? ze np. 15 lat temu cieto zdecydowanie mniej?Piotrek pisze:Zwróć uwagę, że od kilku lat zwiększono w całej Polsce pozyskanie. Nastąpiło to w związku z naciskami przemysłu drzewnego.
Gdzies tez niedawno czytalam ze ostatnimi laty panstwo nalozylo na LP jakies wieksze podatki czy w inny sposob wydrenowalo lasom konta i te spore wycinki to rozpaczliwe sposoby powiazania konca z koncem i poskladania wszystkiego do kupy. Teraz jak na zlosc nie moge znalezc tego linka... Ty mowisz ze to wina naciskow przemyslu drzewnego. Pewnie tak jest.. Przyczyna napewno jest gdzies na wysokim szczeblu gdzie sa ustalane normy, standardy i podzialy. Ale ogolnie nie dzieje sie dobrze bo coraz czesciej nie chodze po lesie tylko po rozjezdzonym pobojowisku... (ja patrze z punktu widzenia turysty kochajacego las, roslinnosc i spiew ptactwa i spedzajacego od dziecinstwa w lesie kazda wolna chwile, a nie pracownika nadlesnictwa czy wlasciciela fabryki mebli- stad moze widze sprawe z innej strony)
Tak. Ponieważ nie można z roku na rok zacząć wycinać więcej niż jest zapisane w planie urządzenia. Zwiększenie może nastąpić w nowym planie urządzenia czyli w kolejnym dziesięcioleciu. Jest najprawdopodobniej tak, że w lasach, które odwiedzasz właśnie w ostatnich latach nastąpiło wyekspirowanie starego planu i wszedł nowy.buba pisze:Czyli moje spostrzezenie ze od kilku lat zaczeli w calym kraju ciac na potege nie jest wyssane z palca i rzeczywiscie tak jest? ze np. 15 lat temu cieto zdecydowanie mniej?
Jest to ewidentna bzdura i tok myślenia Kubusia Puchatka - "misia o bardzo małym rozumku". Spójrz na to trzeźwo - Państwo ustala podatki i Państwo ustala ilość drewna do wycięcia. Nie LP samo sobie. Nie ma wiec mowy aby LP nagle wpadły na pomysł: "Zabrali nam miliard złotych w podatku to my sobie wytnijmy za dwa miliardy. Starczy i dla budżetu i dla nas. I jeszcze na tym zarobimy!". Tak mogła by zadziałać prywatna spółka, która sama sobie ustala zadania i rozmiar podaży.buba pisze:Gdzies tez niedawno czytalam ze ostatnimi laty panstwo nalozylo na LP jakies wieksze podatki czy w inny sposob wydrenowalo lasom konta i te spore wycinki to rozpaczliwe sposoby powiazania konca z koncem i poskladania wszystkiego do kupy.
Nie. Przyczyna leży w tym, że znacznie wzrosła i zasobność na 1ha i znacznie zwiększył się przyrost roczny. Najprościej, z pominięciem jednostek miary (choć fachowcy sie oburzą na to uproszczenie ): dawniej przyrost roczny wynosił 100 i wycinaliśmy go 40%. Czyli 40 sprzedawaliśmy a 60 nadal rosło i przyrastało. Doprowadziło to do sytuacji, że dziś przyrost wynosi 130 i nawet gdybyśmy nie zwiększyli pozyskania a nadal wycinali 40% to dziś było by to 52. Więc można było bez zagrożenia trwałości lasów zwiększyć pozyskanie nawet ponad 50%. Rozumiesz?buba pisze:Przyczyna napewno jest gdzies na wysokim szczeblu gdzie sa ustalane normy, standardy i podzialy.
To spójrz na te wyciete ukochane lasy jako na zaczątek nowych. Tam gdzie dziś wycięty w lesie pusty plac za lat pięć będziesz mogła przedzierać się przez śliczny "młodnik". A gdy dorośnie Kabaczek to nadal będzie las, do którego chętnie zaprowadzi swoje dzieci aby mogły, jak ty i ona, od dzieciństwa spędzać każdą wolną chwilę w lesiebuba pisze:ja patrze z punktu widzenia turysty kochajacego las, roslinnosc i spiew ptactwa i spedzajacego od dziecinstwa w lesie kazda wolna chwile
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Byc moze z punktu widzenia gospodarczego i statystycznego tak jest. Ale patrzac np. na nasz maly las w Bytomiu Miechowicach - byl ladny gesty las- a teraz polowa lasu to sa poreby i nowopowstale polany. Tam gdzie jest jeszcze las jest on o polowe albo wiecej rzadszy. Wiem ze idac sciezka 5 lat temu patrzylam na las a teraz patrze na lyse poreby. Co ciekawe- w latach 89- 2010 w tym malutkim lasku wogole prawie nie bylo wycinki. Moze teraz nadrabiaja normy z poprzednich trzech okresow?Piotrek pisze:Więc można było bez zagrożenia trwałości lasów zwiększyć pozyskanie nawet ponad 50%. Rozumiesz?
