Wedrujac po Wzgórzach Strzelinskich rzucila mi sie w oczy na mapie miejscowosc Zimne Doły. Raz ze ciekawa nazwa, dwa ze to strasznie malutki przysiolek gdzies wsrod pol.... i wychodzi na to ze z zadnej strony nie prowadzi tam utwardzona droga. No i jeszcze znaczony jest tak krzyz pokutny, pod lasem, w otoczeniu starych debow.
Pierwszym razem probujemy tam dotrzec poznym popoludniem od strony Romanowa. Drogi albo koncza sie przy polach, albo skrecaja w przeciwna strone.
Z pol sa ladne widoki na Gromnik, Biały Kosciol i inne wioski skrywajace sie za falistymi wzgorzami
Jedna, najbardziej wyrazna sciezka i trzymajaca kierunek niknie po wejsciu w bagnisty wąwoz. Zaczyna sie sciemniac.
Zabudowania Zimnych Dołow czaja sie za wąwozem. Robi to troche wrazenie opuszczonego miejsca- pozawalane dachy. Wokol stoja jednak ule sugerujace ze ktos tam jednak bywa.
Miejsce wydaje sie byc na tyle ciekawe ze nie chcemy go zwiedzac "na szybko"- wrocimy tu niebawem i najlepiej rano.
A w okolicy to nawet strachy na wroble maja pociag do butelki
Slowa dotrzymujemy i dwa tygodnie pozniej uderzamy do naszego przysiolka od przeciwnej strony- od Nowolesia.
W okolicach zapanowala jakas moda na malowanie przystankow. Zwykle nie jest to wielki artyzm ale mi sie bardziej podoba niz paskudny przezroczysty plastik.
Jest tez lokalna tablica ogloszen
na plotach susza sie garnki
a pojazdy zaprzegowe gdzieniegdzie sa wciaz w uzyciu
mijamy szlaki na ktorych chyba najbardziej niekumaty turysta nie ma szansy pobłądzic, nawet jak tego bardzo chce
Nowolesie
Zimne Doły okazuja sie byc zamieszkane. Sa tam dwa gospodarstwa. Jedno zamieszkane przez przesympatycznych ludzi, ktorzy specjalnie sie tu osiedlili w poszukiwaniu ciszy i kontaktu z przyroda. W drugim para staruszkow hoduje pszczoly.
Dowiadujemy sie ze stojacy pod lasem krzyz wcale nie jest pokutny, wbrew temu co jest znaczone na mapie i opisane w internecie. Zostal postawiony tu w XIX wieku w miejscu smierci od pioruna.
Miedzy Nowolesiem, Kazanowem i Starym Henrykowem czuc przestrzen pol pachnacych juz zupelnie wiosennie
W Starym Henrykowie rzuca sie w oczy dziwny pomnik zdechlego zolnierza
W Żelowicach zaciekawia nas kosciol. Nie jest polozony w centrum wsi jak to zwykle bywa tylko na gorce, wsrod zdziczalego parku dawnego palacu.
Mamy kupe szczescia! Przejezdza akurat obok ksiadz ktory nas wpuszcza do srodka swiatyni. A tam oczy moga wyleciec z orbit. Na scianach jest pelno starych epitafiow, pozbieranych przez moznowladcow z pobliskiego palacu po wielu kosciolach i cmentarzach. Ponoc kilka z nich pochodzi z XV wieku, wiec jest kilka setek lat starszych niz sam ceglany kosciolek.
Poza tym wczesniej widziane przeze mnie epitafia byly zawsze koloru kamienia. A te sa pomalowane na kolorowo! Nawet zlote pierscionki i korale maja!
Brukowana kamieniami droga schodzimy do palacu.
Stare drzewa zdaja sie nam przygladac i wyciagac splatane macki galezi.
Ksiadz nam opowiadal ze w palacu mieszkalo jeszcze niedawno 12 rodzin. Agencja mienia rolnego postanowila ich wszystkich wysiedlic a obiekt sprzedac. Obecnie w palacu mieszka jeszcze ostatnia rodzina.
W przykoscielnej wiacie zjadamy żeberka i kiszone ogorki
i polami wracami do domu
Wzgórza Strzelińskie (2014)
Moderator: Moderatorzy
Poczatek marca wita nas pogoda jakiej nieraz by sie nie powstydzil i weekend majowy!
Na wysokosci Brukalic zaczyna juz byc widac faliste pasma wzgorz.
I rzuca sie w oczy nietypowa weranda! Strasznie mnie ciekawi jej historia- fakt, zaraz obok przebiegala niegdys linia kolejowa Henryków- Ciepłowody.
Ciekawe gdzie jest druga czesc wagonu?
Skodusie porzucamy w Krzelkowie, na wygrzanym betonie pod sympatycznym sklepikiem
i kierujemy sie polami w strone Baldwinowic
Na naszej trasie spotykamy dzis stanowczo wiecej saren niz turystow
Od rana dzis wylegly na pola traktory! Widac ze jest bardzo sucho bo za kazdym podnosi sie oblok kurzu. Pylistosc drog ktore przemierzamy bardzo zacheca do szurania nogami!
Wedrujemy dzis białym szlakiem
W lesie snuja sie mgly i dymy z ognisk rozpalanych przez drwali zdecydowanie nie 100m od sciany lasu
Trafiamy tez na kotlinke w ktorej jest totalnie biało!!! Cale łany snieznic i przebisniegow! Az ciezko podejsc i zdjecie zrobic zeby zadnej slicznosci nie nadepnac!
W rejonie Cierniowej Kopy szukamy krzyza pokutnego co zajmuje nam kolo pol godziny bo z drogi go nie widac wiec trzeba troche polazic po lesie. Juz prawie sie poddajemy i decydujemy ruszac w dalsza droge gdy krzyz niespodziewanie wylania sie zza jednego z drzew!
Towarzyszy nam tez dzieciol.
Lesni wedrowcy na trasie
Miedzy Sieroszowem a Stolcem wylazimy na rozlegle łąki
W Stolcu rzuca sie w oczy ciekawa hustawka- szkoda ze za plotem bo mam nieprzeparta chec sprawdzenia czy wygodna.
Jest tez stara popegieerowska tablica. Nie wiem czy to miala byc prowokacja, ale grunt to wlasciwie dobrac patrona do prowadzonej dzialalnosci!
Mijamy rozne zabudowania Stolca- kosciol, ruiny palacu i kaplicy
Polami suniemy w strone Rososznicy
a nad glowami lataja nam dziesietki gęgajacych kluczy
W Lesie Gornym sie gubimy- nigdy bym nie przypuszczala ze w tam malenkim lasku mozna tak dlugo kluczyc- zdecydowanie musialo nas cos wodzic i łazilismy w kolko
Plusem tego jest odnalezienie ostoi dziwnych puszystych lian ktore oplataja tu wiekszosc drzew.
W Rososznicy jeszcze kilka fajnych pojazdow
i nagle konczy sie dzien wiec po ciemku tuptamy do Krzelkowa majac nadzieje ze zaden mysliwy nie wezmie nas za sarny
reszta zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... zelinskich#
Na wysokosci Brukalic zaczyna juz byc widac faliste pasma wzgorz.
I rzuca sie w oczy nietypowa weranda! Strasznie mnie ciekawi jej historia- fakt, zaraz obok przebiegala niegdys linia kolejowa Henryków- Ciepłowody.
Ciekawe gdzie jest druga czesc wagonu?
Skodusie porzucamy w Krzelkowie, na wygrzanym betonie pod sympatycznym sklepikiem
i kierujemy sie polami w strone Baldwinowic
Na naszej trasie spotykamy dzis stanowczo wiecej saren niz turystow
Od rana dzis wylegly na pola traktory! Widac ze jest bardzo sucho bo za kazdym podnosi sie oblok kurzu. Pylistosc drog ktore przemierzamy bardzo zacheca do szurania nogami!
Wedrujemy dzis białym szlakiem
W lesie snuja sie mgly i dymy z ognisk rozpalanych przez drwali zdecydowanie nie 100m od sciany lasu
Trafiamy tez na kotlinke w ktorej jest totalnie biało!!! Cale łany snieznic i przebisniegow! Az ciezko podejsc i zdjecie zrobic zeby zadnej slicznosci nie nadepnac!
W rejonie Cierniowej Kopy szukamy krzyza pokutnego co zajmuje nam kolo pol godziny bo z drogi go nie widac wiec trzeba troche polazic po lesie. Juz prawie sie poddajemy i decydujemy ruszac w dalsza droge gdy krzyz niespodziewanie wylania sie zza jednego z drzew!
