Trylinka i mirabelki czyli polska daleka polnoc cz.2
Moderator: Moderatorzy
Trylinka i mirabelki czyli polska daleka polnoc cz.2
Na nocleg zatrzymujemy sie w bursie Zespolu Szkol Budowlanych w Ketrzynie.
Tanio, fajnie, swojsko. Staje mi przed oczami akademik geografii w Sosnowcu gdzie nieraz przychodzilam na imprezy, nie calkiem legalnie, probujac przechytrzyc pania w stylonowym fartuszku w kwiatki, ktora to calego tego bajzlu pilnowala. Ale na szczescie byla przekupna Tu tez maja takie babki w identycznych wdziankach , charakterystycznych dla pan sprzatajacych jak Polska dluga i szeroka. Te tez sa czujne- dwoch podrostkow nie zostaje wypuszczonych po 22 na miasto. Ze skwaszonymi minami wracaja do pokoi. Przyszli z pustymi rekoma to maja za swoje W pokoju mamy plytki PCV o charakterystycznym deseniu jakby je obsraly golebie. Jejku- jak ja juz ich dawno nie widzialam!
Dzis kabaki podrozuja w nabrzusznym plecaczku
Rano zwiedzamy bazylike w Ketrzynie, ktora wyglada jak zamek.
Mozna wejsc na wieze skad rozciaga sie widok na okolice i transport czolgow i innych pojazdow wojskowych.
Na wieze idzie sie normalnie schodami,
a potem jest jeszcze kilka drabin prowadzacych pod sam strop. Wylaze do samego konca a tam czeka mnie rozczarowanie- nie ma zadnego okienka ani dziury w stropie aby sobie wyjrzec Jest tylko krzeselko na ktorym moze spoczac strudzony i rozgoryczony brakiem widokow wspinacz
Obok jest jeszcze plebania ktora tez wyglada jak zamek.
Na tylach jakiejs opuszczonej fabryczki (ktora tez wyglada jak zamek) szukamy mechanika zeby nam dolal oleju do skrzyni biegow ktora to zaczyna nam spiewac w tonacjach ktore sugeruja ze moze byc mocno spragniona
Jest tez zamek ktory przy bazylice, plebani i fabryczce wydaje sie jakis taki mikry i nijaki.
Przez podmokle lasy suniemy sobie dalej
Jedziemy do Gierlozy, kwatery Hitlera zwanej Wilczym Szancem. Miejsce to jest zdecydowanie turystyczne, obiletowane i mozna zwiedzac je z przewodnikiem (co na szczescie nie jest konieczne). Po lesie sa wyznakowane szlaki a na parkingu przewalaja sie wycieczki z niemieckimi emerytami i wycieczkami szkolnymi. Widzac to wszystko jestem pelna najgorszych przeczuc. Poczatek trasy wyglada rzeczywiscie nieszczegolnie- asfaltowe alejki, wielkie tablice… Ale im dalej w las tym lepiej i tym bardziej oczy wylaza mi na szypulkach jako ze sie spodziewalam nudnego muzeum wylizanego na potrzeby przybyszy zza zachodniej granicy i rodzinnych spacerow w bialych bucikach. A tymczasem tutejsze bunkry sa po prostu przefajne. Omszale budynki roznych rozmiarow zjada roslinnosc. Wycieczki gdzies sie gubia po drodze, obszar jest spory wiec wiekszosc trasy lazimy sami wsrod szumu jesiennego lasu. Wiekszosc bunkrow byla wysadzona w 45 roku przed wkroczeniem Sowietow, wiec rozne sciany wisza krzywo, lezy rozsypany beton a ich uszkodzona konstrucja zaczyna przypominac naturalne skaly a nie obiekt stworzony reka czlowieka. Raz po raz mam skojarzenia ze Skalnymi Miastami w Czechach. (tylko tam troche mniej zelaza ze skal sterczalo
Zreszta ten sposob podpierania skal tez mi sie z sudeckimi okolicami kojarzy.
Sporo tu tez roznych naciekow "jaskiniowych"
Duza czesc rozsianych po lesie budunkow to wielkie betonowe gmachy bez okien. Niektore maja podwojne sciany , czyli jakby jeden bunkier siedzial w drugim. Stropy ponoc w niektorych dochodzily do 7 metrow grubosci. Byly tu obiekty mieszkalne, magazyny, kasyna, basen, sauna, archiwa, garaze- cale miasto,niegdys komfortowo urzadzone coby Hitlerowi bylo wygodnie i cieplo w dupke.
Fajne maja tu np. kraty- ktore sa raczej sugestia niz bariera przed chodzeniem za nie. Fajnie jakby takie montowali np. na MRU
Slonce zachodzi dzis za wiatrakami...
Wieczorem odwiedzamy jeszcze zamek w Barcianach ktory bylby rewelacyjny gdyby dalo sie wejsc do srodka. Niestety jest szczelnie wyzamykany.
Jedynie przez szpare w bramie mozna zerknac na zarosly chwastami dziedziniec, a ja oczyma wyobrazni juz tam widze nasz namiot!
Ciekawy jest wkomponowany w zamek calkiem wspolczesny budynek mieszkalny, dzis opuszczony i takze zabity na glucho.
Kolejnego dnia staje nam przed oczami mieszanina roznych ladnych obrazkow:
Rodzinna orka- bedaca nie tylko sposobem na zajmowanie sie polem ale takze wycieczką na plugu dla zon i dzieciakow
Potem babka z przychowkiem sie ulatnia a faceci musza naprawic zepsuty traktor..