Moze mam maly rozumek jak bajkowy misio i nie kumam wielkiej polityki ale co jestem u rodzicow i pojde do lasu to mi sie chce plakac- byl piekny las bukowy- jest poreba, byl krzak czeremchy- jest gola ziemia, byla jablonka gdzie latami zbieralismy dzikie jablka- zostal sam pien, nawet dwie limby wycieli ktore myslalam ze sa chronione,ale ponoc byly sprochniale- pien widzialam- lity, twardy, piekny przekroj..
Co ciekawe- pod pily ida tez krzewy np. tarniny, glogu oraz male dzikie jablonki. To juz chyba nie z racji zapotrzebowania na drewno ale z nienawisci do zieleni.. Zreszta na osiedlach jest podobnie- u nas w Olawie wlasnie "przycinaja drzewa". Wyglada to tak ze obcinaja im wszystkie galezie i zostaja same kikuty. Polowa tych drzew potem usycha, wiec spoldzielnia moze juz je spokojnie wyciac. Pod noz ida tez morwy, mirabelki, krzewy kwitnace- "bo smieca". A ja musze na to patrzec i sie wkurzac ze przyjdzie zyc na betonowej pustyni- bo nic nie moge zrobic.. A przez dlugie lata osiedla mogly byc milo zielone i sie dalo. A teraz sie nie da. Zreszta temat byl chyba juz poruszany na tym forum, bylo o wycinkach w pien parkow wbrew woli mieszkancow zeby bylo widac ratusz itp
Bardzo bym chciala aby tak bylo.. Mam nadzieje ze do tego czasu nie dorwa sie w Polsce do wladzy jacys debile ktorzy sprywatyzuja lasy bo to by byl koniec swiata ktory znamy.. A juz byly proby pokatnej zmiany jakis wpisow w ustawach aby pchnac sprawe w ta strone. Na szczescie sie nie udalo. Wiec jest nadzieja ze kabaczek tez jeszcze bedzie sie wygrzewal na pachnacym igliwiu i wcinal malinki!Piotrek pisze:
To spójrz na te wyciete ukochane lasy jako na zaczątek nowych. Tam gdzie dziś wycięty w lesie pusty plac za lat pięć będziesz mogła przedzierać się przez śliczny "młodnik". A gdy dorośnie Kabaczek to nadal będzie las, do którego chętnie zaprowadzi swoje dzieci aby mogły, jak ty i ona, od dzieciństwa spędzać każdą wolną chwilę w lesie
buba, o działaniu N-ctwa Brynek się nie wypowiem. Wiem, że muszą działać według planów. Żeby ci wytłumaczyć konkretnie owe
Na początek pooglądaj i poczytaj sobie coś o rębniach: http://rebnie.wl.sggw.pl/Klasyfikacja.htm Gdy przebrniesz przez te wszystkie rozdziały to troszkę inaczej (mam nadzieję) spojrzysz na to co się dzieje w tych oglądanych przez ciebie lasach.
musiałbym tam z tobą pójść i na miejscu pokazać co i jak z rębniami różnego rodzaju, dlaczego tak a nie inaczej (nawiasem mówiąc to te jak je nazywasz "polany" fachowo się nazywają "gniazda" i są składnikiem rębni częściowych). Ponieważ nie mogę ci służyć za takiego cicerone to podeprę się trochę teorią. Jeśli zechcesz jej liznąć...buba pisze:poreby i nowopowstale polany
Na początek pooglądaj i poczytaj sobie coś o rębniach: http://rebnie.wl.sggw.pl/Klasyfikacja.htm Gdy przebrniesz przez te wszystkie rozdziały to troszkę inaczej (mam nadzieję) spojrzysz na to co się dzieje w tych oglądanych przez ciebie lasach.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
buba pisze:zawsze warto sie podszkolic
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
Głupie, szkodliwe i nieprawdziwe.buba pisze:A tak mi sie skojarzylo odnosnie naszej powyzszej rozmowy
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
+1Piotrek pisze:Głupie, szkodliwe i nieprawdziwe.
