Śladem zakoli Dniestru i skalnych monastyrów

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:O co w tym chodzi? Pierwszy raz widze reklamy gdzie nazwa firmy jest ukryta. Nie mogą z jakiegos powodu uzywac tej nazwy? Chyba ze wlasnie o to chodzi - aby zdziwic i wzbudzic ciekawosc, a tym samym dac sie zapamietac?
Tam chyba chodzi o to, że właściciel browaru (SUN InBev) nie ma praw do nazwy "Czernihiwskie (Чернігівське)" a właściciel tych praw jak na razie nie ma ochoty ich sprzedać... :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170036
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Post autor: Sten »

Czy my tego Białego nie ma mamy w naszej encyklopedii?
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:O co w tym chodzi? Pierwszy raz widze reklamy gdzie nazwa firmy jest ukryta. Nie mogą z jakiegos powodu uzywac tej nazwy? Chyba ze wlasnie o to chodzi - aby zdziwic i wzbudzic ciekawosc, a tym samym dac sie zapamietac?
Tam chyba chodzi o to, że właściciel browaru (SUN InBev) nie ma praw do nazwy "Czernihiwskie (Чернігівське)" a właściciel tych praw jak na razie nie ma ochoty ich sprzedać... :)
A wczesniej mial prawa? I wczesniej piwo moglo sie tak nazywac?

Czy ktos nowy kupil ten browar ale nie kupil nazwy?
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:A wczesniej mial prawa? I wczesniej piwo moglo sie tak nazywac?
Tam poszło głównie o to, że InBev zaczął warzyć piwa o nazwie "Czernihowskie" nie tylko w Czernihowie. No i właściciele nazwy (chyba miasto) nie zgodzili się na to a InBev nie mając możliwości odkupienia marki musiał ustąpić. :)
Podobna historia wydarzyła się i u nas jeśli chodzi o wodę "Żywiec Zdrój". Teraz woda niegazowana, produkowana przez Danone w Jeleśni może używać tej nazwy ale już gazowana, produkowana w Mirosławcu (koło Wałcza) tej nazwy używać nie może. :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170036
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Post autor: Sten »

"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

Sten pisze:Znalazłem
I?
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170036
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Post autor: Sten »

Jak wcześniej wspominałem, wydawało mi się, że mamy to Białe no i mamy, ale mimo, że test był 10 lat temu, to już to piwo było w rodzinie InBev ...
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Naj
dyrektor generalny
dyrektor generalny
Posty: 24829
Rejestracja: czwartek 20 mar 2008, 20:08
Lokalizacja: PL

Post autor: Naj »

Bardzo fajne reportaże. Żeby jeszcze buba miała to w jakiejś galerii... :( W poczcie strasznie ciężko przegadać jest :cry:
Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170036
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Post autor: Sten »

Na Forum nie możesz ...?
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Naj
dyrektor generalny
dyrektor generalny
Posty: 24829
Rejestracja: czwartek 20 mar 2008, 20:08
Lokalizacja: PL

Post autor: Naj »

Pewnie, że mogę. Ale fotki przysłane w widomościch nie można wyświetlić w pełnym wymiarze, no i przeglądanie jest takie nie bardzo wygodne...
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

Sten pisze:to już to piwo było w rodzinie InBev
Ale sporu z właścicielem nazwy nie było :) Danone też długo używał nazwy "Żywiec Zdrój" dla całości produkcji...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Naj pisze:Bardzo fajne reportaże. Żeby jeszcze buba miała to w jakiejś galerii... :( W poczcie strasznie ciężko przegadać jest :cry:
Te same relacje sa tez na stronie jabolowaballada - ale nie wiem czy w przegladaniu to jest jakas roznica z forum?
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Dziś jedziemy na mosty. Musimy sie przedostac na druga strone Dniestru. Na obrzezach Kamieńca probujemy ominac centrum i pojechac na mały mostek prowadzacy w strone wsi Kołybajiwka. Ale cos nam nie wychodzi i gubimy sie w osiedlach. Takich gdzie są bloki z sympatycznymi miejscami na suszenie prania - duzo miejsca na powietrzu a pod dachem!

Obrazek

Obrazek

W małym sklepiku probuje sie dopytac o droge, ale dlugo nie mogą zrozumiec gdzie ta dziwna dziewuszka chce jechac. Musze im napisac na kartce nazwe wioski to wtedy jest “aha”. To tak jak z keczupem łagodnym “lahidnyj”. Nadal nie wiem jak to slowo powinno sie wymawiac. Juz probowalam wszelakich kombinacji i konfiguracji - przez “l”, “ł”, “g” i “h”. I nigdy lokalsi nie mogą zrozumiec. A jak sie juz uda wytłumaczyc naokolo, czyli wykluczyc wszystkie inne keczupy, to gdy w koncu skumają, to mówią “aha, lahidnyj”. Wiec w koncu Kołybajiwka tez zostaje przyjeta do wiadomosci. Ekspedientka mi tłumaczy jak jechac i jeden z klientow tez. Juz wszystko wiem. Facet dodatkowo pyta czy jade sama czy w aucie jest inny kierowca. Idzie wiec tez na wszelki wypadek wytłumaczyc toperzowi. Bo wiadomo jak to z dziewuszkami bywa, pomyli prawo z lewo, zapomni, rozkojarzy sie. Droge tłumaczy facet facetowi. Toperz wiec grzecznie kiwa betonem i pochrumkuje z aprobatą.

No i dojechalismy do Kołybajiwki, ale nie tak jak chcielismy - tylko naokolo przez głowny most, ktory chcielismy ominac… ;) A moze tego “naszego” mostu w ogole nie bylo? ;)

W Hawriliwci jest cudny przystanek z mozaiką! Szkoda, ze mocno obklejony ogłoszeniami. Ale spod nich wyłażą scenki rodzajowe. Rajdające przekupki, jedna z kozą na sznurku, druga z gęsią w koszyku. Taki powrót z targu. Widac na twarzach zadowolenie z udanych zakupow :) Jest tez wóz, ciągniety chyba przez woły.