A wokol falujace morze plowo-brunatnych pol…
Jest tez przystanek PKS na palach
oraz wlasciwy znak we wlasciwym miejscu
I wszedzie drogi z trylinki
i trylinkowe skrzyzowania
cdn
Tanio, fajnie, swojsko. Staje mi przed oczami akademik geografii w Sosnowcu gdzie nieraz przychodzilam na imprezy, nie calkiem legalnie, probujac przechytrzyc pania w stylonowym fartuszku w kwiatki, ktora to calego tego bajzlu pilnowala. Ale na szczescie byla przekupna Tu tez maja takie babki w identycznych wdziankach , charakterystycznych dla pan sprzatajacych jak Polska dluga i szeroka. Te tez sa czujne- dwoch podrostkow nie zostaje wypuszczonych po 22 na miasto. Ze skwaszonymi minami wracaja do pokoi. Przyszli z pustymi rekoma to maja za swoje W pokoju mamy plytki PCV o charakterystycznym deseniu jakby je obsraly golebie. Jejku- jak ja juz ich dawno nie widzialam!
Dzis kabaki podrozuja w nabrzusznym plecaczku
Rano zwiedzamy bazylike w Ketrzynie, ktora wyglada jak zamek.
Mozna wejsc na wieze skad rozciaga sie widok na okolice i transport czolgow i innych pojazdow wojskowych.
Na wieze idzie sie normalnie schodami,
a potem jest jeszcze kilka drabin prowadzacych pod sam strop. Wylaze do samego konca a tam czeka mnie rozczarowanie- nie ma zadnego okienka ani dziury w stropie aby sobie wyjrzec Jest tylko krzeselko na ktorym moze spoczac strudzony i rozgoryczony brakiem widokow wspinacz
Obok jest jeszcze plebania ktora tez wyglada jak zamek.
Na tylach jakiejs opuszczonej fabryczki (ktora tez wyglada jak zamek) szukamy mechanika zeby nam dolal oleju do skrzyni biegow ktora to zaczyna nam spiewac w tonacjach ktore sugeruja ze moze byc mocno spragniona
Jest tez zamek ktory przy bazylice, plebani i fabryczce wydaje sie jakis taki mikry i nijaki.
Przez podmokle lasy suniemy sobie dalej
Jedziemy do Gierlozy, kwatery Hitlera zwanej Wilczym Szancem. Miejsce to jest zdecydowanie turystyczne, obiletowane i mozna zwiedzac je z przewodnikiem (co na szczescie nie jest konieczne). Po lesie sa wyznakowane szlaki a na parkingu przewalaja sie wycieczki z niemieckimi emerytami i wycieczkami szkolnymi. Widzac to wszystko jestem pelna najgorszych przeczuc. Poczatek trasy wyglada rzeczywiscie nieszczegolnie- asfaltowe alejki, wielkie tablice… Ale im dalej w las tym lepiej i tym bardziej oczy wylaza mi na szypulkach jako ze sie spodziewalam nudnego muzeum wylizanego na potrzeby przybyszy zza zachodniej granicy i rodzinnych spacerow w bialych bucikach. A tymczasem tutejsze bunkry sa po prostu przefajne. Omszale budynki roznych rozmiarow zjada roslinnosc. Wycieczki gdzies sie gubia po drodze, obszar jest spory wiec wiekszosc trasy lazimy sami wsrod szumu jesiennego lasu. Wiekszosc bunkrow byla wysadzona w 45 roku przed wkroczeniem Sowietow, wiec rozne sciany wisza krzywo, lezy rozsypany beton a ich uszkodzona konstrucja zaczyna przypominac naturalne skaly a nie obiekt stworzony reka czlowieka. Raz po raz mam skojarzenia ze Skalnymi Miastami w Czechach. (tylko tam troche mniej zelaza ze skal sterczalo
Zreszta ten sposob podpierania skal tez mi sie z sudeckimi okolicami kojarzy.
Sporo tu tez roznych naciekow "jaskiniowych"
Duza czesc rozsianych po lesie budunkow to wielkie betonowe gmachy bez okien. Niektore maja podwojne sciany , czyli jakby jeden bunkier siedzial w drugim. Stropy ponoc w niektorych dochodzily do 7 metrow grubosci. Byly tu obiekty mieszkalne, magazyny, kasyna, basen, sauna, archiwa, garaze- cale miasto,niegdys komfortowo urzadzone coby Hitlerowi bylo wygodnie i cieplo w dupke.
Fajne maja tu np. kraty- ktore sa raczej sugestia niz bariera przed chodzeniem za nie. Fajnie jakby takie montowali np. na MRU
Slonce zachodzi dzis za wiatrakami...
Wieczorem odwiedzamy jeszcze zamek w Barcianach ktory bylby rewelacyjny gdyby dalo sie wejsc do srodka. Niestety jest szczelnie wyzamykany.
Jedynie przez szpare w bramie mozna zerknac na zarosly chwastami dziedziniec, a ja oczyma wyobrazni juz tam widze nasz namiot!
Ciekawy jest wkomponowany w zamek calkiem wspolczesny budynek mieszkalny, dzis opuszczony i takze zabity na glucho.
Kolejnego dnia staje nam przed oczami mieszanina roznych ladnych obrazkow:
Rodzinna orka- bedaca nie tylko sposobem na zajmowanie sie polem ale takze wycieczką na plugu dla zon i dzieciakow
Potem babka z przychowkiem sie ulatnia a faceci musza naprawic zepsuty traktor..