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
W Rzeszowku szukamy palacu ale nic w ten desen nie ma.. Znajdujemy ruiny, sympatyczne stare domy i przedwojenny pomnik
Wygryziony pomnik poleglych znajdujemy tez w Gozdnie
Miedzy Gozdnem a Rzeszowkiem szukamy pola biwakowego ktorego wiaty srednio sie nadaja do spania, ale przynajmniej jest to legalne miejsce ogniskowe
Stadko saren przyglada sie nam ze zdumieniem ze lazimy po tym blocie w te i wewte
W okolicach Kamiennej Gory kolo Pielgrzymki tez sie troche krecimy. Szukamy kamieniolomow. Sa one rzeczywiscie nieczynne ale zagospodarowane- jeden pod gminne wysypisko smieci, drugi miesci jakies magazyny workow z cementem lub innym klejem wiec wycofujemy sie, zwlaszcza ze w tle slychac ujadanie psa.. Po drodze zrywka, bloto po pas i rozne postindustrialne kawalki zabudowan nieznanego mi przeznaczenia.
Wracajac do domu przejezdzamy przez Uniejowice. Przy drodze stoi tabliczka ze strzalka do “Muzeum armii radzieckiej”. Gruntowa droga wije sie gdzies pod gore, w las, wies zostaje w dole.. Juz mamy wrazenie ze zle pojechalismy gdy nagle z chaszcza wylania sie spory chutor- zabudowania starego poniemieckiego folwarku obrosle pnączami.
Pomiedzy krzewami stoja nadkruszone pomniki minionego ustroju- niezbyt urodziwa geba Swierczewskiego w dwoch odslonach, lekko zzielenialy Rokossowski, nadgryzione oblicza przedstawicieli Ukladu Warszawskiego. Pochodza z okolicznych miasteczek oraz z opuszczonych jednostek w Legnicy. Sa tez szyldy ulic ktore zniknely z przestrzeni publicznej, mapy, plakaty. Takie polskie Grutas Parkas, tylko oczywiscie na mniejsza skale… Pakujemy sie w puste obejscie zastanawiajac sie czy zaraz zostaniemy poszczuci psem za wtagniecie na prywatna posesje bez zaproszenia...
Z odwiedzeniem troche nie wstrzelilismy sie czasowo. Noclegi i zwiedzanie dostepne jest od maja. Na zime wszystko zabite na glucho. Agroturystyka rowniez- nie wlaczone ogrzewanie.. Gospodarz jednak nie splawia nas (jak to maja w zwyczaju wlasciciele kwater gdy pyta ktos w brudnych butach, ze spiworem i nie chce zostac 2 tygodnie calujac czubek buta) ale szok- zaprasza na kawe i ciastka. Ot tak. Bo skoro juz przyjechalismy. Bo gosc w dom.. Czujemy sie nagle jak gdzies na wschodzie (nie tylko z racji obecnosci taksujacego wzroku komunistycznych postaci z betonu Tu ponoc kazdy jest mile widziany. W domu uderza zapach i klimat typowy dla dawnych lat. Poroza, dywany, regaly pelne ksiazek. Sciany pelne obrazow o roznej tematyce. Zwraca uwage swiety obraz gdzie oprocz Matki Boskiej i dzieciatka jest jeszcze jakas kilkuletnia dziewczynka... Gospodarz pokazuje zdjecia i filmiki z organizowanych w obejsciu festynow regionalnych i koncertow piesni zolnierskiej. Pokazuje imponujaca galerie zdjec sciennych roznych mniej i bardziej znanych postaci ktore bywaly w Uniejowicach i kumaly sie z gospodarzem. Gosc sypie anegdotkami i opowiesciami z dawnych lat. Ma czas pogadac.. Pozwala robic zdjecia.. Przewijaja sie nazwy dobrze znanych miejsc w odslonie sprzed lat.
Dziwne, specyficzne ,ciekawe i napewno kontrowersyjne miejsce, zobaczone w przelocie, wiec zbyt malo poznane by wyrobic sobie o nim opinie. Zapewne wrocimy tu wiosna gdy wszystko bedzie juz czynne a gospodarz bedzie mial wiecej czasu. Wtedy moze bede mogla powiedziec o tym nietypowym miejscu cos wiecej.
Na koniec jeszcze Budziwojow. Z biala tablica do kolekcji, oblepiona odblaskami- po co? Skoro kazda taka tablica sama w sobie juz jest odblaskowa?
Jezdzac plytowkami wsrod pol za wsia natykamy sie na baraki pelne dziwnych anten.
Jest tu tez palac okadzany przez miejscowych wypalajacych trawe lub cos innego.
Palac palacem ale wieksze wrazenie robia zawalone stodoly pelne kolumnady. Przedwojenne bydelko niezle salony tu mialo!
Mielismy jeszcze zawinac tu i owdzie ale marznacy deszcz ma moc hamowania instynktow wedrownych. Lodowaty wiatr zrywa mi czapke, rzuca ja w najwieksze rzepy i przypomina ze jednak czasem bywam domatorka. Zatem juz bez zwiedzania i zygazakow. Kierunek wschod...