Towarzyszy nam tez dzieciol.
Lesni wedrowcy na trasie
Miedzy Sieroszowem a Stolcem wylazimy na rozlegle łąki
W Stolcu rzuca sie w oczy ciekawa hustawka- szkoda ze za plotem bo mam nieprzeparta chec sprawdzenia czy wygodna.
Jest tez stara popegieerowska tablica. Nie wiem czy to miala byc prowokacja, ale grunt to wlasciwie dobrac patrona do prowadzonej dzialalnosci!
Mijamy rozne zabudowania Stolca- kosciol, ruiny palacu i kaplicy
Polami suniemy w strone Rososznicy
a nad glowami lataja nam dziesietki gęgajacych kluczy
W Lesie Gornym sie gubimy- nigdy bym nie przypuszczala ze w tam malenkim lasku mozna tak dlugo kluczyc- zdecydowanie musialo nas cos wodzic i łazilismy w kolko
Plusem tego jest odnalezienie ostoi dziwnych puszystych lian ktore oplataja tu wiekszosc drzew.
W Rososznicy jeszcze kilka fajnych pojazdow
i nagle konczy sie dzien wiec po ciemku tuptamy do Krzelkowa majac nadzieje ze zaden mysliwy nie wezmie nas za sarny
reszta zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... zelinskich#
Tym razem nasza trase rozpoczynamy ze Strzelina. Rozpoczyna sie typowo dla naszych gor i pogorzy- szlak rzecz cenna a cennych rzeczy nigdy dosc...
Na obrzezach miasta, gdy juz konczy sie zabudowa i zaczynaja pola stoi sobie wieza widokowa. Robi wrazenie odnowionej ale o dziwo jest otwarta i nikt jej nie pilnuje.
Widoki z wiezy na Strzelin i okolice
Kolo wiezy jest wiatka i miejsce ogniskowe zachecajace na nocleg i biesiade
Dalej suniemy przez pola w strone Gościęcic gdzie mozna zobaczyc nietypowy karmnik. Zdecydowanie sluzy zwierzetom acz nie wiem do konca czy taki byl zamysl gospodarzy
W pobliskim lesie znajdujemy dziwne budowle. Nie wiem czy to tajne bunkry UPA czy teren zawodow okolicznych harcerzy?
Rozne stworzenia obudzily sie juz z zimowego snu (o ile wogole w tym roku w takowy zapadly)
Mijamy Skrzyzowanie pod Dębem z wiatka majaca urocze pieterko. Fajnie musi sie tu spac- acz nie wiem czy w weekend bo chyba od rana w niedziele przewalaja sie tu tlumy dosyc halasliwych spacerowiczow.
Kiedys twierdzilam ze nie lubie spotykac w gorach motocyklistow. Teraz bije sie w piersi ze sklamalam- ten widok naprawde ucieszyl me oko!!!!!
Mijamy cyganski krzyz pokutny
oraz dziwne drewniane pojemniki zawieszone na drzewach- cos jak budka lęgowa dla ptaka giganta!
Tuptamy sobie na Gromnik
gdzie w cieplych popoludniowych promieniach slonca zarzadzamy piknik
Tak jak przez cala trase spotykalismy sporo ludzi to schodzac w strone Kaczkowa nagle robi sie zupelnie pusto- jakby dzikie tlumy nagle wyparowaly!
I tylko takich turystow spotykamy
Wroclaw jest stad bardzo blisko ze swoja "ciekawa" architektura...
W mijanych miejscowosciach towarzysza nam mile dla oka wiejskie klimaty, nieraz przewinie sie zapach dymu, siana, gnojowki czy czesciowo przepalonej benzyny przez stary traktor..
Niektorzy przy domach trzymaja psy na łancuchu, niektorzy drzewa
Przechodzac przy tej posesji czujemy sie troche niekomfortowo....
W okolicy Strzelina dopada nas zachod slonca
a przy polnej drodze grzecznie czeka skodusia
Na obrzezach miasta, gdy juz konczy sie zabudowa i zaczynaja pola stoi sobie wieza widokowa. Robi wrazenie odnowionej ale o dziwo jest otwarta i nikt jej nie pilnuje.