A wokol falujace morze plowo-brunatnych pol…
Jest tez przystanek PKS na palach
oraz wlasciwy znak we wlasciwym miejscu
I wszedzie drogi z trylinki
i trylinkowe skrzyzowania
cdn
Odwiedzamy dzis trzy dworki/palace w wioskach o poganskich nazwach. Kazdy inny, ale laczy je jedno- do zadnego nie da sie wlezc do srodka
Kolkiejmy
Skandławki
Jegławki
a wsrod tego zabudowa i drogi przetykane gesto roslinnoscia
Pojazdow spotykamy malo- a jak juz jakis sie trafi to od razu potwor! Skodusia to mu siega do pol kola… Po co na nasze warunki taki pojazd?
Dalej Srokowo z wieza Bismarcka na wzgorzu. Bardzo podobna do naszych dolnoslaskich np. na Janskiej Gorze, tylko tu nie ma schodow na gore. Odpadly chyba bardzo dawno.
Kawalek dalej stara tablica.
W Leśniewie dwie nieukonczone sluzy na kanale. Nie do konca mam pomysl jak mialy dzialac bo za jedna z nich woda sie konczy. Jest tylko las, nie ma rzeki ani kanalu. Moze wyschnal? Na budowli wyraznie widoczny odcisk niemieckiej gapy ktora niegdys tu wisiala.
A wokol bagienno- jesienno- jablczany las…
W dalszych czesciach lasu siedza Mamerki- zespol bunkrow glownej hitlerowskiej kwatery dowodzenia wojsk ladowych. Czesc kompleksu jest zagospodarowana na muzeum. Gadajace sciany, manekiny, wyzamiatane podlogi. Jest tu wszystko- SSmani, Stalin, Lenin, Dywizja Kosciuszkowska, bursztynowa komnata, uboty, urwane w polowie zombiaki, latajace spodki, dzwony z zaburzona grawitacja i latajace skrzydla. Brakuje tylko Hitlera rozdajacego autografy i ufoludkow tanczacych kankana..
Jest tez wieza widokowa
A pamietam ze znajomi nam mowili “jedzcie do Mamerek tam jest super”. Co u licha? Znam ich preferencje i wiem co oznacza “super”. Zdecydowanie nie to co zobaczylismy… Sa jakies inne Mamerki? Juz mamy zbierac sie jak niepyszni w dalsza droge gdy przykuwa wzrok drogowskaz “5 bunkrow”. Idziemy w tamtym kierunku- i po drugiej stronie szosy zaczynam rozumiec o czym nam mowili. Jest tu kilka calkowicie oblepionych mchem gmachow. Mech ma rozny kolor i strukture i widac ze mu tu jest dobrze. Nie wiem czy on sam tu tak dorodnie rosnie czy pomaga mu siatka ktora sa obite niektore sciany. Moze to taka “mchołapka”?
Na wszystkie bunkry mozna wejsc na gore, na dach, acz tylko w jednym przypadku drabinka jest kompletna. Wejscie na pozostale po srubach, wiec dla osob bardziej wysportowanych niz np. buba. Dachy ogromne, lekko zaglebione. W sam raz na impreze.
I znow wieczor robi sie za szybko.. Sztynort juz widzimy prawie po ciemku.
Szukamy jakiejs knajpy. Jest duzy port, zaglowki swistaja na wietrze. Zimno!!! Ludzi wymiotlo, pewnie wszyscy ukryli sie w tawernie. Tawerna jest fajna, ogromniasta hala, zapach drewna i fajkowego tytoniu roznosi sie wokol. Jakies szanty leca z glosnika. Niestety tu sie nie je . Tu sie tylko pije. Wałówe chyba trzeba sobie przyniesc (badz zlowic) wlasna. Ale niedaleko jest “Corka Rybaka” a tam jest wlasnie to czego nam trzeba. Znaczy ryba. Duzo ryby. Smazone, wedzone. Rybny raj!
lin w smietanie- na miejscu
wedzona sielawa- na wynos
i odezwa wlasciciela do marudnych klientow ktorzy chyba mu sie trafiali
Spimy w schronisku PTSM w Wegorzewie
cdn
Kolkiejmy
Skandławki
Jegławki
a wsrod tego zabudowa i drogi przetykane gesto roslinnoscia
Pojazdow spotykamy malo- a jak juz jakis sie trafi to od razu potwor! Skodusia to mu siega do pol kola… Po co na nasze warunki taki pojazd?
Dalej Srokowo z wieza Bismarcka na wzgorzu. Bardzo podobna do naszych dolnoslaskich np. na Janskiej Gorze, tylko tu nie ma schodow na gore. Odpadly chyba bardzo dawno.
Kawalek dalej stara tablica.
W Leśniewie dwie nieukonczone sluzy na kanale. Nie do konca mam pomysl jak mialy dzialac bo za jedna z nich woda sie konczy. Jest tylko las, nie ma rzeki ani kanalu. Moze wyschnal? Na budowli wyraznie widoczny odcisk niemieckiej gapy ktora niegdys tu wisiala.
A wokol bagienno- jesienno- jablczany las…
W dalszych czesciach lasu siedza Mamerki- zespol bunkrow glownej hitlerowskiej kwatery dowodzenia wojsk ladowych. Czesc kompleksu jest zagospodarowana na muzeum. Gadajace sciany, manekiny, wyzamiatane podlogi. Jest tu wszystko- SSmani, Stalin, Lenin, Dywizja Kosciuszkowska, bursztynowa komnata, uboty, urwane w polowie zombiaki, latajace spodki, dzwony z zaburzona grawitacja i latajace skrzydla. Brakuje tylko Hitlera rozdajacego autografy i ufoludkow tanczacych kankana..
