Capricorn pisze:każdy nadleśny chce mieć dobre uprawy i młodniki, dobrze wykonane i posortowane drewno, bez reklamacji i za dobrą cenę. Czy byle gość z teczką jest to w stanie załatwić?
Jest, praktyka to potwierdza. Dzieje się to jednak kosztem niewolnictwa, czego widać nadleśnych i teczkowych nie interesuje.
Capricorn pisze:Bo z twojego cytatu można odczytać informację, że zule chcą otrzymywać z lasów takie pieniądze, by mogły sobie kupić harvestery, forwarvery i wszystkie inne potrzebne maszyny wprost z fabryki.
Kurcze, nowy harvester kosztuje dobrze ponad bańkę. Do tego forwarder drugą bańkę, dobry ciągnik 150-200tys..., do tego zusy, podatki wypłaty dla pracowników...
Jaka musiała by być stawka, żeby takie maszyny opłacić? kilkaset złotych za godzinę netto?
Dlatego napisałem, że nie rozumiem czego chcesz.
W sumie dość poprawnie odczytujesz moje intencje, choć nie do końca, a kolejność u mnie jest inna. Najpierw godziwe wynagrodzenie dla pracowników wraz z opłaceniem wszelkich danin, a po spełnieniu tego pierwszego zysk firmy, czyli kasa na inwestycje. Z matematyki nie jestem lewy, więc nie musisz mnie przekonywać, że zul pracujący w jednym leśnictwie nie kupi harwestera. Nie zgadzam się natomiast z sytuacją, gdzie godziwe wynagrodzenie jest wynikiem
wielokrotnego przekroczenia normy godzinowej. Nie wszystko da się "załatwić" odpowiednią organizacją pracy i w końcu to nie zule opracowywały katalogi norm czasu.
Podsumowując: chcę, by za uczciwą pracę stać mnie było zapewnić pracownikowi godziwe wynagrodzenie wraz z opłaceniem wszelkich danin i by jeszcze został z tego zysk dla firmy, który można przeznaczyć na inwestycje. Nie chcę stawać przed wyborem: albo dobrze płacić pracownikom i nie inwestować (brak inwestycji to cofanie się) albo inwestować i stać się właścicielem niewolników. Nie chcę być z powodu niskich stawek zmuszany do balansowania na granicy prawa w celu zapewnienia płynności finansowej firmy.
Capricorn pisze:Dlatego mówię, że sens ma współpraca zuli, a nie wzajemne wygryzanie
Cóż, wśród zuli też są zarówno leśnicy jak i "biznesmeni". Niektórych nie przekonasz.
Capricorn pisze:A mógłbyś wyjaśnić jak pracując np. dla elektrowni, autostrad, czy innych podmiotów sponsorujesz lasy? Koleje oprócz przewozów osobowych, świadczy usługi towarowe. Lotnictwo podobnie, Lekarze robią po pińcet etatów i jest ok. Zul musi pracować wyłącznie dla nadleśnictwa, bo praca dla innego podmiotu to hańba, wstyd i sromota.
A jak inaczej rozumieć konieczność pozyskiwania środków na inwestycje poza lasami?
Ps. Mała dygresja. Praca dla innego podmiotu nie jest hańbą, wstydem, czy sromotą. Ale: z jednej strony jesteśmy zachęcani do dywersyfikacji, z drugiej jeszcze zbyt często zul traktowany jest jak dawny pracownik nadleśnictwa - ma być na każde zawołanie. Tu mentalność powinny zmienić obie strony. Wspominana przez Was niechęć niektórych zuli do podjęcia dodatkowego zatrudnienia często spowodowana jest obawą przed niewywiązaniem się ze zobowiązań wobec którejś strony, a bardzo często jest tak, że jak jest robota to wszędzie, jak nie ma to tak samo.
Ps2.
To nie jest ok, że lekarze robią po "pińcet etatów". Nawet tak nie myśl.
Capricorn pisze:Ja tylko neguję sens mentalnego tkwienia w latach osiemdziesiątych i ciągłego rozpamiętywania historii zamiast zastanowienia się jak coś zmienić. Tylko tyle i aż tyle.
Zastanawiamy się, zastanawiamy. Tylko jednocześnie pamiętamy, choćby po to, by nam nikt nie wmawiał, że to my i tylko my jesteśmy wszystkiemu winni. Z drugiej strony nie dziw się zwątpieniu co niektórych, gdy "bicie głową w mur", w moim odczuciu bez większych efektów, trwa już ponad 20 lat
Capricorn pisze:No coś muszą te nasze zule zrobić żeby stać się nie tylko leśnymi firmami, ale bardzo poważnymi partnerami do rozmowy.
Przykład: Stowarzyszenie Przedsiębiorców Leśnych jest bardzo poważnym partnerem do rozmowy, rozmowy, rozmowy, rozmowy ...
Piotrek pisze:zulus napisał/a:
Bo ciężko porzucić coś, w co się kawał życia i serce włożyło.
Nie mówimy o porzuceniu tylko o dodatkowym źródle dochodu. Na czas "chudy" i w momencie przegrania przetargu. Wówczas nie musisz stawać do przetargu z ideą "wygrać za wszelka cenę".
Wiem, wiem, zrozumiałem zaraz po tym, jak nacisnąłem "wyślij", ale pomyślałem sobie - niech tak zostanie, niektórzy może zauważą wśród zuli leśników, a nie tylko biznesmenów.