Widoki z wiezy na Strzelin i okolice
Kolo wiezy jest wiatka i miejsce ogniskowe zachecajace na nocleg i biesiade
Dalej suniemy przez pola w strone Gościęcic gdzie mozna zobaczyc nietypowy karmnik. Zdecydowanie sluzy zwierzetom acz nie wiem do konca czy taki byl zamysl gospodarzy
W pobliskim lesie znajdujemy dziwne budowle. Nie wiem czy to tajne bunkry UPA czy teren zawodow okolicznych harcerzy?
Rozne stworzenia obudzily sie juz z zimowego snu (o ile wogole w tym roku w takowy zapadly)
Mijamy Skrzyzowanie pod Dębem z wiatka majaca urocze pieterko. Fajnie musi sie tu spac- acz nie wiem czy w weekend bo chyba od rana w niedziele przewalaja sie tu tlumy dosyc halasliwych spacerowiczow.
Kiedys twierdzilam ze nie lubie spotykac w gorach motocyklistow. Teraz bije sie w piersi ze sklamalam- ten widok naprawde ucieszyl me oko!!!!!
Mijamy cyganski krzyz pokutny
oraz dziwne drewniane pojemniki zawieszone na drzewach- cos jak budka lęgowa dla ptaka giganta!
Tuptamy sobie na Gromnik
gdzie w cieplych popoludniowych promieniach slonca zarzadzamy piknik
Tak jak przez cala trase spotykalismy sporo ludzi to schodzac w strone Kaczkowa nagle robi sie zupelnie pusto- jakby dzikie tlumy nagle wyparowaly!
I tylko takich turystow spotykamy
Wroclaw jest stad bardzo blisko ze swoja "ciekawa" architektura...
W mijanych miejscowosciach towarzysza nam mile dla oka wiejskie klimaty, nieraz przewinie sie zapach dymu, siana, gnojowki czy czesciowo przepalonej benzyny przez stary traktor..
Niektorzy przy domach trzymaja psy na łancuchu, niektorzy drzewa
Przechodzac przy tej posesji czujemy sie troche niekomfortowo....
W okolicy Strzelina dopada nas zachod slonca
a przy polnej drodze grzecznie czeka skodusia
Jak zwykle w polowie lipca pojechalismy na Wzgorza Strzelinskie zlozyc wizyte archeologom kopiacym na Gromniku.
Okolice szkoly w Przewornie w ktorej bedziemy spali obfituja w rozniste mile dla oka i ucha stworzenia. Jest tu np. zatrzesienie jaskolek ktore pobudowaly dziesiatki gniazd pod okapami ,lataja popiskujac i karmiac mlode. Mozna sie przygladac godzinami!
Ale ja bym chciala miec takie na swoim oknie! Ktos wie jak sie wabi jaskolki? bo np. wiem ze ludzie wieszaja worki foliowe zeby odstraszyc i zniechecic do budowy gniazda. Wiec moze w druga strone tez sie jakos da
W trawie na podworku szkolnym mozna znalezc żabowate okazy (moze to kumaki?) o bardzo ciekawym umaszczeniu.
Wygladaja zupelnie jak w moro
Jest tez sporo bardzp spragnionych slimakow
Wieczor spedzamy imprezujac w kilku miejscach. Blotnistymi terenami zmierzamy w strone dawnego palacu, gdzie na mostku w cieniu poroslych bluszczami scian degustujemy smaczne nalewki.
Zagladamy tez dwukrotnie do jedynej w Przewornie knajpy zwanej "Piekielko" gdzie mozna zapoznac sie z oranzada Cyranka i obejrzec mecz.
A pozniej jeszcze spiewamy do gitary na boisku szkolnym.
Nie ma tez nic lepszego jak bób o trzeciej nad ranem
Kolejny dzien wstaje bardzo pogodny. Jak wiadomo niedziela jest bardzo wlasciwym momentem na zwiedzanie kamieniolomow tzn tych czynnych, bo opuszczone mozna zwiedzac zawsze. Zwykle w niedziele jest najmniejsza szansa trafic na "strzelanie", dostac kamieniem w łeb czy trafic na ochrone.