Jest tez wieza widokowa
A pamietam ze znajomi nam mowili “jedzcie do Mamerek tam jest super”. Co u licha? Znam ich preferencje i wiem co oznacza “super”. Zdecydowanie nie to co zobaczylismy… Sa jakies inne Mamerki? Juz mamy zbierac sie jak niepyszni w dalsza droge gdy przykuwa wzrok drogowskaz “5 bunkrow”. Idziemy w tamtym kierunku- i po drugiej stronie szosy zaczynam rozumiec o czym nam mowili. Jest tu kilka calkowicie oblepionych mchem gmachow. Mech ma rozny kolor i strukture i widac ze mu tu jest dobrze. Nie wiem czy on sam tu tak dorodnie rosnie czy pomaga mu siatka ktora sa obite niektore sciany. Moze to taka “mchołapka”?
Na wszystkie bunkry mozna wejsc na gore, na dach, acz tylko w jednym przypadku drabinka jest kompletna. Wejscie na pozostale po srubach, wiec dla osob bardziej wysportowanych niz np. buba. Dachy ogromne, lekko zaglebione. W sam raz na impreze.
I znow wieczor robi sie za szybko.. Sztynort juz widzimy prawie po ciemku.
Szukamy jakiejs knajpy. Jest duzy port, zaglowki swistaja na wietrze. Zimno!!! Ludzi wymiotlo, pewnie wszyscy ukryli sie w tawernie. Tawerna jest fajna, ogromniasta hala, zapach drewna i fajkowego tytoniu roznosi sie wokol. Jakies szanty leca z glosnika. Niestety tu sie nie je . Tu sie tylko pije. Wałówe chyba trzeba sobie przyniesc (badz zlowic) wlasna. Ale niedaleko jest “Corka Rybaka” a tam jest wlasnie to czego nam trzeba. Znaczy ryba. Duzo ryby. Smazone, wedzone. Rybny raj!
lin w smietanie- na miejscu
wedzona sielawa- na wynos
i odezwa wlasciciela do marudnych klientow ktorzy chyba mu sie trafiali
Spimy w schronisku PTSM w Wegorzewie
cdn
Na bagna i torfowiska.buba pisze:Po co na nasze warunki taki pojazd?
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Dzis jedziemy sie powloczyc po przygranicznych wioskach miedzy Wegorzewem a Goldapia. W Baniach Mazurskich szukamy ruin kosciola- ponoc takowe tu byly ale w latach 70tych, wiec nasze informacje sa odrobine nieaktualne.
Ziemiany to baaardzo dluga wies
Przy drogach co chwile mijamy bagienka
a teren staje sie coraz bardziej pagorkowaty. To wzgorze zwie sie Babia Gora i wyglada jakby bylo jakims starym grodziskiem
Drogi tu sa wykladane kostka podobna do trylinki ale jednak ciut inna. Jakas daleka rodzina
Jedziemy wzdluz granicy- od naszej strony az pod same slupki ciagna sie pastwiska i poorane pola. Za slupkami tylko gesty las..
Użbale to kilka opuszczonych stodol i dwa domy z ktorych tylko jeden sprawia wrazenie zamieszkanego. A na srodku “wsi” jest rondo- wokol drzewa. Nosi ono szumna nazwe “Rondo Bohaterow PGRow”. Wyglada nam to troche na oddolna inicjatywe lokalnej ludnosci. Dla jaj? Dla slawy- aby ta mala osada czyms zaslynela w Polsce i jakis przybysz z dalekich krain zechcial zdjecie stad wrzucic na internet? Czy calkiem na serio- dla uczczenia wiekszosci tutejszych mieszkancow, bo PGRow to byl tu dostatek. Nie wiem tez jakich bohaterow mialoby to dotyczyc- czy tylko tych z Użbala? czy moze rowniez z Mażucia? czy aby sie zasluzyc trzeba bylo czegos szczegolnego dokonac? A moze juz bohaterstwem bylo samo dojenie krowy ku czci i rozwojowi socjalistycznej ojczyzny? Nikt nie wychodzi z pobliskiego domu wiec i nasze domysly zostaja nierozwiane. Na płocie “ronda” wisi tez zakaz fotografowania i dosyc ciekawa “psia tabliczka”.
W Rogalach wystepuja domy roznego rodzaju. Sa stareńkie, drewniane, zapadle w ziemie o zaroslych chwastem podworkach.
A naprzeciw stoja nowe, ktorych obejscie swiadczy o braku problemow finansowych ich wlascicieli. I co dziwne- nie jest to charakterystyczny “płaszczak” ktore gromadnie powstaja teraz w calej Polsce, o bryle jak spod sztancy i ogrodku pisanym przez kalke.. Ksztalt okien, rozne kute i kamienne dodatki swiadcza o odrobinie wlasnych pomyslow u mieszkanca. Nie powiem zeby mi sie ten dom jakos specjalnie podobal- ale zapada w pamiec bo jest choc odrobine inny. A to dzisiaj juz cos…
W Audyniszkach spora grupa oczekuje na PKS..
W Jagodczanach przydrozny kamien , przedwojenny jak wskazuje napis..
Widac ze okoliczne wioski byly kiedys wieksze. Gdzieniegdzie z krzakow wychylaja sie tego slady- ruiny, opuszczone obejscia..
