Popowodziowy szałas na piachu
Moderator: Moderatorzy
Popowodziowy szałas na piachu
Powodzie zazwyczaj nie kojarzą się z niczym dobrym i ciężko powiedzieć o nich coś korzystnego. Ale jak widać, we wszystkim można się doszukać pozytywów Dwie powodzie, które w minionym roku przetoczyły się przez nadrzeczne okolice naszego miasta, naniosły na nadbrzeżne łozy spore ilości piachu i drewna. I wreszcie, rzut kamieniem od domu, mam piaszczyste łachy, których zawsze bardzo zazdrościłam ludziom mieszkającym nad Wisłą! No a splątane pryzmy drewna nie dość, że dodają okolicy malowniczości, to jeszcze można je wykorzystać w celach zarówno ogniskowych, jak i budowlanych!
Suniemy nad rzekę w szary i ponury dzień, gdy o panującej wokół zimie przypominają jedynie zlodowaciałe chwasty.
Latem te miejsca są zazwyczaj kompletnie nie do przejścia, no chyba że z maczetą!
Na biwak obieramy sobie jedną z piaszczystych pryzm, udekorowaną sporą ilością powalonych drzew. Analizując ślady - to zarówno powódź jak i bobry posiały tutaj nieco spustoszenia.
Kształt jednego z leżących (a raczej wiszących) drzew natchnął nas aby zbudować szałas! Konstrukcja jest solidna (można się uwiesić ), a lepszego szkieletu do budowy własnej chatki to sami raczej nie postawimy! Tak więc się zaczyna nasza akcja!
Drewna i zapału nie brakuje!
Gdzieś na tym etapie budowy postanawiamy przerwać działania i zająć się ogniskiem!
Nad nami krążą stada dzikich gęsi i żurawi. Niecodzienny widok! Tylko kaczuchy bełtają się w rzece jak zwykle, też jakby nieco zdziwione tymi "tłumami", które się tutaj kręcą... Ciężko wydedukować - czy te klucze odlatują, czy przylatują? Czy raczej ogłupiały i nie wiedzą co ze sobą zrobić, więc kręcą się w kółko jak g... w przeręblu?
Dziś na obiad grzanki z serem, kiełbaski, herbata z dzikim bzem, czeremchą i cytryną. I orzechówka!
Posileni i właściwie podwędzeni w dymie kontynuujemy uszczelnianie naszej wspaniałej konstrukcji!
Krótki styczniowy dzień niestety szybko przechodzi w mglistą noc, a na wszystkim wokół osiada marznąca mżawka...
Suniemy nad rzekę w szary i ponury dzień, gdy o panującej wokół zimie przypominają jedynie zlodowaciałe chwasty.
Latem te miejsca są zazwyczaj kompletnie nie do przejścia, no chyba że z maczetą!
Na biwak obieramy sobie jedną z piaszczystych pryzm, udekorowaną sporą ilością powalonych drzew. Analizując ślady - to zarówno powódź jak i bobry posiały tutaj nieco spustoszenia.
Kształt jednego z leżących (a raczej wiszących) drzew natchnął nas aby zbudować szałas! Konstrukcja jest solidna (można się uwiesić ), a lepszego szkieletu do budowy własnej chatki to sami raczej nie postawimy! Tak więc się zaczyna nasza akcja!
Drewna i zapału nie brakuje!
Gdzieś na tym etapie budowy postanawiamy przerwać działania i zająć się ogniskiem!
Nad nami krążą stada dzikich gęsi i żurawi. Niecodzienny widok! Tylko kaczuchy bełtają się w rzece jak zwykle, też jakby nieco zdziwione tymi "tłumami", które się tutaj kręcą... Ciężko wydedukować - czy te klucze odlatują, czy przylatują? Czy raczej ogłupiały i nie wiedzą co ze sobą zrobić, więc kręcą się w kółko jak g... w przeręblu?
Dziś na obiad grzanki z serem, kiełbaski, herbata z dzikim bzem, czeremchą i cytryną. I orzechówka!
Posileni i właściwie podwędzeni w dymie kontynuujemy uszczelnianie naszej wspaniałej konstrukcji!