Pierwszy odwiedzamy kamieniolom kolo Jegłowej. Jest to dziwne miejsce bo jego zboczem biegnie PTTKowski zolty szlak turystyczny, znaczony na mapach. Jednoczesnie na oszlakowanej sciezce stoja tablice o zakazie wstepu. To co- szlakiem chodzic nie mozna? Jak zwykle za szlakami nie przepadam to tutaj mnie on cieszy ogromnie- jakby co jest jak sie tlumaczyc skad sie tu wzielismy
Tuptamy sciezka wsrod pol, lasow, kwiatow i zarosnietych ruin.
Na skrzyzowaniu z niebieskim szlakiem stoi wiatka i zaparkowane kolo niej auto tez jakies takie mile dla oka
A dalej pod czujnym okiem wiewiorki i po zboczach pokrytych gorganem docieramy nad pierwsze jeziorko w kamienistych wyrobiskach.
Wspinajac sie na osypujaca gorke odkrywamy kolejny stawek- cudny, o szmaragdowej barwie wody. Nie mamy jednak odwago do niego podejsc. Szlo by sie caly czas odkrytym terenem wiec na tekiej "patelni" to bysmy sie sami prosili o klopoty.
Nastepny kamieniolom odnajdujemy kolo Gębczyc. I z mapy wynika ze jeziorek w wyrobiskach jest tam jeszcze kilka, wiec zapewne tu wrocimy.
Po drodze wskakujemy do jeziora w Bialym Kosciele
Wpadamy tez na pomysl ze warto by zjesc cos cieplego obiadowego. Z mapy wynika ze na knajpe jest tu szansa tylko w Henrykowie. Faktycznie odnajdujemy tam jedna taka.
Niestety lokal cierpi na straszny niedobor personelu, babki biegaja w kolko z obłedem w oczach i nam przez pol godziny nie udaje sie zlozyc nawet zamowienia. Dochodzimy wiec do wniosku ze nie ma chyba szansy na dostanie kotleta przez zmrokiem i o ile nie chcemy spedzic tego milego popoludnia w wiecznym oczekiwaniu to musimy sobie poradzic jakos inaczej. Idziemy wiec do spozywczaka gdzie obkupujemy sie w chleb, ser, kielkbase, musztarde, koncentrat pomidorowy, cebule, Kubusie, piwo itp. Zakupione produkty idziemy spozyc pod pobliski pomnik. Chyba nie jestesmy pierwszymi ktorzy wpadli na taki pomysl- ktos nawet zrobil tu stoliki biesiadne.
Potem jedziemy do Górki Sobóckiej, w kraine bialych wzgorz, skal i niebieskich jezior.
A tu Łukasz- dzielny zdobywca Korony Kamieniołomow
Mijamy koparki o calkiem sporych łopatach- na sile to by dwie osby w takiej łyzce mogly spac.
Opony tez tu maja zdecydowanie nie skodusiowych gabarytow
Na pozegnanie jeszcze tradycyjna wizyta w piwniczce na grodzisku i tanie wino, tym razem zwane Domator (choc sklamalam nazywajac to winem, jest to "napoj aromatyzowany na bazie piwa"
bo dwa lata temu to w tych rejonach byla w modzie "Maryś Mocna", teraz niestety juz niedostepna
Okolice szkoly w Przewornie w ktorej bedziemy spali obfituja w rozniste mile dla oka i ucha stworzenia. Jest tu np. zatrzesienie jaskolek ktore pobudowaly dziesiatki gniazd pod okapami ,lataja popiskujac i karmiac mlode. Mozna sie przygladac godzinami!
Ale ja bym chciala miec takie na swoim oknie! Ktos wie jak sie wabi jaskolki? bo np. wiem ze ludzie wieszaja worki foliowe zeby odstraszyc i zniechecic do budowy gniazda. Wiec moze w druga strone tez sie jakos da
W trawie na podworku szkolnym mozna znalezc żabowate okazy (moze to kumaki?) o bardzo ciekawym umaszczeniu.
Wygladaja zupelnie jak w moro
Jest tez sporo bardzp spragnionych slimakow
Wieczor spedzamy imprezujac w kilku miejscach. Blotnistymi terenami zmierzamy w strone dawnego palacu, gdzie na mostku w cieniu poroslych bluszczami scian degustujemy smaczne nalewki.
Zagladamy tez dwukrotnie do jedynej w Przewornie knajpy zwanej "Piekielko" gdzie mozna zapoznac sie z oranzada Cyranka i obejrzec mecz.
A pozniej jeszcze spiewamy do gitary na boisku szkolnym.