Co ciekawe - kabaczkiem bardzo interesuja sie rozne zwierzeta, zwlaszcza wtedy kiedy placze. Przylaza koty, wlepiaja oczy w kabaka i za nic nie chca sobie pojsc wydajac z siebie bardzo przeciagle miaaauuu. Jeszcze zabawniejsze sa krowy ktore slyszac kwiczenie zlaza sie z calego pastwiska. Widac ze sa niespokojnie i cholernie zdumione zaistniala sytuacja. Ciekawe jest jak przy plocie stoi kilkanascie krow i gapi sie okraglymi oczami. Juz wiem skad pochodzi powiedzenie “gapic sie jak ciele na malowane wrota”
Oprocz pobliskiej granicy z obwodem kalingradzkim odnajdujemy w rejonie jeszcze jedna granice. W Sciborkach droge przegradzaja tablice, szlabany.
Republika Sciborska ktora wlasnie tu sie zaczyna jest zamieszkana przez Biegnacego Wilka i jego rodzine.
Gosc jest przykladem osoby o tysiacu pasjach. Hoduje psy gatunkow husky, malamut i jeszcze jakies inne ale wszystkie z tych biegajacych. Gatunki szybkie i pociagowe sa mu potrzebne do psich zaprzegow. W rejonie tylko cwiczy a w Norwegii bierze udzial w zawodach i wyscigach tam organizowanych- na 600 i 1000 km. Wnetrze jednej ze stodol jest poswiecone wlasnie saniom, uprzezom oraz wszelakim innym sprzetom koniecznym do przetrwania na dalekiej polnocy, wsrod sniegow, lodow i zorz polarnych.
Hodowane tu psy wystepuja w ilosci okolo 40 sztuk i ponoc nie sa agresywne. Ale na wszelki wypadke siedza za wysokimi zasiekami i ponoc zagryzly juz kilka kotow ktore smialy tam wejsc.
Ciekawe czy sa kocie zaprzegi? Czy koty sa zbyt madre aby sie meczyc i spinac dla rozrywki ludzi?
Facet interesuje sie tez klimatami indianskimi i eskimoskimi i temu jest poswiecone kolejne minimuzeum na strychu. Sa tu wigwamy, pioropusze, stroje, a takze instrumenty czy indianskie okulary sloneczne.
Sa tez ryby suszone ktore maja 20 lat. Nie zepsuly sie ale do spozycia rowniez nie zachecaja.
Kolejna udekorowana malowniczymi korzeniami szopa jest poswiecona pisarce Marii Rodziewiczównie a glownie jej klimatycznej ksiazce “Lato lesnych ludzi”. Jest tu troche eksponatow zwiazanych z autorka oraz zdjecia i pamiatki przywiezione przez gospodarza z wypraw na Bialorus sladami bohaterow jej ksiazek. No i tu zaczyna sie prawdziwie rewelacyjny fragment zwiedzania Republiki. Pieski ladne, polarne biegi ciekawe, eskimosy u nas nietypowe, wszystko ladnie pieknie- ale szlajanie po zadupiach Bialorusi bije wszystko na łeb na szyje! Wyprawy dotyczyly doglebnych poszukiwan miejsc opisanych w ksiazkach Rodziwieczówny, a glownie chatki lesnych ludzi. Droga do jej odnalezienia byla dluga i wyboista. Prowadzaca przez bratanie sie z miejscowymi, przez wpol opuszczone wioski na koncu swiata zamieszkane przez staruszkow, ich wspomnienia z dziecinnych wypraw w lasy z rodzicami i dziadkami. Poszukiwania byly nielatwe- zmiany granic, okolo i powojenne migracje ludnosci, przymusowe wysiedlenia nie wplynely zbyt dobrze na ciaglosc kulturowa regionu i latwosc w odtwarzaniu wspomnien. Jedne wsie zniknely, fundamenty domow przykryl chaszcz a obok na dawnych nieuzytkach powstawaly kolchozy o nazwach dawnych wsi lub zwano je calkiem inaczej. A i osoby mogace pamietac z dziecinstwa odpowiednie miejsca czesto cierpialy na demencje i kontakt z nimi byl utrudniony.
Sama chatka istniala do lat wojny. Potem zostala rozebrana ale miejsce gdzie stala zostalo odnalezione. Zachowaly sie zdjecia ktore gospodarz odnalazl, odkupil i teraz wisza na scianach w jego muzeum. Kolejnym pomyslem na wyprawe bialoruska jest poszukiwanie bel z lesnej chaty. Ponoc byly solidne i charakterystyczne- i byc moze zasilily jakis kolchozowy kurnik? moze da sie je odnalezc i przywiezc choc jedna do Republiki? Mnie dla odmiany strasznie by interesowalo odnalezienie ruin mlyna na bagnach z ksiazki “Macierz”.. Gospodarz tez probowal ale odbil sie bardzo wczesnie. Ponoc obecnie jest to juz nierealne- te partie bagien zostaly zmeliorowane za radzieckiej Bialorusi i pewnie w tym miejscu stoi jaka stodola kryta eternitem..
