Niby już miałem sobie odpuścić, miałem skończyć ten mundialowy serial (thriller, czy brazylijską telenowelę, a może sickom?, to się jeszcze okaże) no, ale nie wytrzymałem i zerkałem na zasadzie... jedno oko na Maroko. Bo czemuś występy arabskich "kopciuszków" na ich terenie mnie teraz najbardziej ciekawią. No i owo Maroko jak równy z równym poczynało sobie z dość renomowaną wszak drużyną Chorwacką. A Chorwaci to coś jak Polska drużyna, tylko w wersji z nieco wyższej półki. Mamy po jednym zawodniku wybitnym (tu myślę o Modriciu, oczywiście) kilku grających w renomowanych klubach, a resztę stanowi tzw. utalentowana młodzież. Jest takie piłkarskie porzekadło, że lepiej mądrze stać niż głupio biegać. Zdaje się, że Lewy woli stać a Modrić biegać, tylko że ani jedno nie jest w Polaka wykonaniu zawsze mądre, ani drugie w wykonaniu Chorwata głupie. Wspólną cechą jest dla mnie to, że jak nie ma dla nich właściwego "serwisu" do jakiego przyzwyczaili się w swoich klubach, to mogę sobie stać czy biegać, a i tak niewiele z tego wyniknie.
Oj, nabiegał się dziś Luka Modrić, a efekt z tego taki sam jak i ze stania Lewandowskiego, czyli 0:0.
Mamy ten Mundial pełen podtekstów , śmiesznych gróźb bojkotu, czy różnych gestów. Jedni przyklękają przed meczem (Oli oli Janko, Klęknij na kolanko, Obejmij swe boczki, Złap się za warkoczki, Umyj się, ubierz się I wybieraj kogo chcesz.), drudzy pyszczą, że tęczowe opaski założą, no, ale tylko pyszczą, dostać żółtą kartkę za tęczową opaskę, to się w końcu nie opłaca...
Inni nie śpiewają hymnu. I jak to porównać? Te gesty-protesty? Nie ma porównania. Bo jak porównać ryzyko żółtej kartki przed meczem, nabawienia się wody w kolanie (choć szansa niewielka) z ryzykiem pozbycia się głowy po powrocie do ojczyzny, której hymn się przemilczało.
Już jeden Pers-snookerowiec zapowiadał, że jeśli wygra to nie będzie się cieszył, bo ojczyzna krwawi... Wygrał, ale ta groźba nie była do końca zrealizowana, bo co prawda z radości nie skakał (co w snookerze jest raczej normą) ale już w pomeczowych wywiadach uśmiech całkowicie wymykał mu się spod kontroli. Jednak swojego Hossein Vafaei dopiął, gdyż zainteresowałem się o co chodzi, i cóż takiego w tym Iranie się dzieje, że odczuł on potrzebę zamanifestowania smutku. Ale Hossein ani słowem nie odezwał się, że protestuje przeciw aktualnej władzy, manifestował swoją jedność z irańskim narodem i smutek z aktualnych wydarzeń.
Piłkarze Iranu poszli dużo dalej i otwarcie w wywiadach ogłaszali, ze ich protest jest wymierzony w irańską władzę stosującą politykę przemocy i depczącą prawa i godność kobiet! No, za taką krytykę można tam zapłacić gardłem! A może tak nie jest, tylko media, którym mało sensacji w trakcie meczy, podsycają wyobraźnię publikując takie humbugi dla zaspokojenia oczekiwań reklamodawców.
Ryszardzie Kapuściński, jak mi Clę dzisiaj brak!