Kuna lesna pisze:Jako że szkic poprawiamy kilka razy lub wcale to wersja elektroniczna jest lepsza bo szybko można to skorygować.
Tyko właściwie powiedz mi...po co? Ja jestem w stanie to zrozumieć jeśli ktoś pracuje w litych sośninach i w kancelarii rysuje sobie gniazda, a później przenosi je do terenu. Wówczas rzeczywiście łatwiej jest te parę kółek sobie wkreślić na stałe. Ja w moich krzakach muszę każde gniazdo wyznaczyć w terenie i w mLasie mam gniazda oraz ich powierzchnię, obwód, a w uwagach dopisuję do każdej gatunek do odnowienia w postaci warstwy osobnej dla każdej rębni. Jeszcze przed rozpoczęciem projektowania rębni zastanawiam się ile jakiego gatunku powinienem posadzić, by uzyskać właściwy układ względem typu drzewostanu. Później idę do buszu i okazuje się, że z samych podrostów i drugich pięter mam sporo powierzchni jedynie do odsłonięcia, więc często okazuje się, że w ogóle nie będę jakiegoś gatunku sadził, albo posadzę go tylko w ilościach śladowych bo w znacznej części już jest na gruncie.
Tak, czy inaczej na wyznaczonych gniazdach mam wszystkie dane do projektu. Danych ze szkicu zrębowego w ogóle nie potrzebuję, bo mam je na każdym gnieździe, więc wystarczy zliczyć powierzchnie poszczególnych gatunków i wpisać dane do notatnika. Projektując sadzonki i tak podaję więźbę, więc liczba sztuk sama wychodzi i tym się zajmować nie muszę.
ZULowi drukuję mapkę gniazd i ręcznie w parę minut wkreślam tuż przed odnowieniem co gdzie ma rosnąć i tyle.
Zalety:
- oszczędność czasu - nie muszę przerabiać wielokrotnie tego samego szkicu, sztucznie rozdzielać jednego gniazda na wiele innych tylko po to, by kolorki na mapie się pojawiły, a ponieważ mam zajefajną drukarkę, która drukuje w każdym kolorze o ile jest on czarny, więc mój ZUL otrzymałby czarno-czarno-szarą mapę szkicu
- oszczędność nerwów - nasz system działa tak, jak działa. Zdarza się, że wywala nas w kosmos tuż przed zapisaniem projektu, albo wielokrotnie w czasie pracy
- rzeczywiste odzwierciedlenie układu sadzonek z tym w terenie.
Wady:
- wszystko trwa byt szybko i leśniczy ma czas na głupie pomysły
- mało szkiców i ich kolejnych wersji do sprawdzania czy "władze" wyraziły zgodę na modyfikację i na jakiej podstawie to nastąpiło, bo przecież pierwotny szkic był zatwierdzony, a skoro tak to dlaczego został zmieniony i czemu od początku nie był wykonany poprawnie, no i wreszcie, czy skład tego nowego szkicu jest zgodny z siedliskiem...?
Kuna lesna pisze:Jako że szkic poprawiamy kilka razy
Widać masz bardzo dużo czasu, że wolisz poprawiać wielokrotnie tę samą robotę...
Kuna lesna pisze:Piotrek np czy skład gatunkowy pasuje do siedliska a jeżeli nie co jest powodem zmiany gatunków .
Ech... Jak zawsze... trza sprawdzać gospodarza, bo on pewnie nie wie co i gdzie ma sadzić, a zza biurka najlepiej to widać...
Kuna lesna pisze:Nie zgadzam się uważam że wersje elektroniczne są lepsze od czasu wprowadzenia map na SILP
A to zupełnie inna sprawa. Ja również uważam, że szkice elektroniczne są lepsze niż ręczne. Jestem szczerze za tym, ale chciałbym modyfikacji tego narzędzia. Chodzi o to, bym sczytując poligon ze szkicu zrębowego (ewentualnie z mLasu gdy coś wyjdzie inaczej niż na szkicu) mógł na danym poligonie zapisać kilka gatunków w postaci listy. ZHL pozwalają na sadzenie na jednym gnieździe kilku gatunków, a szkic nie no i to powoduje zbędną robotę oraz konieczność tworzenia wirtualnych gniazd w obrębie jednego PNSW.
Kuna lesna pisze:Nie wiem jak Capricorn ja mam mapy glebowe
Mam je również i używam, ale obawiam się, że profile glebowe nie są robione w każdym wydzieleniu i mapa glebowa to właściwie szkic, a nie rzeczywisty układ gleb niestety. Dlatego wymyślono pojęcie mikrosiedlisk, żeby w jakiś sposób usprawiedliwić istnienie szczerego piachu na siedlisku Lśw jak to się czasami zdarza...
Kuna lesna pisze: można do planowania użyć narzędzi np Mlas inż gdzie całą warstwę przerzucasz z terenu na mapę .
Otóż to! Ja właśnie z tego narzędzia korzystam i
warstwa gniazd to kilka - kilkanaście pomierzonych PNSW. Teraz aby stworzyć szkic muszę każde z tych gniazd podzielić na kilka wirtualnych gniazd, bo chcę/muszę z jakiegoś powodu posadzić łącznie jakiegoś buka i lipę, czy tam dęba i świerka... Co więcej w przypadku zmian musze znowu korygować te gniazda, albo tworzyć na nich kolejne w przypadku zmiany lokalizacji tego wirtualnego gniazdka. Jeśli by to była jedna rębnia na rok to spoko, ale jeśli ktoś ma kilkadzieścia hektarów takich gniazd do wielokrotnego przerabiania to ja serdecznie współczuję.
Chyba nawet na forum jakiś rok, czy dwa temu ktoś o tym pisał...
Piotrek pisze:Taka kontrola sugeruje, że inż. (czasem aż mgr!) na szczeblu rdLP jest bardziej kompetentny i "kumaty" od swego odpowiednika w n-ctwie.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że odpowiada za wszystko i tak leśniczy, a o ile wiem, to właśnie teren na ocenach pełnych zazwyczaj najlepiej wypada. Znaczy chyba trochę znamy się na swojej robocie...
Piotrek pisze:Ty to poważnie piszesz??? Do sprawdzenia takich pierdół musi być angażowana rdLP?! Bo matoły w n-ctwach mogły by cos przeoczyć albo sie w rachunkach pomylić?!
Bo też taka styuacja ma prawo się zdarzyć wtedy, gdy dzieli się gniazda na jakieś popierdółki. Mając wyrysowane gniazdo w mLasie mam konkretną powierzchnię i jest ona niezmienna. Tworząc dodatkowe gniazda w gniazdach może się zdarzyć, że coś na coś najedzie, albo zostanie puste i wówczas nagle gdzieś umyka pół ara sadzonki, a to już kryminał i w ogóle sabotaż...
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin