Naj pisze:Wycięcie kilkunastu drzew kornika by nie usunęło.
Pewnie, że nie, to tylko przykład na to, że nam zabrania się nawet minimalnej ingerencji, podczas gdy ekolodzy dają sobie prawo do urzeczywistniania nieograniczonych pomysłów.
Naj pisze:W dyskusji poruszony był problem zagrożenia pożarowego na trzcinniczyskach.
Nooo, a pokaż mi jakiekolwiek miejsce w Polsce, w którym stosuje się metodę użycia pożaru przeciw trzcinnikowi. Nie ma takich? Ciekawe czemu...
Może dlatego, że to i niebezpieczne i bez sensu. Szczególnie w takim miejscu jak puszcza, która ma być podobno tak wrażliwa, że nawet wycięcie
i wywiezienie kilkunastu drzew byłoby niepowetowaną stratą dla całego ekosystemu.
Naj pisze:I to właśnie na zrębach zupełnych popełnionych przez naszych.
I co w związku tym? Czy gdyby postępowano zgodnie z naszą procedurą i odnowiono las natychmiast problem by wystąpił, a nawet jeśli by wystąpił, to czy ktoś wpadłby na taki pomysł by niemal na granicy z BPNem pierdyknąć małą bombę zapalającą? Cóż by wówczas ekolodzy powiedzieli na morderców wiewiórek, orzechówek i zajączków i kretów (że o jeżach nie wspomnę, bo te cholera kłują)
Naj pisze:Twój ulubiony B dwojga imion, podkreślał, że problem nie dotyczy powierzchni z których nie usunięto posuszu.
A jaka różnica? Podpal 3-4ha lasu (przecież takie mamy zręby) i módl się co by się ogień nie przeniósł.
Naj pisze:Nie znalazłem (może pominąłem) propozycji zwalczania trzcinnika poprzez wypalanie.
Kwestia podejścia. Góral też nie powie, że chce boberkowi ogon u samej d. uwalić, bo mu groble psuje. On chce zabezpieczyć swą sadzawkę i tylko zlikwidować zagrożenie jej uszkodzenia za pomocą granatów, a może i rakiet ziemia - ziemia. Skutek ma być ten sam czyli trzcinnik ma strzelić korzeniami w kalendarz.
Naj pisze:A przecież błędy w gospodarce leśnej w historii były.
Tylko że my grzecznie czekamy do czasu, aż ta sosna dorośnie i powoli dostosowujemy drzewostan do siedliska za pomocą powolnej przebudowy. Inna rzecz, że o ile sobie przypominasz, świerk zaczął padać w ostatnich latach, a nie od zawsze. Jeszcze parę lat temu nawet ekolodzy gadali, że to cenny las i trzeba go zachować chroniąc przed leśnikami...
Tak więc to, że teraz zmieniła się pogoda i być może świerk przesunie się o sto-dwieście, a może i pięćset kilometrów na północ nie świadczy o błędzie leśników tylko o zmianie zasięgu występowania gatunku. Dlatego tu nie ma czego usprawiedliwiać. Wraz ze zmianą klimatu zmienia się to, co będziemy sadzić. Jakoś na Białorusi puszczę tną, kornika wywożą, sadzą na małych gniazdach podokapowych i czy tego ekolodzy chcą, czy nie, trzcinnika się nikt tam nie boi, bo go nie ma. Za to są świerki i tylko trza się zastanowić jak to się dzieje, że u nas armageddon, który trza ogniem zwalczać, a tam cisza i spokój. Wychodzi na to, że ta zacofana Białoruś lepiej dba o ten las niż nasi mądrzy ekolodzy zabraniający nam pracy w lesie... A może tam kornik trzcinnikiem się odżywia...
Naj pisze:Za moich lat (a było ich sporo) zmieniły się wszystkie instrukcje gospodarcze.
Za moich też, ale nie nazwę tego błędem tylko ewolucją nauki tak jak z tą kiłą i rtęcią. Trzeba przyznać, że rtęć zabija krętki kiły, więc w sumie ówcześni lekarze mieli rację. Nauka pokazała, że przy okazji zabija też pacjenta, więc pomyślano o zmianie sposobu leczenia. Czy można to nazwać błędem? Być może, ale przecież nawet teraz w hospicjach leczy się nieuleczalnie chorych za pomocą lekarstw, które jedynie przedłużają życie za cenę ciężkiego uszkodzenia organizmu. Weź pod uwagę chemię - nie daje żadnej pewności wyleczenia, a organizm osłabia. Czy lekarze nie mają jej stosować, bo szkodzi? Tak rtęć, jak i chemia są sposobem na przedłużenie życia pacjenta i chwała lekarzom za to, że robią to, co robią.
Nie Naju, tak Ty, jak i wielu przed nami, a i wielu po nas będzie uczyło się lasu i robiło wszystko, co się dało, by ów las był taki, jakim go teraz widzimy. Te jak piszesz błędy spowodowały, że mamy lasy, które ekolodzy chcą przed nami chronić, bo są aż tak cenne i wartościowe. Jeśli tak ma wyglądać las po mnie, to wiesz, ja bardzo chcę popełniać takie błędy i obym ich jak najwięcej zdążył popełnić. Nauka idzie do przodu, więc i my zmieniamy i las, i nasze podejście do niego zgodnie z nową wiedzą, technologią i możliwościami. Gdzieś tam na zgniłym Zachodzie próbuje się odnawiać las spuszczając sadzonki z samolotów. Czy w związku z tym mamy wyrzucić kostury? Tak mi się zdaje, że próbujesz zdeprecjonować swą pracę i wiedzę. Moim zdaniem niepotrzebnie.
Naj pisze:Czy uważasz, że wycięcie kilkunastu sosen opanowanych przez jemiołę usunie problem jemioły?
Nie, uważam, że jemioła jest takim samym elementem ekosystemu leśnego jak i inne gatunki. Problemem jest podejście do tematu. O ile wiem, obniża się wiek rębności sosny. Można więc na etapie TP usuwać drzewa "zajemiolone" i z wolna próbować podsadzać cienioznośnymi gatunkami tworząc stożki wzrostu przyszłych odnowień. Kwestia podejścia. Ponoć lasy stają się żyźniejsze, więc powinno się pojawiać więcej liściaków. Niech więc sobie ta jemioła w lesie będzie. Ptice będą mieć co jeść, a my będziemy mieli naturalne miejsca do tworzenia gniazd i powierzchni podokapowych.
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin