Wstałem skoro świt ciut po ósmej, czyli nocka zima nie była. Polazłem do wędek, wypuściłem drugiego złotego jazgarza (a może to ten sam był?), załatwiłem porachunki z fizjologią i wlazłem do namiotu przemyśleć strategię i taktykę na dziś.
I wyszło mi, że spokojnie i bez pośpiechu będę się pakował i jeśli skończę przed 14 to się zwoduję a jeśli nie to nie...
Nie ma co się oszukiwać, nie skończę. Tym bardziej że nie ma we mnie żadnego imperatywu nakazującego pośpiech. I chwilami mocno powiewa. I entropia układu w którym funkcjonuję wzrosła ponad wartości oczekiwane. I drewno na ognisko jeszcze niewykorzystane. I... co jeszcze? Nie chce mi się...?
No nie, przecież leniem nie jestem!
Tak więc wędki poskładane, a przynajmniej powyciągane, tylko spinning w gotowości bo żal by było odpływać ze świadomością nie do końca wykorzystanej szansy.
Czyja w tym wszystkim wina, że dziś się nie przemieszczę, bo już wczoraj powinienem się pakować? Staszka, ponieważ użyczył mi Polsatu? Czy Huberta, że oddał pierwszego seta Argentyńczykowi?
Pewnie działali w zmowie!

Na szczęście dziś chyba niczego istotnego dla mnie ani w C+ ani Polsat box go nie ma...