Obrazek

Obrazek

W Chocimiu mijamy budynek z napisem “hostel”. Mimo wrażej nazwy wyglada jak miejsca, w ktorych lubimy nocowac.

Obrazek

Ide wiec obczaić co i jak. Oficjalnie jest to jakas bursa, przynajmniej tak mówią tabliczki. Ale napis sugeruje, ze postronni tez chyba mogą sie tu zatrzymac? Na recepcji siedzi pięciolatek Kostia. Gdy pytam o noclegi albo gdzie jest mama, to pokazuje mi pluszowego pieska i cos o nim opowiada. Mówi tez jak ma na imie i ile ma lat. Kręce sie chwile po budynku, ale nikogo dorosłego nie udaje sie spotkac. Trudno. Widac los chce abysmy dziejszy wieczor rowniez biwakowo spedzili! Zresztą moze i dobrze… Jest wczesnie, a jakbysmy tu zostali to jeszcze by nas pokusiło iść na zamek, nad rzeke i pozabijać fajne wspomnienia sprzed lat prawie dwudziestu..

Chocim. Krajobraz z rurą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalsza trasa wiedzie w kierunku na Kelmeni i Nowodnistrowsk. Dzien jest mocno niepogodny. Jest ciemno jakby od rana byl wieczor, co chwile leje, chmury brzuchami zdają sie czochrac o co wyzsze drzewa. Atmosfere posępnosci okolicy potęguje fakt, ze chyba co 10 km przy drodze stoi policja. Ale nie wyglada to na drogówke i rutynową kontrole dokumentow czy trzezwosci. Wyglada jakby na cos grubszego czy konkretnego czekali… Wszyscy mają hełmy, niektorzy blaszane, nieco podrdzewiałe, jakby je dopiero co wykopali w ogrodku albo mieli na strychu po dziadku. Mają tez kamizelki kuloodporne i kałachy. Kałachy nie na plecach w pokrowcu - tylko w łapach. Ci z plakatów hełmów nie mają… ;)

Obrazek

Zachodzimy w głowe co tu sie dzieje. Czy tutaj jest tak zawsze? Niby teren jest przygraniczny - moze to dlatego? Naszym pasem ruchu sie nie interesują - policaje wyraznie patrzą na pas przeciwny - tak jakby stamtad mialo nadjchac to “złe”. Ciekawosc mnie zżera ale co? Podejde i zapytam “co słychac?”. Albo “czemu ma pan taki ladny hełm?”. Bez sensu.. Moze zapytac czy wszystko ok i czy mozemy tam dalej jechac? Nie… najglupsze pytanie świata - bo mozna usłyszeć “nie!”. A innej drogi tam gdzie chcemy raczej nie ma.. Stoją wszedzie, po rondach, miasteczkach. Nie zatrzymują zadnych aut.. Tylko sie gapią...

Gdzies po drodze, gdzies w polach, trąbi na nas jakies auto i mruga światłami. Wyraznie sugeruje nam, zebysmy zjechali na bok. Wybitnie chce nawiązac jakis kontakt. Nie byloby to niczym dziwnym ani niepokojącym w innym miejscu, ale tu jakos, na tej drodze, klimat jest szczegolny. Ale z drugiej strony - moze cos busiowi odpadło? Albo wisi i zaraz odpadnie? A moze rzeczywiscie chcą nam cos powiedziec, co lepiej zebysmy wiedzieli? Zatrzymujemy sie w zatoczce. Na wszelki wypadek nie gasimy silnika i zamykamy drzwi ;) Z auta za nami, zresztą tez niebieskiego busa, wychodzi dwoch gosci. Pytają czy skręcamy tu zaraz na przejscie graniczne na Rososzany. Mówimy ze nie, ze dalej prosto jedziemy. “A! Czyli jedziecie na drugie przejscia, na Sokyriani?”. “Nie, nie jedziemy na granice, zostajemy na Ukrainie, jedziemy na Nowodnistrowsk”. “A to przepraszamy”. I tyle. I odjezdzają. Ki diabeł?

Popaduje. Pizga wiatrem. Nie chce sie nam gotowac na dworze. Szukamy jakiejs knajpy. Mijamy ich sporo. Ale są albo zabite na głucho, albo zamkniete na chwile. Albo nie ma w nich jedzenia. Albo jest jedzenie ale barmanka odradza nam próby jego spożywania. Stoi babka nad kotlecikami, ziemniakami i mówi “Ja bym tego nie jadła, jedzcie lepiej gdzies dalej”... Są czasem momenty na wyjazdach, ze niby nic sie nie dzieje szczegolnego, niby wszystko jest tak samo jak wczoraj czy pojutrze, ale atmosfera jakos tak dziwnie gęstnieje. W powietrzu zawisa jakis niepokój, jakis absurd, jakies nienamacalne cos... Czasem ciezko ocenic, czy rzeczywiscie "coś" istnieje naprawde czy jest to wytwor naszej wyobrazni, efekt zmeczenia czy jakis podswiadomych lęków.

Falisty krajobraz gdzies po drodze...