Krótki styczniowy dzień niestety szybko przechodzi w mglistą noc, a na wszystkim wokół osiada marznąca mżawka...
Są momenty, gdy w przyrodzie dzieje się coś nieoczekiwanego i niesamowitego. Gdy pojawia się anomalia pogodowa wprawiająca w osłupienie wszystkich wokół. Gdy człowiek patrzy za okno, patrzy... i nie wierzy własnym oczom! Tak.. Właśnie w jeden ze styczniowych weekendów stało się coś takiego - w Oławie spadł śnieg! Chyba pierwszy od 2 albo 3 lat! Ludzie nie wiedzieli co ze sobą począć. Niektórzy, z przyzwyczajenia zabarykadowali się w mieszkaniach. Jak powszechnie wiadomo, “zostań w domu” jest lekarstwem dobrym na wszystko, zwłaszcza jak się go połączy z oglądaniem TVP. Niektórzy odważni wychylnęli jednak z nor i kręcili się po mieście w kółko, ciągnąc za sobą sanki z dzieciarnią siłą oderwaną od tabletów i płacząca z zimna. Wszystkie górki (a jest ich niewiele w naszym plaskatym mieście) natychmiast zostały wytratowane do ziemi. Cóż.. No śnieg niby spadł, ale dużo to go nie było A my postanowiliśmy odwiedzić nasz szałas. Zobaczyć czy w zimowej szacie prezentuje się tak samo pięknie jak w późno jesiennych szarościach. Była to też chyba jedyna w swoim rodzaju okazja, aby wyprowadzić na spacer nasze zabytkowe sanki. Zakupione kilka lat temu na bytomskiej giełdzie staroci, wyścigowe sanki “Jested” produkcji czechosłowackiej. Trzeba przyznać, że czuć ich przeznaczenie - z niewielkiej górki idą jak burza, myśleliśmy, że zatrzymamy się we Wrocławiu! I zarówno z szałasem, jak i patelnią pełną ziemniaczków smażących się na ognisku - prezentowały się wybornie! Krecik, jak można się domyśleć, pokochał je od razu! Byl tak oszołomiony, że nawet na krótką chwilę stracił zainteresowanie butelką A to całkiem nie w jego stylu!
Sanki to wygodna rzecz! Można przywiązać bambetle, a nie wszystko targać na plecach!
Ptactwa ostatnimi czasy nad Odrą nie brakuje!
Łąkami, polami, chaszczami…
A tu już na naszym biwakowisku! Dotarlim!
Wyciągamy całą “zastawę stołową”. Kabaczę też domagało się lampy naftowej, bo ponoć Włóczykij na którymś z filmów miał takową w swoim namiocie. Patent ze świeczką w kloszu na szczęście póki co przeszedł Ognicho z początku nie pali się najlepiej, wszystko zmarznięte na kość!
Sekundę przed wytrąceniem mi kijem aparatu…
Wytrząsanie z dziecka niegrzeczności Skądinąd ona musiała mieć wśród przodków jakieś nietoperze.. Ludzie chyba zazwyczaj nie mają aż takiej miłości do wiszenia głową do dołu?
O ciągle kręcących się stadach ptactwa chyba już wspominałam?
Już nie wiem o co chodziło z tymi minami, ale śmiesznie wyszło!
Biorąc pod uwagę okoliczności pogodowe, Krecik postanowił też zabrać na wycieczę swoją nową koleżankę. Skubana próbowała nam zgasić ognisko, ale na szczęście szybko interweniowaliśmy, przenosząc Bukę w inne miejsce
No bo poprzednim razem to się źle skończylo!
(kadr z filmu "Zimowe Ognisko": )
Do smażonych ziemniaczków łapiemy ostatnie promienie zachodzącego słońca!
Prawdziwa nafta by zapewne ładniej świeciła (no chyba, że by wcześniej zalała plecak lub sanki
Zima więc w tym roku zaliczona - czekamy na wiosnę!
Sanki to wygodna rzecz! Można przywiązać bambetle, a nie wszystko targać na plecach!