Nie ma tez nic lepszego jak bób o trzeciej nad ranem
Kolejny dzien wstaje bardzo pogodny. Jak wiadomo niedziela jest bardzo wlasciwym momentem na zwiedzanie kamieniolomow tzn tych czynnych, bo opuszczone mozna zwiedzac zawsze. Zwykle w niedziele jest najmniejsza szansa trafic na "strzelanie", dostac kamieniem w łeb czy trafic na ochrone.
Pierwszy odwiedzamy kamieniolom kolo Jegłowej. Jest to dziwne miejsce bo jego zboczem biegnie PTTKowski zolty szlak turystyczny, znaczony na mapach. Jednoczesnie na oszlakowanej sciezce stoja tablice o zakazie wstepu. To co- szlakiem chodzic nie mozna? Jak zwykle za szlakami nie przepadam to tutaj mnie on cieszy ogromnie- jakby co jest jak sie tlumaczyc skad sie tu wzielismy
Tuptamy sciezka wsrod pol, lasow, kwiatow i zarosnietych ruin.
Na skrzyzowaniu z niebieskim szlakiem stoi wiatka i zaparkowane kolo niej auto tez jakies takie mile dla oka
A dalej pod czujnym okiem wiewiorki i po zboczach pokrytych gorganem docieramy nad pierwsze jeziorko w kamienistych wyrobiskach.
Wspinajac sie na osypujaca gorke odkrywamy kolejny stawek- cudny, o szmaragdowej barwie wody. Nie mamy jednak odwago do niego podejsc. Szlo by sie caly czas odkrytym terenem wiec na tekiej "patelni" to bysmy sie sami prosili o klopoty.
Nastepny kamieniolom odnajdujemy kolo Gębczyc. I z mapy wynika ze jeziorek w wyrobiskach jest tam jeszcze kilka, wiec zapewne tu wrocimy.
Po drodze wskakujemy do jeziora w Bialym Kosciele
Wpadamy tez na pomysl ze warto by zjesc cos cieplego obiadowego. Z mapy wynika ze na knajpe jest tu szansa tylko w Henrykowie. Faktycznie odnajdujemy tam jedna taka.
Niestety lokal cierpi na straszny niedobor personelu, babki biegaja w kolko z obłedem w oczach i nam przez pol godziny nie udaje sie zlozyc nawet zamowienia. Dochodzimy wiec do wniosku ze nie ma chyba szansy na dostanie kotleta przez zmrokiem i o ile nie chcemy spedzic tego milego popoludnia w wiecznym oczekiwaniu to musimy sobie poradzic jakos inaczej. Idziemy wiec do spozywczaka gdzie obkupujemy sie w chleb, ser, kielkbase, musztarde, koncentrat pomidorowy, cebule, Kubusie, piwo itp. Zakupione produkty idziemy spozyc pod pobliski pomnik. Chyba nie jestesmy pierwszymi ktorzy wpadli na taki pomysl- ktos nawet zrobil tu stoliki biesiadne.
Potem jedziemy do Górki Sobóckiej, w kraine bialych wzgorz, skal i niebieskich jezior.
A tu Łukasz- dzielny zdobywca Korony Kamieniołomow
Mijamy koparki o calkiem sporych łopatach- na sile to by dwie osby w takiej łyzce mogly spac.
Opony tez tu maja zdecydowanie nie skodusiowych gabarytow
Na pozegnanie jeszcze tradycyjna wizyta w piwniczce na grodzisku i tanie wino, tym razem zwane Domator (choc sklamalam nazywajac to winem, jest to "napoj aromatyzowany na bazie piwa"
bo dwa lata temu to w tych rejonach byla w modzie "Maryś Mocna", teraz niestety juz niedostepna
Na bardzo krotki listopadowy dlugi weekend ruszamy dopiero w poniedzialek o 19. Az nasz cel jest bardzo nieodlegly- Gościęcice za Strzelinem. Tam kolo lesniczowki porzucamy skodusie i szeroka droga przez las tuptamy w strone wiatki. Noc jest ksiezycowa, jasna a nocne ptaszyska dra sie niemilosiernie. W dali widzimy jakies latarnie wiec wkrecamy sobie ze zapewne kolo wiaty wiaty zrobili juz oswietlenie, parking i mcdonalda wiec beda nici z naszego noclegu. Na szczescie okazuje sie ze łuna swiatla byla na jakims innym zboczu a okolice wiaty zostaly jedynie upstrzone gestym lasem tablic pseudoedukacyjnych. Jedyny plus nowej “ozdoby” jakiej sie dopatrujemy to fakt ze zostala bardzo badziewnie wykonana wiec pewnie niedlugo pordzewieje i sie rozpadnie. Zastanawia tylko czy naprawde nie ma w Polsce potrzebniejszych wydatkow niz stawianie setek i tysiecy takiego g...