Obrazek

W wiosce Iwaniwci jest znow knajpa. Znów taka ni to czynna, ni to zamknieta. Drzwi niby otwarte, ale w srodku ciemno. Młoda barmanka siedziala w tej ciemnosci za ladą, ale na mój widok ucieka strącając kufel. K…. no co jest? Co to za droga? Co to za okolica? Wychodze… Zjemy chyba suchy chleb i tak bedzie najlepiej. Ale wybiega za nami facet. Wyglada na jakiegos Gruzina czy innego Czeczena. Własciciel chyba. Bardzo przeprasza za zachowanie dziewczyny. Akurat jej zadzwonił telefon na zapleczu a oczekuje waznej informacji. Zaprasza ponownie. Wchodze. Juz sie pali swiatlo. Jest inna dziewczyna za barem. Pytam co jest do jedzenia. Dziewczyna nie wie. “Gruzin” patrzy na dziewczyne w sposob sugerujący, ze chyba dostanie wpierdol na zapleczu… Dziewczyna ucieka w tą samą strone co poprzednia. “Gruzin” mówi, ze jest barszcz i kotleciki i ze zaraz będą.

Obiad przynosi trzecia dziewczyna. “Gruzina” juz wiecej nie widzielismy. Jedzenie bylo bardzo smaczne. Cena, juz nie pamietam dokładnej kwoty, ale byla jakas wyjątkowo niska. Cos jak ⅓ ceny za podobne przekąski w losowo wybranej knajpie na ukrainskim zadupiu.

Mimo ze pizga to jemy na zewnatrz. W srodku jest tak ciemno, ze chyba by ciezko trafic łyzką do buzi. Zwlaszcza do buzi kabaczej, bo do swojej to jakos nawet po omacku by obleciało ;)

Obrazek

Obok “piwnego ogrodka” jest mini plac zabaw, co niektorzy postanawiają skrzętnie wykorzystac.

Obrazek

Po Nowodnistrowsku nas jakos wodzi. Okrążamy miasto chyba trzy razy zanim udaje sie wyjechac. Tu jakis objazd, tu tranzyt, tu policaj z karabinem pokazuje, ze na rondzie trzeba jechac pod prąd...

Obrazek

Takiej ciekawej elewacji bloku jeszcze nie widzialam!

Obrazek

Miasto słynie z tamy. To tu zatrzymali wody Dniestru, zeby zrobic wijące sie wsrod skał jezioro.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Nowodnistrowska chcemy sie dostac do Ljadowej. Drogi znaczonej na mojej mapie, przez Zwan, chyba nie ma. Probujemy innego skrótu przez Hałajkiwci. Droga jest taka, ze pieszo byłoby szybciej ;) Serpentyną zjezdzamy na dno kolejnego wąwozu. Śmieszna droga, bo jest wyasfaltowana łaciato - tylko na zakrętach. We wsi utykamy w korku z.. gęsi. Gęsi nie mają ochoty zejść z drogi, a mała pastereczka nawet nie próbuje ich zgonic. Brniemy wiec gęsim tempem krzywych łap… Wioska jest malowniczo połozona w wąwozie. Jest tu tez jakis znany monastyr ale jest dośc pozno i juz nam sie nie chce go szukac. We wsi zrobiłam kilka zdjęć z okna busia, ale wszystkie wyszły przeswietlone - jednolicie biała plansza. Odkryłam to dopiero w Ljadowej wieczorem przeglądajac zdjecia. Nie mam wiec zadnego zdjecia z Hałajkiwci...



cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Do Ljadowej zajeżdżamy wieczorem. Miejscowy monastyr fajnie sie prezentuje przyklejony do skalistego zbocza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zwiedzaniem zajmiemy sie jutro - dzis szukamy miejsca na biwak. Planujemy spac za wsią, nad rzeką, niedaleko klasztoru. Zjezdzamy na nadbrzezne łąki.

Napotkany wędkarz odradza to miejsce. A my żesmy sobie zapomnieli, ze tutaj Dniestr jest rzeką graniczną… Wędkarz mówi, ze za dnia moze tu przebywac kazdy, ale w nocy sie nie wyśpimy. Bedziemy miec kilka odwiedzin pograniczników a najprawdopodobniej nas w ogole stad wyproszą. No tak.. Ciezko tez nam bedzie powiedziec, zesmy nie wiedzieli o ścisłym terenie przygranicznym - słupek stoi na samym środku łąki, a tam gdzie chcielismy postawic busia okazuje sie, ze jest lądowisko dla helikopterów… ;)

Obrazek

Na wszelki wypadek pytamy jeszcze w pobliskim domu. A nuż wędkarz mial nieaktualne informacje albo co. Niestety. Gospodarz potwierdza - w dzien tak, w nocy nie. Łąki to zona przygraniczna, bedą kłopoty.. Tam macie parking. Szkoda. A takie ładne miejsce…

Obrazek

Straznica z pogranicznikami jest 200 metrow stad. Mijalismy ją tu jadąc. Daleko nie mają ;)

Przed klasztorem jest ogromny wyasfaltowany parking. "Na parkingu mozna zostawic auto na noc a w pobliskich wiatach biesiadowac i palic ogniska. To miejsca dla turystow i pielgrzymów. Tu nikt sie was nie czepi. Tylko uwazajcie wracajac w nocy z kibla - zeby nie pomylic kierunków - bo za kiblem zaraz jest granica!”
Była tez sugestia, zeby nie wjezdzac miedzy wiaty. Busio zostaje wiec na betonie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Palimy ognisko pozyskując drewno ze strefy przygranicznej na granicy legalnosci - bo juz sie zmierzcha ;) Czy szarówka to dzien czy noc? Nie wiemy jak interpretowac lokalne zwyczaje, ale wiemy ze drewno jest nam potrzebne ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wiatowisku buszuja trzy koty. Chyba mają tu niezłą wyżerke z tymi wszystkimi pielgrzymami. Koty są nieco natrętne, co chwile masz ktoregos na plecach albo na kolanach. Biały podrapał kabaczka jak ją karmiła. Od teraz kabak ciagle powtarza, ze czarne koty są dobre a białe złe. ;)

Wieczorem, juz po zmroku, zajezdzaja na parking dwie marszrutki i wysypują sie z nich babuszki. I suną w góre, ku skałom i kaplicom. Chwile pozniej w grotach pojawiaja sie pełgające światła świec a po okolicy roznoszą sie zawodzące śpiewy. W połączeniu z graniem cykad, trzaskiem ognia i szumem pogranicznej rzeki tworzy to niepowtarzalny klimat. Jest nieziemsko cudnie!