Ptactwa ostatnimi czasy nad Odrą nie brakuje!
Łąkami, polami, chaszczami…
A tu już na naszym biwakowisku! Dotarlim!
Wyciągamy całą “zastawę stołową”. Kabaczę też domagało się lampy naftowej, bo ponoć Włóczykij na którymś z filmów miał takową w swoim namiocie. Patent ze świeczką w kloszu na szczęście póki co przeszedł Ognicho z początku nie pali się najlepiej, wszystko zmarznięte na kość!
Sekundę przed wytrąceniem mi kijem aparatu…
Wytrząsanie z dziecka niegrzeczności Skądinąd ona musiała mieć wśród przodków jakieś nietoperze.. Ludzie chyba zazwyczaj nie mają aż takiej miłości do wiszenia głową do dołu?
O ciągle kręcących się stadach ptactwa chyba już wspominałam?
Już nie wiem o co chodziło z tymi minami, ale śmiesznie wyszło!
Biorąc pod uwagę okoliczności pogodowe, Krecik postanowił też zabrać na wycieczę swoją nową koleżankę. Skubana próbowała nam zgasić ognisko, ale na szczęście szybko interweniowaliśmy, przenosząc Bukę w inne miejsce
No bo poprzednim razem to się źle skończylo!
(kadr z filmu "Zimowe Ognisko": )
Do smażonych ziemniaczków łapiemy ostatnie promienie zachodzącego słońca!
Prawdziwa nafta by zapewne ładniej świeciła (no chyba, że by wcześniej zalała plecak lub sanki
Zima więc w tym roku zaliczona - czekamy na wiosnę!
Re: Popowodziowy szałas na piachu
I znów kolejny raz wśród ośnieżonych pól suniemy w nasze ulubione, nadrzeczne miejsce!
Trochę pobłądziliśmy.. Gdzie to u licha było???
Ale udaje się w końcu je odnaleźć.
Dziś mamy ambitny plan! Robimy drzwi do szałasu! Tu sam początek - 3 kije!
Już powiązane sznurkiem!
Tu wstawione na miejsce, nieco krzywe, ale nie można mieć wszystkiego
A tu już nieco wyplecione
A Krecik nic nie pomagał! Cały czas się byczył i opalał!
Kormorany też się przyglądały.
Ech… a słoneczko coraz niżej i kolory coraz bardziej złote mimo wczesnej godziny…
Trochę pobłądziliśmy.. Gdzie to u licha było???
Ale udaje się w końcu je odnaleźć.
Dziś mamy ambitny plan! Robimy drzwi do szałasu! Tu sam początek - 3 kije!
Już powiązane sznurkiem!
Tu wstawione na miejsce, nieco krzywe, ale nie można mieć wszystkiego
A tu już nieco wyplecione
A Krecik nic nie pomagał! Cały czas się byczył i opalał!
Kormorany też się przyglądały.
Ech… a słoneczko coraz niżej i kolory coraz bardziej złote mimo wczesnej godziny…
Re: Popowodziowy szałas na piachu
Wycieczki wiosenne. Pewnego kwietniowego dnia wybieramy się rowerami na czosnek. A innym razem pomoczyć wędkę.
Drogi nie zawsze nadają się do jechania Na tej wycieczce to chyba wychodzi więcej pchania niż kręcenia pedałami…
Spotykamy różnistą zwierzynę, odżywiąjącą się na soczystych łąkach…
Ptactwo żywe...
… i takie ciut mniej
Ptactwo wyklute
Wracając zawsze zatrzymujemy się przy naszym szałasie.
Czasem nam go lekka nam go podleje...
Ognicho musi być!
Próby nawiązania relacji z rybami
Plac zabaw.
Ulubiona kabacza czynność biwakowa - zalewanie ogniska!
Drogi nie zawsze nadają się do jechania Na tej wycieczce to chyba wychodzi więcej pchania niż kręcenia pedałami…
Spotykamy różnistą zwierzynę, odżywiąjącą się na soczystych łąkach…
Ptactwo żywe...
… i takie ciut mniej
Ptactwo wyklute
Wracając zawsze zatrzymujemy się przy naszym szałasie.
