ferszta pisze: ↑sobota 13 sty 2024, 23:16
Czas najwyższy skończyć z herbicydami i innymi takimi pomysłami. To powinno być zrobione za czasów zarządzenia 11 i 11A.
Ciekawe na jaką skalę te herbicydy były w LP stosowane?
Bo ja oprócz szkółek nie spotkałem się z tym w terenie?
PS. Podobno większym wstydem jest nie zapytać jak się czegoś nie wie niż udawać, że się wie.
No to się pytam:
Co to są te ..MOK-i?
Wybaczcie. Coraz częściej w życiu słyszę/widzę literki, których znaczenia nie rozumiem. A często bywa nawet tak, że rano te same znaczą co innego, w południe co innego, a wieczorem jeszcze co innego. I nie mówcie, że jestem zacofany. Ja po prostu chcę żyć, a nie być tylko przystawką do komputera.... .
tumanleśny stosowanie pestycydów w lesie jest mocno zróżnicowane. Rzeczywiście najczęściej stosuje się je na szkółkach i do ograniczania gradacji. Nie brakuje jednak chętnych do zastępowania kosy na wysięgniku herbicydami, bo brak ludzi do pracy , bo skuteczniej itd itp, niektórzy też wolą z szeliniakiem radzić sobie chemicznie, z kornikiem też. Jak widać trzeba to (zakaz) zrobić " z urzędu" bo jeden z drugim nie ogarniaja jak się mówi po dobroci.
Mnie zastanawia dlaczego temat herbicydów w lesie jest tak bardzo roztrząsany?. Owszem dobrze byłoby gdyby ich nie było ale jaki one mają wpływ... Większość osób krytykujących herbicydy w lesie zasuwa sałakę, pomidory itd. z supermarketu pryskanych chemią i to im nie przeszkadza .
Katalizator pisze: ↑niedziela 14 sty 2024, 10:38
Mnie zastanawia dlaczego temat herbicydów w lesie jest tak bardzo roztrząsany?. Owszem dobrze byłoby gdyby ich nie było ale jaki one mają wpływ... Większość osób krytykujących herbicydy w lesie zasuwa sałakę, pomidory itd. z supermarketu pryskanych chemią i to im nie przeszkadza .
- pestycydy stwarzają zagrożenie dla tych co ich używają bezpośrednio
-nie są wybiórcze
- powodują skażenie wody
- zwierzęta nie ogarniają pojęcia karencji
- powinny być stosowane tylko wtedy gdy nie ma innych narzędzi (gradacje, szkółki-grzyby)
ferszta pisze: ↑niedziela 14 sty 2024, 10:34Nie brakuje jednak chętnych do zastępowania kosy na wysięgniku herbicydami
Są nadleśnictwa, gdzie takie praktyki uprawia się (nieoficjalnie) od dawna idąc na rękę ZULom. Są też takie, które skończyły z fikcją i rok w rok leją (już oficjalnie) po 300 i więcej litrów Agrosaru i innych środków na bazie glifosatu. Info od kolegi
A ja bym tak wykonał oprysk na czeremchę amerykańską...
Ten co tego paskudztwa nie widział i z nim na uprawach nie walczył, niech nie krytykuje mego pomysłu.
P.S. Skoro kolej może przy torach stosować co tam się do zbiornika wleje, to dlaczego my nie?
DT=>Podleśniczy<=>Leśniczy
"Co się polepszy, to się popieprzy. Co się zbuduje, to się zrujnuje. Co się ustali, to się obali. Polak musi mieć łeb i dupę ze stali."
W nadleśnictwie, też używamy herbicydów do pielęgnowania upraw. Agrosar na uprawy jest dopuszczony.
Mamy tak silnie zachwaszczajace się siedliska, że jak wczesną wiosną w uprawę nie wjedziemy z chemią to później chwasty na uprawie ciężko jest utrzymać w ryzach. Kosiarki nie wystarczają.
Tak samo praktykujemy oprysk zrębu dopuszczonym preparatem clinic przed orką.
Metody działają na silnie zachwaszczających się siedliskach, oraz na powierzchniach gdzie hurtowo odnawia się czeremcha i robinia akacjowa.
Średnie zużycie ŚOR w Polsce waha się w ostatnich latach na poziomie 2-3 kg substancji aktywnej / ha. Kiedyś policzyłem ile wynosi w jednej z dyrekcji RDLP. Wyszło 0,2 - 0,5 kg s.a. / ha...
Moim zdaniem temat stosowania ŚOR w lasach obarczony jest jakimś fetyszem i obkładaniem ideologią bo w skali kraju jest znikome... Tym bardziej, że jest od jednego zabiegu do drugiego mija dłuuugi okres czasu pozwalający w pełni dotrwać do tzw. okresu półrozpadu w glebie, a tym samym żadnego wpływu na ekosystem...
Dodam jeszcze, że w krajach mlekiem i miodem płynących czyli starej UE średnie zużycie ŚOR sięga 8 kg s.a. / ha....
Ohazetowiec pisze: ↑niedziela 14 sty 2024, 13:57Średnie zużycie ŚOR w Polsce waha się w ostatnich latach na poziomie 2-3 kg substancji aktywnej / ha. Kiedyś policzyłem ile wynosi w jednej z dyrekcji RDLP. Wyszło 0,2 - 0,5 kg s.a. / ha...