Samo miejsce noclegowe przedstawia sie bardzo dogodnie- ma pieterko na ktorym mozna postawic namiot. Udaje sie go wklinowac miedzy brzeg wiaty a pal ktory jest na srodku.
Wieczor spedzamy klasycznie, przy ogniu, piekac i pochlaniajac rozne specjaly ktorych cala torbe przytargalismy.
Kolo polnocy pod wiate zajezdza samochod. Wysiada z niego ekipa z okolic Strzelina. Sa strasznie zdziwieni ze o tej porze dnia i roku kogos tu spotkali. Ciesza sie niezmiernie ze ominelo ich zbieranie drewna i rozpalanie ogniska tylko moga sie od razu przysiasc. Dowiadujemy sie roznych ciekawych rzeczach o okolicach i przygodach naszych nowych znajomych. Jest wiec o okolicznych kamieniolomach i zasadach korzystania z nich (tzn jak wejsc i sie wykapac zeby cieć nie zlapal), jest o imprezach na wiezy cisnien, o utopionych w bagnach mercedesach i probach zdobycia traktorem najbardziej stromej sciany Gromnika. Jest tez o kuligach i wchodzeniu na sankach w zakrety z predkoscia 40 km/h. Cala ekipa ciagle zartuje, opowiada kawaly, cos sobie nawzajem niby dogryza, wiec w milej atmosferze i pękajac ze smiechu spedzamy kolejne godziny. Zapraszaja nas tez na jutrzejsze ognisko w kamieniolomie w Gesincu.
Spac ukladamy sie nie wczesniej jak o drugiej…
Noc jest bardzo ciepla, nawet udalo mi sie nie zmarznac. Sniadanko zjadamy na parterze wiaty ploszac niestety jakas biedna myszke ktora moscila sie w lisciach.
Czytamy sobie na scianach wiaty rozne zlote mysli na temat turystyki i nie tylko.
Mocno kolorowym jak na listopad lasem wracamy do Gościęcic. I wyjatkowo mocno ukwieconym
W celu dalszej wycieczki udajemy sie do Krzelkowa, skad mila droga wsrod pol wedrujemy do osady Jasłówek.
Osada byla kiedys zapewne folwarkiem a potem PGRem wiec teraz jest w duzej czesci opuszczona.
W tej okolicy spotykamy duzo dzieci, psow i dzieciolow.
Dalej jest rowniez schowany z przydroznych zaroslach krzyz pokutny
Taki listopad to ja rozumiem! Zyc nie umierac Rozwazam ze gdybym miala ze soba krotkie spodnie to moze bym przebrala?
Przez pola i wioske Lipa pelzniemy w strone Rososznicy.
Cale okolice spowija cos co przypomina nieco babie lato ale w zageszczeciu tysiackrotnym. Co 10 cm wlazimy w drobne i lepkie pajeczyny , ktore wlaza do oczu, uszu,nosa. Non stop sie z tego otrzasamy ale nie da rady, oplepia nas nitkami ze wszystkich stron. Nie pamietam zebym kiedys widziala tego takie ilosci i tak pozna jesienia.
Cale pola sa przykryte gestym dywanem cieniutkich pajeczynek
Nawet bramy sa utrzymane w klimacie.
Wszystko dzis jest lekko przymglone choc dzien jest ogolnie bardzo sloneczny
W Rososznicy na dachu kosciola udaje sie znalezc dwa krzyze ponoc pokutne.
We wsi jest duzo przydomowego ptactwa
i ogolnie okolica jest bardzo sympatyczna.