Biegnacy Wilk interesuje sie takze harcerstwem, skautingiem a glownie jego puszczanska odmiana. Sa tutaj organizowane rozne warsztaty i biwaki zwiazane z lesnym zyciem na łonie przyrody. Poki co niestety sa one prowadzone tylko w Polsce a nie wsrod opuszczonych bialoruskich wsi
W calej Republice Sciborskiej panuje przemila atmosfera. Goscia widze od godziny czy dwoch a gada sie jak ze starym kumplem. Gdyby nie to ze dzis przyjechalismy calkiem nie w pore (trwa kopanie stawow) to pewnie gadalibysmy jeszcze dlugo. Jak bede kiedys jeszcze w rejonie to zapewne tu zajrze podpytac o nowosci ze wschodu
A i nam sie dzis spieszy! Juz i tak jestesmy spoznieni na Dzien Ziemniaka! Co skodusia wyskoczy mkniemy podskakujac na wybojach ku kolejnej dzisiejszej przygodzie...
cdn
Ziemiany to baaardzo dluga wies
Przy drogach co chwile mijamy bagienka
a teren staje sie coraz bardziej pagorkowaty. To wzgorze zwie sie Babia Gora i wyglada jakby bylo jakims starym grodziskiem
Drogi tu sa wykladane kostka podobna do trylinki ale jednak ciut inna. Jakas daleka rodzina
Jedziemy wzdluz granicy- od naszej strony az pod same slupki ciagna sie pastwiska i poorane pola. Za slupkami tylko gesty las..
Użbale to kilka opuszczonych stodol i dwa domy z ktorych tylko jeden sprawia wrazenie zamieszkanego. A na srodku “wsi” jest rondo- wokol drzewa. Nosi ono szumna nazwe “Rondo Bohaterow PGRow”. Wyglada nam to troche na oddolna inicjatywe lokalnej ludnosci. Dla jaj? Dla slawy- aby ta mala osada czyms zaslynela w Polsce i jakis przybysz z dalekich krain zechcial zdjecie stad wrzucic na internet? Czy calkiem na serio- dla uczczenia wiekszosci tutejszych mieszkancow, bo PGRow to byl tu dostatek. Nie wiem tez jakich bohaterow mialoby to dotyczyc- czy tylko tych z Użbala? czy moze rowniez z Mażucia? czy aby sie zasluzyc trzeba bylo czegos szczegolnego dokonac? A moze juz bohaterstwem bylo samo dojenie krowy ku czci i rozwojowi socjalistycznej ojczyzny? Nikt nie wychodzi z pobliskiego domu wiec i nasze domysly zostaja nierozwiane. Na płocie “ronda” wisi tez zakaz fotografowania i dosyc ciekawa “psia tabliczka”.
W Rogalach wystepuja domy roznego rodzaju. Sa stareńkie, drewniane, zapadle w ziemie o zaroslych chwastem podworkach.
A naprzeciw stoja nowe, ktorych obejscie swiadczy o braku problemow finansowych ich wlascicieli. I co dziwne- nie jest to charakterystyczny “płaszczak” ktore gromadnie powstaja teraz w calej Polsce, o bryle jak spod sztancy i ogrodku pisanym przez kalke.. Ksztalt okien, rozne kute i kamienne dodatki swiadcza o odrobinie wlasnych pomyslow u mieszkanca. Nie powiem zeby mi sie ten dom jakos specjalnie podobal- ale zapada w pamiec bo jest choc odrobine inny. A to dzisiaj juz cos…
W Audyniszkach spora grupa oczekuje na PKS..
W Jagodczanach przydrozny kamien , przedwojenny jak wskazuje napis..
Widac ze okoliczne wioski byly kiedys wieksze. Gdzieniegdzie z krzakow wychylaja sie tego slady- ruiny, opuszczone obejscia..
Co ciekawe - kabaczkiem bardzo interesuja sie rozne zwierzeta, zwlaszcza wtedy kiedy placze. Przylaza koty, wlepiaja oczy w kabaka i za nic nie chca sobie pojsc wydajac z siebie bardzo przeciagle miaaauuu. Jeszcze zabawniejsze sa krowy ktore slyszac kwiczenie zlaza sie z calego pastwiska. Widac ze sa niespokojnie i cholernie zdumione zaistniala sytuacja. Ciekawe jest jak przy plocie stoi kilkanascie krow i gapi sie okraglymi oczami. Juz wiem skad pochodzi powiedzenie “gapic sie jak ciele na malowane wrota”
Oprocz pobliskiej granicy z obwodem kalingradzkim odnajdujemy w rejonie jeszcze jedna granice. W Sciborkach droge przegradzaja tablice, szlabany.
Republika Sciborska ktora wlasnie tu sie zaczyna jest zamieszkana przez Biegnacego Wilka i jego rodzine.
Gosc jest przykladem osoby o tysiacu pasjach. Hoduje psy gatunkow husky, malamut i jeszcze jakies inne ale wszystkie z tych biegajacych. Gatunki szybkie i pociagowe sa mu potrzebne do psich zaprzegow. W rejonie tylko cwiczy a w Norwegii bierze udzial w zawodach i wyscigach tam organizowanych- na 600 i 1000 km. Wnetrze jednej ze stodol jest poswiecone wlasnie saniom, uprzezom oraz wszelakim innym sprzetom koniecznym do przetrwania na dalekiej polnocy, wsrod sniegow, lodow i zorz polarnych.
Hodowane tu psy wystepuja w ilosci okolo 40 sztuk i ponoc nie sa agresywne. Ale na wszelki wypadke siedza za wysokimi zasiekami i ponoc zagryzly juz kilka kotow ktore smialy tam wejsc.
Ciekawe czy sa kocie zaprzegi? Czy koty sa zbyt madre aby sie meczyc i spinac dla rozrywki ludzi?
Facet interesuje sie tez klimatami indianskimi i eskimoskimi i temu jest poswiecone kolejne minimuzeum na strychu. Sa tu wigwamy, pioropusze, stroje, a takze instrumenty czy indianskie okulary sloneczne.