Moim zdaniem temat stosowania ŚOR w lasach obarczony jest jakimś fetyszem i obkładaniem ideologią bo w skali kraju jest znikome... Tym bardziej, że jest od jednego zabiegu do drugiego mija dłuuugi okres czasu pozwalający w pełni dotrwać do tzw. okresu półrozpadu w glebie, a tym samym żadnego wpływu na ekosystem...
Dodam jeszcze, że w krajach mlekiem i miodem płynących czyli starej UE średnie zużycie ŚOR sięga 8 kg s.a. / ha....
Calm down zatem...
W Polsce czyli gdzie?
W rolnictwie i sadownictwie też, czy tylko w Lasach?
Ja nie fetyszyzuję, ale niepotrzebnej chemizacji lasów nie popieram.
Bo nie.
Nadleśnictwa w dyrekcji poznańskiej mogą stosować maksymalnie 3 litry środka na hektar przy pielegnowaniu upraw.
Nośnika wówczas stosuje się około 200-300 litrów na hektar przy opryskiwaczu plecakowym.
goralniskopienny pisze: ↑niedziela 14 sty 2024, 13:34
W nadleśnictwie, też używamy herbicydów do pielęgnowania upraw. Agrosar na uprawy jest dopuszczony.
Mamy tak silnie zachwaszczajace się siedliska, że jak wczesną wiosną w uprawę nie wjedziemy z chemią to później chwasty na uprawie ciężko jest utrzymać w ryzach. Kosiarki nie wystarczają.
Tak samo praktykujemy oprysk zrębu dopuszczonym preparatem clinic przed orką.
Metody działają na silnie zachwaszczających się siedliskach, oraz na powierzchniach gdzie hurtowo odnawia się czeremcha i robinia akacjowa.
Problem leży w niedostatkach w hodowli lasu a nie w "zachwaszeniu".
Problemów jest kilka.
1. Brak rąk do pracy.
2. Brak zgody na kilka koszeń w roku danej powierzchni.
Znam takie powierzchnie gdzie 3 tygodnie po koszeniu już tego koszenia nie widać.
3. Nawet jak zaplanujesz to i tak Ci utną hektary z planu.
4. Dobrze wykonany oprysk trzyma chwasty w ryzach dłużej niż wykaszanie
5. Teraz nikt się nie przyzna, ale wielu z nas odsłania sadzonki sierpem w ramach czynu społecznego.
Ohazetowiec pisze: ↑niedziela 14 sty 2024, 13:57Średnie zużycie ŚOR w Polsce waha się w ostatnich latach na poziomie 2-3 kg substancji aktywnej / ha. Kiedyś policzyłem ile wynosi w jednej z dyrekcji RDLP. Wyszło 0,2 - 0,5 kg s.a. / ha...
Moim zdaniem temat stosowania ŚOR w lasach obarczony jest jakimś fetyszem i obkładaniem ideologią bo w skali kraju jest znikome... Tym bardziej, że jest od jednego zabiegu do drugiego mija dłuuugi okres czasu pozwalający w pełni dotrwać do tzw. okresu półrozpadu w glebie, a tym samym żadnego wpływu na ekosystem...
Dodam jeszcze, że w krajach mlekiem i miodem płynących czyli starej UE średnie zużycie ŚOR sięga 8 kg s.a. / ha....
Calm down zatem...
W Polsce czyli gdzie?
W rolnictwie i sadownictwie też, czy tylko w Lasach?
Ja nie fetyszyzuję, ale niepotrzebnej chemizacji lasów nie popieram.
Bo nie.
1. Odp. na pytanie "W Polsce czyli gdzie?" - na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej w granicach z 1952 roku
2. Odp. na pytanie "W rolnictwie i sadownictwie też, czy tylko w Lasach?" - wszak napisałem ale powtórzę: średnia 2-3 kg sa/ha - rolnictwo. W LP dziesięciokrotnie mniej... Szacunkowo bo o to można by spytać naczelnik AP
Punkty finansowe i organizacyjne są do naprawienia od zaraz. Dodatkowo odnowienie sztuczne/z sadzenia ograniczyć do minimum, stosować wyrośnięty materiał sadzeniowy i modyfikować rozmieszczenie sadzonek na powierzchni. Trzymać nerwy na wodzy - chwast przeszkadzają krytycznie rzadko - gonić z upraw nadzór który chce mieć trawniki na uprawach (to zadanie dla RDLP i nadleśnych) Tam gdzie robinia i czeremcha amerykańska trzeba wydać kasę i tyle. Koszty pielęgnacji upraw to drobiazgi w skali LP, podobnie jak grodzenia. Wszelkie ograniczenia kosztowe wynikają z lenistwa intelektualnego odnośnych wydziałów w RDLP.
Ohazetowiec.
Tak tylko pytałem bo jednak nie pisałeś jakich obszarów dane dotyczą.
I niezbyt wiarygodne (in minus) wydają mi się te liczby na ha.
Ale kłócić się nie ma o co.
A średnia to takie coś co dodatkowo może obraz zaciemnić.
No bo jeśli średnio w LP stosuje się 0.2-0,5 kg/ha to nie jest wiele.
Ale na ile ha?
Bo jak policzyć 7,5 mln ha nawet razy 0,2 to już mało nie jest?