Sam w kajaku
Moderator: Moderatorzy
Należy się chłopu. Fajny sobie zrobił prezent na sześćdziesiątkę i chyba to był, póki co, najbardziej ekstremalny spływ ...
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
-
- nadleśniczy
- Posty: 4339
- Rejestracja: środa 12 wrz 2018, 18:26
- Lokalizacja: Blisko lasu
- góral bagienny
- wiceminister
- Posty: 33791
- Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41
A dajcie spokój...
Trzech ludzi jest dzięki którym mogłem sobie zrobić taką frajdę bo mi wielce pomogli: Paweł (logistyka), Krzysiek (pomoc w sytuacji kryzysowej, gdy chęci wciąż były ale kajaka już nie), i Mariusz (aprowizacja w trakcie wyprawy). Wszystkim im tu serdecznie dziękuję!
Trzech ludzi jest dzięki którym mogłem sobie zrobić taką frajdę bo mi wielce pomogli: Paweł (logistyka), Krzysiek (pomoc w sytuacji kryzysowej, gdy chęci wciąż były ale kajaka już nie), i Mariusz (aprowizacja w trakcie wyprawy). Wszystkim im tu serdecznie dziękuję!
' P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! !
Wzniosę po powrocie do domu
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Słuszną decyzję podjął Góral, kończąc spływ wcześniej. Na Wiśle wody przybywa w zastraszającym tempie ...
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
-
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 3145
- Rejestracja: poniedziałek 22 paź 2012, 19:10
- Lokalizacja: z Księżyca;)
- góral bagienny
- wiceminister
- Posty: 33791
- Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41
Sytuacja dość śmieszna. Kajak miałem pożyczony od pana prowadzącego stosowną wypożyczalnię nad Tanwią. Jak dowiedział się że chcę płynąć i Wisłą to zaproponował mi cenę symboliczną twierdząc że jego kajaki nigdy tam jeszcze nie były to dla niego jest jakiś tam drobny splendor i reklama. Obiecałem mu wysłać kilka meldunków z trasy ze zdjęciami. Tak się rozstaliśmy.
Wywiązywałem się z obietnicy wysyłając kilka wiadomości mms.
Jak w niedzielę zajechałem do gościa z kajakiem na przyczepce to nastąpiło poruszenie wśród lokalnego elektoratu, który po spełnieniu obywatelskiego obowiązku okupował ławeczki i murki przy sklepie tuż koło wypożyczalni kajaków. I to ja, a właściwie kajak który miałem na przyczepce, spowodował owo poruszenie. Jeden z autochtonów, o nobliwym wyglądzie przełożył Perełkę do drugiej ręki i ruszył w moją stronę z wyciągniętą prawicą.
- Panie, kuwa, panie, się Sławek... Sławek ucieszy... Kuwa!!! Panie, bo on... no.. Sławek martwił się jak chuj... Żer, kuwa, żeś sie utopił, kuwa na jego kajaku, Od poniedziałku, kuwa..., od poniedziałku pije jak chuj, kuw...
Coś tam zacząłem rozumieć, chyba pan się martwił. Ale wysyłałem mms!
- A gdzie ten pan od tych kajaków jest?- pytałem tego nobliwego
- A gdzie jest, gdzie jest, gdzie ma być... Pije, kuwa... jak chuj pije...
- W domu?:- tu całe towarzystwo zarechotało.
- Dzie w domu?! Tam pije, n..o dzie w domu... - wskazał ręką na sklep
Zanim wszedłem musiałem uścisnąć więcej rąk niż Morawiecki na wiecu wyborczym.
Wyraz twarzy pana Sławka był bezcenny: radość, ulga, podziw i co tam jeszcze można sobie wyobrazić w takiej sytuacji.
- Człowieku! Jesteś??? Człowieku, ty to jesteś gość!!! - sapał przekładając moją rękę wyciągniętą do powitania na różne sposoby, znane być może mu z codziennych doświadczeń a mnie jedynie z gangsterskich filmów.
I o cóż to szło? Skąd te całe zamieszanie? Otóż, jak to często bywa rola człowieka w tym jest drobna a winny jest splot okoliczności. Zdaje się, ze w tym przypadku - niefortunny. A oto owe okoliczności:
1) Pan od kajaków robił od początku na mnie wrażenie gościa otwartego, poczciwego i dość odpowiedzialnego. "Robiąc w kajakach" bez tej odpowiedzialności można szybko komuś, a przy okazji sobie również, biedy napykać.
2) Pan od kajaków zajmował się kajakami, a jego żona prowadziła ów sklepik obok wypożyczalni, który, jak to w małych wioskach bywa, stanowił również we wsi Pisklaki centrum kulturalno-informacyjne. W sezonie każde miało co robić w swoim biznesiku, ale sezon w Pisklakach tak zaczynał się jak i kończył równolegle z sezonem wakacyjnym. Pani wyjechała więc na kilka tygodni na tzw saksy. Na pana od kajaków spadły dodatkowe obowiązki, miedzy innymi związane z dystrybucją piwa spragnionym mieszkańcom. A gdy piwo pod ręką a żona we Francji, to któż by się oparł...