Na naszej dzisiejszej trasie jest dosc spore zageszczenie maluchow
Przy polnej drodze Rososznica- Krzelkow znajdujemy spory rog, ale nie mamy wina zeby z niego wypic
Slonce powoli zachodzi powodujac ze rude pola staja sie zlosisto-brazowe jeszcze bardziej…
Krzelków
Zmrok zapada szybko
wiec na obiecane ognisko nad wyrobiskami w Gesincu trafiamy juz ciemna noca...
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... rzelinskie#
Samo miejsce noclegowe przedstawia sie bardzo dogodnie- ma pieterko na ktorym mozna postawic namiot. Udaje sie go wklinowac miedzy brzeg wiaty a pal ktory jest na srodku.
Wieczor spedzamy klasycznie, przy ogniu, piekac i pochlaniajac rozne specjaly ktorych cala torbe przytargalismy.
Kolo polnocy pod wiate zajezdza samochod. Wysiada z niego ekipa z okolic Strzelina. Sa strasznie zdziwieni ze o tej porze dnia i roku kogos tu spotkali. Ciesza sie niezmiernie ze ominelo ich zbieranie drewna i rozpalanie ogniska tylko moga sie od razu przysiasc. Dowiadujemy sie roznych ciekawych rzeczach o okolicach i przygodach naszych nowych znajomych. Jest wiec o okolicznych kamieniolomach i zasadach korzystania z nich (tzn jak wejsc i sie wykapac zeby cieć nie zlapal), jest o imprezach na wiezy cisnien, o utopionych w bagnach mercedesach i probach zdobycia traktorem najbardziej stromej sciany Gromnika. Jest tez o kuligach i wchodzeniu na sankach w zakrety z predkoscia 40 km/h. Cala ekipa ciagle zartuje, opowiada kawaly, cos sobie nawzajem niby dogryza, wiec w milej atmosferze i pękajac ze smiechu spedzamy kolejne godziny. Zapraszaja nas tez na jutrzejsze ognisko w kamieniolomie w Gesincu.
Spac ukladamy sie nie wczesniej jak o drugiej…
Noc jest bardzo ciepla, nawet udalo mi sie nie zmarznac. Sniadanko zjadamy na parterze wiaty ploszac niestety jakas biedna myszke ktora moscila sie w lisciach.
Czytamy sobie na scianach wiaty rozne zlote mysli na temat turystyki i nie tylko.
Mocno kolorowym jak na listopad lasem wracamy do Gościęcic. I wyjatkowo mocno ukwieconym
W celu dalszej wycieczki udajemy sie do Krzelkowa, skad mila droga wsrod pol wedrujemy do osady Jasłówek.
Osada byla kiedys zapewne folwarkiem a potem PGRem wiec teraz jest w duzej czesci opuszczona.
W tej okolicy spotykamy duzo dzieci, psow i dzieciolow.
Dalej jest rowniez schowany z przydroznych zaroslach krzyz pokutny
Taki listopad to ja rozumiem! Zyc nie umierac Rozwazam ze gdybym miala ze soba krotkie spodnie to moze bym przebrala?
Przez pola i wioske Lipa pelzniemy w strone Rososznicy.
Cale okolice spowija cos co przypomina nieco babie lato ale w zageszczeciu tysiackrotnym. Co 10 cm wlazimy w drobne i lepkie pajeczyny , ktore wlaza do oczu, uszu,nosa. Non stop sie z tego otrzasamy ale nie da rady, oplepia nas nitkami ze wszystkich stron. Nie pamietam zebym kiedys widziala tego takie ilosci i tak pozna jesienia.
Cale pola sa przykryte gestym dywanem cieniutkich pajeczynek
Nawet bramy sa utrzymane w klimacie.
Wszystko dzis jest lekko przymglone choc dzien jest ogolnie bardzo sloneczny
W Rososznicy na dachu kosciola udaje sie znalezc dwa krzyze ponoc pokutne.
We wsi jest duzo przydomowego ptactwa
i ogolnie okolica jest bardzo sympatyczna.
Na naszej dzisiejszej trasie jest dosc spore zageszczenie maluchow
Przy polnej drodze Rososznica- Krzelkow znajdujemy spory rog, ale nie mamy wina zeby z niego wypic
Slonce powoli zachodzi powodujac ze rude pola staja sie zlosisto-brazowe jeszcze bardziej…
Krzelków
Zmrok zapada szybko
wiec na obiecane ognisko nad wyrobiskami w Gesincu trafiamy juz ciemna noca...
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... rzelinskie#