W nocy przejezdza obok nas auto. Trąbi, wywija bączki po parkingu. Chyba jacys gówniarze mają świetną zabawe. Potem jedzie nad rzeke i wyje tam silnikiem jakby sie zakopal lub tak po prostu dla popisu. Nie mija 5 minut jak pojawia sie motocykl ze światłem szperaczem o zasięgu chyba 5 km. Jedzie do nich i slychac podniesiony głos. Auto grzecznie odjezdza i juz nie wraca. Chyba pogranicznik przyjechał ich opierdzielic.

Dwa razy w nocy, jak ide do kibla, słysze stłumione głosy i szuranie po krzakach. Do wychodka boję sie iść (daleko) a robiąc siku pod krzakiem czuje sie nieco niekomfortowo słysząc jakies głosy jak spod ziemi.

W nocy wychodze zwykle bez latarki. Raz prawie wpadam na zaparkowany obok bus. Nie slyszelismy jak przyjechal. Rano juz go nie ma. Nie slyszelismy tez jak odjezdzal.. ;)

Poza tymi drobnymi incydentami noc mija spokojnie.

Rano po parkingu kręci sie troche wszelakich stworzeń.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odkrywamy, ze jedna z wiatek jest studnią!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I ze za wychodkiem rosną orzechy!

Obrazek

A potem idziemy pozwiedzac monastyr. Spora jego część jest w remoncie. Przy jaskiniach spotykamy ekipe z taczkami przerzucającą kamienie. Są wsrod nich i mnisi, i robotnicy z wioski. Zagadują nas czy zostajemy do jutra. Bo jutro jest jakies wielkie świeto związane ze św. Janem i beda tu tysiace pielgrzymów. Własnie dlatego stawiają polowy ołtarz - namiot na nadrzecznym lądowisku dla helikopterów.

Obrazek

Ze skał fajnie widac jak noszą tam ikony, pozłacane kielichy i świeczniki oraz duzo dywanów. Dywany najpierw trzepią.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś jestesmy chyba jedynymi zwiedzającymi. Co chwile przychodzą inni mnisi i opowiadaja nam o załozeniu klasztoru i o jakiejs wyjatkowo świetej ikonie, ktora przypłyneła tu z nurtami rzeki. Zanim jeszcze powstal obecny klasztor ponoc byla tu jakas dawna twierdza. Nazwa miejscowosci ma pochodzic od slowa “ledawa” co ma znaczyc “twierdza z białej skały”. Malowidła scienne w grotach mialy tez potwierdzac, ze zyli tu chrzescijanie w pierwszych wiekach naszej ery (bo są podobne do tych z rzymskich katakumb.)

Za zalozyciela obecnego monastyru uwaza sie Antoniego, mnicha znad Dniepru, ktory złozyl śluby na greckiej górze Afon a potem wrócil na tereny dzisiejszej Ukrainy i szukał sobie pustelni. I to miejsce, z grotami zawieszonymi wysoko nad wodami Dniestru, tak go urzekło, że sie tu osiedlił. I to bylo jakos w XI wieku. Nie zagrzał tu miejsca jednak zbyt długo. Czemu? To chyba nie do konca wiadomo. Zostala tu na pamiatke jego cela z kamiennym łózkiem, gdzie trzeba posiedziec na szczescie - co chetnie czynimy :)

Obrazek

Rowniez lokalne źrodełko nazwano jego imieniem. A sam Antoni po kilku latach w Ljadowej wyprowadzil sie nieco na wschód, tam znalazł sobie przytulniejszą pieczare i wraz z innym pustelnikami załozyl Ławre Kijowską.

Dzwonnicy, czyli najwyzej polozonego punktu klasztoru, niestety zwiedzac dziś nie mozemy. Odkryli tam niedawno gniazdo szerszeni i nie chcą ich dokarmiac ;)

Wspinamy sie wyboistą drogą w góre. Kabak kiwa głową "tu musimy iść bo tu by sie busio zakopał!"

Obrazek

Widoki z klasztornych murów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Utopione w zieloności zabudowania wioski.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Cerkiew chyba juz po mołdawskiej stronie..

Obrazek

Obrazek

Wielka tama w Nahorianach - część nowodnistrowskiej elektrowni.

Obrazek

Mijane po drodze skalne kapliczki, rzeźby i nagrobki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu ponoc w skałe wrośniety szkielet dinozaura! Czy to prawda czy tylko skała sie tak dziwnie ułożyła? Ale dokładnie widać łeb, kuper, nogi...

Obrazek

Przyklejone do skał budynki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kaplice w skalnych pieczarach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najwiecej łazimy po klasztorze z jednym mnichem. Opowiada nam historie i własciwosci kazdej tutejszej ikony - ktora jest szczegolnie cudowna, która jest kopią jakiejs znanej z inego miasta, ktora jest podarkiem od jakiegos artysty, oligarchy czy pielgrzyma

Obrazek

Obrazek

Sporo ikon jest zrobionych z mozaiki. To dzieła byłego narkomana z Winnicy, ktory porzucił nałóg i sie nawrocił i dodatkowo odkrył w sobie taki talent twórczy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu gablota z imionami na mnichów. Ktore imie jest juz “zajęte” to nie ma tam “guzika”. Czy ten “guzik” dany mnich nosi przy sobie? Czy sie go gdzies odkłada? Tego juz jakos nie dopytalismy..