Sa tez ryby suszone ktore maja 20 lat. Nie zepsuly sie ale do spozycia rowniez nie zachecaja.
Kolejna udekorowana malowniczymi korzeniami szopa jest poswiecona pisarce Marii Rodziewiczównie a glownie jej klimatycznej ksiazce “Lato lesnych ludzi”. Jest tu troche eksponatow zwiazanych z autorka oraz zdjecia i pamiatki przywiezione przez gospodarza z wypraw na Bialorus sladami bohaterow jej ksiazek. No i tu zaczyna sie prawdziwie rewelacyjny fragment zwiedzania Republiki. Pieski ladne, polarne biegi ciekawe, eskimosy u nas nietypowe, wszystko ladnie pieknie- ale szlajanie po zadupiach Bialorusi bije wszystko na łeb na szyje! Wyprawy dotyczyly doglebnych poszukiwan miejsc opisanych w ksiazkach Rodziwieczówny, a glownie chatki lesnych ludzi. Droga do jej odnalezienia byla dluga i wyboista. Prowadzaca przez bratanie sie z miejscowymi, przez wpol opuszczone wioski na koncu swiata zamieszkane przez staruszkow, ich wspomnienia z dziecinnych wypraw w lasy z rodzicami i dziadkami. Poszukiwania byly nielatwe- zmiany granic, okolo i powojenne migracje ludnosci, przymusowe wysiedlenia nie wplynely zbyt dobrze na ciaglosc kulturowa regionu i latwosc w odtwarzaniu wspomnien. Jedne wsie zniknely, fundamenty domow przykryl chaszcz a obok na dawnych nieuzytkach powstawaly kolchozy o nazwach dawnych wsi lub zwano je calkiem inaczej. A i osoby mogace pamietac z dziecinstwa odpowiednie miejsca czesto cierpialy na demencje i kontakt z nimi byl utrudniony.
Sama chatka istniala do lat wojny. Potem zostala rozebrana ale miejsce gdzie stala zostalo odnalezione. Zachowaly sie zdjecia ktore gospodarz odnalazl, odkupil i teraz wisza na scianach w jego muzeum. Kolejnym pomyslem na wyprawe bialoruska jest poszukiwanie bel z lesnej chaty. Ponoc byly solidne i charakterystyczne- i byc moze zasilily jakis kolchozowy kurnik? moze da sie je odnalezc i przywiezc choc jedna do Republiki? Mnie dla odmiany strasznie by interesowalo odnalezienie ruin mlyna na bagnach z ksiazki “Macierz”.. Gospodarz tez probowal ale odbil sie bardzo wczesnie. Ponoc obecnie jest to juz nierealne- te partie bagien zostaly zmeliorowane za radzieckiej Bialorusi i pewnie w tym miejscu stoi jaka stodola kryta eternitem..
Biegnacy Wilk interesuje sie takze harcerstwem, skautingiem a glownie jego puszczanska odmiana. Sa tutaj organizowane rozne warsztaty i biwaki zwiazane z lesnym zyciem na łonie przyrody. Poki co niestety sa one prowadzone tylko w Polsce a nie wsrod opuszczonych bialoruskich wsi
W calej Republice Sciborskiej panuje przemila atmosfera. Goscia widze od godziny czy dwoch a gada sie jak ze starym kumplem. Gdyby nie to ze dzis przyjechalismy calkiem nie w pore (trwa kopanie stawow) to pewnie gadalibysmy jeszcze dlugo. Jak bede kiedys jeszcze w rejonie to zapewne tu zajrze podpytac o nowosci ze wschodu
A i nam sie dzis spieszy! Juz i tak jestesmy spoznieni na Dzien Ziemniaka! Co skodusia wyskoczy mkniemy podskakujac na wybojach ku kolejnej dzisiejszej przygodzie...
cdn
To pomnik Służby Pracy Rzeszy, coś w rodzaju niemieckiego OHP. Taki pomnik to wielka ciekawostka i jestem pełen podziwu, że nikt go jeszcze nie zniszczył. Mam nadzieję, że się ostanie.buba pisze:W Jagodczanach przydrozny kamien , przedwojenny jak wskazuje napis..
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Ano! Super miejsce, swietni ludzie, zacny klimat! wogole niezapomniane chwile tam spedzilismy!magda55 pisze:Oooo, u kolegi Darka byliście
Po drodze jeszcze Rapa slynaca z tutejszej piramidy. Jej otoczenie sprawia jakby to byla jakas mega unikalna atrakcja. Specjalny parking, zakaz zatrzymywania sie gdzie indziej, nasrane tablic co niemiara. Piramida fajna ale nasza dolnoslaska wedlug mnie wcale nie gorsza.
Kolo grobowca kreci sie dwojka dzieciakow. Niezbyt dobrze im patrzy z kaprawych oczek. Mowia ze robia za lokalnych przewodnikow, pokazuja gdzie parkowac auto, gdzie isc pieszo. Proponuja ze opowiedza o piramidzie i oprowadza. W takim towarzystwie napewno skodusi nie zostawimy. Coz- trzeba bedzie isc ogladac na raty. Gdy odmawiamy skorzystania z ich uslug probuja odskubywac naklejki z okien. Namolne bachory.. Nie rozumieja slowa “nie”. Dopiero toperz musi wysiasc i je pogonic prawie kijem. Nie ma nic gorszego jak taka bezczelna gownarzeria.