3) Kilka dni po moim wyjeździe z wypożyczonym kajakiem stały się dwa nieszczęścia. Najpierw, przy coraz większej wodzie w Tanwi wywaliły się dwa kajaki z kilkunastu obsługujących licealną wycieczkę. Na szczęście pan od kajaków, widząc, ze na rzece robi się coraz trudniej, wynajął licealisto w zestawie z kajakami również ratownika, a do tego nabył na okoliczność zdarzeń nieplanowanych a niebezpiecznych quada. W tym przypadku i jedno i drugie się przydało i jedynie cztery dupy się zmoczyły.
4) Za kilka kolejnych dni, gdy ja już płynąłem w najlepsze, południowa Lubelszczyzna i Podkarpacie porządnie spłukały deszcze, które przy okazji spłukały z podwórka pana od kajaków kilka kajaków i dwie czy trzy ławki drewniane. Tanew pod Pisklakami lokalnie wylała. Podczas akcji ratowniczej kajaków pan od kajaków skąpał się i utopił telefon. Przełożył kartę SIM do jakiejś starej Nokii.
I w takiej sytuacji pan od kajaków przypomniał sobie, że pożyczył mi kajak na najdłuższą wyprawę w historii jego wypożyczalni, a na dodatek samotną.
Z tych wszystkich powodów stracił stabilność emocjonalną, zamknął wypożyczalnię z której i tak nikt nie chciał przy takiej aurze korzystać, i skupił się na piwie. Ale przez okno rzucająca się w oczy jedna pusta półka w stojaku na kajaki wciąż przypominała mu, że jednego kajaka nie ma. Tego na którym ja, spokojnie i bezpiecznie przemierzałem wiślaną toń. A wiadomości ode mnie, wysyłane w formie bogatych plików Multimedia Messaging Service nie nadchodziły, bo i nie mogły przychodzić na komórkę przeznaczoną jedynie, trudno dziś w to uwierzyć, ale Ludzkość była kiedyś na takim etapie komunikacji, do nawiązywania połączeń telefonicznych i przesyłania Short Message Services.
Jak to się skończyło? Długo nie potrafiłem uwolnić dłoni, którą pan od kajaków uwięził w swojej celem potrząsania nią w różnych pozycjach. Następnie zgarną z półek sporą baterię butelek z piwami wielu gatunków i całe te naręcze wsypał do jeepka, tak że do tej pory nie wiem ile tego piwa mi podarował. Tym bardziej, że jeepek jeszcze nie rozpakowany...
A następnym razem to ja mam u niego kajak za friko i na ile chce, byleby tylko nie wiedział gdzie płynę.
Wywiązywałem się z obietnicy wysyłając kilka wiadomości mms.
Jak w niedzielę zajechałem do gościa z kajakiem na przyczepce to nastąpiło poruszenie wśród lokalnego elektoratu, który po spełnieniu obywatelskiego obowiązku okupował ławeczki i murki przy sklepie tuż koło wypożyczalni kajaków. I to ja, a właściwie kajak który miałem na przyczepce, spowodował owo poruszenie. Jeden z autochtonów, o nobliwym wyglądzie przełożył Perełkę do drugiej ręki i ruszył w moją stronę z wyciągniętą prawicą.
- Panie, kuwa, panie, się Sławek... Sławek ucieszy... Kuwa!!! Panie, bo on... no.. Sławek martwił się jak chuj... Żer, kuwa, żeś sie utopił, kuwa na jego kajaku, Od poniedziałku, kuwa..., od poniedziałku pije jak chuj, kuw...
Coś tam zacząłem rozumieć, chyba pan się martwił. Ale wysyłałem mms!
- A gdzie ten pan od tych kajaków jest?- pytałem tego nobliwego
- A gdzie jest, gdzie jest, gdzie ma być... Pije, kuwa... jak chuj pije...
- W domu?:- tu całe towarzystwo zarechotało.
- Dzie w domu?! Tam pije, n..o dzie w domu... - wskazał ręką na sklep
Zanim wszedłem musiałem uścisnąć więcej rąk niż Morawiecki na wiecu wyborczym.
Wyraz twarzy pana Sławka był bezcenny: radość, ulga, podziw i co tam jeszcze można sobie wyobrazić w takiej sytuacji.
- Człowieku! Jesteś??? Człowieku, ty to jesteś gość!!! - sapał przekładając moją rękę wyciągniętą do powitania na różne sposoby, znane być może mu z codziennych doświadczeń a mnie jedynie z gangsterskich filmów.
I o cóż to szło? Skąd te całe zamieszanie? Otóż, jak to często bywa rola człowieka w tym jest drobna a winny jest splot okoliczności. Zdaje się, ze w tym przypadku - niefortunny. A oto owe okoliczności:
1) Pan od kajaków robił od początku na mnie wrażenie gościa otwartego, poczciwego i dość odpowiedzialnego. "Robiąc w kajakach" bez tej odpowiedzialności można szybko komuś, a przy okazji sobie również, biedy napykać.
2) Pan od kajaków zajmował się kajakami, a jego żona prowadziła ów sklepik obok wypożyczalni, który, jak to w małych wioskach bywa, stanowił również we wsi Pisklaki centrum kulturalno-informacyjne. W sezonie każde miało co robić w swoim biznesiku, ale sezon w Pisklakach tak zaczynał się jak i kończył równolegle z sezonem wakacyjnym. Pani wyjechała więc na kilka tygodni na tzw saksy. Na pana od kajaków spadły dodatkowe obowiązki, miedzy innymi związane z dystrybucją piwa spragnionym mieszkańcom. A gdy piwo pod ręką a żona we Francji, to któż by się oparł...
3) Kilka dni po moim wyjeździe z wypożyczonym kajakiem stały się dwa nieszczęścia. Najpierw, przy coraz większej wodzie w Tanwi wywaliły się dwa kajaki z kilkunastu obsługujących licealną wycieczkę. Na szczęście pan od kajaków, widząc, ze na rzece robi się coraz trudniej, wynajął licealisto w zestawie z kajakami również ratownika, a do tego nabył na okoliczność zdarzeń nieplanowanych a niebezpiecznych quada. W tym przypadku i jedno i drugie się przydało i jedynie cztery dupy się zmoczyły.
4) Za kilka kolejnych dni, gdy ja już płynąłem w najlepsze, południowa Lubelszczyzna i Podkarpacie porządnie spłukały deszcze, które przy okazji spłukały z podwórka pana od kajaków kilka kajaków i dwie czy trzy ławki drewniane. Tanew pod Pisklakami lokalnie wylała. Podczas akcji ratowniczej kajaków pan od kajaków skąpał się i utopił telefon. Przełożył kartę SIM do jakiejś starej Nokii.
I w takiej sytuacji pan od kajaków przypomniał sobie, że pożyczył mi kajak na najdłuższą wyprawę w historii jego wypożyczalni, a na dodatek samotną.
Z tych wszystkich powodów stracił stabilność emocjonalną, zamknął wypożyczalnię z której i tak nikt nie chciał przy takiej aurze korzystać, i skupił się na piwie. Ale przez okno rzucająca się w oczy jedna pusta półka w stojaku na kajaki wciąż przypominała mu, że jednego kajaka nie ma. Tego na którym ja, spokojnie i bezpiecznie przemierzałem wiślaną toń. A wiadomości ode mnie, wysyłane w formie bogatych plików Multimedia Messaging Service nie nadchodziły, bo i nie mogły przychodzić na komórkę przeznaczoną jedynie, trudno dziś w to uwierzyć, ale Ludzkość była kiedyś na takim etapie komunikacji, do nawiązywania połączeń telefonicznych i przesyłania Short Message Services.
Jak to się skończyło? Długo nie potrafiłem uwolnić dłoni, którą pan od kajaków uwięził w swojej celem potrząsania nią w różnych pozycjach. Następnie zgarną z półek sporą baterię butelek z piwami wielu gatunków i całe te naręcze wsypał do jeepka, tak że do tej pory nie wiem ile tego piwa mi podarował. Tym bardziej, że jeepek jeszcze nie rozpakowany...
A następnym razem to ja mam u niego kajak za friko i na ile chce, byleby tylko nie wiedział gdzie płynę.
' P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! !
Ach, Ty! Ty Zbawienna Nieświadomości! Ty Matko Spokoju - Niewiedzo! Ileż cię trzeba cenić, mało kto się dowie...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Piękne zakończenie. Jestem pod wrażeniem
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Mam nadzieję, że w przyszłym roku nic nie pokrzyżuje Góralowi planów kajakowych
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
-
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 3145
- Rejestracja: poniedziałek 22 paź 2012, 19:10
- Lokalizacja: z Księżyca;)
(nie sądziła bym, że pod ten tytuł napiszę to właśnie: https://zapodaj.net/4408f4d7d8076.bmp.html )
Wiwat Roman! Niech żyje, żyje nam! Hip-hop, hurra
Wiwat Roman! Niech żyje, żyje nam! Hip-hop, hurra
- góral bagienny
- wiceminister
- Posty: 33791
- Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41
-
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 3145
- Rejestracja: poniedziałek 22 paź 2012, 19:10
- Lokalizacja: z Księżyca;)