Obrazek

W któryms momencie mnich oddala sie na “zaplecze” i przynosi małą, podłużną ikone w srebno-złotym pancerzyku. I postanawia nas nią pobłogosławic. Fajna sprawa! Mroczna komora skalnej cerkwi, cichy, monotonny śpiew na ustach mnicha, zapach świec i kadzidełek.. Promienie wpadają przez małe okienka, ikony łypią na nas melancholijnym wzrokiem. Mnich przyklada nam ikone do czoła. Powierzchnia obrazu jest gładka i dziwnie ciepła. Jakby leżała na słoncu a nie w ciemnej jaskini skąd była przyniesiona. Troche mamy momentami zagwozdke jak sie zachowac w takiej sytuacji - czy sie przeżegnać (i jak? ;) ), czy ucałowac obraz, czy przykleknąc, czy cos powiedziec? Klimat jest fajny ale bardzo nam tez zalezy, zeby nie zrobic jakiejs wiochy i nie zważyc miłej atmosfery. Sytuacje ratuje kabaczę, ktore ochoczo i z rozmachem całuje ikone, obejmuje ją łapkami a na koniec żegna sie w sposób adekwatny do miejsca, a nie tak jak uczyła ją babcia ;) Mnich jest totalnie rozczulony zachowaniem maleństwa, ktore natychmiast dostaje batonik!

Wszyscy wspominają tu coś o kąpieli i nas do niej zachęcają. Początkowo nie mozemy skumać o co w tym chodzi? Czy moze pachniemy jakos niewłasciwie? Czy moze jest jedno wyznaczone miejsce nad rzeką, gdzie wolno wejsc do wody, a gdzie indziej łowi pogranicznik i ma sie kłopoty? “Juz sie kąpaliście?”, “Ale pamietajcie, zeby wykąpac sie z głową!”, “Zebyscie nie zapomnieli o kąpieli!”. O co u licha chodzi? Początkowo robimy głupie miny albo zmieniamy temat. Ale w koncu zbieramy sie na odwage i pytamy głownego mnicha - jaka kąpiel? No i sie dowiadujemy. Jest tu cudowne źródełko. Jego wode sie pije, obmywa twarz i kąpie sie w calosci w specjalnym baseniku! Ponoc nalezy sie zanużyć z głową trzy razy - wtedy nastepuje pełne oczyszczenie organizmu. My oczyszczamy sie tylko częściowo - woda jest totalnie lodowata! Nawet zanużenie po szyje jest mega wyzwaniem. Zzzzzimne toto! Ale nie wykąpac sie w cudownej wodzie? Dającej zdrowie, siły i pomyślność? Z widokiem na pograniczny Dniestr i białe skały pełne mozajek świetych gęb? Nie ma bata! Chlup!!!! Wszyscy zapodajemy kąpiel! I nie jest bardzo źle! Jest calkiem miło! Na tym wyjezdzie mamy fajną faze na ciekawe kąpiele. Nie tam jakies zwykłe jeziora - albo wielki wodospad albo klasztorne prozdrowotne źródło! O dziwo nawet kabak nie płacze wsadzony do zimnej wody - zwykle po włożeniu do gorskiego potoku jest wrzask a tu rechot radosci! Moze wyczuwa, ze jest to wyjątkowo dobre miejsce?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu do picia!

Obrazek

Na koniec mnisi nas jeszcze zapraszają na poczęstunek, ale niestety musimy odmówic :( Tak sie obżarlismy na sniedanie, ze juz nic nie wejdzie.

Mnisi polecają nam jeszcze klasztor w Halicy, ze tez uwieszony naddniestrzanskich skał. O Buszy nic nie słyszeli. Dziwne... Tam tez cos podobnego miało byc... Ale tego sie juz nie dowiemy. Busza juz nie tym razem, tam nie zdążymy zajrzec. Ljadowa jest najdalej na wschod wysunietym miejscem tegorocznego wypadu. Od dzis wykręcamy spowrotem na zachod. Minela połowa wyjazdu - powolny powrót czas zacząć.

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

W wiosce Riwne mijamy ciekawy przystanek autobusowy, jeden z tych z dawnych lat, malowniczo wyłożonych mozaiką.

Obrazek

Obrazek

Tu chyba tez mieli odgórny nakaz przeprowadzenia dekomunizacji. Bo sierpomłoty na mozaice zostały dokladnie odkute, kamyczek po kamyczku. Nie ma na nich ceramiki. Ktos zadał sobie sporo trudu. Jest goły beton spod spodu. Czy to cos zmienia w ogolnym odbiorze przystanku? Raczej nie. Ale rozkaz wykonany - niepolityczne symbole skute.

Obrazek

Obrazek

Na przystanku jest tez wyobrażona kobieta z torbą. Pierwszy raz mam wrazenie, aby przystankowa mozaika świdrowała we mnie oczami. Aby naścienna postać miała taka mimike twarzy i jakos zaklętą w sobie melancholie, zadume, smutek, zrezygnowanie. Wybitnie nie wyglada na osobe szczesliwą, ale tez raczej na pogodzoną ze swoim losem. O czym ona rozmyśla, przytulona do tej brzozy?? Czy przystankowa babka miała jakis swój “żywy” pierwowzór? Czy moze artysta przekuł w swe dzieło wlasne uczucia? A moze samo to miejsce emanuje jakas dziwnie silną atmosferą? Zatrzymujemy sie przy wielu takich przystankach.. Ale ten jest jakis wyjątkowy i napewno zostanie w mojej pamieci.

Obrazek

Obrazek

Spotkanie na przystanku.

Obrazek

Znak adekwatny do tutejszych dróg :)

Obrazek

A my zmierzamy do Halicy. Tu tez jest klasztor wmontowany w skalistą ściane góry spadającej do Dniestru, a raczej w tym miejscu juz jeziora - zbiornika a nie zwyklej rzeki.

Obrazek

Juz piewsze wrazenia są krancowo inne niz w goscinnej Ljadowej. Tu nas chyba nie chcą. Wisi zakaz wjazdu a takze wejscia w spodniach i czapce na teren klasztoru.