Lekko juz spoznieni suniemy do wioski Stulichy gdzie dzisiejszym popoludniem ma sie odbywac swieto ziemniaka zwane “Wykopki u soltysa”. Impreza ma zakres jedynie lokalny, jestesmy chyba jedynymi uczestnikami spoza wsi. A napewno spoza powiatu - o czym informuja blachy zaparkowanych aut. Nie ma kramow z chinszczyzna, rozwodnionego piwa i dmuchanych zamkow. Jest wałówa wyprodukowana przez lokalne gospodynie- kluski, pierogi, smalec, ogóry, ciasta. Jest ognicho z pieczonymi ziemniakami.
Jest konkurs na najdluzsza obierke z ziemniaka i drobne nagrody fundowane przez soltysa.
Jezdzi konna wykopywaczka ziemniakow, a za nia biegnie z koszami dzieciarnia i je zbiera. Mozna pojezdzic na furmance co cieszy sie wzieciem wsrod mlodszych uczestnikow festynu. Miejsca juz brakuje, niektorzy wisza jak winogrona.
Jest ksiadz w sutannie i slomianym kapeluszu ktory z usmiechem rozglada sie wokol jakby dogladal swojej chudoby. Babuszki wcinaja ciasta kiwajac glowami i podsuwaja co lepsze kąski ksiedzu. Osobnicy w srednim wieku delektuja sie pieczonymi ziemniakami wspominajac swoje dziecinstwo. Niektorzy twierdza ze nie jedli tej potrawy od 30 lat. Ponoc najsmaczniejsze ziemniaki piecze sie na łodygach a nie drewnie. Mlodzi biegaja z motykami lub probuja dosiasc konia. Zakochane parki robia sobie z reki zdjecia komorkami. Roczny chlopczyk zjada pierwszego w zyciu kiszonego ogorka. Trojka przybyszy z daleka stara sie wtopic w tlum ale jakos nie jest to ich najmocniejsza strona… Zainteresowanie lokalnej ludnosci wzbudza zwlaszcza najmlodszy uczestnik festynu, ktory niestety nie moze jeszcze sprobowac zadnej z prezentowanych pysznosci a radosc z przebywania w tak zacnym miejscu moze wyrazic tylko fikaniem nozkami i popiskiwaniem. Najbardziej cieszy sie przy ognisku jako istota skrajnie cieplolubna.
Po zmroku jest projekcja zdjec i filmow na przescieradle przypietym do sciany ze snopkow..Material dotyczy glownego bohatera dzisiejszego dnia- jak go uprawiano, jakie wymyslne potrawy ziemniaczane ludzie wymyslili i jak w roznych zakatkach Polski go nazywano. A wokol snuja sie ogniskowe zapachy, kurzy zryte konskimi kopytami pole. Dym miesza sie na wietrze z pylista ziemia zlewajac sie w jednolity zapach jesieni. Znad lasow i bagien nadciagaja wieczorne mgly. Slonce zachodzi na pomaranczowo oswietlajac ostatnimi promieniami wyboista droge..
Na obrzezach Wegorzewa czai sie radziecki cmentarz a na nim pomnik z kamiennymi soldatami o wygladzie.. surykatek! albo innych takich stepowych zwierzatek co to calymi rodzinami stoja slupka i wesza z wybaluszonymi oczkami.
Po drugiej stronie drogi ma byc cmentarz z I wś, ale znajdujemy co innego. Rowniez utrzymane w cmentarnych klimatach.
Rockiego ktos ekshumowal?
Miedzy Pozezdrzem a Przerwankami siedzi pare malych bunkierkow wsrod lasu oplecionego w jesienne lancuchy.
Nad jeziorem Goldopiwo szukamy harcerskiej bazy- ale jest tak dobrze schowana ze zajmuje nam to sporo czasu. Wczesniej trafiamy na opuszczony kemping, łąke muchomorow i piaszczyste klify opadajace do jeziora.
W koncu jest i baza -acz wiata z kominkiem podlaskich harcerzy chyba fajniejsza na zimne wieczory!
Na koniec jeszcze Kruklanki i malowniczo powybrzuszany wysadzony most.
Rzeka u jego podnoza zacheca do splywow
i w koncu wylazi slonce podswietlajac ciemne chmurzyska.
Filary mostu swietne pod impreze czy piknik ale my juz troche zaczynamy sie spieszyc…
Jeszcze rzut oka na jakies fragmenty twierdzy Boyen w Gizycku.
I stary pomnik
I suniemy na poludniowy-zachod.. Dzien jak zwykle konczy sie za wczesnie... Jak i caly wyjazd...
Wpadnijcie do mnie na któreś dożynki albo święto gminy. Mam podobnie i tuż za płotembuba pisze:Nie ma kramow z chinszczyzna, rozwodnionego piwa i dmuchanych zamkow. Jest wałówa wyprodukowana przez lokalne gospodynie- kluski, pierogi, smalec, ogóry, ciasta.
Nie "ponoć" tylko z całą pewnością!buba pisze:Ponoc najsmaczniejsze ziemniaki piecze sie na łodygach a nie drewnie.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
"Miasto" = Choczewo, termin: obserwuj stronę http://www.choczewo.com.pl.buba pisze:A gdzie to i kiedy?
W tym roku Dożynki Gminne były 13 września, a Święto Choczewa 25 lipca. Święto to było już po raz kolejny połączone z tradycyjnym, już XIII Pomorskim Zlotem Miłośników VW Garbusów (ale i skodusi nie wypędzą ).
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.