Czasem nam go lekka nam go podleje...
Ognicho musi być!
Próby nawiązania relacji z rybami
Plac zabaw.
Ulubiona kabacza czynność biwakowa - zalewanie ogniska!
Re: Popowodziowy szałas na piachu
W stronę naszego szałasu wybieramy się też kiedyś jesienią.
Bitwa na słoneczniki!
Konstrukcja już nieco podupadła, bardziej przypomina bezładną kupę gałęzi niż budowany kiedyś szałas. Drzwi ktoś spalił w ognisku No cóż.. Nic nie jest wieczne.. Może kiedyś zbudujemy inny szałas w nowym miejscu?
Na ognisko miejsce wciąż się fajnie nadaje, acz już dużo mniej widać piach, który rok temu naniosła powódź... Wszystko mocno zarosło.
Dary lasu i pól
Ślimaki chyba nie lubią chodzić po piasku?
A rzeka sobie płynie i pluszcze o cypelki…
Bitwa na słoneczniki!
Konstrukcja już nieco podupadła, bardziej przypomina bezładną kupę gałęzi niż budowany kiedyś szałas. Drzwi ktoś spalił w ognisku No cóż.. Nic nie jest wieczne.. Może kiedyś zbudujemy inny szałas w nowym miejscu?
Na ognisko miejsce wciąż się fajnie nadaje, acz już dużo mniej widać piach, który rok temu naniosła powódź... Wszystko mocno zarosło.
Dary lasu i pól
Ślimaki chyba nie lubią chodzić po piasku?
A rzeka sobie płynie i pluszcze o cypelki…
Re: Popowodziowy szałas na piachu
Powtórzę się - przyroda nie znosi próżni i jak jej człowiek nie "poprawia", to w końcu wszystko czymś zarośnie.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Re: Popowodziowy szałas na piachu
Z drugiej strony poczatkowy etap piaskowo niezarośniety - tez byl wywolany przez przyrode, bo przez powodz.
Re: Popowodziowy szałas na piachu
Co nie zmienia nic w tym co powiedziałem. Przyczyna rozpadu poprzedniego stanu może być naturalna lub sztuczna (działanie człowieka). Ale pozostawiona samej sobie przyroda zabliźni rany.
Spójrz na miasto Prypeć - wysokie promieniowanie a lasy zajmują miasta, żyją w nich zwierzęta. I wszystko "normalne". Nie jakieś "mutanty popromienne".
Spójrz na miasto Prypeć - wysokie promieniowanie a lasy zajmują miasta, żyją w nich zwierzęta. I wszystko "normalne". Nie jakieś "mutanty popromienne".
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Re: Popowodziowy szałas na piachu
A to sama prawda! Mutanty o trzech glowach tam nie biegają i zarowno roslinom jak i zwierzakom zdaje sie byc nadpodziw dobrze!Piotrek pisze: ↑niedziela 09 sty 2022, 16:55 Co nie zmienia nic w tym co powiedziałem. Przyczyna rozpadu poprzedniego stanu może być naturalna lub sztuczna (działanie człowieka). Ale pozostawiona samej sobie przyroda zabliźni rany.
Spójrz na miasto Prypeć - wysokie promieniowanie a lasy zajmują miasta, żyją w nich zwierzęta. I wszystko "normalne". Nie jakieś "mutanty popromienne".
Re: Popowodziowy szałas na piachu
Po roku nieobecności wracamy na nasze miejsce szałasowe. Ciekawe czy w ogóle jakis ślad po nim jeszcze został - w końcu budowaliśmy go już prawie 2 lata temu i od tego czasu nie przechodził żadnej konserwacji
Po drodze mijamy nadrzeczne place zabaw.
A potem pole słonecznika, na którym dokazują gołębie.
Odkrywamy też drzewka orzechowe! W przyszłym roku będę robić nalewkę! A póki co napychamy kieszenie - i będziemy zagryzać ogniskową kiełbaskę orzeszkami!