Obrazek

Obrazek

Nieraz spotykałam sie z takimi obostrzeniami ale zwykle było to przed samą cerkwią i leżały przed nią jakies chusty dla imitowania kiecek i nakryc glowy. Czyli tu zaraz bedzie awantura gdy wejde? Albo wrocic do busia i owinąc sie w koc? Wchodzimy. Najwyzej nas wywalą.. Zaczął padac deszcz i szarość spowija okolice. Chmurna zatoka tchnie wilgocią..

Przed cerkwią udaje mi sie znalezc płaty materiału, w które sie owijam. (Nie wiem co w nich żyło, ale drapie sie jeszcze dwa dni ;)

Obrazek

Przemykamy pod skalnymi grotami przerobionymi na domki, zamieszkanymi chyba przez mnichów. Prawdziwa, poszarpana skała miesza sie z murkami, doczepionymi balkonikami, filarami. Do jaskin prowadzą nowe drzwi, metalowe balaski balkoników i plastikowe okna. Ciekawy zlepek!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Zaglądam do dwoch pomieszczen - jedno jest mieszkalne, w drugim przygotowuja wlasnie jedzenie. Na stołach stoją wiadra z zupą (albo herbatą?) i pełne chleba miednice. Od razu przypominają mi sie obozy z przysposobienia obronnego w Kuźni Raciborskiej, gdzie za licealnych czasow ochoczo jezdzilam! Tez byly takie klimaty na stołówce! Tez mielismy takie naczynia! Gęba mi sie śmieje do wspomnien! I jakos robie się głodna…

Obrazek

Obrazek

Ale tu, w odroznieniu do Ljadowej, nikt nas nie zaprasza na poczęstunek. W ogóle czujemy sie tu jak niezbyt proszeni goście. Czasem ktoś przemknie, ale raczej łypie na nas wilkiem.

Bardziej drewniana część monastyru.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaglądamy jeszcze do jaskiniowych kapliczek, do których wspinamy sie po skalnych schodach z chybotliwymi poręczami. Chyba lepszy jest brak poręczy w takich miejscach. Bo wtedy człowiek idzie, czepia sie skał czy korzeni. Łapie równowage. Poręcz jakos usypia czujność, czlowiek podświadomie sie za nią łapie i… leci razem z poręczą...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nic tu po nas.. Zapodajemy odwrót.

Prawie rondo! ;)

Obrazek

A wracając sie gubimy. Bo zachciało sie nam jechac inaczej niz przyjechalismy. Miał byc skrót a wyszlo jak zawsze. Zamiast na Nowodnistrowsk jedziemy na Nowoportowe. Po drodze wszedzie wożą jabłka. Ciężarówki i przyczepy traktorów chyboczą sie z przeładowania. I tylko patrzec jak sie któres wywali i busia zasypią tony jabłek. Byłoby to mega malownicze, ale jednak wolimy tego uniknąć. Gdzie nie wożą to sortują i upychają jabłuszka do worków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś w polach stoi sobie taki mural. Z dala od wsi i zabudowań. Pod czujną obserwacją bydełka.

Obrazek

Obrazek

Na nocleg rozważamy jeden przydrozny, leśny parking. Ale jest cos z nim nie tak... Po pierwsze jest dziwnie nowy i wypolerowany. Z huśtawką, skalniaczkami, "grządkami" z kolorowej kory.. Jak nie na Ukrainie...

Obrazek

Obrazek

W jednej z wiat stoły zastawione są jadłem i napojem. Chleb, nagryzione pomidory, kieliszki z niedopitą wódką. Jakies inne produkty zawiniete w siatki. Tylko ludzi nie ma. Pojechali po wiecej wódki? Zostawili po biesiadzie “śmieci” na stole? A moze znikneli albo zmienili sie w ...kota? ;) Bo maleńkie kocię dokazuje pod stołem. Ale mnie przestraszył! Bo z bijącym sercem zaglądam do siatki na ławie a tu nagle słysze szuranie i dyszenie pod stołem. Mozna naprawde dostac zawału!

Obrazek

Obrazek

Nie chcemy jakos tu spać. Jakos sa miejsca gdzie cos nie gra. Zatrzymujemy sie kawałek dalej, na lesnym parkingu na obrzezach wsi Iwaniwci. Tu jest normalnie.. To znaczy.. prawie.. ;)

Przy leśnych wiatach rozgrywa sie jakis serial brazylijski z żółtą łądą żyguli w roli głownej. On i ona. Kłócą sie, godzą, rozchodzą. Ona odchodzi w strone wsi, on odjezdza z piskiem opon. Ona wraca i dzwoni. On powraca. Pocałunki, przytulańce przy muzyce z łady. Potem trzaskanie drzwiami, krzyki i szlochy. Ona ucieka w las. On odjeżdza z piskiem opon. Powtorzeń kilka. Jak zdarta płyta, z minimalnymi tylko zmianami scenariusza. Ostatecznie chyba odjechali razem… ;)

Wieczór mija na gapieniu sie w ognisko...I na słuchaniu piania kogutów, ktory dochodzi z lasu. Z wieczora i w nocy? Koguty? W lesie? Moze dały drapaka z zagrody, wybrały wolność i mają w d.. kogucie zwyczaje i konwenanse?

Obrazek

Obrazek

Rano leje. Ide do kibelka przez szary i skąpany w błocie świat. Leśne wiatowisko jest puste, ciche, słychac tylko krople przelewajace sie po liściach.

