Piotrek pisze:Problemem jest to, że nadleśnictwom nie zależy wcale, aby prace wykonywał "dobry zul".
Nie wiem, nie znam realiów ogólnopolskich. Wiem natomiast, że każdy nadleśny chce mieć dobre uprawy i młodniki, dobrze wykonane i posortowane drewno, bez reklamacji i za dobrą cenę. Czy byle gość z teczką jest to w stanie załatwić? Wątpię szczerze, tylko u nas kryterium podstawowym jest cena. Jednak czasem takie eksperymenty się udają mimo wszystko, a wówczas inspektorzy mają pole do porównań.
zulus pisze:Capricorn, ja to już nie wiem jak Tobie odpowiadać,
Bo z twojego cytatu można odczytać informację, że zule chcą otrzymywać z lasów takie pieniądze, by mogły sobie kupić harvestery, forwarvery i wszystkie inne potrzebne maszyny wprost z fabryki.
Kurcze, nowy harvester kosztuje dobrze ponad bańkę. Do tego forwarder drugą bańkę, dobry ciągnik 150-200tys..., do tego zusy, podatki wypłaty dla pracowników...
Jaka musiała by być stawka, żeby takie maszyny opłacić? kilkaset złotych za godzinę netto?
Dlatego napisałem, że nie rozumiem czego chcesz.
Policz ile jest zuli w kraju, każdy ma dostać kasę na nowe harvestery? Tak brzmi to, co napisałeś...
Inna rzecz, że ta maszyna musi pracować praktycznie bez przerwy, żeby zarabiać na siebie. Jeśli kilka zuli w nadleśnictwie kupi sobie taki sprzęt to po kilku miesiącach staną, bo nie będzie dla nich pracy. Co wówczas powiesz, że lasy są be, bo nie dają frontu robót dla maszyn?
Dlatego mówię, że sens ma współpraca zuli, a nie wzajemne wygryzanie, ale to nie mój problem. Zawsze można również ponarzekać.
Piotrek pisze:Nie można było wybrać oferty korzystniejszej bo najgłupszy inspektor przy najbliższej kontroli smarował protokół, że pomimo istnienia tańszych ofert nadleśniczy wybrał droższą.
Tak jest nadal niestety.
Piotrek pisze:Że o inwestowaniu nie wspomnę, bo (...) LP wmówiły ZUL-om, że umów wieloletnich owa ustawa nie pozwala im podpisywać.
Dokładnie. Jednak o ile wiem teraz się to zmienia powoli.
Piotrek pisze:Inna sprawa, że sam zawsze radziłem ZUL-om aby szukały innych źródeł zarobków, bo wówczas nie będą musiały ulegać presji LP. Ale do niewielu osób to trafiło...
Też to proponowałem, ale jakoś bez reakcji, a właściwie chyba nawet ze sprzeciwem...
Dywersyfikacja to z jednej strony płynność finansowa, ja ją jednak postrzegam również jako, w pewnym sensie, sponsorowanie lasów.
A mógłbyś wyjaśnić jak pracując np. dla elektrowni, autostrad, czy innych podmiotów sponsorujesz lasy? Koleje oprócz przewozów osobowych, świadczy usługi towarowe. Lotnictwo podobnie, Lekarze robią po pińcet etatów i jest ok. Zul musi pracować wyłącznie dla nadleśnictwa, bo praca dla innego podmiotu to hańba, wstyd i sromota.
zulus pisze:Piotrze, zaraz Tobie się dostanie, że historię to kronikarzom należy pozostawić. Przynajmniej nie będę sam
Pracuje od wielu lat w tej firmie i obserwowałem od samego początku jak w bólach rodziły się pierwsze zule. Można nawet powiedzieć, że beałem w tym udział, bo początkowo trzeba było pomagać niewprawionym ludziom tworzyć różne dokumenty.
Ja tylko neguję sens mentalnego tkwienia w latach osiemdziesiątych i ciągłego rozpamiętywania historii zamiast zastanowienia się jak coś zmienić. Tylko tyle i aż tyle.
Piotrek pisze:Taka jest filozofia PGL LP. I z tym się nie zgadzają najprzeróżniejsi "zulusi".
Bo niestety prawda jest taka, że jeśli gość z teczką przyjdzie i zrobi robotę terminowo oraz dobrze to do czego się ma taki nadleśniczy przyczepić i na podstawie czego wybrać droższą firmę? Problem w tym, że niejednokrotnie kryterium ceny powoduje takie kłopoty jak z chińskimi autostradami bywało. Wówczas plany leżą, robota też, a w międzyczasie miejscowe zule na bezrobociu lądują. Nie ma więc się czemu dziwić, że zulusi się nie zgadzają i chwała im za to. Żeby tylko oprócz tego "nie zgadzania" jeszcze szły działania. Choćby koncepcyjne. No coś muszą te nasze zule zrobić żeby stać się nie tylko leśnymi firmami, ale bardzo poważnymi partnerami do rozmowy. W końcu to one zule i oni zulusi bezpośrednio nam las pielęgnują i ciągną ten wózek.