Tak wyglądają resztki naszego szałasu. Pewnie nie wiedząc nawet by się człowiek nie zorientował - ot pryzma gałęzi wyrzucona przez powódź. Acz po dokładnych oględzinach widzimy, że obiekt komuś oprócz nas służył! Część gałęzi jest powiązana sznurkiem i podparta od spodu inną żerdzią - ta główna oś "budynku" dawno się zawaliła. Nie będziemy więc podejmować próby odbudowy w tym samym miejscu. Znajdziemy inne! Nadrzeczne tereny mają to do siebie, że nie są stałe i niezmienne. Są w ciągłym ruchu i procesie przepoczwarzania. Nie ma tu szans na stabilizację.
Ognisko też palimy w nowym miejscu - tamto na pryźmie piachu całkowicie zarosło. Jest z nami oczywiście Krecik z dziewczyną. Teraz jak skubańce są dwa - to musimy im nosić większą flaszkę, bo Krecikowa doi jeszcze bardziej ochoczo! Na tą wycieczkę dołaczył też nasz nowy znajomy - Fenek. Acz mam wrażenie, że jest nieco onieśmielony (żeby nie powiedzieć zdegustowany) zachowaniem Krecików. Może się chłopak ośmieli? Kreciki nie jednego sprowadziły na złą drogę
Miejsce, w którym siedzimy przy ognisku, też jest w pewnym sensie szałasem - takim naturalnym! I całkiem solidnym! Przez pół godziny padał lekki deszcz i w ogóle nas nie zmoczył! Więc chyba taka rola szałasu! Przyroda widać lepiej buduje niż my!
A kolejny szałas zbudujemy tam!
Zaczątek nowej konstrukcji. Póki co stopień ażurowości jest znaczny, ale może będzie okazja w przyszłości coś tu jeszcze podziałać!
A rzeka sobie płynie, ryby pluskają, kaczuchy latają. Raz nawet plusnęło coś znacznie większego! To chyba był bóbr!
Po drodze mijamy nadrzeczne place zabaw.
A potem pole słonecznika, na którym dokazują gołębie.
Odkrywamy też drzewka orzechowe! W przyszłym roku będę robić nalewkę! A póki co napychamy kieszenie - i będziemy zagryzać ogniskową kiełbaskę orzeszkami!
Tak wyglądają resztki naszego szałasu. Pewnie nie wiedząc nawet by się człowiek nie zorientował - ot pryzma gałęzi wyrzucona przez powódź. Acz po dokładnych oględzinach widzimy, że obiekt komuś oprócz nas służył! Część gałęzi jest powiązana sznurkiem i podparta od spodu inną żerdzią - ta główna oś "budynku" dawno się zawaliła. Nie będziemy więc podejmować próby odbudowy w tym samym miejscu. Znajdziemy inne! Nadrzeczne tereny mają to do siebie, że nie są stałe i niezmienne. Są w ciągłym ruchu i procesie przepoczwarzania. Nie ma tu szans na stabilizację.
Ognisko też palimy w nowym miejscu - tamto na pryźmie piachu całkowicie zarosło. Jest z nami oczywiście Krecik z dziewczyną. Teraz jak skubańce są dwa - to musimy im nosić większą flaszkę, bo Krecikowa doi jeszcze bardziej ochoczo! Na tą wycieczkę dołaczył też nasz nowy znajomy - Fenek. Acz mam wrażenie, że jest nieco onieśmielony (żeby nie powiedzieć zdegustowany) zachowaniem Krecików. Może się chłopak ośmieli? Kreciki nie jednego sprowadziły na złą drogę
Miejsce, w którym siedzimy przy ognisku, też jest w pewnym sensie szałasem - takim naturalnym! I całkiem solidnym! Przez pół godziny padał lekki deszcz i w ogóle nas nie zmoczył! Więc chyba taka rola szałasu! Przyroda widać lepiej buduje niż my!
A kolejny szałas zbudujemy tam!
Zaczątek nowej konstrukcji. Póki co stopień ażurowości jest znaczny, ale może będzie okazja w przyszłości coś tu jeszcze podziałać!
A rzeka sobie płynie, ryby pluskają, kaczuchy latają. Raz nawet plusnęło coś znacznie większego! To chyba był bóbr!