Obrazek

Tutejsze drzwi wychodka są chyba bramą w inny wymiar ;)

Obrazek

Gdy wychodze na parkingu jest chyba z 20 osob! Rozkładają na stołach żarcie, rozlewają koniak z flaszeczki. Jakas babka rozwiazuje pod drzewem krzyżówke (deszczu zdaje sie nie zauwazac). Inna gdzies dzwoni. Ktos szuka kibelka. Przyjezdzają jakies auta, dowożą pasażerów. Obok, wsrod ogromnych kałuż, stoi spory bus z napisem “Moskwa - Lipkan”. Tzn. ten napis nie jest na oknie, tylko leży na schodach. Bus blachy ma rumuńskie. Zagaduje babeczki, które za naszym busiem obierają jaja na twardo. Tak. Bus jest takiej relacji jak napis na tabliczce. Z Rosji do Mołdawii. Tu ma jeden z przystanków. Staje tylko po lasach i polach. Bo on nie ma prawa wjezdzac na dworce autobusowe. Ba! Nie wolno mu nawet wjezdzac do miast, a przynajmniej rzucac sie tam w oczy. Dlatego ma przystanki w miejscach ustronnych. Takich jak to. Kto ma wiedziec ten wie. Kto chce jechac to se da rade. Dwie babeczki akurat wracają z półrocznej pracy do Kiszyniowa, gdzie mieszkają. Jadą tym busem bo jest tańszy i szybszy (w lesie stoi chyba godzine). Chwile pozniej zaczepia mnie kierowca busa, pytając kim jestesmy, dokąd wozimy ludzi, dziwiąc sie, ze widzi nas tu po raz pierwszy. Gdy mu wyjaśniam sytuacje jest bardzo rozbawiony :)

Nie mam pomysłu co to byl za bus widmo, komu sie nie opłacił, ze musi sie ukrywać w lesie i czemu wsrod jego pasażerów panuje taka atmosfera wesołego pikniku.

Aha! Dziwność tego busa najbardziej wychodzi na samym koncu. Mimo obecnosci na parkingu koszy na śmieci, swoje śmieci zabierają ze sobą. Skrzętnie wszystko zbierają do siatek i chowają do busa. Nie jest to zachowanie zbytnio popularne w tej szerokosci geograficznej. Ba! Chyba przez pomyłke ale zabieraja tez nasz worek ze śmieciami, ktory stał oparty o ławke koło ogniska… Tak to puszka po polskiej sairze, importowanej z dalekiego wschodu, bedzie miala okazje zwiedzic w swym zyciu jeszcze Mołdawie ;)


cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Wulkany błotne odwiedzaliśmy juz dwukrotnie - na półwyspie Kerczeńskim na Krymie, koło Bondarenkowa i w Rumunii. Ale tutejsze "wulkany" sa nieco inne, bo oprocz błota wypluwają coś ropopodobnego.

Koło wsi Hwizd szukamy stawku z ropą. Ponoć miał fajnie bulgotac! Jest takowy, na górce, kolo czynnego zakładziku pełnego cystern i pokreteł. A wokol wszedzie góry. Nie przypuszczalam, ze na tym wyjezdzie zobacze tyle karpackich widokow!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijane po drodze tłuste ciężarowki wożące niecodzienne ładunki.

Obrazek

Droga...

Obrazek

Obrazek

Pokrętła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zakładzik.

Obrazek

Poszukiwany stawek.

Obrazek

Szczątki poprzedniego eksploratora, ktory podszedł zbyt blisko krawędzi ;)

Obrazek

Desenie...

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

A potem jedziemy do Staruni, gdzie wulkanów ma byc wiecej. Droga strasznie kluczy i w koncu wychodzi w pola za rozwleczoną wsią. Przysadziste snopki grzeją sie do słonca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na placu, pokrytym jakby zastygłym, popękanym błotem, jest kilka wulkaników i stawków. Kazdy pachnie odrobine inaczej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest też błoto. Takie zwykłe, podeszczowe. Bez tęczowych krążków i bulgotków. Dziwne, ze na placach zabaw nie robią zamiast piaskownic “błotownic” - cieszyłyby sie duzo wiekszym uznaniem!

Obrazek

Desenie…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jednym miejscu płonie “wieczny ogien” co niesamowicie wygląda, zwlaszcza w nocy! Nie dziwie sie, ze dawniej ludzie uwazali takie miejsca za świete! Jest w tym jakas moc i magia!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzis nie palimy ogniska na biwaku ;) Troche strach na takim terenie przesiąkłym ropą.. Nawet marusi tu nie rozpalam ;) A poza tym co - mamy ognisko! Takie idealne dla leniwych - nawet dokladac nie trzeba! Acz nie wiem jak z pieczeniem kiełbasy - nie próbowalismy. Na ziemniaczki napewno sie nie nadaje ;)

Wyziewy z wnetrza ziemi chyba nie sa tu zbyt dobre, przynajmniej dla żaby, myszy i zaskrońca okazały sie mało przychylne. Przy ogniu faktycznie troche wali.

Obrazek

Obrazek

I tak nam mija wieczór... świszczący ogien, wino jeżynowe.. Gdzies w tle muczenie krów, wizg pił w lesie, śpiewy pastereczek i inne odlosy wieczornej wsi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A my tu siedzimy w niecce sami. Tylko my, ogień i powietrze przesiąkniete specyficznym aromatem :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzisiaj jakos nie śpie zbyt dobrze. Najpierw długo nie moge zasnąć. Potem mam jakies pokręcone sny i co chwile sie budze. W nocy czasem człowiek wpada w taki dziwny stan półświadomości, ze sobie wkręca rozne głupie rzeczy. Wiec tym razem ja sobie wkręcilam, ze tutaj napewno w nocy wydostaje sie z wulkanów wiecej gazów i na bank sie nimi otrujemy. Że pewnie zaśniemy i juz sie rano nie obudzimy. Faktycznie z wieczora, jak sie układalismy, "ognisko" dwukrotnie urosło i miało bardziej intensywny zapach. Chyba ze trzy razy w nocy zaglądałam do toperza i kabaka sprawdzic czy jeszcze żyją ;) Do teraz nie wiem czy to było naprawde czy to byl sen. Chyba raczej sen bo potem wychodziłam z busia i zbierałam jakies rozrzucone wokoł narzedzia. I chowałam je za krzak...
Rano narzedzi za krzakiem nie było ;) A ogien wciąż płonął, acz mniejszy niz z wieczora... Duchy ognia chyba nas polubiły i zaakceptowaly. Przynajmniej bardziej niz mysze i węża ;) Nikt z ekipy nie uległ otruciu ;) Moze to dlatego, ze troche nakarmilismy ogien winem jeżynowym?