Wygryziony pomnik poleglych znajdujemy tez w Gozdnie
Miedzy Gozdnem a Rzeszowkiem szukamy pola biwakowego ktorego wiaty srednio sie nadaja do spania, ale przynajmniej jest to legalne miejsce ogniskowe
Stadko saren przyglada sie nam ze zdumieniem ze lazimy po tym blocie w te i wewte
W okolicach Kamiennej Gory kolo Pielgrzymki tez sie troche krecimy. Szukamy kamieniolomow. Sa one rzeczywiscie nieczynne ale zagospodarowane- jeden pod gminne wysypisko smieci, drugi miesci jakies magazyny workow z cementem lub innym klejem wiec wycofujemy sie, zwlaszcza ze w tle slychac ujadanie psa.. Po drodze zrywka, bloto po pas i rozne postindustrialne kawalki zabudowan nieznanego mi przeznaczenia.
Wracajac do domu przejezdzamy przez Uniejowice. Przy drodze stoi tabliczka ze strzalka do “Muzeum armii radzieckiej”. Gruntowa droga wije sie gdzies pod gore, w las, wies zostaje w dole.. Juz mamy wrazenie ze zle pojechalismy gdy nagle z chaszcza wylania sie spory chutor- zabudowania starego poniemieckiego folwarku obrosle pnączami.
Pomiedzy krzewami stoja nadkruszone pomniki minionego ustroju- niezbyt urodziwa geba Swierczewskiego w dwoch odslonach, lekko zzielenialy Rokossowski, nadgryzione oblicza przedstawicieli Ukladu Warszawskiego. Pochodza z okolicznych miasteczek oraz z opuszczonych jednostek w Legnicy. Sa tez szyldy ulic ktore zniknely z przestrzeni publicznej, mapy, plakaty. Takie polskie Grutas Parkas, tylko oczywiscie na mniejsza skale… Pakujemy sie w puste obejscie zastanawiajac sie czy zaraz zostaniemy poszczuci psem za wtagniecie na prywatna posesje bez zaproszenia...
Z odwiedzeniem troche nie wstrzelilismy sie czasowo. Noclegi i zwiedzanie dostepne jest od maja. Na zime wszystko zabite na glucho. Agroturystyka rowniez- nie wlaczone ogrzewanie.. Gospodarz jednak nie splawia nas (jak to maja w zwyczaju wlasciciele kwater gdy pyta ktos w brudnych butach, ze spiworem i nie chce zostac 2 tygodnie calujac czubek buta) ale szok- zaprasza na kawe i ciastka. Ot tak. Bo skoro juz przyjechalismy. Bo gosc w dom.. Czujemy sie nagle jak gdzies na wschodzie (nie tylko z racji obecnosci taksujacego wzroku komunistycznych postaci z betonu Tu ponoc kazdy jest mile widziany. W domu uderza zapach i klimat typowy dla dawnych lat. Poroza, dywany, regaly pelne ksiazek. Sciany pelne obrazow o roznej tematyce. Zwraca uwage swiety obraz gdzie oprocz Matki Boskiej i dzieciatka jest jeszcze jakas kilkuletnia dziewczynka... Gospodarz pokazuje zdjecia i filmiki z organizowanych w obejsciu festynow regionalnych i koncertow piesni zolnierskiej. Pokazuje imponujaca galerie zdjec sciennych roznych mniej i bardziej znanych postaci ktore bywaly w Uniejowicach i kumaly sie z gospodarzem. Gosc sypie anegdotkami i opowiesciami z dawnych lat. Ma czas pogadac.. Pozwala robic zdjecia.. Przewijaja sie nazwy dobrze znanych miejsc w odslonie sprzed lat.
Dziwne, specyficzne ,ciekawe i napewno kontrowersyjne miejsce, zobaczone w przelocie, wiec zbyt malo poznane by wyrobic sobie o nim opinie. Zapewne wrocimy tu wiosna gdy wszystko bedzie juz czynne a gospodarz bedzie mial wiecej czasu. Wtedy moze bede mogla powiedziec o tym nietypowym miejscu cos wiecej.
Na koniec jeszcze Budziwojow. Z biala tablica do kolekcji, oblepiona odblaskami- po co? Skoro kazda taka tablica sama w sobie juz jest odblaskowa?
Jezdzac plytowkami wsrod pol za wsia natykamy sie na baraki pelne dziwnych anten.
Jest tu tez palac okadzany przez miejscowych wypalajacych trawe lub cos innego.
Palac palacem ale wieksze wrazenie robia zawalone stodoly pelne kolumnady. Przedwojenne bydelko niezle salony tu mialo!
Mielismy jeszcze zawinac tu i owdzie ale marznacy deszcz ma moc hamowania instynktow wedrownych. Lodowaty wiatr zrywa mi czapke, rzuca ja w najwieksze rzepy i przypomina ze jednak czasem bywam domatorka. Zatem juz bez zwiedzania i zygazakow. Kierunek wschod...