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

W okolicach Czerniowców kupujemy na przydroznym straganie domasznie wino. Próbowalam, wydawało sie w porządku. Ale gdy otwieramy je wieczorem to wybitnie ma smak krowy. Zastanawiamy sie na jakich owocach je zrobili? A moze nie na owocach? ;) Nie ma wyjscia. Musimy to wylac...

Wieczór zastaje nas na obrzezach Deljatyna. Jakos nie trafilismy dzis na zadne rokujące miejsce biwakowe. Zatrzymujemy sie wiec w hoteliku “Worota Karpat”. Zdjecia są z kolejnego poranka. Od tyłu, pod same okna budynku podchodzi las, wysoka trawa, zarośla. Tam sobie jemy śniadanie. Fajne miejsce, u nas pewnie by wszystko wydarli do ziemi..

Obrazek

Obrazek

Kabakowi niezmiernie podoba sie salka myśliwska na parterze - jest skora niedzwiedzia i wypchane sowy. Twierdzi, ze tu zostaje. I ze nie chce spac wiecej ani w busiu ani w domu. Bo tam jest mało zwierzat! ;)

Obrazek

Hotelik jest dzis pusty. Babka prowadzi nas na ostatnie piętro. Kilkakrotnie musi sie wracac bo zawsze zabiera klucze do zlych pokoi. Dzis jestesmy tu sami, ale ostatnio byla tu jakas wieksza grupa i jeszcze nie posprzatali pokoi. Nieśmiało stwierdzam, ze nam to nie przeszkadza - ale nie wiedziałam co mówie ;) Babka jeden z pokoi mi pokazuje. Nie wiem czy tam wybuchła bomba nafaszerowana spagetti, czy urzadzili sobie bitwe na makaron z sosem, czy moze ktos mial naprawde solidny rozstroj żołądka, ale robi wrazenie! Wrazenia wizualne jednak nie bylyby jeszcze takie dyskwalifikujace. Gorszy jest zapach. Jakby ktos rozbil kilka butelek z perfumami - roznymi. Dusi i wyciska łzy z oczy. W porzadku. Poczekamy na odnalezienie kluczy do wlasciwego, posprzatanego pokoju.

W koncu trafiamy na poddasze, do pokoiku o tak dziwnej architekturze, ze chyba 10 razy wale łbem w ukośny sufit. Nie wiem po którym razie bym sie skutecznie nauczyła, ze toto tam jest!

Dostajemy tez dokladne instrukcje od babki, aby pod zadnym pozorem nie otwierac nikomu drzwi w nocy. Nie wiem jednak po co byla ta informacja - bo zostajemy zamknieci w budynku od zewnatrz. Na wszelki wypadek, w razie np. pożaru (tu babka odpukuje we wszystkie sciany, poręcze i krzesła) pokazuje nam okno na parterze, z ktorego nalezy wyskakiwac ;) I jeszcze dokladny opis, w ktore korytarze nie wolno w nocy wchodzic bo jest tam załączony alarm. Ech… az mi sie przypomnialy czasy, gdy pracowalam w aptece na PKSie we Wrocławiu, i kiedys, podejmując proby spania tamze, włączyłam alarmy na całym dworcu :)))) Taaaa… nie tylko na wyjazdach trafiają sie mega klimatyczne przygody! ;)

Przed budynkiem jest fajna karuzela! Taka ogromna, solidna i lata nad wodą. Nie tylko kabak jest zachwycony! :D “To nie karuzela - to statek!” Po chwili namyslu “Nie… to chyba jednak jest samolot” ;)

Obrazek

Obrazek

Poranny rzut oka na mape pokazuje, ze jestesmy blisko Tatarowa, miejscowosci gdzie 2 miesiace temu spłynelismy z gór z lawinami błota. I tam bylo wino poziomkowe! 30 km warto odbic z trasy po takie delicje! Niestety.. Wino sie skonczylo. A nowych dostaw poziomki wrzesien jednak nie przewiduje ;) Jest tylko wino z jeżyn, granatu, z jagód. A naszej poziomki nie ma, buuuu! Obkupujemy sie wiec w inne. I w sery.

A potem idziemy sie popluskac w potoku. Tam gdzie 2 miesiace temu wzburzone i mętne nurty Prutu niosły bele i wyrwane skądeś drzwi. Dzis jest slonce, cieplo i miło. Niby fajnie, ale jest w nas jakas złość na los, ktory jakby z nas kpił. Teraz, gdy wpadlismy przejazdem na chwilke, i to jeszcze z busiowym dachem nad głową - to potoki słonca. A jak to slonce naprawde bylo potrzebne bo wywindowalismy sie juz na góre i fajnie by bylo cokolwiek zobaczyc - to nam dopompowalo za wszystkie czasy.. A teraz góry sie na nas patrzą i sie z nas śmieją

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Desenie okolicznych urwisk…

Obrazek

Obrazek

A dalej to juz tylko powrot, przez lekko faliste okolice..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I deszczowy biwak, ale to juz po polskiej stronie..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

KONIEC
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:KONIEC
Jaki "KONIEC"? Początek nowej przygody! :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:KONIEC
Jaki "KONIEC"? Początek nowej przygody! :)
:jupi:
ODPOWIEDZ